Vitezslav Lavicka przedłużył kontrakt ze Śląskiem Wrocław do czerwca 2022 roku. A w zasadzie to umowa przedłużyła się sama, co gwarantował zapis o prolongowaniu jej w momencie, gdy wrocławska ekipa awansuje do górnej ósemki. Czy to dobra wiadomość dla Śląska? Naszym zdaniem tak. 1,5 roku i przedłużenie kontraktu to dobry moment, by podsumować pracę czeskiego trenera w Śląsku. Osiem sukcesów, które Vitezslav Lavicka osiągnął we Wrocławiu.
1. Najlepszy wynik od lat.
Patrząc na szeroko pojęty potencjał klubu, może to dziwić, a nawet wręcz szokować, ale tak – od kiedy dzielimy tabelę na dwie grupy, Śląsk Wrocław dopiero po raz drugi znalazł się w tej mistrzowskiej. Ostatni raz taki przywilej miał w sezonie 14/15, kiedy to uplasował się na koniec tuż za podium. I wcale nie stwierdzimy, że to właśnie teraz Śląsk trafił na grupę ludzi o największym potencjale piłkarskim od pięciu lat.
Dlatego z lekkim uśmieszkiem obserwujemy pojawiające się gdzieniegdzie narzekania kibiców Śląska na styl. Zgoda – nie jest on porywający i sami zwracamy na to uwagę. Ale patrząc wyłącznie z perspektywy kibiców – więcej powodów do radości niż w tym sezonie nie mieli od 2015 roku. Lavicka przyszedł, by zrobić wynik i trzeba mu to oddać – wynik jest. Jest on tym bardziej spektakularny, że…
2. Śląsk ma wąską kadrę i bezbarwnych piłkarzy.
Co więcej – jeśli mielibyśmy wskazać drużynę, która wykręca najlepszy wynik w porównaniu do potencjału poszczególnych zawodników, prawdopodobnie byłby to właśnie Śląsk. Odpowiedzmy sobie na pytanie – czy Lavicka ma w swojej talii napastnika, który jest gwarancją bramek? O Exposito niczego takiego nie napiszemy, choć też nie trzeba go uznawać za ostatniego pierdołę – na tle niektórych asów w naszej lidze siedem bramek to dorobek co najmniej solidny.
Hiszpan ma jednak ten problem, że gra zrywami, błyszczy w poszczególnych meczach, by za chwilę snuć się po boisku. No i nie ma alternatywy. Chyba że za taką uznamy…
- Daniela Szczepana, który dopiero teraz na wypożyczeniu w GKS-ie Jastrzębie strzelił swoją pierwszą bramkę od czerwca 2018,
- Filipa Raicevicia, piłkarza notorycznie spadającego z ligi w ostatnich latach, który wiosną się posypał.
No, nie jest to zbyt komfortowa sytuacja z perspektywy trenera. Problem jest też na innych pozycjach. Jakie atuty ma Żivulić? Co potrafi Marković? Czy z Musondy jeszcze coś będzie? Dlaczego Gąska wciąż nie może odpalić? O ile pierwszy skład trzyma się całkiem nieźle, o tyle ludzie z pozycji 12-18 nie zawsze potrafią zagwarantować poziom.
3. Drużyna ma swój styl i powtarzalność
Wspomnieliśmy o nim już w poprzednim punkcie. Nie ma sensu się czarować – nie jest to gra porywająca, nie jest to mokry sen Wojciecha Stawowego. Ale to nie znaczy, że drużyna Śląska nie ma stylu. Ma. Defensywny.
To właśnie głównie dzięki sprawnej defensywce Śląsk punktuje tak dobrze. Obecny sezon pokazuje, że ten styl jest powtarzalny, bo wrocławianie stosują taką strategię w zasadzie na każdy mecz. Lavicka na początku swojej pracy wiele mówił o systemie. Dla niego nie są ważne jednostki, ważne, by drużyna tworzyła mechanizm. By każdy wiedział, gdzie ma się poruszać. Jak ma przesuwać. W którym momencie zaasekurować. Kiedy dołączyć do wychodzącego z pressingiem kolegi. To działa. To o tyle imponujące, że w trakcie sezonu przez poważne kontuzje wyleciały dwa ważne ogniwa formacji defensywnej – Łukasz Broź i Wojciech Golla.
4. Równa forma
Oczywiście, Śląsk miał w tym sezonie okresy nieco lepsze i nieco gorsze. Wskoczył na pozycję lidera w pierwszych kolejkach, zaliczył pięć zwycięstw z rzędu na przełomie rundy jesiennej i wiosennej. Patrząc na tę drużynę całościowo – ani razu nie wpadła w tym sezonie w wielki dołek.
Czego nie można powiedzieć o Cracovii. Pogoni. Jagiellonii.
