Aguero gra na ścianę z Balotellim. Włoch już upadając, koniuszkiem buta trąca piłkę do Argentyńczyka. Ten jednym kontaktem uwalnia się od obrońcy, drugi to zabójcze uderzenie. Jest 2:2. Manchester City gonił QPR i dopadł londyńczyków w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Ale brakło mu jednej bramki, by zdobyć mistrzostwo Anglii. By uzupełnić ostatnim elementem układankę odrabiania strat do Manchesteru United rozpoczętego wygraną w bezpośrednim spotkaniu.
Tak nie było, doskonale o tym wiecie. Można interesować się piłką bardziej lub mniej, ale finisz sezonu 2011/12 zna na pamięć każdy, kogo kopana jakkolwiek kręci.
Ale tak mogło być, gdyby Manchester City nie miał Davida Silvy.
Dwie minuty nim Aguero sprawił, że Etihad Stadium w swym uniesieniu sięgnęło gwiazd, Hiszpan podszedł do narożnika boiska, by wybić rzut rożny. Chwilę wcześniej wykonał korner idealnie na głowę Mario Balotellego, ale ten strzelił prosto w Paddy’ego Kenny’ego. Znany skądinąd ekspert piłkarski zwykł powtarzać, że „jak nie robisz czegoś w poniedziałek, wtorek, środę, czwartek, piątek i sobotę to w niedzielę też tego nie zrobisz”. Ale David Silva pracował nad swoimi dograniami całymi latami. Vincent Kompany powiedział o nim swego czasu, że jest w stanie wykonywać podania, jakich nie zagra żaden inny piłkarz City.
I w 92. minucie dograł niemal identyczną wrzutkę, co kilkadziesiąt sekund wcześniej. Tym razem na głowę Edina Dżeko.
Dostawca asyst
Tak, wszyscy pamiętają dziś szalejącego z nagim torsem Aguero. Wydzierającego się Martina Tylera czy, bardziej swojsko, Andrzeja Twarowskiego. Upadającego przed zagraniem piłki Balotellego. Znacznie mniej w głowy zapadała zaś bramka, która uczyniła tamtego gola zwycięskim. A przecież nie mniej istotna.
Dla Davida Silvy to była siedemnasta asysta w sezonie. Zaledwie trzech zabrakło mu do wyrównania rekordu ligi należącego do Thierry’ego Henry’ego od 2003 roku. Rekordu, po który dziś idzie jak po swoje Kevin De Bruyne. Autor 16 ostatnich podań w przerwanych z powodu pandemii koronawirusa rozgrywkach.
Davidowi Silvie brakuje zaś dwóch asyst do wyczynu może nawet bardziej doniosłego – dziesiątego z rzędu sezonu w Manchesterze City z dwucyfrową liczbą asyst.
Liczby Davida Silvy w Manchesterze City (wszystkie rozgrywki):
- 2010/11 – 53 mecze, 6 goli, 14 asyst
- 2011/12 – 49 meczów, 8 goli, 21 asyst
- 2012/13 – 41 meczów, 5 goli, 13 asyst
- 2013/14 – 40 meczów, 8 goli, 16 asyst
- 2014/15 – 42 mecze, 12 goli, 14 asyst
- 2015/16 – 36 meczów, 4 gole, 12 asyst
- 2016/17 – 45 meczów, 8 goli, 11 asyst
- 2017/18 – 40 meczów, 10 goli, 14 asyst
- 2018/19 – 50 meczów, 10 goli, 14 asyst
- 2019/20 – 28 meczów, 3 gole, 8 asyst
Wyczynu symbolizującego nie doskonały sezon, a stawiającego stempel na wspaniałej dekadzie. Dekadzie, po której w pełni zasadne jest postawienie pytania:
Czy David Silva to najlepszy piłkarz w historii Manchesteru City?
W przypadku tego klubu trudno bowiem szukając najlepszych w dziejach odwoływać się do historii. Najbardziej upakowany sukcesami okres, to ostatnich dziesięć lat. By złapać perspektywę, najlepiej porównać 130 lat „The Citizens” bez Davida Silvy do ostatniej dekady. Tej z hiszpańskim magikiem na pokładzie. Czy, jak zwykli go nazywać kibice, „Merlinem”.
Sukcesy Manchesteru City bez Davida Silvy:
- Puchar Zdobywców Pucharów (1970)
- 2x mistrzostwo Anglii (1937, 1968)
- 4x FA Cup (1904, 1934, 1956, 1969)
- 2x puchar ligi (1937, 1968)
- 3x Community Shield (1937, 1968, 1972)
Sukcesy Manchesteru City z Davidem Silvą:
- 4x mistrzostwo Anglii (2012, 2014, 2018, 2019)
- 2x FA Cup (2011, 2019)
- 5x puchar ligi (2014, 2016, 2018, 2019, 2020)
- 3x Community Shield (2012, 2018, 2019)
14 do 12 trofeów, a mówimy o okresie trzynaście razy krótszym. Jeśli więc układać hierarchię najlepszych graczy City w dziejach, po prostu nie wypada obsadzić czołowych miejsc postaciami historycznymi.
