Reklama

Banasik: “Nie można w meczu o takiej stawce gwizdać tak problematycznego karnego”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

01 sierpnia 2020, 19:53 • 9 min czytania 40 komentarzy

Czy w Radomiu przeboleli już porażkę w finale barażów o Ekstraklasę? Zapytaliśmy o to Dariusza Banasika, szkoleniowca Radomiaka, który nie szczypie się w język. Jak ocenia poziom sędziowania w meczu z Wartą? Czego zabrakło radomianom, żeby awansować do najwyższej ligi? Jak wyglądało świętowanie z kibicami? Jak wygląda sytuacja zdrowotna w zespole? Jakie plany ma klub na przyszły sezon – przede wszystkim transferowe? Sporo konkretnych odpowiedzi, sporo też takich, z którymi w Wielkopolsce pewnie się nie zgodzą, więc zapraszamy!

Banasik: “Nie można w meczu o takiej stawce gwizdać tak problematycznego karnego”
Emocje opadły? Żal minął?

Tak, ale szkoda po prostu tego meczu. Myślę, że gdybyśmy grali u siebie, to byłby całkowicie inny mecz. Przed barażami obawiałem się przede wszystkim o sędziowanie. Stawka była przecież duża. I okazało się, że VAR faktycznie rozstrzygnął i ten mecz i półfinałowe spotkanie Warty Poznań z Bruk-Bet Termaliką.

Tak, ale przecież VAR wprowadzono właśnie po to, żeby sędziowskich pomyłek unikać i żeby mecze nie były przez nie wypaczane.

Sędzia na boisku nie widział fauli. Przy pierwszej sytuacji puścił grę, przy drugiej cofnął się po minucie czy dwóch. Nie wiem, czy to zmierza w dobrym kierunku… Jeżeli sędzia stoi pięć metrów od akcji i pokazuje zawodnikowi, że ma się podnieść, akcja jest puszczona, jesteśmy blisko strzelenia bramki. Nie wiem, jak to jest, że potem VAR decyduje, że to jednak jest rzut karny. Tak samo było przy pierwszej bramce. To jest w ogóle dramat, nie wiem, jak to można podyktować. Sędzia stał blisko, więc nie wiem, czy się kierował. Pierwszego karnego nie było, przy drugim stał przy akcji. Mnie się to nie podoba. Jeśli tak ma wyglądać futbol, to słabo.

Sędziowie i eksperci, którzy oceniają pierwszy rzut karny, mówią, że podstawy do podyktowania jedenastki były, bo Dawid Abramowicz kładąc ręce na rywalu, utrudnił mu walkę o piłkę. Wiadomo, że Łukasz Spławski dodał coś od siebie, ale tak to jest tłumaczone.

Dobrze, ale trzeba patrzeć na wszystko. Tam był jeden piłkarz Warty, a naszych było trzech. To działo się na 13-14 metrze, nie było żadnych szans, że w tej sytuacji zawodnik Warty zdobędzie bramkę, czy w ogóle dojdzie do sytuacji. Nie można w meczu o takiej randze, o takiej stawce, gwizdać tak problematycznego karnego. Nie było żadnego zagrożenia, wydaje mi się, że nie było prawa do podyktowania rzutu karnego. Piłka to sport kontaktowy, nie uniknie się dotknięcia przeciwnika, jak w siatkówce. Jeśli tak na to patrzymy, to przy każdej sytuacji można odgwizdać faul, bo zawsze jest kontakt. Ten karny przesądził o wyniku meczu. Przypomina mi się mecz Austria – Polska na Euro, ale tam chociaż było jakieś zagrożenie. Ale to już historia, nieważne.

Zostawiając sprawy sędziowskie – Radomiakowi ciężko było stworzyć sobie klarowną sytuację, pokusić się o groźny strzał. Warta postawiła potężne zasieki.

W pierwszych minutach byliśmy zdominowani, ale poza stałymi fragmentami gry Warta też nie stworzyła sobie sytuacji. Wiedzieliśmy, że oni na nas ruszą, jednak pierwsze minuty przespaliśmy. Potem my zaczęliśmy dominować i najgorsze było to, że gdy nam się zaczęła układać gra, zaczęliśmy się nakręcać, dostaliśmy taką bramkę. W powietrzu wisiało już to, że zaraz coś im wciśniemy. Po przerwie, do strzelonej bramki, Warta nie istniała.

Reklama
To fakt, Warta też nie miała okazji. Obydwa zespoły podeszły do tematu mocno asekuracyjnie.

Każdy znał rangę tego meczu i bał się otworzyć. Warta to zespół, który nam nie leży, choć gdybyśmy grali u siebie, pewnie bylibyśmy w Ekstraklasie.

