Reklama

“Sezon przejściowy za nami. W następnym jazda z…”. Lech kończy sezon z przytupem

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

19 lipca 2020, 19:41 • 4 min czytania 79 komentarzy

Że Lech zwieńczy ten sezon z elementem niedosytu, to wiedzieliśmy już od ponad tygodnia, gdy poznaniacy stracili szansę chociażby na zdobycie Pucharu Polski. Ale jeśli czymś można było zabić gorzki smak sfrustrowania, to właśnie takim spektaklem. Do przerwy obejrzeliśmy jedną z najlepszych połów polskiej drużyny w tym sezonie. Kolejorz rozbił Jagiellonię 4:0 i godnie pożegnał króla strzelców, Christiana Gytkjaera.

“Sezon przejściowy za nami. W następnym jazda z…”. Lech kończy sezon z przytupem

Chcielibyśmy zobaczyć przedmeczową odprawę Dariusza Żurawia w szatni gospodarzy. Po tym, co widzieliśmy na boisku możemy sobie tylko wyobrażać, że wyglądała mniej więcej tak: – Panowie, spieprzyliśmy sprawę w Pucharze Polski, w lidze byliśmy za krótcy jesienią, więc jesteśmy coś winni kibicom. Dzisiaj zabawunia. Piłka ma się cieszyć. Stwórzcie Christianowi godne pożegnanie.

I pierwsza połowa była najlepszą połówką lechitów w tym sezonie. Pewnie śmiało znalazłaby się w TOP3 połów wszystkich drużyn w Ekstraklasie tego sezonu. To nie było starcie dwóch równorzędnych zespołów. Bardziej przypominało to zderzenie pociągu towarowego z Matizem zastawiającym przejazd. Oczywiście bierzemy pod uwagę, że Jagiellonia o nic już nie walczyła i że trener Petew wystawił nieco rezerwowy skład. Zwłaszcza w defensywie. Natomiast oceniamy to, co działo się na boisku.

A działo się tyle, że chyba tylko największy malkontent mógł kręcić nosem w drodze do kibelka w przerwie. Cztery gole strzelone przez Kolejorza to jedno. Ale styl, dominacja w ataku, lekkość w stwarzaniu sobie sytuacji strzeleckich – to druga sprawa. Rzadko widzimy takie stężenie jakości, jak w drugiej linii Kolejorza w tym starciu. Ramirez z Tibą urządzili sobie wewnętrzny konkurs na to, który popisze się fajniejszym podaniem.

No bo popatrzmy:

Akcja na 1:0 – przytomne dogranie Puchacza, zgrabne podanie Ramireza do Tiby.

Reklama

Gol na 2:0 – Ramirez zabawił się z Gytkjaerem w “dwa kontakty”, wykończenie klasowe.

Trzecie trafienie – obłędne prostopadłe podanie Tiby do Kamińskiego.

Zwieńczenie połowy – Kamiński dopadł do Szymonowicza jak głodny pies na kawał udźca, Gytkjaer dobił do pustaka.

Autentycznie rzadko tak dobrze bawiliśmy się w tym sezonie, jak podczas tych trzech kwadransów. Do tego dorzucamy takie stop-klatki, jak Tiba zakładający siatkę piętą jednemu z rywali. Albo Puchacz jadący 70 metrów na pełnym sprincie do obiegu za Jóźwiakiem. Ponadto Ramirez bawiący się w żonglerskie sztuczki przy ustawianiu piłki. To była kwintesencja radosnego futbolu.

Jaga dla tej zabawy robiła tylko za tło. A czasami wręcz pomagała.

Oczywiście Lech tego sezonu nie może rozpatrywać w kategorii sukcesu. Na pewno ten rok może być odebrany pozytywnie. Z pewnością udało się zbudować drużynę – może nie klasy mistrzowskiej, ale na pewno drużynę z krwi i kości. Nic nie udało się wygrać, do gabloty nie powędruje żadne trofeum i to dla poznaniaków może być frustrujące. Zwłaszcza po takich meczach, jak ten dzisiejszy, zasadne wydaje się pytanie – jak to się nie skończyło choćby finałem Pucharu Polski czy poważniejszą walką z Legią o tytuł mistrzowski?

Reklama

Srebrne medale z jednej strony są nagrodą, bo przecież był taki moment w tym sezonie, gdy zastanawialiśmy się, czy aby na pewno będą puchary. Ale są też rozczarowaniem z przebiegu wiosny, gdy lechici byli zdecydowanie najefektowniejszą drużyną w kraju.

Gytkjaer z zasłużoną owacją

W Poznaniu zakończyła się też duńska era. Christian Gytkjaer pięknie pożegnał się z kibicami, bo dubletem i całowaniem herbu po pierwszym trafieniu. Snajper Kolejorza wieńczy też sezon koroną króla strzelców, mianem najlepszego strzelca wśród obcokrajowców grających w Lechu i być może mianem najlepszego snajpera Poznania w tych ostatnich latach. No, co tu dużo mówić – zajebisty był to grajek. Na przestrzeni poprzednich latach tylko Igor Angulo trafiał równie regularnie co Duńczyk. I wcale nie dziwimy się, że kibice z Kotła skandowali jego nazwiska, gdy schodził z boiska w drugiej połowie.

Teraz przed Lechem kluczowe okno transferowe. Gytkjaera jutro już nie będzie. Za chwilę pewnie wyfrunie tez i Kamil Jóźwiak, a może i kolejny młodziak. Zespół będzie trzeba nieco zreorganizować na nowo. Wszystko po to, by za rok nikt w Poznaniu nie mówił “cholera, znów graliśmy pięknie, a znów kończymy ten sezon z niedosytem”.

Dwa lata temu w Kotle zawisnął transparent “mamy kur** dość”. Dzisiaj na tym samym sektorze pojawiło się nowe prześcieradło. Tym razem z napisem “sezon przejściowy za nami, w następnym jazda z kur**mi”. I jakąkolwiek puentę byśmy sobie teraz wmyślali, to chyba żadna nie zastąpi nastrojów panujących w Poznaniu w tym momencie.

 

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

79 komentarzy

Loading...