Tak naprawdę więc wybór można zawęzić do trzech nazwisk. Silva, Aguero, Kompany. Każdy odpowiedzialny na boisku za co innego, każdy liderujący drużynie z Manchesteru w nieco inny sposób.
Belg – jako osobowość w szatni. Skała na środku defensywy. Prawdziwy kapitan, który w dodatku wchodził w buty napastnika, gdy “The Citizens” najbardziej potrzebowali goli. Kiedy wygraną z Manchesterem United pod koniec kwietnia 2012 roku chwycili za lejce mistrzowskiego wyścigu, to on pokonał Davida de Geę. Gdy Leicester tak długo stawiało opór w poprzednim sezonie, mogąc przyczynić się do pierwszego w erze Premier League tytułu Liverpoolu, zdobył swojego jedynego gola spoza pola karnego dla City. Odpalając rakietę ziemia-powietrze na bramkę Kaspera Schmeichela.
Argentyńczyk – jako egzekutor. Nieposkromiony, łowca hat-tricków, czwarty najlepszy strzelec w całej historii Premier League. Zdobywca tej słynnej bramki przeciwko QPR, która dała Man City pierwsze mistrzostwo Anglii od 44 lat. I wielu, wielu innych, które kibic City wymieni obudzony w środku nocy.
Silva zaś jako ten, który formacje Kompany’ego i Aguero łączył. Kleił grę Manchesteru City jak kropelka. Choć wymagania wobec pomocników zmieniały się na przestrzeni ostatniej dekady wielokrotnie, on adaptował się do każdego systemu. Stawał się niezastąpiony dla Manuela Pellegriniego i Pepa Guardioli, o Roberto Mancinim nie wspominając. Włoch bowiem wiedział doskonale, że musi zrobić wszystko, aby w 2010 roku mieć Silvę u siebie. Że trzeba mu wspiąć się na wyżyny uroku osobistego i perswazji, by namówić pomocnika, którego chciały u siebie największe potęgi – na czele z Realem Madryt – do zasilenia Manchesteru City. Klubu, którego gablota od 1975 roku nie wzbogaciła się choćby o jedno krajowe czy międzynarodowe trofeum. Który ostatni raz na podium najwyższej klasy rozgrywkowej był w 1977.
“David Silva to nasz najlepszy transfer w historii”
Carlos Tevez
NieREALny transfer
Dlaczego Silva ostatecznie do Realu nie trafił? Tym bardziej, że przecież grunt pod interesy miał zrobić sam Florentino Perez? Po meczu Realu z Valencią prezydent Realu miał zejść do szatni wraz z dwoma bratankami, by rozmówić się z zawodnikiem. W pewnym momencie poprosił, by piłkarz zrobił sobie z jego krewnymi zdjęcie i podarował im po autografie. Silva wymownie wskazał na walizkę, sugerując, że czas, by wsiadł w klubowy autobus. Perez z uśmiechem zwrócił się do jednego ze stewardów: “Zanieś ją lepiej do szatni gospodarzy, bo w przyszłym sezonie David będzie grać dla nas”.
Wszystko miało być już dogadane. Kwota za transfer definitywny z Valencii miała wynieść 34 miliony euro. I nagle Real się wycofał. Powodem miały być wątpliwości odnośnie charakteru piłkarza. A konkretnie – sposobu jego prowadzenia się. Nie wiemy, kto w tamtym czasie był w Madrycie odpowiedzialny za analizę życia prywatnego potencjalnych wzmocnień, ale odwalił niezłą fuszerkę. Silva został decydentom na Bernabeu przedstawiony jako imprezowicz nie wylewający za kołnierz.
Roberto Mancini wiedział doskonale, że oto otwiera się przed nim ogromna szansa na przechwycenie Silvy. Jednego z największych talentów hiszpańskiej piłki, wciąż nie grającego dla wielkiej, madrycko-barcelońskiej dwójki.
“David Silva jest naszym Messim”
Vicente Del Bosque
Grającego natomiast dla reprezentacji Hiszpanii. Już wtedy mającego na koncie wygrane Euro 2008, będącego tuż przed triumfem na mistrzostwach świata. Ale te miały dla Davida Silvy gorzkawy posmak. Bo tak jak w 2008 roku Luis Aragones postanowił grać dwiema “ósemkami” – Silvą i Andresem Iniestą – tak w taktyce Vicente del Bosque nie znalazło się dla dwóch tego typu graczy miejsce. A jasnym było już wtedy, że Iniesta grać musi.
