Reklama

Lewandowski dziś nieco w cieniu, ale kropkę nad „i” postawił

redakcja

Autor:redakcja

14 sierpnia 2020, 23:34 • 3 min czytania 32 komentarzy

Robert Lewandowski rozgrywał dziś jeden z najważniejszych meczów w swoim życiu. I nie chodzi tylko o to, że po – w założeniu – wyeliminowaniu Barcelony zmierzałby po wyśniony triumf w Lidze Mistrzów. Polak na oczach całego świata miał udowodnić, że wszedł już na najwyższy możliwy poziom w piłkarskiej hierarchii, czyli dorównał Leo Messiemu i Cristiano Ronaldo. Gdyby przyznawano za ten rok Złotą Piłkę, jego postawa przeciwko Dumie Katalonii byłaby jednym z najważniejszych kryteriów przy wyłanianiu zwycięzcy.

Lewandowski dziś nieco w cieniu, ale kropkę nad „i” postawił

No i bardzo długo mieliśmy problem, jak w tym kontekście ocenić grę „Lewego”. Bayern jako zespół prezentował się kosmicznie, wykręcał fenomenalny wynik i nasz rodak dołożył do tego cegiełkę, ale to nie on znajdował się w pierwszej kolejności na ustach obserwatorów. Więcej pochwał za ten mecz zapewne zbiorą:

  • Thomas Mueller
  • Joshua Kimmich
  • Serge Gnabry
  • Alphonso Davies
  • Philippe Coutinho

Oni bardziej się wyróżniali konkretami w ofensywie lub spektakularnymi momentami, o których będzie się mówiło również jutro i pojutrze.

Lewandowski także swoje robił, bo przecież:

  • świetnie asystował Muellerowi na 1:0
  • wywalczył piłkę przy linii bocznej w pojedynku z Semedo, od czego zaczęła się akcja dająca czwartego gola
  • przytrzymał obrońców przy piątym golu, Davies w decydującym momencie miał więcej miejsca na podanie
  • odgrywał istotną rolę w szaleńczym pressingu Bayernu

Ale, ale, ale.

Reklama

Ciągle brakowało tego najważniejszego, a przecież okazje były. O ile można go jeszcze tłumaczyć, że miał utrudnione zadanie po zagraniu głową Muellera i dlatego spudłował, podobnie jak przy braku skutecznej dobitki, gdy Ter Stegen wypluł piłkę, tak pod koniec pierwszej połowy musiał trafić w sytuacji sam na sam. Barcelona przed swoim polem karnym traciła dziś piłkę częściej niż Bełchatów z Legią, Bayern co chwilę notował przechwyty. „Lewy” zapewne dziewięć na dziesięć takich okazji by wykorzystał, ale akurat trafiło na tę jedną felerną.

Orędownicy Lewandowskiego bez chociażby jego jednego gola w tym spotkaniu nie mieliby najważniejszych argumentów w dyskusji ze zwolennikami Messiego czy CR7. Dlatego tak istotna była 82. minuta, gdy Robert dopełnił formalności po centrze Coutinho i zdołał uniknąć spalonego, co jeszcze sprawdzał VAR. Kamień spadł nam z serca, dusza wreszcie zaznała spokoju. Bramka i asysta w show Bayernu z Barceloną, dziękujemy. Nawet ci patrzący na futbol najbardziej powierzchownie i prostolinijnie zostali w tym momencie zaspokojeni.

Na koniec Polak po raz drugi zabrał piłkę Semedo, Mueller wyłożył do dopiero co wprowadzonego Comana, ale ten został zablokowany. Teoretycznie „Lewy” miał też udział przy ósmej bramce, de facto jednak po prostu zagrał na stojąco w środku pola do Thiago, który zaliczył otwierające podanie. Za bardzo Roberta cenimy i szanujemy, żeby na siłę szukać tego typu pozytywów.

Robert Lewandowski z Barceloną nie zaimponował światu tak jak w dwumeczu z Chelsea, ale przynajmniej nie obniżył swoich notowań jako ten, który jest już w gronie najlepszych z najlepszych. Na tle Leo Messiego nawet bez gola byłby górą. Argentyńczyk miał dwa rajdy w swoim stylu zakończone strzałami pełnie wyłapanymi przez Neuera. Do tego dwa ciekawe dośrodkowania i w zasadzie tyle. Polak górą również indywidualnie.

Teraz czekamy na kosmos w wykonaniu „Lewego” i kolegów w półfinale. Szczyt już tak blisko.

Fot. Newspix

Reklama

Najnowsze

1 liga

Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Bartosz Lodko
0
Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Liga Mistrzów

Komentarze

32 komentarzy

Loading...