Czasami trochę wyolbrzymiamy mówiąc, że ktoś był o krok od sukcesu. Że niewiele brakowało, żeby spełnił marzenia. Ale w przypadku meczu Atalanty Bergamo z PSG nie ma mowy o przesadzie. Włosi byli o kilka chwil od historycznego wyczynu, półfinału Ligi Mistrzów. Od zostania jednym z czterech najlepszych zespołów w Europie, drużynę Gian Piero Gasperiniego dzieliło 180 sekund. Nie przesadzamy, bo kwestię awansu rozstrzygnął dopiero doliczony czas gry.
Śmiało można powiedzieć, że ekipie z Paryża los w końcu oddał to, co przez lata jej w podobny sposób zabierał.
Typowa Atalanta
A początek był przecież wymarzony, tyle że dla Włochów. Z Atalantą tak to już jest, że niby każdy wie, jak wysoko podchodzi. Jak zakłada pressing, szybko odbiera piłkę, rusza z kontrami. A jak przychodzi co do czego, to rywal pamięta o tym góra przez 120 sekund. Mniej więcej tyle zajęło La Dei zastawienie pierwszej pułapki na PSG, która zakończyła się celnym strzałem i mogła paryżan słono kosztować. Czy ekipę Thomasa Tuchela czegoś to nauczyło? Nie do końca. Nie minęło dużo czasu, a Keylor Navas znów musiał ratować kolegów po strzale głową Hansa Hateboera z ostrego kąta. I znów możemy powtórzyć, że nie był to ostatni raz, gdy obrońcy postanowili odmówić sobie koronkę do bramkarza, zamiast spróbować mu pomóc.
Aż w końcu Keylor – wraz z murem, który tworzył – padł. Schemat akcji był bardzo podobny do tej, którą wspomnieliśmy na wstępie. Szybki odbiór, tyle że zakończony faulem. Włosi szybko wznowili jednak grę, PSG nie do końca potrafiło się ogarnąć, a Atalanta zastosowała swój stały ruch. Pod pole karne wjechał stoper, Rafael Toloi, który najpierw napędził akcję podaniem, a potem ściągnął za sobą stopera, robiąc miejsce Mario Pasaliciowi. Chorwata nie trzeba było instruować, jak z wolnego pola skorzystać. Pomocnik przymierzył przy dłuższym słupku, posłał piłkę w górny róg i trzecia siła Serie A cieszyła się z prowadzenia.
Nieskuteczność Neymara
Nie myślcie jednak, że ten jednostronny opis oznacza, że w pierwszej połowie meczu gra toczyła się do jednej bramki. Atalanta wie, z czym wiąże się jej wysoki pressing i jakie zagrożenia niosą ze sobą wjazdy środkowego obrońcy w pole karne rywala. Kontry, kontry i jeszcze raz kontry. Tuchel i spółka też o tym wiedzieli, więc kilkukrotnie paryżanie odpalili tryb turbo. Główną rolę w ofensywnych poczynaniach PSG odegrał Neymar. Niestety dla niego, była to rola, która dałaby mu raczej „Złotą Malinę” niż Oscara.
- Trzecia minuta gry, zaraz po pierwszym celnym strzale Atalanty. Neymar dostaje piłkę i ma przed sobą czystą drogę do bramki. Na końcu może jeszcze zapytać Marco Sportiello, w który róg mu strzelić. I co? I strzela, ale obok słupka.
- 19. minuta spotkania Neymar znów urwał się, tym razem skrzydłem. Wjeżdża w „szesnastkę” i z niewiadomych powodów, zamiast strzelać, próbuje podawać. A że wyszło mu to fatalnie, kolejna próba spełzła na niczym.
Neymar miał więc celownik tak precyzyjny, jak pierwsze kałasznikowy, a jego koledzy niekoniecznie rwali się do pracy. Wszystko to złożyło się na to, że Sportiello w zasadzie zbyt wiele pracy nie miał. Ot, parę razy musiał mocniej się skoncentrować przy stałych fragmentów gry, których PSG miało sporo, bo Atalanta chętnie uciekała się do fauli. Ale koniec końców, nic z nich nie wynikło.
