Czy Gieorgij Żukow robił furorę podczas testów wytrzymałościowych? Jak wypadli inni piłkarze Wisły? Czy do powrotu PKO Bank Polski Ekstraklasy podchodzi z entuzjazmem? Czy przygotowanie się do sezonu bez rozgrywania sparingów było znacznym utrudnieniem? W jaki sposób rozplanowane czasowo były gierki wewnętrzne? Jak bardzo będzie brakować kibiców na stadionie przy ulicy Reymonta? Co z kontraktami, które kończą się 30 czerwca? Na te i na inne pytania odpowiada trener Wisły Kraków, Artur Skowronek. Zapraszamy.
***
Jakie to było uczucie zobaczyć chłopaków po długiej przerwie na treningu piłkarskim?
Bardzo dobre. Mam same pozytywne odczucia. Na wszystkich twarzach było bardzo dużo uśmiechu i nie ma się czemu dziwić. Byliśmy w bardzo długiej izolacji, zabrano nam boisko, zapach trawy, coś co kochamy na co dzień i normalna sprawa, że kiedy mogliśmy wrócić na murawę – najpierw w mniejszych, potem w większych grupach – to pojawił się optymizm. Powoli wracamy do normalności.
Ciężko było logistycznie poukładać treningi w mniejszych grupach, żeby to wszystko miało ręce i nogi?
Może trudniej niż zazwyczaj, bo tego czasu było mało i nie było łatwo to wszystko ze sobą połączyć, żeby trafić z formą na pierwszy mecz. Ważne jest to, że to wyzwanie mogliśmy podjąć, że wracamy i to było najważniejsze. Nie nazwałbym tego problemami – raczej wyzwaniami.
Odczuwał pan spory stres, kiedy były wykonywane testy na koronawirusa?
Zawsze jest obawa przed takimi rzeczami i nie inaczej było teraz u nas, ale na szczęście wszystko skończyło się pozytywnie i wszyscy mogli przystąpić do treningów drużynowych.
Jak wypadły testy wydolnościowe po tej dwumiesięcznej przerwie? Te wyniki można porównać do tych, które wychodzą po powrotach z urlopów?
Trzeba pamiętać o tym, że oczywiście potraktowaliśmy ten czas jako okres przejściowy, bo musieliśmy jakoś modelować obciążania treningowe, ale piłkarze musieli wykonywać również zadania biegowe, dlatego nie obawialiśmy się tych wyników. Średnia jest w porządku. Nikt od niej nie odbiegał, a niektórzy nawet ją podbijali – pokazało to, że nasi piłkarze starali się trzymać formę fizyczną, myślę tutaj o bazie i pojemności tlenowej, a potem do tego mogliśmy dokładać elementy siły i prewencji kontuzji. To jest bardzo ważne, żeby piłkarze przychodząc już do tej pracy w małych grupach mogli potem naturalnie przechodzić do kolejnych etapów, nie musząc koniecznie wracać do czegoś, co było wcześniej, bo wtedy naprawdę zabrakłoby czasu na cokolwiek.
Żukow rozwalił system na testach wydolnościowych?
Nie, akurat Żukow nie, w tych testach prym wiodła młodzież. I tutaj chłopaki bardzo mocni cisnęli w tym temacie.
Na pierwszych treningach piłka bardzo mocno przeszkadzała zawodnikom? Widać było długi rozbrat z futbolem?
Nie, aż tak nie. Wiadomo było, że będzie brakowało czucia piłki, więc nawet w zajęciach online włożyliśmy trochę piłki, żeby nie tracić tego czucia, ale bardziej było to widoczne w szybkości podejmowania decyzji pod presją przeciwnika. Trzeba było takie rzeczy odświeżać i proponować naszym zawodnikom takie elementy gry, które pozwalały ponownie przećwiczyć skuteczność w tym elemencie.
Wróciliście ze zgrupowania w Arłamowie. Jakie wrażenia?
