Reklama

Cracovia za tydzień może być już na plusie, Pogoń zawiodła

redakcja

Autor:redakcja

22 sierpnia 2020, 18:12 • 4 min czytania 12 komentarzy

Cracovia zaczęła sezon z minus pięcioma punktami za stare grzechy korupcyjne, ale już za tydzień po meczu z Podbeskidziem może być na plusie. Dziś „Pasy” zasłużenie odprawiły z kwitkiem Pogoń, która po letnich wzmocnieniach w osobach Michała Kucharczyka czy Alexandra Gorgona, już niemal tradycyjnie narobiła swoim kibicom apetytu przed nowym sezonem. Po pierwszym spotkaniu ich entuzjazm na pewno mocno zmalał, a żołądek ssie niemiłosiernie, bo powodów do optymizmu mają niewiele.

Cracovia za tydzień może być już na plusie, Pogoń zawiodła

Mały plus można postawić przy nazwisku wracającego do Polski Michała Kucharczyka. Do przerwy był najlepszy w swoim zespole, jako jedyny z zawodników ofensywnych „Portowców” potrafił stworzyć jakieś zagrożenie. Niczego wielkiego to nie przynosiło – strzał zza pola karnego w boczną siatkę czy jakiś fajny przerzut – ale jego koledzy nie potrafili nawet tego. Wiersze najbardziej sztywnego urzędnika wciąż byłyby bardziej lotne niż gra szczecińskiej ekipy w ataku.

W drugiej połowie Kucharczyk jednak zupełnie zgasł. A że nikt nie przejął po nim pałeczki, goście ze Szczecina w zasadzie poza golem z rzutu rożnego, gdy Frączczak wzorowo uciekł Rapie i ładnie strzelił głową, nie stworzyli sobie żadnej sytuacji. Debiutujący w Ekstraklasie młody bramkarz Karol Niemczycki nie został dziś poważniej sprawdzony.

Zupełnie z formą nie dojechał Kamil Drygas.

Po wejściu z ławki rozczarował  potencjalny ligowy kozak, czyli wspomniany Gorgon. Wyróżnił się tylko jednym balansem ciała w miejscu, ale możemy go usprawiedliwić tym, że Pogoń ogólnie z przodu miała niezwykle mało do zaoferowania. Ciekawił nas debiut 17-letniego Mariusza Fornalczyka, który ma przypominać Przemysława Płachetę więcej niż samą fryzurą. I faktycznie, pozyskany z Polonii Bytom nastolatek na pewno jest szybki, lecz pracy czeka go mnóstwo. Przy Kałuży zepsuł niemal wszystkie akcje, w których mógł coś pokazać. Zaliczył też jedną bardzo groźną stratę na własnej połowie, którą na jego szczęście krakowianie koncertowo spartolili w rozegraniu.

Skoro nie mamy za co pochwalić Pogoni, to pochwalmy Cracovię, a zwłaszcza Marcosa Alvareza. Facet od początku najbardziej się wyróżniał, ciągle był pod grą i co chwila go faulowano. Dość długo mogliśmy go komplementować głównie za tę aktywność, bo jak już dwukrotnie podchodził do rzutów wolnych, to wykonywał je źle. No ale po zmianie stron potwierdził klasę. Dobitka strzału głową Rivaldinho w poprzeczkę należała do formalności, ale akcja przy decydującej bramce to już była wyższa szkoła jazdy. Alvarez najpierw świetnie zgubił wychodzącego za nim Mariusza Malca, by następnie idealnie podać na prawą stronę do rozpędzonego Sergiu Hanki. Rumun – chyba jednak nieco szczęśliwie – zrobił swoje, piłka przeszła pod pachą Dante Stipicy.

Reklama

Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni spóźniony w swojej strefie był Hubert Matynia.

On jako jedyny z defensywy Pogoni zawalił przy obu golach. To z jego strefy Hanca dośrodkowywał do Rivaldinho w pole karne, gdzie z kryciem pogubili się Zech i Malec. No i to on nie zdążył za rumuńskim skrzydłowym kilka minut później.

No właśnie, Rivaldinho. Nadzieje związane z jego osobą są olbrzymie, to jeden z najgłośniejszych letnich transferów w całej lidze, ale jak dotąd Brazylijczyk skutecznie tonuje nastroje. Najpierw niewiele pokazał w Pucharze Polski z Chrobrym Głogów, a dziś zaliczył bardzo dyskretny występ. Przed przerwą wyróżnił się jednym przytomnym rozprowadzeniem akcji na skrzydło. Potem miał tę poprzeczkę, choć powinien mieć gola (refleksem wykazał się Stipica). I tyle. Michał Probierz dość szybko dokonał zmian, Rivaldinho i Alvarez zeszli jako pierwsi. Zapewne w ramach oszczędzania sił przed starciem z Malmoe. O ile więc Alvarez z miejsca nas przekonał, o tyle potomek Rivaldo ciągle zaczyna od zera.

Gdyby ktoś włączył ten mecz na 20 minut drugiej połowy, zobaczyłby wszystko, co istotne.

Pierwsza odsłona mocno nas wymęczyła, druga po mocnym otwarciu i trzech golach także nie dostarczyła już większych emocji. Dla Cracovii kluczowa była natychmiastowa odpowiedź po utracie bramki. Kosta Runjaic na pewno się wściekł na swoich podopiecznych za takie skrajne braki w koncentracji. „Pasy” udanie zaczęły sezon, nie pozwalają sobie na zasiania ziarna wątpliwości co do szybkiego odbicia się od dna. Pogoń wręcz przeciwnie, więc jest się za co rehabilitować w kolejnych meczach.

Fot. Newspix

Najnowsze

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
2
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

12 komentarzy

Loading...