Remis w przypadku takich meczów określa się zazwyczaj mianem: dwóch rannych zamiast jednego zabitego. To jest po części prawda, bo ani katowiczanie, ani łodzianie, płakać nad jednym punktem raczej nie będą. Zarazem jedni i drudzy mogą sobie pluć w brodę, bo trzy punkty i o wiele mocniejsza sytuacja w tabeli była na wyciągnięcie ręki. Mecz GKS-u z Widzewem może nie olśnił jakością, ale na brak emocji do ostatnich sekund nie można było narzekać.
WYRACHOWANY GKS
Zastanawialiśmy się jak Widzew wejdzie w ten mecz. Mimo wszystko do końca sezonu nie jest daleko, ta przewaga punktu, którą miał przed meczem, mogła sprawić, że nastawią się na kontry. Ale jednak to łodzianie spróbowali przejąć inicjatywę. Owszem, często kończyło się na nieprzygotowanych wrzutkach lub prostej stracie (Ojamaa!), ale jednak coś tam widzewiacy tworzyli.
Próbował szarpnąć Marcin Robak, aktywny był Gutowski, natomiast największe zagrożenie goście tworzyli po stałych fragmentach gry. Po kornerze Robak wyskoczył na szóstym metrze, wygrał pojedynek powietrzny: wydawało się, że dla kogoś takiego jak Robak to wymarzona sytuacja. Tymczasem piłka pofrunęła tak ze dwa metry obok. Bramkarz Mrozek miał dzisiaj dobre interwencje, ale czasem ewidentnie brakowało mu doświadczenia – raz na początku wyszedł do górnej piłki posłanej przez Kosakiewicza i zaliczył pusty przelot, po którym Tanżyna wygrał przebitkę, ale piłka nie wpadła do siatki.
GKS grał trochę tak, jakby chciał dać się Widzewowi wyszumieć – widać było w tym trochę wyrachowania. I chyba się opłaciło. Czyhali na błąd, a defensywa RTS-u nie należy, delikatnie mówiąc, do tych bezbłędnych.
W końcu stało się: banalna strata na środku boiska, piłkę znakomicie wyłuskuje Błąd. Rudol próbuje faulu taktycznego, byleby tylko zatrzymać zawodnika GKS-u. I to nie wystarcza, piłka trafia do Kiebzaka. Znowu obrońcy Widzewa zbyt statycznie, Kiebzak ma czas i miejsce by uderzyć – trzeba mu oddać, że strzał świetny, mierzony, choć oddany gdzieś z linii szesnastki. Pawłowski nie miał najmniejszych szans.
Widzew odpowiedział jeszcze wrzutką Kordasa, po której Ojamaa był nieobstawiony w polu karnym, ale z sobie znanych przyczyn Estończyk postanowił podać do Mrozka zamiast soczyście uderzyć.
JEDNI I DRUDZY MOGLI TO WYGRAĆ
GKS grał po zmianie stron to, co przyniosło mu prowadzenie. Nie zamierzał szczególnie szarżować, raczej wolał pozwolić, by Widzew męczył się z atakiem pozycyjnym, a nuż gdzieś pojawi się szansa na kolejną kontrę. To, trzeba przyznać, przez dziesięć minut sprawdzało się katowiczanom bardzo dobrze. Ale potem przyszedł kolejny stały fragment gry, które Widzew bił dobrze. Wrzuca Kosakiewicz z rzutu rożnego, Mrozek wychodzi źle – Tanżyna pewnie do siatki. 1:1.
Nie powiemy, że od tej pory zaczęła się regularna strzelanina – były momenty przestojów. Natomiast zarówno GKS jak i Widzew mogą sobie wyrzucać stuprocentowe okazje. W GKS-ie bohaterem mógł być Urynowicz, który dwa razy miał czystą sytuację strzelecką, ale dobrze dysponowany był dziś Pawłowski. Blisko gola był też Januszewski, a strzał Stefanowicza świetnie zatrzymał Rudol. W Widzewie najlepsze sytuacje zmarnował Robak – raz uderzał po wrzutce głową, gdzie wygrał walkę o pozycję, ale uderzył prosto w Mrozka. Druga szansa to już marzenie – kapitan Widzewa wychodzi sam na sam po podaniu Radwańskiego, a jednak nawet nie trafia w światło bramki. Robak walczył dzisiaj mocno, nawet na własnej połowie notował udane wślizgi, ale celownik zdecydowanie rozregulowany.
Do ostatnich sekund, w doliczonym czasie, obie strony szukały szansy. Dla GKS-u to drugi trudny mecz, który kończą z punktami. Kto wie, może mogą mieć nawet pretensje do arbitra Lizaka za niektóre dzisiejsze decyzje, choć to trzeba by dokładnie przeanalizować. Natomiast jeśli ktoś w Widzewie kwestionował cechy wolicjonalne piłkarzy, to chyba dzisiaj tego nie może zrobić. Widzew, choć znowu nie wygrał – czwarte kolejne spotkanie – tak zagrał lepiej niż ostatnio i wciąż ma losy awansu wyłącznie w swoich rękach.
Ciekawe natomiast, że Kaczmarek dzisiaj praktycznie nikogo nie zmieniał. Wszedł Możdżeń za kontuzjowanego Poczobuta – słaba zmiana, Możdżeń głównie pokazał mało groźne strzały – i Wolsztyński na dwie ostatnie minuty meczu.
KLUCZOWA WPADKA GÓRNIKA ŁĘCZNA
Tak naprawdę więc najważniejsze dla układu tabeli na szczycie rozstrzygnięcie zapadło w Łęcznej. Porażka 2:3 Górnika z Pogonią Siedlce sprawiła, że Górnik, który mógł właśnie witać się z gąską, mieć na trzy kolejki przed końcem sześć punktów przewagi nad strefą barażową, swoją porażką podłączył się jeszcze do tanga. Dodajmy, że była to porażka po serii pięciu zwycięstw.
Finisz walki o bezpośredni awans na zaplecze Ekstraklasy wygląda na ten moment tak.
15 lipca:
Skra – Górnik Łęczna
Widzew – Stal Stalowa Wola
Pogoń Siedlce – GKS Katowice
19 lipca:
Górnik Łęczna – Stal Rzeszów
Resovia – Widzew
Stal Stalowa Wola – GKS Katowice
25 lipca:
Legionovia – Górnik Łęczna
Widzew – Znicz
GKS Katowice – Resovia
Górnik ma gorszy bilans bezpośrednich spotkań z Widzewem, natomiast lepszy z GKS-em. W tabeli wewnętrznej trzech drużyn jest natomiast ostatni.
GKS Katowice – Widzew Łódź 1:1 (1:0)
Kiebzak 30 – Tanżyna 57
Fot. NewsPix