Może zawiniła też sytuacja zdrowotna?

O tym zadecydował pierwszy mecz i – znowu – można mieć pretensje do sędziów. Poturbowali nas, Mateusz Michalski grał z rozwaloną kostką, Leandro ze spuchniętym kolanem. To wszystko miało wpływ, Warta grała w podstawowym składzie, a my nie mieliśmy dwóch podstawowych zawodników, bo Patryk Mikita i Maciej Świdzikowski nie zagrali w ogóle.

Właśnie, co stało się Patrykowi? Są już wyniki badań?

Niestety, uszkodzone więzadła krzyżowe. Czeka go około pół roku przerwy. Zostanie z nami, natomiast do gry będzie gotowy dopiero w grudniu, więc musimy ściągnąć kogoś na jego pozycję.

Wracając do barażów – jak pan oceni sam pomysł, widząc z bliska i od środka, jak ta dodatkowa runda wygląda?

Na miejscu PZPN-u niczego bym nie zmieniał. Każdy o coś walczył do ostatniej kolejki, to jest fenomenalny pomysł. Inaczej na 5-7 kolejek przed końcem zespoły grałyby o nic. Liga była atrakcyjna dzięki temu systemowi i nie ma sensu tego zmieniać. W tym roku wszyscy trenerzy mówią zgodnie, że liga była mega atrakcyjna.

Ale można to trochę uatrakcyjnić. W Anglii finał barażów grają na neutralnym stadionie.

Jak najbardziej. Wtedy obydwa zespoły miałyby równe szanse, bo teraz jeden zawsze gra na wyjeździe.

Kibice w Radomiu nie byli na was źli po porażce. Wręcz przeciwnie, dominowała duma, że beniaminek zawędrował tak daleko.

Jeśli chodzi o kibiców, to jestem strasznie podbudowany. Widziałem, co się działo w Radomiu, nikt nam nie wytyka porażki. Kibicowsko Radom to jest więcej niż Ekstraklasa. Wczorajszy dzień pokazał, że trzeba zrobić wszystko, żeby powstał stadion, żeby w Radomiu była piłka na najwyższym poziomie. Kibice tym żyją, emocjonują się, dużo osób przychodzi na mecze. Z całym szacunkiem dla Warty, ale jeśli ktoś był na naszym stadionie i porówna to z ich spotkaniami, to… jest przepaść.

Reklama
Podobno nie dano wam zasnąć po porażce.

Przywitali nas, były śpiewy, skandowali moje nazwisko. To są fajne chwile. Nie chcę myśleć, co działoby się po awansie! (śmiech) Ale to tylko pokazuje, że warto walczyć i pracować dla tych ludzi. Dziękujemy im za to, że byli z nami przez cały rok.

Zapytam przewrotnie – przyzwyczaił pan kibiców do sukcesów, jest ciągła hossa, czołowe miejsca w lidze. Nie ma obawy, co się stanie, gdy to się skończy? Bo przecież każdy zespół ma gorsze chwile.

Muszę być na to przygotowanym, ale mieliśmy już parę kryzysów i zawsze jakoś z tego wychodziliśmy, a kibice nam w tym pomagali. Nie myślę negatywnie, a pozytywnie. Moim celem jest zbudowanie jeszcze silniejszego zespołu niż w tym roku. Może się okaże, że te transfery, które właśnie dopinamy, sprawią, że nie będziemy mieć słabszego zespołu niż teraz…

Właśnie, pytałem o to nie bez powodu. Kibice się martwią, kto zastąpi liderów zespołu. Rafał Makowski odchodzi, w jego miejsce przyjdzie Mateusz Radecki. Prawda czy fałsz?

Rozmawiałem z nim i nalegam, żeby do nas przyszedł. Rozmawiam też z dwoma zawodnikami z Ekstraklasy, z napastnikiem i obrońcą. Na pewno się wzmocnimy. Wczoraj po meczu rozmawiałem indywidualnie z zawodnikami i fajne jest to, że nikt nie chce odejść. Mimo różnych problemów każdy chwali sobie atmosferę i dobrą pracę. Uważają, że robimy postęp. To dla mnie bardzo miłe. Może aż tak bardzo się nie rozpadniemy? Nie jest powiedziane, że jak komuś się kończy kontrakt, to od razu odejdzie.

Nikt nie chce odejść, ale ktoś może po prostu nie dostać od klubu propozycji kontraktu, czy dostać ofertę z Ekstraklasy tak jak Rafał Makowski. Pewnie takie sygnały są.

