Reklama

Najpierw teatrzyk, później mecz. Rumuńscy trenerzy vs przepis o młodzieżowcu

redakcja

Autor:redakcja

03 września 2020, 15:45 • 6 min czytania 7 komentarzy

Choć przepis o obowiązkowym młodzieżowcu w składzie sprzedaje się u nas jako sukces PZPN-u (według nas nie bolało, ale z ocenami trzeba się wstrzymać), cały czas widzimy kilku trenerów, którzy gryzą się w język, by nie powiedzieć, co naprawdę myślą o wrzucaniu im do składu piłkarzy tylko ze względu na wiek. Ot, choćby Waldemar Fornalik regularnie podkreśla, że zrobił mistrzostwo Polski z „gówniarzem” w składzie, choć nie musiał – Patryk Dziczek grał tylko dlatego, że na miejsce w jego drużynie zasługiwał, a to według trenera jedyny zdrowy układ. Stosunek szkoleniowca Piasta do regulacji widać zresztą po decyzjach personalnych – upycha on młodzieżowców na skrzydle, choć nie jest to ich nominalna pozycja (najpierw Milewskiego, teraz Steczyka), bo jako bocznicy pomocnicy generują najmniej ryzyka. Dlaczego o tym wspominamy? Ano dlatego, żeby pokazać, iż polscy trenerzy nie są w takich zmaganiach osamotnieni. Naprawdę przesrane mają ich koledzy po fachu w Rumunii. 

Najpierw teatrzyk, później mecz. Rumuńscy trenerzy vs przepis o młodzieżowcu

Z drugiej strony – dostali oni do ręki broń, którą starają się walczyć z przepisami. Jej użycie prowadzi do absurdów. Już tłumaczymy. Rumuńska wersja przepisu nieco różni się od tej naszej. Tam trenerzy zobligowani są do wystawienia nie tylko jednego, a aż dwóch młodzieżowców w wyjściowym składzie. Grubo. Sęk w tym, że jednego z młodych graczy można w trakcie meczu spokojnie wymienić na zawodnika, któremu nie trzeba zaglądać w metrykę. A skoro taka furtka została uchylona, to kwestią czasu było to aż ktoś potraktuje ją z buta.

Przepis obowiązuje od początku poprzedniego sezonu. Od razu wzrosła liczba zmian przeprowadzanych już w trakcie pierwszej połowy meczu. W futbolu jest to raczej rzadkością i często wiąże się z kontuzjami. W Rumunii było inaczej. Można wręcz zaobserwować to, jak trenerzy nabierali pewnej śmiałości i jednocześnie tracili cierpliwość.

Prekursor Petrescu

1. kolejka sezonu. Mecz pomiędzy Astrą Giurgiu a FC Botosani. Gospodarze w 26. minucie tracą drugiego gola. Kilkadziesiąt sekund później trener Dan Alexa ściąga z boiska 21-letniego Roberta Grecu, wprowadzając 26-letniego Juliena Begue. Dzień później grają ze sobą Universitatea Craiova i Academica Clinceni – 19-letni Marian Serban wytrzymuje na placu tylko dwie minuty dłużej niż Grecu. Z czasem podobne zmiany powszednieją. Ale można powiedzieć, że zaczyna się też korespondencyjny wyścig o to, kto najgłośniej zagra na nosie federacji.

Dlatego skupmy się na rekordach. Oto jego przebieg wspomnianego wyścigu:

Reklama
  • w 3. kolejce Stefan Vladoiu (Universitatea Craiova) został ściągnięty w 25. minucie (dzień później Dennis Man z FCSB schodzi w 16. minucie, ale w tym przypadku doszło do kontuzji),
  • w 5. kolejce sekundy decydują o tym, że nowym rekordzistą zostaje Ioan Dumiter (Sepsi Sfantu Gheorghe),
  • w 6. kolejce Szabolcs Kilyen (Sepsi Sfantu Gheorghe) opuszcza plac w 15. minucie,
  • w 7. kolejce do walki powraca wspomniany już Robert Grecu (Astra Giurgiu), który też na ławce siada jeszcze przed upływem kwadransa,
  • w 17. kolejce Gabriel Serban (Astra Giurgiu) zjeżdża do bazy w 7. minucie,
  • w 20. kolejce dokładnie to samo spotyka Iona Gheorghe (FC Voluntari),
  • w 24. kolejce Bogdan Ilie (Academica Clinceni) wytrwał na boisku przez niecałe 5 minut,
  • w 2. kolejce rundy finałowej Alin Fica (CFR Cluj) już nawet się nie spocił – do jego zmiany doszło w 1. minucie meczu.

Dokładniej rzeczy ujmując – 24. sekundzie spotkania. Dla urodzonego w 2001 roku chłopaka był to debiut w lidze rumuńskiej. Można powiedzieć, że przynajmniej będzie miał o czym opowiadać wnukom, gdyby nie fakt, że z jego perspektywy to pewnie nic miłego.

