Dziwne są to tygodnie dla fanów Lecha Poznań. Z jednej strony – do klubu przyszło już czterech piłkarzy, dwóch z nich jest naprawdę obiecujących. Ale z drugiej strony – wątpliwości kibiców budzi fakt, że za żadnego Kolejorz nie musiał płacić. Kasa w kontekście poznaniaków jest dość ważna, bo jest kluczowym czynnikiem wpływającym dla to, że Lech nie ruszył jeszcze po transfery gotówkowe. Pieniędzy po prostu jest bardzo mało, a może być ich więcej – jeśli uda się sprzedaż przynajmniej jednego ze swoich wychowanków. Przyłożyliśmy ucho tu i tam, a to pigułka najważniejszych wieści transferowych z Poznania.
Na początek konkrety, czyli kto odszedł, a kto przyszedł:
Transfer do klubu: Mikael Ishak (bez kwoty odstępnego), Alan Czerwiński (bez kwoty odstępnego), Filip Bednarek (bez kwoty odstępnego), Marko Malenica (wypożyczenie)
Transfery z klubu: Paweł Tomczyk (wypożyczenie, Stal Mielec), Mateusz Skrzypczak (wypożyczenie, Puszcza Niepołomice), Juliusz Letniowski (wypożyczenie, Arka Gdynia), Tomasz Cywka, Christian Gytkjaer, Karol Szymański (wszyscy trzej – koniec kontraktu), Wiktor Pleśnierowicz (Miedź Legnica)
Oczywiście najprostszym chwytem byłoby napisanie, że kibice Kolejorza mogą z zazdrością patrzeć na to, co się dzieje w Warszawie. Ale tak po prawdzie, to dziś każdy klub w Polsce może zazdrościć Legii dotychczasowych transferów do klubu i Lech nie jest tu wyjątkiem. Natomiast w kontekście Lecha presja na przeprowadzenie udanego okienka transferowego jest duża. Przede wszystkim z uwagi na to, że poznańscy fani czekają na odkurzenie gabloty z trofeami. Ale też z uwagi na to, że Lech przecież mówił rok temu ustami Karola Klimczaka, że sezon 2019/20 miał być sezonem przejściowym. A jak sama nazwa wskazuje – przejście musi nastąpić między jednym stanem, a drugim. Stan wyjściowy był taki, że lechici nie załapali się do pucharów. Z kolei stan docelowy to stworzenie drużyny zdolnej do walki o mistrzostwo kraju.
Wobec takich ambicji dziwić może fakt, że do tej pory kadra Lecha się uszczupla, a jeśli mówimy o transferach do klubu, to raczej w kontekście zastępstw niż realnych wzmocnień. Może jedynie poza Alanem Czerwińskim, który nie wskakuje w czyjeś buty, a ma właśnie podnieść jakość prawej obrony. Mikael Ishak to ruch jeden do jednego za Christiana Gytkjaera, Filip Bednarek miał zwiększyć rywalizację w bramce, a Marko Malenica zastępuje kontuzjowanego Mickeya van der Harta.
Wszystko rozbija się o kasę
Czy na dziś kadra Lecha jest silniejsza niż jeszcze miesiąc temu? Mamy wątpliwości. Dlaczego zatem Lech nie ruszył jeszcze na zakupy?
Tu sprawa jest bardzo prosta – bo nie ma kasy. Albo inaczej – bo nie ma JESZCZE kasy. Piotr Rutkowski w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” mówi wprost, że sufit finansowy Lecha wisi dzisiaj bardzo nisko. Ktoś powie, że halo, że jak to, przecież dopiero co Lech dostał przyzwoite pieniądze z tytułu praw telewizyjnych, zaraz ma grać w pucharach i jeszcze dostał kasę z tarczy antykryzysowej. Sęk w tym, że pieniądze z pucharów dopiero spłyną. Forsa z praw telewizyjnych wcale nie wyniosła ponad 20 milionów, bo znaczna część tej kwoty przyszła w ratach w trakcie sezonu. A kasa z tarczy została już rozdysponowana.
Ponadto trzeba pamiętać, że Lech musi odłożyć duże pieniądze na budowę nowej bazy dla akademii we Wronkach. Całość inwestycji w centrum szkoleniowe wyniesie 40 milionów złotych, z czego połowę opłaci Ministerstwo Sportu, a połowę musi sfinansować Lech. Mówimy tu zatem o 20 bańkach, które Kolejorz musi zabezpieczyć w swoim budżecie.
