To, co dzisiaj w Gdyni odstawili piłkarze ŁKS-u, było komediodramatem. I – jak w każdym klasowym filmie – możemy nawet wyróżnić w nim najjaśniejszą postać. Maksymilian Rozwandowicz przejdzie do historii jako autor jednego z bardziej absurdalnych zagrań w Ekstraklasie – wybicia piłki z linii bramkowej… rywala. Piłkarz łódzkiego klubu popisał się akcją, która nadaje się tylko na profile z serii „out of context football”. Nie wiemy, czy w Łodzi komuś zależy na tym, żeby Wojciech Stawowy pożegnał się ze stanowiskiem. Ale jeśli tak, to apelujemy – kryjcie się z tym trochę lepiej panowie!

Dopiero co pisaliśmy, że ŁKS za Wojciecha Stawowego jest trochę na bakier nie tylko z punktowaniem, ale i ze strzelaniem goli. Choć może zdefiniujmy, co znaczy „trochę na bakier”. Otóż przed dzisiejszą wizytą w Gdyni łodzianie zdobywali średnio 0.13 punktu na mecz, a do siatki trafiali mniej więcej co 240 minut. Tak, nie pomyliło nam się – kibice ŁKS-u oglądali gola swojej drużyny co cztery godziny. Jest to wynik absolutnie wybitny, który podsumowuje, jaką kaszanę gra ostatnio beniaminek Ekstraklasy. Myśleliśmy, że ciężko będzie to przebić. Że łodzianie zostali zawstydzeni tak, że dotarliśmy do ściany.
I wtedy wchodzi on, cały na biało. Choć w tym przypadku akurat na czarno, co akurat wyjątkowo pasuje do okazji. Bo patrząc na ten wyczyn Maksymiliana Rozwandowicza, też mieliśmy ochotę ubrać żałobne szaty z żalu nad nędznym obrazem łódzkiej ekipy.
Maksymilian Rozwandowicz i sztuka bronienia. Pod bramką rywala
Ty z defensywy wyjdziesz, defensywa z ciebie nigdy pic.twitter.com/9VdJPUQDWz
— Jakub Białek (@jakubbialek) July 11, 2020
Cóż, wygląda na to, że ŁKS tak mocno odzwyczaił się od strzelania, że lecąca do bramki piłka wprawa podopiecznych Stawowego w mocne zaskoczenie. Cholera, co w takiej sytuacji zrobić? A jak jeszcze – oczywiście przez zupełny przypadek – coś wygramy? Nie, nie można do tego dopuścić. Przypuszczamy, że właśnie takie myśli kłębiły się w głowie Rozwandowicza. Jasne, było w tym sporo przypadku. Ale nie ukrywajmy – jeśli komuś miało się to przytrafić, to właśnie łodzianom. Kto inny mógłby stracić szansę na gola w tak absurdalnych okolicznościach, jak nie nasza odpowiedź na tiki-takę?
Co jest w tej sytuacji najśmieszniejsze? Że ŁKS faktycznie mógłby coś jeszcze dla siebie ugrać. Zwycięstwo? Pewnie nie. Ale jakiś remisik – no brzmi to lepiej niż kolejny raz w cymbał. Sam fakt, że nieco później udało się łodzianom do siatki trafić (Rozwandowicza na wszelki wypadek nie wysyłano już pod bramkę rywala) i podciągnąć wynik z 0:3 na 2:3, to już coś. Jasne, to wciąż zero punktów, to wciąż żenujący bilans 0-1-8 za Stawowego, ale dzisiejsza pozycja ŁKS-u każe cieszyć się z małych rzeczy. Np. z takich, że prawie udało się podwoić wynik bramkowy, od kiedy najlepszy trener ligowy układa drużynę na swoją modłę.
