Reklama

Tracę wiarę

redakcja

Autor:redakcja

06 maja 2020, 17:00 • 6 min czytania 16 komentarzy

– Od stycznia czy lutego przekazuje się nam, że będzie nowy właściciel, pensje. A mamy szósty maja i nic się nie zmieniło. Moja wiara i nadzieja dużo na tym traci. Jeżeli by się pojawił nowy właściciel i mielibyśmy grać, to jeszcze wierzę w tę drużynę, że bylibyśmy w stanie odrobić te punkty. Im dłużej to będzie jednak trwało, tym zawodnicy będą jeszcze gorzej nastawienie do tej całej sytuacji. Nie wyobrażam sobie, że jeśli do 29 maja nic się nie zmieni i nie dostaniemy żadnych pieniędzy, to wszyscy będą chętni do gry. Czysto ludzko każdy może zadać sobie to pytanie i odpowiedzieć, jak to będzie wyglądało – mówi Michał Nalepa, piłkarz Arki Gdynia.

Tracę wiarę

***

Zacznę od pytania o zdrowie, jak wyszedł twój test?

Moje badania wyszły okej, tak więc nie mam żadnego problemu z obecną sytuacją pandemii.

Jak wyglądała cała procedura badań?

Reklama

W pomieszczeniu do tego przystosowanym każdy miał pobieraną krew. Mieliśmy listę, kto na jaką godzinę ma przyjść, z odstępami mniej więcej co pięć minut. Według zasad trzeba było czekać w aucie na parkingu, aż kolega wyjdzie. No i tyle. Każdy zrobił badania, a potem do domu.

Uważasz, że burza, która wywiązała się wokół waszego słynnego treningu była za duża, czy zasłużyliście na naganę?

Na pewno wiem o tym, że nie byliśmy jedyni, którzy mieli taki trening. Doszły do was po prostu jakieś zdjęcia i normalną rzeczą moim zdaniem było to, że to się odbiło takim echem. Nie dziwię się, że wybuchła afera czy jakkolwiek to nazwać. Natomiast ja podchodzę inaczej niż wiele osób do koronawirusa, mam większy dystans, choć nie chciałbym się za bardzo wypowiadać na ten temat. Trening był i tyle. Inne zespoły też trenowały, ale nie zostały przyłapane.

Twoim zdaniem nie ma większej solidarności w Ekstraklasie?

Myślę, że nie i tak jest z wieloma rzeczami. Czasem nawet w jednej drużynie bywa tak, że wszyscy są solidarni, a potem ktoś się wyłamie i życie nie raz mi to pokazało. Teraz też, bo ja wiem o kilku drużynach, które trenowały, a pewnie niektórzy tego jednak nie robili. Solidarności nie ma.

Mówiłeś o swoim podejściu, to zapytam o słowa Adama Marciniaka, który dla Sportowych Faktów wypowiedział się moim zdaniem bardzo fajnie. Stwierdził, że niektórzy piłkarze robią z siebie ofiary i na tym cierpi całe środowisko.

Reklama

Wcześniej, przed koronawirusem, Adam też nawiązywał do tego, że piłkarze robią z siebie ofiary i gamoni. A potem całe środowisko tak się określa. Zgadzam się z jego słowami, nie wiem o kim mówił konkretnie, muszę się dowiedzieć, może mi powie. Mam podobne zdanie, tym bardziej jeśli chodzi o obecną sytuację, bo jak mówię – nijako jestem do tego nastawiony, nie przeżywam koronawirusa tak, jak wielu innych ludzi.

Trochę tak jest, że jesteście traktowani bardzo delikatnie. Testy, izolacje. Inne zawody nie mają takich warunków. Na przykład panie w Żabce.

To jest na pewno prawda. Powinniśmy to bardziej doceniać jako piłkarze. Druga sprawa jest taka, że z jakiegoś powodu piłkarze mają badania, a panie w Żabce nie. Widocznie piłka nożna w Polsce jest tak pożądana. Słowa Adama mają rację bytu.