Gamechanger – wejście Mbappe
Druga połowa to już jednak zupełnie inna para kaloszy. La Dea chyba sama spodziewała się, że PSG przyciśnie od pierwszych sekund, bo mocno się cofnęła. Kto wie, być może to ją zgubiło? W końcu Gasperini przed meczem tłumaczył, że najlepszą obroną jest atak. Cóż, po przerwie ataki Atalanty można było zliczyć na palcach jednej ręki. A w zasadzie nawet na jednym palcu, bo najgroźniej pod bramką Keylora Navasa było wtedy, gdy Rafael Toloi zamykał dośrodkowanie z rzutu wolnego i posłał piłkę tuż obok słupka. Potem, co tu dużo mówić, więcej strachu defensywa mistrzów Francji miała, gdy Navas musiał zejść z boiska z urazem, niż z powodu ofensywy rywala.
Tyle że PSG mogło przeważać, a dopóki na boisku nie zameldował się Mbappe, niewiele to Francuzom dawało. To znamienne, bo choć Neymar odegrał cholernie ważną rolę w obydwu akcjach bramkowych, to jednak drużynę na plecy wziął wracający po urazie Kylian. Brazylijczyk zakładał siateczki, zaliczył aż 16 udanych dryblingów, strzelał i… wszystko w piach. To przecież on na kwadrans przed końcem gry w dogodnej sytuacji posłał farfocla wprost w ręce Sportiello. Mbappe był być może mniej efektowny, ale za to konkretniejszy.
Co chwilę szarpał lewą stroną, co chwilę nabierał obrońców. Gdy jego strzał z ostrego kąta wyciągnął golkiper Atalanty, wszyscy już wiedzieli, że gol wisi w powietrzu. Gdy Jose Palomino blokował kolejną próbę Francuza dramatycznym wślizgiem – tym bardziej.
Kluczowe 180 sekund
Aż w końcu siadło. 90. minuta spotkania, Atalanta broni się ostatkiem sił. Dośrodkowanie szybuje w kierunku dalszego słupka, Neymar nieczysto trafia w piłkę. Upiekło się? A skąd. Futbolówka odbija się tak, że trafia tuż pod nogi Marquinhosa. Ten strzela z bliska, trafia jeszcze w Mattię Caldarę, ale nic to nie daje. Gol, remis. Aha, warto przy tym dodać, że Caldara – zdecydowanie najgorszy zawodnik na boisku – miał w tej akcji niebywałego pecha. Nie dość, że zaliczył wspomniany rykoszet, to chwilę wcześniej złamał linię spalonego. Gdyby nie on, nieczysty strzał Neymara nigdy nie stałby się asystą.
Okej, ale remis to jeszcze nic złego. Owszem, 30 minut biegania za piłką więcej. Ale przecież każdy w Bergamo podkreśla, że przygotowanie fizyczne, to atut Atalanty. Więc jeśli już ktoś ma się bać, to PSG, które przecież straciło specjalistę od „jedenastek” – Navasa. Być może Włosi kalkulowali już w ten sposób, bo zaspali po raz drugi. Neymar najpierw spowolnił akcję przed polem karnym, jednak sprzyjało mu szczęście. Gdy piłka do niego wróciła, nie zastanawiał się dwa razy i posłał prostopadłe podanie do Mbappe. Ten odegrał na „piątkę”, a z bliska do bramki trafił Eric Choupo-Moting.
I romantyczna historia dobiegła końca. Niestety dla Atalanty, był to koniec nieco inny niż w hollywoodzkich produkcjach. Ale uznajmy, że oni swoje w Europie już zrobili. A PSG? Być może wdrapie się na szczyt, jednak ciężkiej przeprawy z kopciuszkiem z Lombardii nigdy nie zapomni.
PSG – Atalanta Bergamo 2:1
Marquinhos 90′, Choupo-Moting 90+3′ – Pasalić 26′
Fot. Newspix