Reklama

Wolsztyński: „Parę razy zrobiłem różnicę. Żałuję, że teraz nie pomogę kolegom”

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

30 maja 2020, 09:25 • 9 min czytania 0 komentarzy

Czy po zerwaniu więzadeł w meczu z Cracovią był bardzo załamany? Jak przebiegała jego rehabilitacja w sytuacji, kiedy salki rehabilitacyjne i siłownie były zamknięte przez sytuację związaną z wybuchem epidemii koronawirusa? Czy w ogóle nudził się podczas dwóch ostatnich miesięcy? Dlaczego nie mógł operować się u słynnego włoskiego chirurga doktora Marianiego i czy trafił pod dobre lekarskie skrzydła w Polsce? Jaki był ten sezon w jego wykonaniu? Jak ciężko będzie mu oglądać powrót kolegów na boisko, kiedy jego samego czeka jeszcze kilka miesięcy żmudnej rehabilitacji? Na co może liczyć Górnik Zabrze w tym sezonie? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada napastnik Górnika Zabrze, Łukasz Wolsztyński, którego przemaglowaliśmy w paru bieżących kwestiach. Zapraszamy. 

Wolsztyński: „Parę razy zrobiłem różnicę. Żałuję, że teraz nie pomogę kolegom”

***

Trochę niezręcznie pytać cię o zdrowie.

Jak moje zdrówko? Dobrze. Powolutku dochodzę do siebie. Trenuję na coraz większych obciążeniach i z czasem będę dochodził do pełnej sprawności.

Jak wyglądała twoja rehabilitacja w sytuacji, kiedy świat stanął w miejscu, a ośrodki rehabilitacyjne i siłownie zostały zamknięte?

W centrum rehabilitacyjnym, w którym się leczę, wszystko było otwarte i dostępne, choć oczywiście środki bezpieczeństwa zostały zachowane – trzeba było uważać na siebie i na swoją higienę. Mogłem swobodnie ćwiczyć.

Jakieś spacerki też pewnie wchodziły w grę. 

Początkowo raczej średnio, bo ta noga była mocno zmęczona i nie chciałem jej obciążać, więc przez pierwsze dwa tygodnie nie było mowy o żadnych dłuższych spacerkach. Jedynie to jakieś przejścia po schodach, ale to już w ramach ćwiczeń. Dopiero później zacząłem robić więcej.

Reklama
Kontuzja mocno cię podłamała? 

Nie ukrywam, przez moment miałem nadzieję, że to nie jest tak poważne, że nie czeka mnie aż tak długa przerwa, w duchu modliłem się, żeby nie poszło krzyżowe, ale niestety badania pokazały, co pokazały i nic nie mogłem z tym zrobić.

Istniała możliwość, że to coś mięśniowego. 

Była taka nadzieja, ale zdarzyło się, nic nie poradzę. Nie czułem się z tym dobrze. To bardzo ciężka kontuzja. Wiedziałem, co to oznacza, że czeka mnie bardzo długi rozbrat z piłką – właściwie pół roku. Taka wizja mnie podłamywała, ale trzeba było wziąć to na klatę i wziąć się za walkę o jak najszybszy powrót do zdrowia.

Był moment w meczu z Cracovią, że poczułeś, że coś strzeliło?

Była taka jedyna sytuacja. Poczułem ból. Strzeliło mi w kolanie. Ale mogłem kontynuować grę, wszystko było okej, ale przy niektórych zrywach i odejściach czułem, że ucieka mi kolano. I tu zaświeciła mi się w głowie lampka, że lepiej to przerwać, bo może być tylko gorzej.

ŁUKASZ WOLSZTYŃSKI (GÓRNIK ZABRZE): „Parę razy zrobiłem różnicę. Żałuję, że nie będę mógł teraz pomóc kolegom”

Miałeś już zerwane więzadła. Wtedy byłeś na operacji we Włoszech w słynnej klinice doktora Pier Paolo Marianiego. Teraz sprawa się pokomplikowała, na Półwyspie Apenińskim szalał koronawirus, więc pewnie nie myślałeś o opcji ponownego wyjazdu na taki zabieg.  

Myślałem o tym, były nawet rozmowy. Dzwoniłem do doktora Marianiego, właściwie do jego asystentki, żeby jakoś ten temat obgadać. Wysłałem pierwszy rezonans. Chciałem zobaczyć, co o tym uważają i jakie rozwiązanie proponują. Wyszło tak, że zaczął się chaos z koronawirusem i dostałem informacje, że doktor też powoli odwołuje operacji i raczej nie ma możliwości, żebym przyjechał. Istniało niebezpieczeństwo, że polecę do Włoch i nie będę mógł z nich przez dłuższy czas wrócić do Polski. Mimo to doktor nie pozostawił mnie samemu sobie i powiedział, że w Polsce ma zaufaną osobę, z którą współpracuje i że powinienem się do niej zgłosić. Mieli nawet okazję razem operować i naprawdę mocno go rekomendowali – padło nazwisko doktora Kacprzaka. Zdecydowałem się do niego pojechać, doktor sam mnie przekonał podczas rozmowy, żeby zrobić u niego operację i na razie jestem zadowolony.

