Reklama

Kai Havertz. Najgrubszy transfer okienka z polskim wątkiem

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

04 września 2020, 16:14 • 7 min czytania 8 komentarzy

Wiosna 2010. Kai Havertz wraz rodzicami dostają zaproszenie od Sławomira Czarnieckiego, dziś koordynatora akademii Bayeru Leverkusen. Havertz słucha opowieści o klubie, jest oprowadzany po stadionie i szatni. Puentą spotkania ma być obiad. Bayer wszystko wcześniej perfekcyjnie zaaranżował. W okolicznej restauracji „przypadkiem” pojawiają się Michael Reschke i Rudi Völler, którego nazwisko potrafi otworzyć wiele drzwi. Akurat wtedy, gdy są tam Havertz z rodzicami. Najważniejsze osoby w Bayerze “spontanicznie” się dosiadły i podawały argumenty, dla których młody talent powinien dołączyć właśnie do nich. Rodzice wyjeżdżają z przekonaniem, że Bayer ma konkretny plan na ich syna. Na ich syna, który ma dopiero 10 lat.

Kai Havertz. Najgrubszy transfer okienka z polskim wątkiem

Jak Polak ściągał Havertza do Bayeru

Tak poważne podejście do tak młodego chłopaka musiało imponować i pokazywać skalę talentu. Ale w Zagłębiu Ruhry – regionie, w którym funkcjonują jeszcze BVB, Schalke, Gladbach czy FC Köln – trzeba się wyróżnić. Trwa zaciekła walka o młode talenty. Bayer przekonywał choćby dojazdami, które zapewniał. Havertz mieszkał w oddalonym o 70 kilometrów Aachen i trzy razy w tygodniu pakował się do podstawionego busika wraz z innymi chłopakami z jego regionu.

Rodzice Havertza nie podjęli decyzji od razu. Potrzeba było czasu. Zaufania. Havertz był zapraszany przez Czarnieckiego na mecze Bundesligi. – Każdy skupia się na rodzicach, bo to oni finalnie decydują, ale z drugiej strony koncentrowałem się na zbudowaniu relacji z samym Kaiem. Oglądaliśmy mecze w dwójkę, jeden, pamiętam, z Bayernem Monachium. Rozmawialiśmy sobie o piłce. Udało mi się zbudować pewną więźopowiadał Polak w wywiadzie na Weszło. W końcu się udało. W wywiadzie na swoje dziesięciolecie w klubie Havertz opowiadał o okolicznościach, w jakich trafił do Bayeru: – Dużą rolę odegrał mój pierwszy trener, Sławomir Czarniecki.

Wniosek, że Polak zapewnił Bayerowi jednym ruchem kilkadziesiąt milionów euro byłby może na wyrost, zbyt wiele rzeczy wydarzyło się jeszcze po drodze, ale to on ściągnął do klubu zawodnika, który dziś staje się najdroższym Niemcem w historii piłki. Havertz lada moment podpisze kontrakt z Chelsea. Mówi się, że kwota odstępnego zakręci się w okolicach 80 milionów euro plus bonusy, które mogą dostarczyć kolejnych 20. baniek. Samemu ma zarabiać 20 milionów rocznie. Młody piłkarz opuścił zgrupowanie reprezentacji i poleciał do Londynu, by przyklepać formalności.

Reklama

Kai “100 milionów” Havertz

Oficjele Bayeru brzmieli w ostatnich miesiącach jak zdarta płyta. W kółko można było usłyszeć to samo. – Havertz? Sto milionów euro.

Były też odważniejsze wypowiedzi. Fernando Carro, dyrektor generalny Bayeru: – Skoro Joao Felix kosztował 126 milionów, a Havertz nie jest od niego gorszy, to dlaczego nie?

Nie zmienił tego nawet koronawirus. Powtarzane w nieskończoność hasło „sto milionów” uzupełniono o „zniżki na koronę nie będzie”. A jeśli cena odstraszy? Nic się nie stanie, wtedy będzie walczył w Lidze Europy. Ma przecież jeszcze dwuletni kontrakt. Bayerowi zdarzyło się już sprzedawać grubo – dotąd najwyższy transfer wychodzący to Heung-min Son do Tottenhamu za 30 milionów euro – ale po raz pierwszy stanął przed możliwością zbicia naprawdę wielkiej kasy. A więc podbijał cenę, podbijał…

I do setki nie dobił, zniżki jednak trzeba było udzielić, ale to i tak wielki zarobek dla klubu z Leverkusen, który zawsze jest w czołówce Bundesligi, lecz jednak nie może mierzyć się budżetem z ligowymi hegemonami. Jeden rok funkcjonowania akademii, z której wyszedł Havertz, kosztuje około 6 milionów euro. Łatwo wyliczyć, ile lat funkcjonowania jej zapewni jeden transfer. Już wcześniej Bayer zbierał profity na swoich wychowankach – Kevinie Kamplu czy Christopherze Kramerze – ale teraz zwyczajnie rozbił bank.

