Po takich “popisach” naszych pucharowiczów jak wczoraj Legii z Omonią odechciewa się wszystkiego, ale ruszamy dalej. Dziś mecze kolejnej trójki naszych reprezentantów. Na papierze najbardziej wyrównany bój czeka Piasta Gliwice, który po raz drugi z rzędu zmierzy się przedstawicielem Białorusi. Rok temu było BATE Borysów, teraz naprzeciw podopiecznych Waldemara Fornalika stanie Dynamo Mińsk. Jeśli potwierdzi się to, co usłyszeliśmy, skala trudności będzie mniejsza niż w tamtym sezonie.
Dynamo jako klub posiada duże pucharowe doświadczenie. Na arenie międzynarodowej znalazło się ósmy raz z rzędu, tyle że w odniesieniu do teraźniejszości nie ma to większego znaczenia. Ostatni sukces to sezon 2015/16, czyli zamierzchłe czasy. Wówczas Białorusini okazali się jedną z rewelacji całej edycji Ligi Europy. Wyeliminowali kolejno Czerno More Warna, FC Zurich i – sensacyjnie po rzutach karnych – Red Bull Salzburg. W grupie z Viktorią Pilzno, Villarrealem i Rapidem Wiedeń nie mieli już wiele do powiedzenia, przegrali pięć z sześciu spotkań. Ze składu, który rywalizował w grupie LE, nikogo już w Dynamie nie ma. Dodajmy, że w tamtym czasie podstawowym napastnikiem był Fatos Beqiraj, którego tego lata ściągnęła Wisła Kraków.
W późniejszych latach Dynamo nie wyszło już poza III rundę eliminacji LE. Jego pogromcami zostali kolejno:
-
Vojvodina Novy Sad
-
AEK Larnaka
-
Zenit St. Petersburg
-
FK Liepaja (Łotysze sprawili niespodziankę po 1:1 u siebie i 2:1 na wyjeździe)
Tylko w przypadku Zenitu odpadnięcie uznawano za oczywiste. Przez ostatnie cztery sezony jedynym poważniejszym przeciwnikiem, którego Dynamo pokonało była słowacka Dunajska Streda (2018/19). Tak poza tym ogrywało ono jedynie znacznie niżej notowane ekipy. Na pierwszej nieco poważniejszej przeszkodzie się wywracało, zaś rok temu z Liepają wręcz się skompromitowało.
Dziś ekipa z Mińska ma niewiele do powiedzenia nawet na krajowym podwórku.
Po dwudziestu jeden meczach zajmuje dopiero ósme miejsce w tabeli. Przegrała już osiem razy i nie chodzi tylko o mistrzowskie Dynamo Brześć, obecnego lidera Szachcior Soligorsk czy trzeci Nieman Grodno. Stołeczna drużyna potykała się także na Ruchu Brześć (dwukrotnie), przedostatnim FK Mińsk czy czternastym FK Gorodieja.
Pokonanie Dynama nie stanowi dziś większego wyzwania, mimo że od kwietnia prowadzi je bardzo znany trener Leonid Kuczuk. 61-latek (akurat 27 sierpnia obchodzi urodziny) święcił triumfy z Sheriffem Tyraspol, a potem pracował w rosyjskiej ekstraklasie (Lokomotiw Moskwa, dwukrotnie Kubań Krasnodar i FK Rostów) oraz ukraińskiej (Arsenał Kijów, PFK Stal). W Lokomotiwie prowadził takich asów jak Lassana Diarra, Moubarak Boussoufa, Roman Pawliuczenko, Manuel Fernandes czy Vedran Corluka, a w Kubaniu jego podopiecznym był na przykład Hugo Almeida.
Mimo to nie brakuje głosów, że to właśnie osoba Kuczuka w dużej mierze stanowi dziś problem. – To znany trener, pracował w dobrych klubach, ale piłka, którą proponowały jego zespoły, nigdy nie zachwycała. Bardzo często stosuje defensywne ustawienie, a jak uda się strzelić gola, to każe ryglować dostęp do własnej bramki. Dla mnie to trochę… dziwny facet, ale on się już nie zmieni. Ma opinię dyktatora, człowieka, z którym trudno się porozumieć. Niedawno pokłócił się ze specjalistą od przygotowania fizycznego Witalijem Miljutinem, któremu zarzucał złe przygotowanie zespołu. Przestali się dogadywać, mimo że pracowali ze sobą jeszcze w czasach Sheriffa. W efekcie Miljutin odszedł, a dziś jest już w BATE – mówi nam Piotr Runge z portalu football.by.