To się dobre okaże, jak to zgrupowanie na nas wpłynie – ocenią to kibice. Ale jeśli chodzi o organizację tego zgrupowania i same warunki, to rzeczywiście Polska może też wieść prym w tym temacie, bo to absolutnie najwyższe standardy jakości. I to pod każdym względem – logistycznym, sportowym, odnowy biologicznej, posiłków. Naprawdę można było skupić się tylko na pracy, bo każdy trening cisnęliśmy, jak tylko się da. Dalej budowaliśmy naszą drużynę pod kątem mentalnym, żeby być, jak najmocniejszym kolektywem, który poradzi sobie potem dzięki wzmocnionemu duchowi zespołu.
Brak meczów sparingowych to problem, żeby zweryfikować formę danego zawodnika?
Tak. To jest nieuniknione, że przez to mieliśmy nieco utrudnione zadanie. Gra wewnętrzna a sparing to jednak dwie różne rzeczy.
Graliście sporo wewnętrznych gierek 11 na 11?
Graliśmy, naprawdę sporo. Mieliśmy tak rozplanowane obciążenie minutowe tych wewnętrzne sparingów, że skończyliśmy w Arłamowie, grając dwa razy po czterdzieści pięć minut. Normalna gra wewnętrzna, myśląc chociażby o aspektach mentalnych, które nie ominął nas w meczach Ekstraklasy, o grze z rozstawionymi piłkami wzdłuż boiska, o kontrolowaniu emocji po strzelonych bramkach – o tym też rozmawialiśmy i o tym też nie zapomnieliśmy.
Dużo bramek padło w tej gierce wewnętrznej?
Skończyło się 3:1.
Czyli nie było nudy.
Siłą rzeczy, trochę bramek padło.
Artur Skowronek (Wisła Kraków): „Wiadomo było, że będzie brakowało czucia piłki, więc nawet w zajęciach online włożyliśmy trochę piłki, żeby nie tracić tego czucia”
Chłopaki mają ułożoną jakąś charakterystyczną cieszynkę, którą zaprezentują po bramce bez możliwości klasycznego wspólnego celebrowania?
Nie, nie, będzie spontan.
Przed meczem z Piastem towarzyszy panu niepokój czy ciekawość, jak to wszystko będzie wyglądało?
Ciekawość. To jest totalnie nowe doświadczenie. Wszyscy chcemy odpalić od początku i gorąco wierzę, że tak będzie. Obserwuję zespół od początku i myślę, że będziemy w fizycznej formie. Nie chcę kalkulować, ale wydaje mi się, że mamy bardzo fajną mieszankę i połączenie doświadczonych ludzi z młodymi, którzy mogą poprowadzić ten zespół w tym meczu i w kolejnych. Nie zabraknie nam niczego. Cały czas będzie bardzo duże zaangażowanie i walka o pełną pulę.
Tylko kibiców będzie trochę brakować.
Pierwszy mecz z Piastem gramy na wyjeździe. Ale faktycznie – przy Reymonta będzie brakowało kibiców. Rozmawiamy o tym. Piłkarze też o tym rozmawiają. Wiemy, kim dla Wisły Kraków jest nasza publiczność. Zawsze fani byli naszym ogromnym wsparciem. I to pokazywali, że w trudnych chwilach byli z nami. Nie będzie ich, ale gramy dla nich. Mamy w sobie empatię i wiemy, że kilkadziesiąt tysięcy fanów jest już głodnych naszej gry. Wszyscy zasiądą przed telewizorami. Musimy dać im radość.
Jak wygląda kwestia zawodników, którym kończą się kontrakty 30 czerwca?
Nie jest to jeszcze uporządkowane, ale zarząd robi wszystko, żeby piłkarze i sztab szkoleniowy mieli automatycznie przedłużone kontrakty. Raczej wejdę te umowy jeszcze na lipiec. Wierzę w to, że powygrywamy mecze, ustabilizujemy sytuację w tabeli i będziemy mogli pomyśleć o umowach na dalsze lata. Nawet na kilka z niektórymi ludźmi.
ROZMAWIAŁ MARCIN RYSZKA
Fot. Jakub Gruca/400mm.pl