Dlatego nie ma co się czarować – poznaniacy MUSZĄ sprzedać w tym okienku przynajmniej jednego ze swoich wychowanków.
Jak wygląda kolejka do odejścia?
W Kolejorzu nie ma czegoś takiego jak “piłkarz nie na sprzedaż”. Wszystko jest kwestią ceny. Natomiast na dziś najbliższy odejścia z klubu jest Kamil Jóźwiak. W ostatnich dniach sporo mówiło się o ofercie z Galatasaray – i on faktycznie była, ale Lech ją odrzucił z uwagi na to, że proponowane pieniądze były za niskie. Jóźwiak ma za sobą występ w reprezentacji Polski, wygrał klasyfikację kanadyjską wśród młodzieżowców i właściwie przez całą wiosnę oglądali go skauci zagranicznych lig. Dziś trudno mówić o tym, że “Jóźwiak jest najbliższej Niemiec lub Anglii”, bo w grze jest wiele klubów. Ale obecnie największe zainteresowanie budzi właśnie w Bundeslidze.
Lech nie ustalił dolnej granicy, za którą puści swojego wychowanka. Mówi się o tym, że taniej niż 3,5 miliona euro nie odejdzie, ale wiele zależy też od ewentualnych bonusów czy procentu od następnego transferu. Kolejorz lubi wpisywać takie klauzule w umowy sprzedażowe – mają ją obecnie np. Karol Linetty w Sampdorii czy Jan Bednarek w Southampton. A propos Linettego – Tomasz Włodarczyk donosi, że wychowanek Kolejorza jest bliski przenosin do Torino. Lech na tym transferze może zarobić kilka milionów złotych, bo przy sprzedaży swojego piłkarza do Genui zapewnił sobie procent od zysku przy następnym transferze. A do tego dorzućmy zysk z tzw. solidarity contribution, czyli podzielenia 5% od transferu między kluby wychowujące danego piłkarza. Lechowi w udziale przypadnie niemal cały odsetek tej kwoty. Łącznie zatem – o ile Linetty trafi do Torino za ponad 10 milionów – Kolejorz przytuli z tego transferu około bańkę euro.
Moder ma pobić rekord, Kamiński i Marchwiński będą budowani
Piotr Rutkowski w rozmowie z portalem “Sportowe Fakty” zdradził, że Lech odrzucił oferty za Jakuba Modera i Jakuba Kamińskiego za łączną kwotę 11 milionów euro. W obliczu przeciętnej sytuacji finansowej Kolejorza takie słowa mogą dziwić, ale wynika to z dwóch faktów. Po pierwsze – budżet sfinansować ma właśnie sprzedaż Jóźwiaka i być może jednego zawodnika z dwójki Puchacz/Gumny. A po drugie – poznaniacy bardzo chcą zatrzymać Modera oraz Kamińskiego.
Z tego co usłyszeliśmy, to Lech przy każdym zapytaniu o Modera winduje cenę na rekord transferowy Ekstraklasy i odpowiada wprost “jeśli go chcecie, to musicie wyłożyć dziesięć milionów euro”. A kolei Kamiński dopiero co podpisał nowy kontrakt i zarówno zawodnik, jego agenci oraz klub są zgodni co do tego, że 18-letni skrzydłowy ma zostać w zespole na kolejny sezon. Wiosną grał bardzo dobrze, zrobiło się wokół niego sporo szumu, ale głowa wytrzymała. Przy odejściu Jóźwiaka Kamiński miałby wziąć na barki odpowiedzialność za ciągnięcie gry na skrzydłach. I wtedy po ewentualnym bardzo dobrym sezonie mógłby zostać sprzedany jeszcze drożej.
W kwestii Filipa Marchwińskiego – Lech chciałby, żeby 18-latek rozegrał kolejny sezon w Poznaniu. Choć pod adresem pomocnika pojawiło się wiele krytycznych głosów, to władze klubu są zadowolone z jego rozwoju i nie planują żadnego wypożyczenia. Marchwiński prawdopodobnie zostanie w Lechu, chyba że spadnie z nieba propozycja z gatunku tych nie do odrzucenia.
Kolejne odejścia na horyzoncie?
Nie jest wykluczone, że Lech straci jeszcze kolejnych piłkarzy w tym oknie transferowy. Wołodymyr Kostewycz podpisał kontrakt z Dynamem Kijów obowiązujący od stycznia 2021 roku. W klubie zdawali sobie sprawę z tego, że Ukraińcowi wygasa umowa, ale o podpisaniu kontraktu z Dynamem dowiedzieli się po fakcie. Nie jest tajemnicą, że Lech w ostatnich miesiącach nie był zadowolony z jego formy i siłą rzeczy ten wylądował na ławce.
