Reklama

Julian Weigl może się zacząć bać jazdy klubowymi autokarami

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

05 czerwca 2020, 16:29 • 3 min czytania 0 komentarzy

Zdarzały się przypadki piłkarzy, którzy bali się podróży samolotem. Wystarczy wspomnieć Dennisa Bergkampa czy naszego Tomasza Łapińskiego, który z powodu strachu przed lataniem nie zdecydował się na zagraniczny transfer, rezygnując z możliwości zrobienia międzynarodowej kariery. Do tej pory nie słyszeliśmy o zawodniku, który odczuwałby coś podobnego do jazdy autokarem. Nie zdziwimy się jednak, gdyby Julian Weigl miał być tym pierwszym. 

Julian Weigl może się zacząć bać jazdy klubowymi autokarami

W 2017 roku był on jednym z pasażerów autobusu Borussii Dortmund, na trasie którego doszło do – nieudanej, na szczęście – próby zamachu. Zdalnie odpalona bomba, skonstruowana przez 28-letniego Rosjanina Siergieja W., wyrządziła znacznie mniej szkód niż zapewne zakładał plan. Ranni zostali jedynie Marc Bartra i jeden z policjantów eskortujących drużynę na mecz z AS Monaco. Mimo to każdy, kto siedział wówczas w autokarze BVB, mógł mieć uraz w psychice. Dodajmy, że autor zamachu został skazany na 14 lat więzienia.

Minęły trzy lata. Weigl zimą tego roku został sprzedany do Benfiki Lizbona za 20 mln euro. Być może zapomniał już o tamtym traumatycznym przeżyciu, ale wczoraj niepożądane wspomnienia mogły odżyć ze zdwojoną siłą.

Autobus z nim i kolegami został obrzucony kamieniami przez ich własnych „kibiców” po meczu z Tondelą.

Dwa kamienie sięgnęły celu – jeden trafił w przednią szybę, drugi w boczną, przy której siedzieli Weigl i Andrija Zivković. Obaj zostali poranieni odłamkami szkła i wylądowali w szpitalu. Nie chodziło o jakieś poważne obrażenia, wszystko jest już z nimi w porządku, ale przecież mogło się to skończyć znacznie gorzej.

Niemiecki pomocnik nie ukrywał we wpisie na Instagramie, że nad takimi historiami nie zamierza przechodzić do porządku dziennego. „U mnie już dobrze, mieliśmy szczęście. Każdy z nas popełnia błędy, ale granica została przekroczona! Rzucanie kamieniami w autobus bez zważania na to, że ktoś jest w środku? Tego nie mogli zrobić prawdziwi kibice Benfiki. W ostatnim czasie powinniśmy szczególnie pokazywać, że jedność jest najlepszym rozwiązaniem, a zamiast tego dosłownie obrzucamy się kamieniami” – napisał wyraźnie rozgoryczony.

Reklama

Na tym nie koniec. Na murach domów kilku zawodników (m.in. Pizziego) pojawiły się napisy z groźbami.

Skąd ta nerwowa atmosfera wokół Benfiki? Ano stąd, że kibice „Orłów” przekonali się, iż trzy miesiące przymusowej przerwy nie przyniosły żadnej poprawy w grze. Ich drużyna jeszcze przed pandemią znalazła się w dołku. Z pięciu meczów ligowych wygrała zaledwie jeden, przegrywając ważne starcia z FC Porto i Bragą oraz remisując z Moreirense i Vitorią Setubal. W czwartek przedłużyła złą passę. Podopieczni Bruno Lage na własnym stadionie (oczywiście opustoszałym) bezbramkowo zremisowali z czternastą w tabeli Tondelą. Ekipa gości w ostatnich dwunastu kolejkach odniosła jedno zwycięstwo i nic dziwnego, że broni się przed spadkiem. Rozgoryczenie gospodarzy mogło być tym większe, że dzień wcześniej od falstartu powrotne granie rozpoczęło także FC Porto. „Smoki” przegrały 1:2 z rewelacją sezonu – Famalicao. Gdyby Benfica wygrała, odzyskałaby pozycję lidera, a tak tylko zrównała się punktami z Porto.

To wszystko oczywiście w żadnym stopniu nie tłumaczy takich skrajnych zachowań. Tym bardziej warto docenić, jak sytuacja wygląda u nas. Cisza i spokój, również na boisku pojawiło się więcej wyrozumiałości i kultury.

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Komentarze

0 komentarzy

Loading...