Rozwandowicz Rozwandowiczem – podejrzewamy, że ta akcja, to wideo, będzie się za nim ciągnęło bardzo, oj bardzo długo. Ale co w tamtej chwili musieli czuć Pirulo oraz Carlos Moros Gracia? Pal licho, że gol tego drugiego, z którego okradł go kolega, byłby całkiem ładny. Spójrzmy na co innego – Pirulo miał niewiarygodną szansę na zaliczenie dubletu, bo wcześniej asystował Corralowi. Dlaczego byłoby to tak wyjątkowe wydarzenie? Ano dlatego, że Pirolo dzięki temu podwoiłby swój dorobek z obecnego sezonu. Chciałoby się rzec – nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji. Ale cóż, najwidoczniej bramka jego rodaka wyczerpała liczbę paranormalnych zjawisk w wykonaniu ŁKS-u w Gdyni. Co za dużo, to niezdrowo.
a chuj z tam łksem, śmieszny klubik, zawsze napinka i bolesny wpierdol. 21 punktów po 35 spotkaniach, przecież to jest łódzki cyrk z Bałut.
jak już się wychylasz to sprawdź swoją wiedzę .. ŁKS to nie Baluty …
Zanim coś napiszesz to się doucz,Łódzki Klub Sportowy ma siedzibę na Polesiu, smieszny Stasiu…
Naprawde jest mi przykro z powodu sytuacji w jakiej znalazl sie pan Stawowy. Powazny trener, ktory ma juz swoje lata dostaje druzyne cofnietych w rozwoju amatorow (przepraszam wszystkich majacych zdiagnozowane problemy z rozwojem). Tego sie nie da ogladac. Widac te chec rozegrania podaniami od swojej bramki, ale wszyscy wiemy ze kazdy kto dotknie pilki na swojej polowie ma dusze na ramieniu wiec laga i tak wisi w powietrzu. Z przodu w sumie pewnie cos by sie dzialo gdyby tam trafiala pilka. Widzialem na zywo te sytuacje Rozwandowicza i do moich oczu naplynely lzy zlosci. Jak mozna kurwa byc takim chujowym? Jak mozna robic takie fuszerki. Wyobrazmy sobie pania/pana ktory myjac podloge zostawil wielkie niedomyte tluste slady, to by nie przeszlo. Pania na kasie, ktora kasuje nas potrojnie na wedlinie, to by nie przeszlo. Zawodowego kierowce, ktory wbija wsteczny w kulminacyjnym momencie wyscigu. A tutaj pan zalozy sobie damska torebke, wytnie fryze a’la Peaky Blinder i kasa w portfelu sie pojawi. Gdybym spieprzyl takie cos, to bym pojechal na Limanke i tam myl ochotniczo klatki schodowe w 9 wybranych osiedlach.
dupa boli ,że on może a Ty nigdy nawet nie powąchasz murawy….bozia talentu nie dała nawet tyle,żeby pograć na orliku
Wy tak poważnie czy jaja sobie robicie? Na Śląsku jest wiele leppszych drużyn. I co ? Weszło ma prograda,my dla Legii, Pogoni, Wisły Kraków, Arki , Lechii, Lechi Lecha a dla drużyn ze Śląska żadna?. Śląskie kluby nie mają swojego programu?. Żenada.
Na weszlo był program Gryfny szpil. Obecnie chyba już nie ma – widocznie nie ma komu prowadzić.
Miałem ten mecz dziś włączony, ale nie oglądałem, tylko się kręciłem po chacie. Akurat spojrzałem na telewizor dokładnie w tej chwili, gdy „TO” się wydarzyło. Przez dobre pięć sekund miałem jakieś zakrzywienie czasoprzestrzeni. Nie wiedziałem co się stało. Kto strzelał, kto bronił i kto się wykaraskał. Komentator coś piał, powtórki nic nie wyjaśniały nieświadomemu obserwatorowi. To było takie odczucie jak nieraz człowiek źle się czuje i ma wrażenie, że to co widzi odbywa się w lustrzanym odbiciu i lepiej się przytrzymać ściany, bo można walnąć bacha. Ekstraklasa nigdy mnie nie przestanie zaskakiwać i dlatego ją właśnie oglądam. Dla takich momentów.
Nic dziwnego, że w Łodzi mówią Łódzki Klub Spadkowy