 

Trenerem, który jako pierwszy zdobył się na odwagę, był nasz stary znajomy Dan Petrescu. Były szkoleniowiec Wisły Kraków nie krył się zresztą ze swoimi zamiarami od samego początku. Jeszcze przed meczem z Gaz Metanem zapowiedział: – Fica zaliczy dziś debiut, ale jedynie z uwagi na przepisy. Chłopak ma talent, ale niestety zagra bardzo krótko. Dla nas to bardzo ważny mecz, który może zdecydować o losach mistrzostwa kraju. 

Po meczu z kolei tłumaczył: – Żałuję, że mamy taki regulamin. Jest mi przykro, że postąpiłem w ten sposób z tak młodym graczem, ale niestety zmusiła mnie do tego obecna sytuacja. Potrzebowaliśmy lepszego piłkarza na boisku. Wielu takich nie może nawet usiąść na ławce rezerwowych i znajduje się na trybunach. To jest dla mnie trudne. 

Podobny manewr z udziałem tego samego piłkarza Petrescu zastosował w lipcu. Fica rozpoczął w wyjściowym składzie mecz FC Botosani i w 10. minucie został zastąpiony przez Michaela Pereirę. Przynajmniej chłopak dotknął piłkę. W innych spotkaniach nie łapał się nawet na ławkę rezerwowych.

Kolejni poszli w jego ślady

Marnym pocieszeniem może być dla niego fakt, że podobnego uczucia zaczęli doświadczać też inni młodzi zawodnicy. Na początku lipca w meczu grupy spadkowej Academica Clinceni grała z Dinamem Bukareszt. W drużynie gości zadebiutował Ioan Borcea. Miał trochę więcej szczęścia niż Fica, bo do przerwy w grze umożliwiającej zmianę doszło „dopiero” w 65. sekundzie meczu. W rumuńskich mediach kpiono sobie, że był to najgorszy prezent urodzinowy świata – dzień później Borcea obchodził osiemnastkę.

Reklama

Jednocześnie sportowym obrazkiem dnia stało się zachowanie trenera. Adriana Mihalcea długo pocieszał swojego piłkarza przy linii bocznej.

 – Mamy utalentowane dzieci. Wyjaśniłem sytuację Borcei i będzie miał okazję grać więcej w następnych meczach. Jednak to nieprzyjemna sprawa. Stał się ofiarą mojego taktycznego wyboru, ale ja robię wszystko, żeby uzyskiwać dobre wyniki – tłumaczył się trener, którego drużynie w oczy zaglądało widmo spadku. A Borcea od czasu tej zmiany pojawił się na boisku tylko raz. Wszedł na plac w doliczonym czasie gry rewanżowego meczu z FCSB w Pucharze Rumunii, gdy Dinamo nie miało żadnych szans na awans (w dwumeczu było już 0-4).

Ten sam los spotkał również Mariana Serbana (wypożyczonego do CS Mioveni) w finale barażów o grę w rumuńskiej elicie.

Nowy sezon, stary bałagan

Jeśli wydaje wam się, że po tych wszystkich wydarzeniach władze ligi rumuńskiej postanowiły coś zmienić, to źle wam się wydaje. Może i rozsądnie byłoby zasugerować naszymi rozwiązaniami i zredukować liczbę obowiązkowych młodzieżowców na boisku, ale nic takiego się nie stało. Można by oczywiście pójść też w drugą stronę i zradykalizować przepisy, nakazując trzymanie obu zawodników na placu przez całe spotkanie. Jednak to też się nie wydarzyło.

A to zwiastuje, że będzie jeszcze ciekawiej. Już na inaugurację nowego sezonu trener FC Arges (beniaminek ligi rumuńskiej) ściągnął swojego piłkarza w pierwszej przerwie w meczu, która przypadła na drugą minutę. W drugim spotkaniu Ionut Badea zrobił zresztą to samo, zmienił się tylko ściągany piłkarz. Najpierw ofiarą był 19-letni Andrei Mirica, a później w meczu z Gaz Metanem stał się nią rok starszy Angelo Cocian.

Najśmieszniejsze jest jednak to, że to wcale nie była… najszybsza zmiana w tym meczu. Kolegę po fachu uprzedził szkoleniowiec Gaz Metanu, który wymienił 16-letniego Raresa Dogaru na Nassera Chameda.

Wszystko wskazuje na to, że do takich obrazków w Rumunii trzeba się będzie przyzwyczaić. A jest to o tyle trudniejsze, że o ile w naszym przypadku przynajmniej posypały się wielomilionowe transfery, do których mogłoby nie dojść, gdyby młodzi gracze nie byli promowani przez przepis (szczególnie chodzi o Białka, Płachetę czy wcześniej Klimalę), o tyle w Rumunii nie ma takiego dupochronu dla władz. Najwyższym transferem wychodzącym zimą w całej lidze była sprzedaż Bogdana Tiru do Jagiellonii Białystok za 600 tysięcy euro. W obecnym okienku za tyle samo poszedł niejaki Aissa Laidouni do Ferencvarosu. Obaj wiek młodzieżowca mają dawno za sobą.

No ale może potrzeba czasu. My po prostu cieszymy się, że takich manewrów nie mogą stosować Michał Probierz czy wspomniany Waldemar Fornalik. I bez tego się męczą, a my mamy młyn.

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Inne kraje

Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Damian Popilowski
1
Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Komentarze

7 komentarzy

Loading...