Mogłeś mieć wątpliwości, bo Mariani to faktycznie to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy, specjalista od tego konkretnego urazu. Operował już wielu piłkarzy z topu, którzy borykali się z tym urazem. 

Dlatego też, jak dowiedziałem się, że nie będę mógł operować się u niego, byłem tym trochę zawiedziony. Na szczęście, udało mi się trafić równie dobrze, robiłem wszystko, żeby pojechać do możliwie najlepszego specjalisty i udało się – doktor Kacprzak jest naprawdę świetny w swoim fachu. Przy tym chciałbym podkreślić jedno: żaden lekarz nie może zagwarantować, że to nie wydarzy się ponownie. Trudno, już jestem po drugiej operacji zerwanych więzadeł, rehabilituję się jak należy i nie ma co wracać do kontuzji.

Reklama
Tym bardziej, że po poprzednim zerwaniu więzadeł udało ci się wrócić do przyzwoitej dyspozycji. 

Tak, już kompletnie nie odczuwałem jej skutków.

I w tym sezonie nawet liczby się pojawiły. 

Dwie bramki, sześć asyst, parę kluczowych podań – nie są to wybitne statystyki, ale parę razy z pozytywnej strony się pokazałem, parę razy zrobiłem różnicę i tym bardziej żałuję, że nie będę mógł teraz pomóc kolegom i wrócić z nimi na boiska po tej przerwie. Ale takie jest życie. Nie ma co sobie zaprzątać tym głowy. Trzeba zdrowieć.

Przy zerwaniu więzadeł faktycznie działa schemat: sześć miesięcy rehabilitacji, powrót do zdrowia, sześć miesięcy powrotu do optymalnej dyspozycji?

Coś w tym może być. Na samym początku, po rehabilitacji, czułem się świetnie, bo trzeba wiedzieć, że często tak bywa, że podczas żmudnych treningach przy powrocie do zdrowia trenuje się ciężej niż w normalnych warunkach. Mocniej, intensywniej, bo nie zważasz na nic, oprócz tego, żeby wrócić do zdrowia. Nic mi nie przeszkadzało w grze, zaliczyłem parę niezłych meczów, ale potem przyszła obniżka formy, choć uczciwie trzeba przyznać, że cały zespół grał po prostu gorzej.

Rundę zakończyliśmy dostając 0:4 w plecy od Lechii, co bardzo znamienne i zaczęła się zima – różne transfery, perturbacje, zmiany, a moja forma też wyraźnie odbiegała od tej optymalnej, więc faktycznie potrzebowałem trochę czasu, żeby złapać wiatr w żagle, który przyszedł po zimowym obozie i kilku pierwszych kolejkach wiosny w 2019 roku. Ale tak naprawdę, ale to naprawdę, o swoją formę przestałem się martwić na początku tego sezonu. Wiedziałem, że przeszedłem dobrą rehabilitację, że czuję się dobrze, że kolano nie daje żadnych powodów do niepokoju, więc może to też wszystko mnie uśpiło. Ale czy ja wiem, czy teraz potrzeba mi będzie dwanaście miesięcy na powrót do formy? Może i z mojej perspektywy tak to wygląda, ale przypadek przypadkowi nie równy.

Twoja absencja oznacza, że Górnik będzie miał poważny problem z asystentami. Wymiernej kreatywności w drugiej linii bardzo brakuje. 

Z suchymi liczbami nie będę nawet polemizował. Każdy widzi, jak jest i jak to wygląda. Przy tym wierzę, że chłopaki, którzy będą teraz grali w pomocy, dadzą dobrą jakość, będą w dobrej dyspozycji i kilka otwierających podań znajdzie drogę do bramki. Więc liczę na to, że ktoś mnie w kwestii asyst zastąpi i będziemy wygrywać mecze!

ŁUKASZ WOLSZTYŃSKI (GÓRNIK ZABRZE): „Wróciła liga, wróciła piłka i siłą rzeczy jest lekki smutek, że nie mogę w tym uczestniczyć”

Jak spędziłeś dwa ostatnie miesiące? Niby chciałoby się powiedzieć, że zyskałeś trochę wolnego czasu dla siebie, a z drugiej strony pewnie byłeś skupiony a rehabilitacji, więc tak czy inaczej, nic innego w kwestii sportowej byś nie robił niż to co robiłeś. 

