Reklama

Bandyta Rebić, pudło Ronaldo, waleczny Milan i oszczędne Juve. Calcio wróciło!

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

12 czerwca 2020, 23:18 • 4 min czytania 10 komentarzy

Opakowanie brzydsze niż zawartość. Tak możemy opisać pierwszy mecz we Włoszech po pandemii koronawirusa. Brzydsze, bo jeśli widzimy sam wynik – 0:0, ciężko o optymizm. A jednak, gdy papierek odwiniemy, wychodzi nam całkiem ciekawe spotkanie. Być może nie takie, w którym obydwa zespoły waliły w siebie jak w bęben, odsłaniając gardę. Ale kwintesencja włoskiego futbolu została zachowana. Kontrowersyjne decyzje sędziego, czerwona kartka, solidna defensywa – wszystko się zgadza, więc z pełnym przekonaniem powiemy: miło znów cię widzieć, calcio.

Bandyta Rebić, pudło Ronaldo, waleczny Milan i oszczędne Juve. Calcio wróciło!

Zdawało się, że mimo pandemii pewne rzeczy się nie zmieniają. Że przewaga personalna zawsze prowadzi do tego, że to Juventus prowadzi grę, dominuje na boisku. Pierwsze minuty rewanżowego meczu Coppa Italia z Milanem właśnie na to wskazywały. Bramkę Donnarummy z miejsca zasypały strzały. A to Douglas Costa, a to Paulo Dybala, a to Cristiano Ronaldo – ciężko było o chwilę spokoju, a nie minął przecież nawet kwadrans gry. Szybko przyniosło to Bianconerim zamierzony efekt – Ronaldo w zamieszaniu w polu karnym oddał strzał, jednak ważniejsze było to, co stało się przed nim. Przed nim Andrea Conti zagrał ręką – nieco przypadkowo, ale jednak. Łokieć obrońcy gdzieś się zaplątał, piłka odbiła się od niego niefortunnie, Daniele Orsato upewnił się jeszcze przy monitorku i ze stoickim spokojem wskazał na „wapno”.

Juventus miał już Milan na widelcu, już go nawijał, niczym spaghetti i wtedy Cristiano… huknął w aluminium. Piłka odbiła się od słupka, niektórzy dopatrywali się, że wcześniej musnął ją Donnarumma. W każdym razie gola nie było i Stara Dama okazji nie wykorzystała.

Bandyta Rebić

Pytanie, czy kibice Rossonerich nie woleliby, żeby Ronaldo trafił wtedy do siatki? Konsekwencją jego pudła była bowiem akcja, którą Ante Rebić przerwał w wyjątkowo debilny sposób. Ciężko to nawet nazwać odcięciem prądu. To po prostu bandycki atak na rywala. Próba zrobienia mu krzywdy. Zresztą, zobaczcie sami.

Reklama

Efektem tego ataku był rzecz jasna kier, praktycznie z miejsca. I – cóż, nie będziemy ukrywać, trochę w ten mecz zwątpiliśmy. Jeśli jedna z drużyn miała przed sobą wizję ponad 70. minut gry w osłabieniu w pierwszym spotkaniu po kilkumiesięcznej przerwie, zapowiadało się, że mecz został w tym momencie zabity.

Rzeczywiście, tak to początkowo wyglądało. Juventus grał na pewniaka, rozgrywał piłkę, czekał i szukał okazji do ukąszenia Milanu. Śpieszyć się nie musiał – w pierwszym meczu, również pełnym kontrowersji, wypracował sobie przewagę dzięki golom zdobytym na wyjeździe. Dlatego też do przerwy nie stworzył sobie zbyt wielu okazji. Jednak kiedy już próbował, robił to dość konkretnie. Gigi Donnarumma musiał się wykazać, gdy na jego bramkę uderzali Blaise Matuidi i Cristiano Ronaldo. Tyle że stanął na wysokości zadania, więc skończyło się na 0:0.

Pan bramkarz Donnarumma

Problem w tym, że bierność wcale Starej Damie nie służyła. Z minuty na minutę Rossoneri czuli, że mogą coś wskórać. Blisko było jeszcze przed zejściem do szatni, kiedy po rzucie wolnym piłka przeszła tuż nad głowami zawodników z Mediolanu. Niektórzy szukali jeszcze rzutu karnego po tym, jak w polu karnym popychany był Simom Kjaer, ale szanujmy się. Miększe od tego „faulu” są chyba tylko świeże chałki.

Natomiast już na początku drugiej połowy defensywa Juventusu zasłużyła na suszarkę od Buffona. Bonaventura pomknął prawym skrzydłem, zagrał na nos Hakana, a ten pomylił się o centymetry. Milan równie dobrze grał w defensywie. W pamięci zapadła nam wzorowa interwencja Alessio Romagnoliego przy akcji Ronaldo.

Aż przypomniał się wślizg Alessandro Nesty, po którym Leo Messi z wściekłością tłukł pięściami w murawę. Kapitan Milanu grał świetnie. Wtórował mu Kjaer, który przecież żadnym kozakiem nie jest. A tu, proszę – blokował strzały, odbierał piki, trzymał poziom.

Reklama

No i rzecz jasna on, Donnarumma. Wielki mecz rozegrał ten chłopak, choć może zabrakło w nim efektownych interwencji. Były natomiast te efektywne – i to aż siedem, z czego cztery z pola karnego. Ściana, chłop nie do pokonania.

Awans po kosztach

Mecz skończył się tak, jak się spodziewaliśmy. Rossoneri być może i walczyli, ale jednak brak jednego zawodnika był mocno widoczny. Niech świadczy o tym fakt, że mimo wspomnianych starań, w drugiej połowie Gigi Buffon nie musiał ani razu brudzić sobie spodenek. Wszystkie próby mijały słupki i poprzeczkę jego bramki, a Juventus spokojnie patrzył, jak Milan się wykrwawia. Niemal przyklepany wcześniej awans zdawał się niezagrożony i takim też pozostał.

Pytanie tylko – czy Juventinim to wystarcza? 0:0 z grającym w dziesiątkę Milanem. Milanem z tak imponującą ławką, że wchodzi z niej młody Lorenzo Colombo. Nie jest to zbyt optymistyczna przesłanka przed restartem sezonu. Zwłaszcza że w Starej Damie w zasadzie nic się nie zmienia. Wózek ciągną Dybala i Ronaldo, reszta próbuje coś zdziałać, ale wychodzi trochę pokracznie.

Cóż, jeśli Juventus myśli, że coś takiego wystarczy do podtrzymania dominacji we Włoszech, to Claudio Lotito powinien sprawdzić, czy aby na pewno ma na tyle zaskórniaków, żeby starczyło na premie za mistrzowski tytuł, bo Lazio nie jest w tej walce bez szans.

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Weszło

Komentarze

10 komentarzy

Loading...