Filozofia Kuczuka oczywiście znajduje swoje przełożenie w futbolu, który proponuje rywal Piasta. – Dynamo gra bardzo smutną piłkę, drużyna przeważnie ustawiona jest piątką z tyłu. Zauważają to wszyscy, z kibicami na czele. Dla Kuczuka najważniejsze są wyniki, a w ostatnim czasie również one się nie zgadzają. Ósme miejsce w tabeli odbierane jest jako porażka. Kibicom nadal trudno pogodzić się z obecnymi czasami, bo na początku po rozpadzie ZSRR Dynamo było największym klubem na Białorusi i seryjnie zdobywało mistrzostwo. Aktualnie mówimy o zwykłym ligowym średniaku – przekonuje Runge.
Faktycznie, Dynamo ma drugą najlepszą defensywę w lidze (15 straconych goli).
Atak to już zupełnie inna para kaloszy: marne 24 bramki. Aż dziewięć innych zespołów częściej trafiało do siatki przeciwników.
W oczy rzuca się, jak ważne jest, by pierwszemu strzelić gola. W takim wypadku Dynamo tylko raz w tym sezonie – i to dopiero w minionej kolejce – potrafiło wywalczyć jakieś punkty. FK Słuck w piątkowym meczu objął prowadzenie i mimo to przegrał 1:2. Wcześniej Dynamo w momencie straty bramki przy wyniku 0:0, zawsze schodziło z boiska pokonane. Z drugiej strony – jak już pierwsze ukąsiło, jedynie FK Witebsk zdołał zremisować. Umiejętności gry w defensywie zawodników Kuczuka nie wolno lekceważyć: ostatnich dziesięć kolejek to aż siedem czystych kont. Wyłania nam się obraz drużyny, która potrafi świetnie bronić wyniku, natomiast kompletnie nie potrafi odrabiać strat.
Na kogo w takim wypadku Piast powinien najbardziej uważać? – W pierwszej kolejności wyróżniłbym 22-letniego Iwana Bachara, który przed tym sezonem przyszedł z FK Mińsk. Bardzo zdolny napastnik, ma już na koncie kilka meczów w reprezentacji. Liczbami nie imponuje, ale raz, że nie jest to typowa “dziewiątka”, często gra bardziej cofnięty lub na skrzydle, a dwa, że w Dynamie trudno o gole. Ostatnio w meczu z Niemanem Grodno śmialiśmy się, że taktyka Kuczuka to 10-0-1, czyli jeden Bachar z przodu, a reszta broni – wspomina Piotr Runge.
I dodaje: – Najbardziej znanym nazwiskiem w zespole jest doświadczony prawy obrońca Igor Szytow. W kadrze ma blisko 70 występów. Wybił się w BATE Borysów, potem sporo pograł w rosyjskiej ekstraklasie. Nadal znajduje się w niezłej formie. I to w zasadzie tyle, Dynamo nie dysponuje dziś większymi indywidualnościami. Nie widzę tu większego potencjału na lepsze granie. Brakuje normalnych transferów. Przychodzą zawodnicy, których Kuczuk już zna. Do niedawna w bramce Dynama stał Maksim Płotnikow, jeden z najbardziej obiecujących białoruskich bramkarzy. Przyszedł Kuczuk i ściągnął mającego już ponad 30 lat Rosjanina Jewgienija Pomazana, który od razu wskoczył do składu.
Najlepszym strzelcem Dynama jest Jewgienij Szykawka, który strzelił 1/3 ligowych goli z trwającego sezonu, czyli osiem.