Może się tak okazać. Ja też uważam, że szatnia wymaga przewietrzenia. Są osoby, które grają mniej i nie ma sensu ich tutaj trzymać. Dlatego z każdym trzeba rozmawiać i każdy musi mieć jakąś rolę w zespole. Budowa zespołu to nie jest proste zadanie, to proces. Nie można mieć samych Leandro, czy samych dobrych defensywnych pomocników. Musimy być mocni mentalnie i mocni w ofensywie i defensywie. Patrząc jeszcze na ten baraż, uważam, że zabrakło nam cwaniactwa, doświadczenia. Nie byliśmy zespołem gorszym, a to, że zawodnik się rzuca w polu karnym, to jest cwaniactwo, element piłki. My tego nie mamy, nie raz było tak, że ktoś był faulowany i stał twardo na nogach. To też element gry.

Można już powiedzieć oficjalnie, kto odejdzie z klubu?

Oficjalnie to może nie, bo najpierw chcę sam porozmawiać z piłkarzami i im to przekazać. Ale można powiedzieć, że sześciu, siedmiu, może ośmiu zawodników opuści zespół. Części kończą się kontrakty i nie będziemy chcieli przedłużać umowy. Mateusz Cichocki, Mateusz Michalski? Jako trener chciałbym, żeby oni zostali. Jeśli będą mieli oferty z Ekstraklasy, nie będziemy ich hamować. Ale myślę, że obaj będą zadowoleni pozostaniem tutaj, jeśli będą mieli tylko oferty z pierwszej ligi. Damian Nowak? Ciężka sprawa, wiadomo, że były pewne zawirowania. Żeby został, muszą się zgodzić trzy strony: on, menedżer i klub.

A kto jeszcze przyjdzie? TVP Sport informuje, że Radomiak chce wypożyczyć Mateusza Grudzińskiego z Legii Warszawa. Przy okazji możemy też zapytać co z Cezarym Misztą, któremu kończy się wypożyczenie. Wróci jesienią do Radomia?

Tak, widzę w nim potencjał Jeździłem na mecze rezerw, chciałbym, żeby do nas trafił. Widziałbym go na boku obrony, myślę, że nie będzie problemy ze wkomponowaniem go w zespół. Chcielibyśmy mieć takiego zawodnika. Miszta? Cóż, tu wszystko zależy od Legii. My byśmy chcieli, natomiast słyszałem, że oni też chcą go zatrzymać. Może być jednak tak, że skoro przyszedł Artur Boruc, to będzie mógł do nas wrócić.

Grudziński na bok obrony, czyli w miejsce Dawida Abramowicza?

(chwila ciszy) Bez komentarza, Dawid ma ważny kontrakt. Pamiętajmy też, że zabrakło nam w tym sezonie dobrych młodzieżowców, nie tylko na pozycji bramkarza. Jeżeli będziemy mieli takich piłkarzy, to będzie nam łatwiej. Mamy bardzo wąską kadrę, myślę, że to trochę przez to przegraliśmy. Zimą zrobiliśmy dwa transfery, Dante Leverocka i Marcina Budzińskiego. Gdybyśmy zrobili lepsze ruchy, może bylibyśmy w innym miejscu.

Właśnie, skoro trener o nich wspomniał. Co się z nimi dzieje, bo klub nie podaje żadnych informacji na ten temat?

Powiem szczerze – nie wiem. Marcin miał kontuzję i wyjechał z Radomia, skończył mu się kontrakt. A Dante… Dante po prostu się zawinął.

Patrząc na to, jak będzie wyglądał przyszły sezon – Radomiak musi grać w Puławach, stadion nadal jest w budowie. Oczekiwania będą pewnie wysokie, ale może lepiej dać sobie rok przejściowy, poczekać na stadion, ograć młodzież, powalczyć o Pro Junior System, położyć te fundamenty?

Można, ale to są decyzje podejmowane przez klub. Radomiak to taki klub, który zawsze będzie walczył o najwyższe cele. Skłaniam się ku Pro Junior System, ku promowaniu młodych chłopaków, ale fajnie też walczyć o te najwyższe cele. Tak sobie wyobrażam ten najbliższy sezon.

Właśnie, bo my tak rozmawiamy o transferach, a nie bierzemy pod uwagę jednego. Nie tylko po piłkarzy może się zgłosić Ekstraklasa, po trenera także.

Zgadza się, ale ja chcę zostać w Radomiu. Dobrze mi się tu pracuje. Tak jak mówiłem, widzę, że jest dla kogo walczyć. Różny jest los trenera, ale skoro dobrze mi tu idzie, to nie ma sensu tego zmieniać.

ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

40 komentarzy

Loading...