Kostewycz zmienił jakiś czas temu agenta, podpisał umowę z ukraińskim pośrednikiem i planował powrót do kraju. W Dynamie będzie pewnie rezerwowym, aczkolwiek klub planuje pewną przebudowę zespołu i być może lechita zostanie jego beneficjentem. Dynamo próbuje się porozumieć z Kolejorzem w kwestii wykupu Kostewycza już tego lata, a Lech przy odpowiedniej cenie nie będzie robił problemów. Lewą obronę obsadził wiosną Tymoteusz Puchacz i wyglądał tak bardzo dobrze, na zgrupowanie w Opalenicy pojechał zdolny Jakub Niewiadomski, a na tej stronie defensywy od biedy może zagrać też Robert Gumny.
Klupś póki co zostaje, ale może odejść na wypożyczenie
Niewykluczone, że do grona wypożyczonych (Tomczyk, Skrzypczak, Letniowski) dołączy też Tymoteusz Klupś. Skrzydłowy Kolejorza był w zeszłym sezonie wypożyczony do Piasta Gliwice, ale grał tam niewiele. Nie do końca z uwagi na kwestie sportowe, ale przez problemy ze zdrowiem. Za 20-latkiem ciągnął się uraz i przez całą wiosnę nie mógł dojść do pełni formy. Teraz wrócił do Lecha i plan na niego jest klarowny – przez następne tygodnie ma dostać czas dokładne zaleczenie urazu i wypoczęcie. Jeśli po tym czasie nie będzie dla niego większych perspektyw w pierwszym zespole, to zostanie wypożyczony. Zainteresowanie jest, chociażby ze strony Wisły Kraków, ale dopytuje o niego też dwóch beniaminków i kluby, które celują o awans w I lidze.
Z tego co słyszymy, to mało realny jest odejście z Lecha Karlo Muhara. Temat bułgarski, który pojawiał się ostatnio w mediach, jest tylko plotką.
Kiedy transfery do klubu i na jakie pozycje?
Kibiców oczywiście mniej grzeją tematy odejść z Lecha, a bardziej ekscytujące są dla nich potencjalne ruchy wykonywane w celu wzmocnienia kadry. Priorytetem – po załataniu dziury w obsadzie bramki – jest teraz wzmocnienie siły ataku oraz zwiększenie rywalizacji w środku pola na pozycji cofniętego pomocnika. Lech pracuje też nad sprowadzeniem skrzydłowego, a jedną z opcji jest Jan Sykora ze Slavii Praga.
Sęk w tym, że w kontekście Sykory padają kwoty rzędu miliona euro, a takich pieniędzy na dziś poznaniacy po prostu nie mają. Zatem jeśli spodziewać się grubych transferów gotówkowych, to dopiero wtedy, gdy uda się sprzedać Jóźwiaka. A kiedy to nastąpi? To jest pytanie z gatunku “też chciałbym to wiedzieć, Stefan”. Kostki domina na europejskim rynku transferowym dopiero zaczęły się przewracać, a transfery z Ekstraklasy są na końcu tego łańcucha. Jóźwiak nie jest “jedynką” transferową w klubach z europejskich TOP5 lig. Kluby nim zainteresowane mają kilka opcji, ale i czekają na sprzedaż jednego ze swoich zawodników. Tak jest np. z Werderem Brema, który najpierw wytransferuje Milosa Rashicę, a dopiero później zacznie dopinać jego zastępstwo. I tak jak donoszą źródła niemieckie – Jóźwiak jest w kręgu zainteresowań bremeńczyków.
Jest jednak bardzo prawdopodobne, że 22-latek pomoże Lechowi w przynajmniej jednej rundzie europejskich pucharów i dopiero później odejdzie z Lecha.
Tak czy siak – kibicom z Wielkopolski proponujemy uzbroić się w cierpliwość. Każde źródło w Lechu na pytanie “co z transferami” odpowiada bardzo spokojnie, że w klubie mają typy na poszczególne pozycje, ale okienko trwa do października. Im szybciej kadra zostanie domknięta, tym oczywiście lepiej, ale w Kolejorzu nikt nie grzeje się na to, by zrobić transfery byle szybko.
fot. 400mm.pl