W przypadku dwóch rycerzy jesieni – Śląska właśnie i Wisły Płock – mieliśmy spore wątpliwości: czy dobre wyniki to tylko chwilowa ciekawostka, wykręcana trochę ponad stan? Zastanawialiśmy się, czy po świetnym okresie te drużyny nie zaczną za chwilę punktować na miarę, wydawałoby się, potencjału. Wiemy, co zdarzyło się z Wisłą Płock, Śląsk natomiast twardo broni swojego miejsca i kończy rundę zasadniczą na pudle. I wydaje się, że jest obecnie jedną z najstabilniejszych drużyn w lidze.
5. Utrzymanie w lidze
Lavicka wykonuje właśnie plan długofalowy, ale nie zapominajmy, że poradził sobie też z tym krótkoterminowym. Gdy przychodził do Śląska, ten był na czternastym miejscu w lidze z punktem przewagi nad piętnastym Górnikiem Zabrze. Cel mógł być tylko jeden – utrzymanie w jakikolwiek sposób, później pomyślimy o budowaniu drużyny.
Czy odbyło się to lekko, łatwo i przyjemnie? No nie. Powiemy więcej – znamy prezesów, którzy w krytycznym momencie sezonu – po czterech porażkach z rzędu – zwolniliby Lavickę i zatrudnili typowego strażaka. Zwłaszcza, że Lavicka to gość raczej do spokojnego budowania klocków, a nie karmienia swoich piłkarzy surowym mięsem. Czeski trener w porę rozbudził uśpiony potencjał i w czterech ostatnich meczach jego ekipa zdobyła 12 punktów.
6. Lavicka nie wywołuje kontrowersji.
Zagranicznym trenerom, zwłaszcza po sukcesie, często nawet drobnym, lubi odwalić. Głowę w chmurach nosił Nenad „cirkus i skandaloza” Bjelica, Radoslav Latal był skłócony z całą szatnią, Robert Maaskant urzekał przeświadczeniem o własnej nieomylności, nawet Henning Berg miewał swoje odloty. Zresztą, przykładów nie trzeba szukać w historii – choćby w tym sezonie Ben van Dael poczuł się tak mocny, że zorganizował swojej drużynie absurdalny obóz w Holandii, niedaleko swojego domu rodzinnego.
Lavicka… w zasadzie nie wywołuje negatywnych emocji.
To człowiek, który każdego darzy respektem. Sam o sobie mówi, że nie zamierza wywoływać kontrowersji. Woli styl dyplomaty. Nawet gdy nie wszystko w klubie mu pasuje, nie idzie z tym do mediów. Nigdy nie narzekał na sędziów. Nigdy nie szukał absurdalnych wymówek. Jego konferencje prasowe są nudne, bo z góry wiemy, że nic nie powie. Pracować w lidze 1,5 roku i jeszcze nikogo nie wyprowadzić z równowagi? Ma to niewątpliwie swoją wartość.
7. Szybka nauka języka polskiego.
Wiadomo, że jako Czech Lavicka ma znacznie łatwiej. Ale do nauki języka podszedł bardzo poważnie i już po kilku tygodniach udzielał pierwszych wywiadów w języku polsko-czeskim. Niesprawiedliwe byłoby umniejszanie jego zaangażowania argumentem, że nasze języki są podobne. Za szybką naukę polskiego – szanujemy.
8. Przyciągnięcie ludzi na trybuny.
Czy w ostatnich latach stadion Śląska Wrocław smucił? Bezapelacyjnie. Wielki kolos, na którym zbierała się garstka kibiców – nie był to obrazek, który chcielibyśmy oglądać w naszej lidze. W pewnym momencie wywiązała się nawet dyskusja o tym, czy Śląsk nie powinien… przeprowadzić się na Oporowską.
I całe szczęście, że tego nie zrobił, bo wraz z wynikami wrocławscy kibice ruszyli na stadion i w tym sezonie – a wiemy, że już raczej się to nie zmieni – osiągnęli czwarte miejsce pod względem frekwencji ustępując tylko Legii, Wiśle i Lechowi. Na mecz z Legią przyszło prawie 32 tysiące kibiców. Pogoń – 24 tysiące. Zagłębie – 20 tysięcy. Średnia kibiców w przekroju całego sezonu to 13 441 osób na mecz.
Oznacza to, że w porównaniu z poprzednim sezonem frekwencja wzrosła o 33%.
***
Wiemy, że w naszych warunkach nie ma sensu przywiązywać się do długości kontraktów trenerów, bo zdarza się, że bywają one tylko niewiele znaczącą ciekawostką. Wydaje nam się, że Śląsk po latach szalonych zmian na stołku szkoleniowca, wreszcie trafił z trenerem. Lavicka i Wrocław to udany związek. A jeśli Śląsk utrzyma swoją pozycję w tabeli, będziemy mogli nawet stwierdzić, że to związek spektakularny.
Fot. FotoPyK