A czy samemu piłkarzowi zaszumiało w głowie, gdy klub tak otwarcie mówił o wielkich pieniądzach, jakich oczekuje? Czarniecki opowiadał: – Kai traktuje to jako część biznesu. Jeśli nas opuści, nie pójdzie tam, gdzie będzie zarabiał więcej, a tam, gdzie klub stworzy mu idealne warunki dalszego rozwoju. Potrzebuje ciepłego otoczenia, dobrej relacji z trenerem, odpowiedniej filozofii klubu. Kilka razy mógł zresztą opuścić Bayer. Zgłaszały się do niego topowe akademie. Z żadnej z ofert nie skorzystał uznając, że to w Leverkusen ma najlepsze warunki do rozwoju.

Reklama

Kariera idealna

W żadnym momencie nie było zagrożenia, że Havertzowi odwali sodówka. Gdy wyprowadził się z domu, wciąż mieszkał ze swoim bratem, który studiował w Kolonii. I cały czas miał dobre priorytety. Czy każdy piłkarz opuściłby mecz 1/8 Ligi Mistrzów tylko z tego powodu, by w spokoju zdać maturę? Havertz to zrobił. Choć byłby kluczowym zawodnikiem meczu z Atletico, musiał wybrać książki. Szybko dojrzał. Nie miał innego wyjścia. Regularnie grał w Bundeslidze już jako 17-latek Zdarzały mu się sytuacje, gdy wracał z meczu o czwartej nad ranem, a już o ósmej stawiał się w szkole, by napisać sprawdzian.

A na boisku szybko wyważył drzwi z futryną:
  • został najmłodszym debiutantem w historii Bayeru,
  • piłkarze wybrali go najlepszym zawodnikiem sezonu 18/19,
  • mając 18 lat i 307 dni dobił do 50 meczów w Bundeslidze (jako najmłodszy piłkarz w historii),
  • trafił do reprezentacji, w której ma już siedem meczów.

Imponuje nie tyle liczbami (które ma dobre, ostatni sezon to 18 bramek i 9 asyst), co unikalnym stylem. Luzem w grze. Byciem estetyczną antytezą Thomasa Muellera, poruszającą się jednocześnie między liniami niemalże tak mądrze jak on. Havertz nawet z prostych sytuacji jest w stanie wyciągnąć coś pięknego. Artysta futbolu. Piłkarz wszechstronny, który zagra i na dziesiątce, i w ataku, i na skrzydle. Mający przy tym idealne warunki fizyczne. Ograny na topowym poziomie.

Jak transfer Havertza wpływa na niemiecką piłkę?

Havertz miejsca stanie się najdrożej sprzedanym piłkarzem w historii niemieckiej piłki, a przecież idzie za kwotę, która nie robi już wielkiego wrażenia na świecie. Aż do tego okna transferowego najdrożej sprzedanym niemieckim piłkarzem był Leroy Sane, na którego w 2016 roku City wydało 52 miliony. Kilka tygodni temu minimalnie przebił to Timo Werner. Przy innych nacjach wciąż wyglądało to jednak blado. Wystarczy rzucić okiem.

