Reklama

14 bramek Jarosława Niezgody. Czy któryś z polskich napastników przebije ten wynik?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

08 czerwca 2020, 13:20 • 6 min czytania 8 komentarzy

Gdyby Jarosław Niezgoda spędził cały sezon 2019/20 w Legii Warszawa, pewnie byłby poważnym kandydatem do tytułu króla strzelców Ekstraklasy. Jednak były napastnik Legii, choć ostatni mecz na polskim podwórku rozegrał jeszcze przed Bożym Narodzeniem, a zatem w 2019 roku, wciąż ma spore szanse na utrzymanie statusu najlepszego polskiego strzelca naszej ligi. Jego czternastobramkowy dorobek wygląda na barierę nie do przeskoczenia dla innych krajowych napastników. Co, nie ukrywamy, trochę nas bawi. A trochę smuci.

14 bramek Jarosława Niezgody. Czy któryś z polskich napastników przebije ten wynik?

Trzeba Niezgodzie oddać, że na swoje gole pracował w imponującym tempie. Trener Aleksandar Vuković nie zawsze widział w nim bowiem zawodnika pierwszego składu, obecny snajper Portland Timbers często musiał udowadniać swoją skuteczność w końcówkach spotkań. I nieźle mu to wyszło. Zdobywał gola w lidze średnio co 76 minut.

Jak to wyglądało wcześniej?

Zdarzały się zresztą w Ekstraklasie takie sezony, gdy 14 trafień wystarczało, by sięgnąć po koronę króla strzelców. W 2012 roku tytuł polskiego capocannoniere przypadł Tomaszowi Frankowskiemu z Jagiellonii Białystok, który właśnie z takim dorobkiem zakończył sezon. Dwa lata później królem strzelców został natomiast Robert Demjan. Jemu też udało się ukąsić czternastokrotnie. 31-letni wówczas napastnik Podbeskidzia Bielsko-Biała został nawet wyróżniony nagrodą Piłkarza Sezonu na dorocznej, ekstraklasowej gali. No ale to były jeszcze czasy, gdy w lidze nie rozgrywano siedmiu dodatkowych kolejek po podziale na grupy.

Odkąd wprowadzono nową formułę rozgrywek 2013 roku, więcej niż 14 ligowych goli zdobyli:

  • czterokrotnie: Marcin Robak (22, 18, 19, 18)
  • trzykrotnie: Marco Paixao (21, 18, 16)
  • dwukrotnie: Flavio Paixao (18, 15), Christian Gytkjaer (19, 16*), Carlitos (24, 16), Igor Angulo (22, 24), Paweł Brożek (17, 15)
  • raz: Łukasz Teodorczyk (20), Dani Quintana (15), Kamil Wilczek (20), Patryk Tuszyński (15), Nemanja Nikolić (28), Airam Cabrera (16), Deniss Rakels (15), Mariusz Stępiński (15), Krzysztof Piątek (21), Jakub Świerczok (16), Jesus Imaz (16)

Gołym okiem widać, że królują w tym zestawieniu albo weterani, dla których Ekstraklasa stanowiła bądź stanowi ostatni etap kariery, albo napastnicy, którzy po jednym tylko sezonie strzeleckich popisów wyruszyli na podbój którejś z mocniejszych lig. Mimo wszystko: przekroczenie liczby czternastu ligowych trafień nie jawi się, patrząc na powyższe przykłady, jako granica niewiarygodnie trudna do osiągnięcia. Skoro dali radę Rakels, Tuszyński czy Stępiński, to naprawdę nie mówimy o jakimś nie lada wyczynie.

Reklama

Strzelecka posucha

Ośmiu Polaków załapało się na powyższą listę. Czy doczekamy się w tym sezonie kolejnego? Marne szanse, ponieważ peleton ścigający Jarosława Niezgodę niemiłosiernie się wlecze. W tej chwili najbliżej byłego snajpera Legii Warszawa plasuje się Piotr Parzyszek z Piasta Gliwice, który ustrzelił jak dotąd 9 goli. W nim chyba największa nadzieja, choć jej płomień tli się dość wątło.

Po pierwsze, Parzyszek w poprzednim, mistrzowskim sezonie Piasta zatrzymał się na dziewięciu ligowych bramkach, więc istnieje zagrożenie, że w tym momencie postawny napastnik gliwickiej drużyny balansuje już w okolicach maksimum swoich możliwości. Na dodatek Waldemar Fornalik chyba nieszczególnie troszczy się o indywidualne wyczyny swojej podstawowej dziewiątki i zawsze (dosłownie) usuwa Parzyszka z boiska na kilkanaście minut przed końcowym gwizdkiem arbitra. Nawet w spotkaniach, w których Piast wysoko prowadzi i gra z rywalem z dolnej półki. A to są akurat takie mecze, w których napastnicy nabijają sobie licznik. Zresztą Parzyszek w tym sezonie strzelił ledwie jednego gola w meczu z klubem, który obecnie znajduje się w topowej ósemce. Było to październikowe trafienie przeciwko Legii Warszawa. Poza tym snajper Piasta ma na rozkładzie Wisłę Kraków, Wisłę Płock, Zagłębie, Arkę i ŁKS.

W grupie mistrzowskiej czekają jednak gliwiczan starcia z ekipami nieco lepiej poukładanymi w defensywie. Więc cudów po Parzyszku spodziewać się nie należy. A w jego przypadku zdobycie sześciu goli na dystansie dziewięciu kolejek, jakie pozostały do zakończenia ligowych zmagań to byłby chyba jednak cud.