Niedawno odbił się od greckiej Larissy, oprócz tego nie wyściubiał nosa poza ojczyznę. Niezłe CV mają wypożyczony niedawno z KV Kortrijk ukraiński lewy obrońca Andrij Bacuła (24 mecze w belgijskiej ekstraklasie przez ostatnie półtora roku) i brazylijski pomocnik Silas, który posmakował już poważnego grania w pucharach jako zawodnik Zorii Ługańsk. W sezonie 2017/18 toczył zażarte boje w grupie LE z Herthą i Bilbao (Niemcom nawet strzelił gola), a rok później on i koledzy najpierw po dwóch remisach wyeliminowali Bragę, by potem stoczyć bitwę z RB Lipsk (0:0, 2:3). Znajdziemy także polski akcent. Podstawowy stoper Miha Goropevsek nie tak dawno grał w Legionovii i Olimpii Grudziądz.
Nie mamy więc do czynienia z kelnerami, ale nie są to też nazwiska, których z gruntu można się obawiać. Widać natomiast, że druga strona czuje bardzo duży respekt do niedawnego mistrza Polski. Tak tuż po losowaniu oraz potem na konferencji prasowej mówił Leonid Kuczuk: – Mamy najtrudniejszego przeciwnika, jakiego mogliśmy dostać na tym etapie rozgrywek. Piast to bardzo mocna, dobrze zorganizowana drużyna. Będzie ciekawie, zwłaszcza że to sąsiedzi, choć siedzibę mają już blisko granicy z Niemcami. Znałem ten zespół wcześniej, śledziłem jego poczynania. (…) Co zrobić, taki rywal, musimy grać. I będziemy grać. Szanujemy Piasta, ale będziemy się starać, żeby nas też szanowano.
Odnosimy wrażenie, że jest w tym wszystkim aż za dużo kurtuazji, ale to pewnie świadoma taktyka, mająca na celu maksymalne zmniejszenie presji na zespole.
Piotr Runge: – Z perspektywy Dynama Mińsk trafienie na Piasta na pewno nie było dobrym losowaniem. Tak sądzi Kuczuk, tak sądzą wszyscy eksperci i dziennikarze. BATE rok temu grało lepszą piłkę, było w lepszej formie, a ledwo wygrało swój dwumecz. Dla mnie też Piast jest faworytem. Nie jakimś zdecydowanym, ale tak 60 do 40.
Dwumecz z BATE – podobnie zresztą jak z Riga FC – do teraz wspominamy ze złością. W obu przypadkach gliwiczanie zaprezentowali więcej dobrej piłki, ale odpadali przez frajersko tracone bramki. Skoro dzisiejsze Dynamo nie ma tyle do zaoferowania, wydaje się, że wystarczy pokazać taką samą grę jak rok temu i uniknąć takich baboli, jakie zaliczyli Frantisek Plach, Marcin Pietrowski czy Uros Korun. Tylko tyle i aż tyle.
Ze względu na sytuację na Białorusi, Piast chciał rozegrać mecz na neutralnym terenie, lecz w zasadzie z góry był skazany na porażkę w swoich staraniach. – Od początku nie zanosiło się na zmianę lokalizacji, inne kluby też normalnie grały. Piast może być spokojny o bezpieczeństwo, nie będzie żadnych problemów. Przylecą i pojadą do hotelu, stamtąd na stadion, a po meczu szybko wylecą – zapewnia Runge.
Kuczuk na konferencji: – Czy gra u siebie to przewaga? Biorąc pod uwagę, że chodzi o jeden mecz i nie będzie kibiców, nie widzę różnicy w tym, czy gralibyśmy w Mińsku, czy w Gliwicach.
Białoruska ekstraklasa ze względu na protesty po wyborach koniec końców pauzowała tylko przez tydzień. Ostatnia kolejka odbyła się już zgodnie z planem, choć bez udziału kibiców. Podobnie będzie w najbliższy weekend.
Fakty są takie, że Piast zaczyna czwarte podejście do europejskich pucharów i jak dotąd nigdy nikogo nie wyeliminował. Zaryzykujemy stwierdzenie, że na papierze lepszego losowania jeszcze nie miał, choć i tak nie jest wyraźnym faworytem. Jeśli jednak zacząć się przełamywać, to właśnie dziś.
Fot. FotoPyK/Newspix