Najdrożsi Francuzi:
  • Kylian Mbappe – 145 milionów
  • Ousmane Dembele – 138 milionów
  • Antoine Griezmann – 120 milionów
  • Paul Pogba – 105 milionów
Najdrożsi Brazylijczycy:
  • Neymar – 222 milionów
  • Philippe Coutinho – 145 milionów
Najdrożsi Portugalczycy:
  • Joao Felix – 126 milionów
  • Cristiano Ronaldo – 117 milionów
Najdrożsi Belgowie:
  • Eden Hazard – 115 milionów
  • Romelu Lukaku – 84,7 milionów
  • Kevin de Bruyne – 76 milionów
Najdrożsi Holendrzy:
  • Matthijs de Ligt – 85,5 miliona
  • Virgil van Dijk – 84,65 milionów
  • Frenkie de Jong – 75 milionów

Stwierdzenie, że świat ucieka Niemcom, byłoby nieco na wyrost. Ale fakty są takie, że to nie niemieccy piłkarze uchodzą dziś na rynku za topowe kąski. Nie ma zresztą przypadku w tym, że kluby Bundesligi wzmacniają swoje sieci skautingowe na rynku francuskim, by nie uciekały im największe talenty nie tylko z własnego podwórka. Transfer Havertza sprawia, że niemiecka piłka wskoczy o schodek wyżej w piłkarskim ekosystemie i będzie mogła pochwalić się najdroższym transferem całego okienka.

Lista rekordów wygląda póki co tak:
  • Arthur – 72 miliony
  • Victor Osimhen – 70 milionów
  • Alvaro Morata – 56 milionów
  • Timo Werner – 53 milionów
  • Ben Chilwell – 50,20 milionów

Można podejrzewać, że gdyby nie pandemia, wyglądałaby okazalej. Kryzys odbił się na klubach, co wykorzystuje Chelsea, która wydając już ponad 250 milionów staje się królową polowania. To okno pokazało też, że jeśli niemieckie kluby chcą zarabiać na swoich piłkarzach, musza odejść od klasycznego schematu „kozak na własnym podwórku = transfer do Bayernu”. Monachijczycy przez lata skupowali najlepszych piłkarzy Bundesligi. Dalej to robią, a ostatnie przykłady to Sule, Goretzka, Nubel czy Pavard. To wciąż filozofia bawarczyków – opierać skład na reprezentantach Niemiec. Ale Bayern kieruje się też inną zasadą – nie wydawać chorych sum na piłkarzy.

Zrobił to zresztą w przypadku Lucasa Hernandeza i teraz żałuje. Kiedyś selekcjonerzy “die Mannschaft” mogli wystawiać skład złożony tylko z piłkarzy Bayernu, a teraz Bawarczykom w jednym okienku uciekły im dwa najsmakowitsze kąski z lokalnego podwórka. Dlaczego Havertz nie dołączył do Bayernu? Powód jest prosty – kasa, misiu, kasa. Temat oczywiście był, ale priorytetem na to okienko było ściągnięcie Sane. Bayern wydał na niego 45 milionów i uznał, że to koniec wielkich ruchów tego okna. Nie w kryzysie. Nie w momencie, gdy inni też może sobie odpuszczą, a wtedy, za rok, cena siłą rzeczy będzie niższa?

***

O tym transferze spekulowano już od bardzo dawna. Do pewnego momentu w grze był jeszcze Real, którego prawdopodobnie odstraszyła cena. Barcelona – wiadomo – organizacyjnie nie jest dziś najpewniejszym miejscem na ziemi. Próbowała robić podchody pod Havertza, proponując Bayerowi nawet trzech piłkarzy w rozliczeniu, co tylko pokazuje, jak bardzo pandemia wpłynęła na budżety największych klubów.

Gdy Havertz wyjeżdżał na zgrupowanie reprezentacji, Peter Bosz był pogodzony z losem: – Nie spodziewam się, że do nas wróci.

I tak zrobił ukłon w stronę Bayeru, deklarując, że dopnie transfer dopiero po zakończeniu Ligi Europy. Ale też Bayer zgodził się na mniejszą kwotę, niż zakładał, nie chcąc robić zawodnikowi pod górkę. W efekcie wszyscy są zadowoleni. A nasz rodak może czuć dumę, że przyłożył cegiełkę do ogromnego zarobku dla Bayeru Leverkusen. Że ściągnął do swojego klubu piłkarza, który stał się bohaterem największego transferu okienka.

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Anglia

Trener Chelsea wstawia się za Mudrykiem. “Wszyscy wierzymy, że jest niewinny”

Arek Dobruchowski
7
Trener Chelsea wstawia się za Mudrykiem. “Wszyscy wierzymy, że jest niewinny”
Anglia

Amorim zaznacza, że nie skreślił Rashforda: Manchester United potrzebuje go

Arek Dobruchowski
4
Amorim zaznacza, że nie skreślił Rashforda: Manchester United potrzebuje go

Komentarze

8 komentarzy

Loading...