Relacje Silvy z Del Bosque nie były przez to najlepsze. Rana pozostała, były selekcjoner wspomnianymi nieco wyżej słowami gloryfikował Silvę już nie jako trener kadry narodowej, a ekspert telewizyjny. Porównywał go do Messiego przed mundialem w Rosji nieprzypadkowo – tylko ci dwaj spośród najlepszych strzelców czołowych reprezentacji nie byli typowymi mocno zbudowanymi napastnikami. Jak to ujął Diego Torres w artykule dla “The Guardian”, “byli jedynymi, u których fizyczne atrybuty nie szły ramię w ramię z ich talentem”.
Cichy lider
Podczas mundialu w RPA, który w zdecydowanej większości Silva przesiedział na ławce (2 występy w 7 meczach, 1 w podstawie, 1 z ławki), City udało się wynegocjować jeszcze lepszą cenę niż Realowi. 24 miliony funtów. W erze szejka Mansoura Manchester City więcej płacił za zdecydowanie mniej utalentowanych – i to na pierwszy rzut oka – piłkarzy. Za Danilo. Wilfrieda Bony’ego. Za Eliaquima Mangalę.
Zyskali zaś pierwszego od przełomu lat 70. i 80. XXI wieku piłkarza, który koszulkę Manchesteru City założył ponad 400 razy. Ostatnim – aż do meczu z Bournemouth w sierpniu ubiegłego roku i czterechsetnego meczu Silvy – był Paul Power.
Nic więc dziwnego, że gdy Vincent Kompany opuścił szeregi “Obywateli”, szatnia zagłosowała na Silvę jako na nowego kapitana.
“Vinny mówił głośno. David jest mniej energiczny, ale gdy mówi, wszyscy słuchają. Jego liderowanie polega przede wszystkim na przejmowaniu kontroli po cichu. Nie w szatni, a przede wszystkim na boisku.”
Kevin De Bruyne
Silva jest też wzorem dla młodych piłkarzy. Przede wszystkim dla tego, który ma docelowo wejść w buty Hiszpana, a więc Phila Fodena. To jemu poświęca najwięcej czasu, tłumacząc przede wszystkim, dlaczego na boisku zachowuje się tak, a nie inaczej. Dlatego podejmuje wybory takie, a nie inne. Ucznia ma pojętnego i niewątpliwie piekielnie utalentowanego.
Fodenowi i innym może służyć za przykład zaangażowania. Woli walki. To prawdziwy fighter, który nie ukrywa się za mikrourazem. Raczej poprosi fizjoterapeutę o dodatkowy masaż, o zastrzyk przeciwbólowy, byle tylko móc w weekend znów wybiec na plac gry i dyrygować orkiestrą w swoim niepowtarzalnym stylu.
To gość, który nigdy się nie poddaje, nawet wtedy, gdy życie rzuca największe kłody pod nogi. I przekazuje to w genach.
Pod koniec 2017 roku jego nowo narodzony syn skutecznie walczył bowiem o życie. Urodził się na długo przed terminem, istniało ogromne zagrożenie, że nie przeżyje. W tamtym czasie Silva dostał od Guardioli całą masę swobody. Mógł brać zdecydowanie więcej wolnego niż inni. Kiedy zespół leciał na mini obóz do Kataru, on mógł wsiąść do samolotu lecącego na Półwysep Iberyjski, by spędzić jak najwięcej czasu z rodziną. Nie chciał jednak równocześnie zostawić zespołu na dobre, więc harował nad formą w Walencji i wracał na większość meczów, by być do dyspozycji menedżera.
Ostatecznie David Silva wyszedł zwycięsko i z batalii w Premier League, a Mateo Silva – z tej znacznie istotniejszej.
„Ma w sobie coś z drania. Widać, że uczył się kopać piłkę na ulicy. Gdy gra, wygląda to tak, jakby groził wszystkim wokół: będzie tylko jeden zwycięzca i będę nim ja”
Pep Guardiola
Nie da się więc wątpić i w to, że Silva da z siebie wszystko, by ostatnie tygodnie w City były pięknym zwieńczeniem okrągłej dekady w barwach klubu z Manchesteru. Mistrzostwa Anglii już raczej nie zdobędzie, nie ma się co łudzić. Ale nie jest tajemnicą, że oczy właścicieli City, ale i piłkarzy, i trenerów tego klubu, skierowane są już od dawna na pewne uszate trofeum. To, które liderujący w lidze Liverpool zdobył rok temu. To, którego szejkom tak bardzo brakuje w gablocie do całkowitego spełnienia.
Co by pan powiedział na taką wisienkę na torcie, panie Davidzie?
SZYMON PODSTUFKA
fot. NewsPix.pl
Źródła: Goal.com, The Telegraph, The Athletic, The Guardian, Manchester Evening News, Transfermarkt