Wiadomo, że przed nami jeszcze runda dodatkowa, że 21 punktów do zdobycia i każdy zagra z każdym, a często w tych starciach będzie walka o zbieżne cele. Natomiast trudno nie odnieść wrażenia, że akurat bój Arki z Wisłą Kraków może być kluczowy w rywalizacji o ligowy byt. Przynajmniej dla tych pierwszych, bo w przypadku porażki będą mieli dziewięć punktów straty do bezpiecznego miejsca. To może być już zdecydowanie za dużo, by myśleć o Ekstraklasie w sezonie 20/21.
Mieliśmy ostatnio dobre porównanie sił Wisły i Arki, ponieważ obie ekipy mierzyły się z Legią. Jasne, można mówić: Biała Gwiazda miała łatwiej, grała u siebie, natomiast też jasne, że bez wsparcia kibiców atut własnego boiska zostaje ograniczony do minimum.
Więc jeśli spojrzeć na te mecze, to trudno mieć dla kibiców gdynian dobre wiadomości.
Wisła przynajmniej powalczyła, Arka owszem, strzeliła bramkę już w pierwszej minucie, ale kolejne boiskowe chwile pokazały, że to był absolutny przypadek, ewentualnie drzemka Legii. Arka została zmiażdżona, Wisła została pokonana, a to dość sporo różnica. Pokazują to statystyki:
– Arka oddała jeden celny strzał, Wisła pięć,
– Arka miała piłkę przez 38% czasu, Wisła przez 44%,
– Legia oddała 21 strzałów z Wisłą, 29 z Arką.
Białej Gwiazdy nie było nam szkoda, żółto-niebieskich już tak i nie chodzi tu o żadne sympatie, po prostu Wojskowi jechali w tym meczu jak z furą gnoju. Taki Marciniak, tym razem przy całej sympatii, wyglądał jakby strój piłkarski wygrał w audiotele. Wszołek miał autostradę, a jak brał ze sobą Vesovicia, to pas startowy. Naturalnie Marciniak nie otrzymywał zbyt wiele pomocy od kolegów, ale… Przykro się to oglądało.
STEINBORS, CZYLI OSTOJA
I mamy coraz mniejsze wątpliwości: Arka dysponuje dzisiaj najgorszą linią obrony w Ekstraklasie. Tak, ŁKS i Wisła Płock straciły więcej bramek, natomiast obie te ekipy – szczególnie Nafciarze z Daehne między słupkami – nie dysponują golkiperem klasy Pavelsa Steinborsa. Facet obronił już 140 strzałów w tym sezonie i jest to zdecydowanie najwyższy wynik w lidze. Kolejny Putnocky ma na koncie 103 obron.
Łatwo więc policzyć, że rywale Arki oddali już 187 uderzeń na żółto-niebieską bramkę. To wynik katastrofalny, wychodzi średnio ponad sześć strzałów na spotkanie, przy których zbierać się musi Łotysz. A przecież Arka nie gra co tydzień z Legią, mierzy się też z marnymi zespołami i wówczas również Steinbors nie ma spokoju. Zachował ledwie pięć czystych kont w tym sezonie, kiedy w lepszych czasach potrafił mieć i 13.
Z jednej strony fajnie mieć bramkarza, na którego można liczyć w tak kryzysowej sytuacji. Z drugiej – ta obrona to aż prośba o lanie, a to może nadejść w fazie finałowej. Zresztą liczyliśmy wam już błędy obrońców Arki, wygląda to koszmarnie.
SŁABA OFENSYWA
Co gorsza, nie lepiej jest z przodu. Trąbiliśmy od początku sezonu, mówił o tym choćby Janusz Kupcewicz – drużyna jest źle zbilansowana, nie ma jakości na skrzydłach, za dużo zainwestowano w środek. Świetnie, że i Vejinović, i Nalepa potrafią grać w piłkę, ale komu mają ją podać? Na Legię Mamrot wyszedł z Antonikiem i Samanesem na skrzydłach.
Antonik zagrał w tym sezonie jeden dobry mecz, konkretnie w pierwszej kolejce, Samanes na razie w ogóle nie wygląda na piłkarza, nie chcemy pisać mocniej, ale nie jest to nawet siódmy sort hiszpańskich pomarańczy. Ale cóż, Mamrot był w desperacji. Mihajlović błysnął z Rakowem i w zasadzie na razie tyle, Młyński dojeżdżał do Warszawy po maturze i najwidoczniej nie był do gry od pierwszej minuty. Natomiast po pierwsze nie róbmy z Młyńskiego cholera wie, kogo, chłopak ma dwa gole i dwie asysty. Ponadto jeśli skrzydła Arki mają stać na 19-latku… To chyba nie tędy droga.
Kłopoty Arki widać w statystykach. Rzadziej strzela tylko ŁKS i Korona, ale – za Ekstrastats – to Arka stworzyła sobie mniej okazji. Konkretnie 36, jedynie Pogoń jest gorsza w tej statystyce. Statystyce, która niespecjalnie nas dziwi.
RYWALE NIE ODPUSZCZĄ
Nie mamy wątpliwości, że Arka płaci za błędy popełnione latem i zimą. Zawalono transfery, zmieniono trenera, a – będziemy się upierać – nie trzeba było go zmieniać. I teraz pytanie, jakie widać argumenty Arki w walce z Koroną i Wisłą?
Ci pierwsi po restarcie pokazują gazicho, mogliby mieć i sześć punktów, natomiast niewątpliwie sędzia skrzywdził ich w Lubinie. Wisła podobno gra słabiej, a wciąż trzyma taką samą przewagę nad Arką i ma po prostu lepszych piłkarzy, liderów, którzy ciągną ją momentami za uszy, oczywisty jest tu przykład Błaszczykowskiego.
Wiadomo – nie takie cuda widziała ta Ekstraklasa, ale nim te cuda się działy, dostawaliśmy jakieś wskazówki, że do sensacji w postaci natchnionego utrzymania może jednak dojść. Arka obecnie tych wskazówek nie daje. Mogły to być derby, ale cóż, piłkarze pękli. Potem udało się odwrócić losy meczu ze Śląskiem, ale w Warszawie kompletnie nic za tym nie poszło.
Dlatego dzisiaj jest ostatni dzwonek. Pokazanie, że Arka jeszcze walczy i te wszystkie błędy, ten cały bałagan jeszcze da się posprzątać. Później będzie już cholernie trudno, być może zbyt trudno.
Pytanie tylko, czy Arka w tej walce ma argumenty.
Fot. FotoPyk