Czasami komentatorzy w trakcie meczów mówią, że Iksiński znalazł swoją kępkę na boisku. Dzisiaj w Poznaniu zawodnicy Wisły Płock też taką znaleźli. Znajdowała się ona jedenaście metrów od bramki Kolejorza i była oznaczona białą farbą. Gospodarze sprezentowali rywalom dwa rzuty karne i po dwóch kolejkach mają imponujący dorobek – jeden punkt, cztery stracone bramki. Do pokonania Wisły Płock nie wystarczył ani świetny Tiba, ani świetny Ishak.
Ale nie da się wygrywać meczów, gdy w samej końcówce meczu wpadasz na doskonały pomysł, by sfaulować Gjertsena we własnym polu karnym. Przecież wystarczyło w tej sytuacji skrzydłowego rywali odprowadzić do linii końcowej. Chłop przecież dynamiką nie błyszczy, kiwa tak średnio, wrzutki też jakieś cudownej nie ma. A Gumny wziął sprawę w swoje ręce – prawa noga w tryby rywala, Gjertsen się wyłożył i Lech stracił dwa punkty.
Czy poznaniacy mogli wycisnąć z tego meczu coś więcej? Biorąc pod uwagę, że prowadzili 2:1 i mieli względną kontrolę nad druga połową, to tak. Ale też jest druga strona tego medalu. Lechici przegrywali do przerwy po rzucie karnym (ręka Satki w niegroźnej sytuacji), który wykorzystał Mateusz Szwoch. Ale to nie jest tak, że płocczanie raz się wybrali pod pole karne rywala i akurat zdobyli bramkę. Bo przecież setkę miał Sheridan po tym, jak nie mógł dogonić go Rogne – serio, ostatni raz coś takiego wiedzieliśmy, gdy Sheridan uciekał goniącemu go Gracii w starciu z ŁKS-em. Poza tym Ishak wybijał piłkę z własnej linii bramkowej po główce Zbozienia. Mało? No to jeszcze setka Kocyły, który już po przerwie czmychnął obrońcom Lecha, ale huknął prosto w ręce wystawione przez Filipa Bednarka.
WISŁA LEPSZA OD VALMIERY
Zatem szybki przegląd sytuacji ekipy Radosława Sobolewskiego nakazują stwierdzić, że to nie był sequel czwartkowego meczu z Valmierą. Lech na pewno nie miał totalnej kontroli nad spotkaniem. To nie był mecz, który zna każdy gracz Football Managera, gdy ty ciśniesz przez 88 minut, rywal ma dwie akcje i strzela dwa gole. Oglądaliśmy równorzędne starcie, gdzie jedni – lechici – częściej przebywali pod polem karnym przeciwników, ale drudzy – wiślacy – byli lepsi w kontrach i przy stałych fragmentach gry.
Mamy wrażenie, że też Dariusz Żuraw nie do końca pomógł dziś swojemu zespołowi. Bo wystawienie Skórasia w wyjściowym składzie okazało się błędem – chłopak nic nie pokazał, do zmiany raczej statystował na tym prawym skrzydle. Dopiero zmiana Kamińskiego wniosła sporo ożywienia. Nie rozumiemy też tego wpuszczenia na prawą obronę Czerwińskiego za Puchacza, co skończyło się przeniesieniem na lewą stronę defensywy Gumnego. Wiemy, że już tam kiedyś grał, ale w samej końcówce miał sporo problemów. No i jedna z tych problematycznych sytuacji zakończyła się sprokurowaniem rzutu karnego.
SZYBKO ZAPOMNIMY O GYTKJAERZE?
Na pewno podobać dzisiaj mógł się Mikael Ishak. Właściwie – znowu mógł się podobać. W Lubinie sieknął sztukę, w czwartek dorzucił dwie, dzisiaj wykończył akcję Tiby, a do tego uratował poznaniaków przed stratą bramki. No i miał trochę pecha, gdy bardzo ładnym strzałem obił słupek. Widać, że gość haruje na całym boisku, uczestniczy w grze, wbija się w pojedynki, a przede wszystkim strzela, szuka sytuacji strzeleckich, wychodzi na wolne pole. Ponadto mamy wrażenie, że szybko znalazł wspólny język z Pedro Tibą, bo Portugalczyk szuka go przy każdym podaniu do przodu.
Co na plus? Na pewno występ obu Kamińskich – tego w bramce Wisły i tego na skrzydle Lecha. Krzysztof popisał się być może interwencją kolejki, gdy odbił strzał Tiby. Jakub natomiast zgrabną główką wykończył ozdobę tego meczu, czyli mocne i dokładne podanie Modera.
Czarny weekend dla pucharowiczów. Legia w trąbę, Cracovia remis, Piast w trąbę, Lech remis. W przypadku Kolejorza sytuacja robi się o tyle skomplikowana, że po dwóch kolejkach mają jeden punkt, a zaraz trzeba będzie znów lekko przebudować drużynę. Bo przecież odejście Jóźwiaka jest niemal klepnięte – czyli wypada ci kluczowy piłkarz z ofensywy. A za hajs z niego trzeba będzie dokonać kilku wzmocnień. Cóż, kilka pozycji do obsadzenia w Kolejorzu się znajdzie… I dzisiejsze starcie z płocczanami wyraźnie to pokazało.
fot. NewsPix