Gregoire Nitot – fajny gość? No chyba nie do końca. Miała być francuska gracja, a wyszła cebulacka gburowatość. Pan Nitot na zarzut kibiców “bilety są za drogie” odpowiada prosto – “mam to w dupie”.
Wyobraźcie sobie, że zostajecie właścicielem klubu, który jest w ruinie. Gra w lidze, która nie przystaje do firmy z taką historią. Na trybunach zasiada niewielu kibiców. Atmosfera wokół zespołu jest kiepska. Zasadniczo twoja drużyna wypadła na margines poważnego futbolu.
Na czym przede wszystkim ci zależy? Na tym, żeby zebrać wokół klubu społeczność, która ci zaufa. Dołoży cegiełkę do budującego się projektu. Przecież nie od razu Rzym zbudowano i najpierw będziesz potrzebował kogoś, kto przyjdzie na mecz w czwartej klasie rozgrywkowej lidze. Kto kupi hot-doga na stadionie, krzyknie nazwę twojej drużyny na meczu gdzieś na wiosce. Potrzebujesz kogoś, kto rzuci lajkiem na Facebooku, wesprze dobrym słowem. Od czegoś trzeba zacząć, prawda?
Widocznie pan Gregoire Nitot ma inne zdanie na ten temat. I kibicom, którzy twierdzą, że bilety na Polonię są za drogie, odpowiada tak: – Mam to w dupie.
Serio, to nie nasze streszczenie wypowiedzi pana Nitot. To żadne zakamuflowane “uważam, że każdy kibic ma prawo wyrażać swoją opinię, natomiast uznaliśmy takie ceny za odpowiednie”. To klarowne “mam to w dupie”.
A jak nie wierzycie, to łapcie filmik:
Cenimy sobie szczerość prezesów, bo za dużo w polskiej piłce jest ładnych słówek, ale przecież to wieśniactwo w czystej formie. Ale już pal licho formę, chodzi o sam przekaz. Może pan Nitot nie zdaje sobie z tego sprawy, ale służymy darmową poradą.
- Nie, Polonia dla większości fanów futbolu w Warszawie nie jest pierwszym wyborem
- Zdecydowanie nie, Polonia nie wypełnia swojego stadionu od dłuższego czasu
- Absolutnie nie, na Polonię nie chodzi się całymi rodzinami
- Po stokroć nie, wyjście na mecz Polonii nie jest pierwszym wyborem dla warszawiaków, którzy zastanawiają się jak spędzić weekend
- Oczywiście, że nie, nie należy lekceważyć głosów kibiców, których i tak nie ma zbyt wielu
Przecież to elementarz zarządzania biznesem na dorobku, a tak trzeba dziś potraktować Polonię, która człapie gdzieś w III lidze. Wyobraźcie sobie, że na osiedlu powstaje sklepik. Rodzinna firma, dziesięć półek na krzyż, córka właściciela pracuje na kasie, żona rozkłada towar po godzinach. Mieszkańcy osiedla mogą iść do centrum handlowego albo do hipermarketu po drugiej stronie ulicy, ale chcą postawić na lokalny biznesik. Wchodzą do sklepu, oglądają towary, coś tam wrzucają do koszyka. Przy wyjściu mówią do właściciela: – Fajnie, fajnie się to u was kręci. Moglibyśmy przychodzić częściej. Tylko taka sprawa… No, ciutkę drogo.
I chyba tylko burak z brakiem krzty instynktu samozachowawczego mógłby odpowiedzieć klientowi w takim przypadku: – Mhm, mam to w dupie, spieprzaj do Lidla.
Ale pan Nitot uwagi kibiców ma w dupie. Za drogo? No to wypad. Nie podoba się? To idź pograć w kalambury na Kurniku. Nie stać cię? To turlaj dropsa, biedaku.
Aha, zapytacie – za ile te bilety? Normalne za 30 złotych przy zakupie przez internet, w kasie stadionu za 40 złotych. Taniej wejdziecie na większość stadionów Ekstraklasy. No chyba, że też uważacie, że to za drogo. A pan Nitot ma to w dupie.
A taki fajny był, francuski…