Faktycznie, od razu skupiłem się na rehabilitacjach, na treningach i miałem ku temu możliwości. Odkąd przeszedłem operację, to trenuję dwa razy dziennie, narzucam sobie ten rygor i generalnie niewiele jest czasu, żeby zajmować się czymś innym, bo do tego dochodzi zmęczenie przy treningach na wysokiej intensywności. Taka rehabilitacja też nie trwa krótko – po trzy-cztery godzinny w sesji, więc nic dziwnego, że mój organizm potrzebuje dodatkowej regeneracji. Jeśli tylko mogę i jeśli mam chwilkę przerwy, to albo idę się zdrzemnąć, albo robię coś związanego z tym, żeby jak najszybciej przygotować się do drugiego treningu, czyli rolowanie czy inne możliwe formy aktywnej regeneracji.

Czyli nie było nudy.

Nie było, absolutnie. Trening zajmował mi większość czasu, cały ten okres, ale to nie wszystko – moja córka dorasta, ma już roczek, i zaczyna chodzić, biegać, więc w domu nie ma ani spokoju, ani nudy.

Przechodziłeś test na koronawirusa?

Nie jestem brany pod uwagę do gry, więc nie potrzebuję takich testów.

Czyli nawet sobie nie pójdziesz na razie na stadion. 

Raczej nie, rozmawiałem o tym z kierownikiem, ale jeszcze czytelnego sygnału nie dostałem. Dużo się zmienia. Teraz jest tak, zaraz będzie tak, a jeszcze za jakiś czas zupełnie inaczej.

Myślisz, że oglądanie swoich kolegów na boisku będzie dla ciebie bolesne?

Bez dwóch zdań, oczywiście, że tak. Nie było teraz ligi, rehabilitowałem się i miałem taki spokój, że jak wracałem do domu, to nie musiałem odpalać telewizora i cierpieć oglądając poczynania kolegów na boiskach, a przy tym nie mogąc im w żaden sposób pomóc. Może nie, że się specjalnie cieszyłem, nie chcę, żeby tak to zabrzmiało, ale nie zaprzątałem sobie tym głowy. Wszystko skupiało się na leczeniu. A teraz? A teraz wróciła liga, wróciła piłka i siłą rzeczy jest lekki smutek, że nie można w tym uczestniczyć. Nauczyłem się jednak, żeby nie przykładać do tego wielkiej wagi – jestem kowalem własnego losu, jestem kontuzjowany, leczę się i to mi zajmuje najwięcej czasu.

Czego oczekujesz po odmrożeniu ligi? Będziesz obserwował to z boku. 

Oczekiwanie mam takie, że Górnik będzie najwyżej w tabeli.

Nie zaskoczyłeś mnie.

Bo to najważniejsze. W typowanie ligowej kolejności nie chcę się bawić. Dużo może się wydarzyć. Przerwa może trochę zmienić. Każdy będzie zaczyna w tej samej aurze niewiadomej, nikt tam naprawdę nie wie, jak zareagujemy na grę po takiej przerwie przy zintensyfikowanym terminarzu. Będzie ciekawie. Mam nadzieję, że poziom będzie dobry i nie będziemy się nudzić.

Pierwszy mecz rozegra się przy pustych trybunach. Grałeś kiedyś w takich warunkach, wiesz jak to jest?

Musiałbym daleko sięgnąć pamięcią. Za bardzo sobie nie przypominam takiej sytuacji, no dobra, chyba, że mówimy o latach wiele lat wstecz , kiedy grałem w niższych ligach. To tam za młodego, jak się wchodziło do drużyny Górnika Zabrze, może czasami takie sytuacje się zdarzały, bo wiadomo, że kibiców za wielu na trybunach nie było. Ale czy grałem kiedyś przy takich całkowicie pustych? Raczej nie!

To przynajmniej teraz sobie obejrzysz meczyk ze sztucznie nałożonym dźwiękiem trybun.

Niezła innowacja, fajnie, że są takie możliwości, to na pewno będzie lepsze wrażenie niż w całkowitej ciszy.

Gdzie skończy ten sezon Górnik?

Chciałbym, żeby skończył w pierwszej ósemce, choć nie będzie o to łatwo. Wiele nie brakuje, trzeba wygrywać, ale wiadomo, że rywale też grają, a nam trafił się trudny terminarz – niby najpierw ŁKS, ale potem Lechia, Piast i Legia. Kalendarz nie jest najlepszy, ale jakieś zwycięstwo, jakieś trzy punkty i możemy się porządnie nakręcić. Na pewno nie stoimy na straconej pozycji, żeby w tej ósemce się znaleźć. Szkoda tylko, że beze mnie, ale mam nadzieję, że chłopaki dadzą radę…

ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK

Fot. Fotopyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Siatkówka

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
0
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”
Piłka nożna

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

AbsurDB
1
Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
3
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

0 komentarzy

Loading...