Piotr Parzyszek (z lewej).

Kolejnym na liście najskuteczniejszych polskich napastników w Ekstraklasie jest nieśmiertelny Paweł Brożek z Wisły Kraków. Weteran jak dotąd zanotował 8 goli. Imponujący był jego zryw na przełomie sierpnia i września. Ściągnięty z emerytury Brożek w pięciu kolejnych ligowych spotkaniach zdobył aż siedem ze swoich ośmiu trafień, a dorzucił też do tego parę bramek wypracowanych partnerom poprzez kluczowe podania czy też umiejętne ustawienie. Umówmy się jednak. 37-latek jest już od dawna po drugiej stronie rzeki. Przez kilka kolejek błyszczał, ale zaraz zgasł. Trapią go kolejne kontuzje, ostatnio złamał kość promieniową. On już Niezgody na pewno nie dogoni.

Reklama

Potem robi się już śmieszno-straszno. Adam Buksa (7 goli), Patryk Klimala (7 goli) i Artur Sobiech (6 goli) wyjechali z Ekstraklasy, więc o status najlepszego polskiego snajpera w lidze nie powalczą. Po 6 bramek w dorobku mają również Dominik Furman z Wisły Płock, Kamil Jóźwiak z Lecha PoznańBartosz Białek z Zagłębia Lubin.

Jeżeli któremukolwiek z nich dajemy choćby promil szans na dogonienie Niezgody, to temu ostatniemu. 18-latek wiosną robi naprawdę znakomite wrażenie, mocno się rozszalał nie tylko jeżeli chodzi o zdobywanie bramek, ale i kreowanie przestrzeni dla partnerów. Bardzo szeroko ten temat analizował Damian Smyk. „Wychowanek Zagłębia gra tak, jakby poruszanie się w ataku faktycznie było bardzo proste. To nie jest typ napastnika wydziwiającego. Nie chcemy go przesadnie pompować, bo zaraz ktoś nam zarzuci, że po jednej dobrej rundzie windujemy dzieciaka na poziom supertalentu, natomiast nie będziemy owijać w bawełnę – ten 18-latek robi wrażenie. Spokoju pod bramką zazdrościć może mu niejeden stary wyga tej ligi”.

ANALIZĘ GRY BARTOSZA BIAŁKA ZNAJDZIESZ TUTAJ

Jednak pochwały pochwałami, a liczby liczbami.

Białkowi do przegonienia Niezgody potrzeba dziewięciu goli. Bardzo mało prawdopodobne, by tyle nahukał, nawet jeśli „Miedziowi” wylądują w grupie spadkowej, na co się zanosi. Wisła Kraków, Wisła Płock czy ŁKS Łódź to wdzięczni rywale do poprawienia indywidualnych statystyk, ale też nie na tyle, by Białek miał nagle zacząć kompletować jednego hat-tricka za drugim.

Obraz nędzy i rozpaczy

W ogóle tegoroczna klasyfikacja najlepszych strzelców Ekstraklasy boleśnie przypomina, jak bardzo nasza liga została w ostatnich latach wydrenowana z zawodników, dla których chciałoby się pójść na stadion, czy nawet przełączyć na właściwy kanał w telewizji. Przecie to właśnie napastnicy swoimi popisami przyciągają kibiców, rozbudzają wyobraźnię. A tu co? Na ten moment najlepszym strzelcem ligi jest Christian Gytkjaer z Lecha Poznań, który po sezonie opuści szeregi „Kolejorza”. Za jego plecami plasuje się Jarosław Niezgoda, który z Polski czmychnął pół roku temu. Dalej: 29-letni Jorge Felix. 36-letni Flavio Paixao. 29-letni Damjan Bohar. 36-letni Igor Angulo. 30-letni Jesus Imaz. To – jak na ekstraklasowe realia – klasowi piłkarze, jasne. Ale prochu żaden z nich już nie wymyśli.

A przecież nawet niektórzy z tych graczy planują czmychnąć z Polski.

Angulo pewnie już w przyszłym sezonie nie zagra w Górniku Zabrze. Wkrótce wygasa też kontrakt Felixa. Imaz w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” przyznał, że teraz jest w Ekstraklasie dobra szansa do wybicia się, a prezes Zagłębia Lubin oznajmił na łamach Weszło, że po sezonie Bohar dostanie zielone światło na transfer, jeżeli do klubu wpłynie zadowalająca oferta.

Futbol oczywiście nie znosi próżni. Odejdzie Bohar, prędzej czy później pojawi się w lidze inny niezły Słoweniec, który wypełni tę lukę. Zawiną się Imaz czy Felix, prędzej czy później uda się ustrzelić godnego dla nich następcę gdzieś w trzeciej czy czwartej lidze hiszpańskiej. W lidze wciąż będą ofensywni zawodnicy, którym uda się z braku laku nadać rangę ligowych gwiazd. Jednak słowo „gwiazda” w ekstraklasowych warunkach trzeba już dzisiaj wypowiadać z naprawdę wielkim dystansem i przymrużeniem oka.

fot. FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Lechia ogrywa Polonię. Jeszcze chwilka i przywitamy ją w Ekstraklasie

Paweł Paczul
0
Lechia ogrywa Polonię. Jeszcze chwilka i przywitamy ją w Ekstraklasie

Komentarze

8 komentarzy

Loading...