Ta izolacja od 20 kwietnia to była twoim zdaniem fikcja? Według mnie tak, bo każdy z was musiałby mieszkać sam, a macie żony, dzieci.

To było po to, byle odbębnić. Mieliśmy ankiety na temat swojego zdrowia, wypełnialiśmy je, ale większej izolacji nie było. Niektórzy może siedzieli cały czas w domu, ale ja – tak jak wspomniałeś – mam żonę i dziecko, więc wychodziłem z dzieckiem na dwór, bo nie będę siedział nie wiadomo ile czasu w domu. Ta izolacja to mocno rozszerzone słowo.

Udało wam się dogadać z klubem w sprawie obniżek pensji?

Części zawodnikom tak, mi nie. Nie dogadaliśmy się. Rozmowy po krótkiej przerwie zostały wznowione, a jak to się skończy – trudno mi powiedzieć. Dochodzą różne słuchy o nowym właścicielu, ale słyszymy o tym od stycznia. Ja jednym uchem wpuszczam te wiadomości, drugim wypuszczam.

Chyba stoisz na stanowisku, że zanim się dogadasz, klub ma uregulować poprzednie wpłaty?

Tak. Na początku cała drużyna miała takie stanowiska, tyle że później część zmieniła zdanie. O, przed chwilą mówiliśmy o solidarności. Nie wiem czy wymiękli, czy się dogadali, natomiast mnie i reszcie chodzi o to, by te należności sprzed koronawirusa przynajmniej w jakiejś części zostały uregulowane. Wtedy możemy się zgodzić na wiele rzeczy. Każdy chce pomóc klubowi. Nie może być jednak tak, że my pomagamy, a w drugą stronę nie ma nic. Nie da się ukryć, że w klubie jest ciężko z pieniędzmi i nie wiadomo, czy jeśli właściciel się nie zmieni, to klub będzie płacić -50%, o które jest walka.

Macie jakikolwiek kontakt z właścicielami?

Nie. Ja miałem okazję rozmawiać z panem Włodzimierzem Midakiem około miesiąca temu. Od tej pory jako drużyna nie mamy żadnego kontaktu i nie wiemy, co się dzieje w głowach właścicieli.

Jak oceniłbyś atmosferę w drużynie?

Nie było kłótni i nieporozumień przez to, że jedni się dogadali na obniżki, a drudzy nie. Natomiast atmosfera jest średnia. Mam kontakt z wieloma zawodnikami, ostatnio rozmawiałem nawet z częścią obcokrajowców, mimo że wcześniej tak się nie działo. Oni nie są zadowoleni i są bardzo nijako nastawieni do chęci powrotu, jeśli nie ma perspektyw. Trudno się dziwić. Nikt nas nie jest w stanie zapewnić, jak będzie. Atmosfera jest naprawdę średnia i widzę mało chęci do powrotu do gry czy treningów. O właścicielach chyba nie muszę mówić, każdy widzi jak jest… Drużyna jest nastawiona bardzo źle do obecnych właścicieli.

W tobie jest jeszcze duża wiara, że Arkę uda się uratować?

50/50. Tracę tę wiarę. Z prostej przyczyny – od stycznia czy lutego przekazuje się nam, że będzie nowy właściciel, pensje. A mamy szósty maja i nic się nie zmieniło. Moja wiara i nadzieja dużo na tym traci. Jeżeli by się pojawił nowy właściciel i mielibyśmy grać, to jeszcze wierzę w tę drużynę, że bylibyśmy w stanie odrobić te punkty. Im dłużej to będzie jednak trwało, tym zawodnicy będą jeszcze gorzej nastawienie do tej całej sytuacji.

Wracacie do grania, mówisz o problemach, a zaraz derby. Tyle dobrego dla was, że Lechia też ma kłopoty.

Mecz problemów. Jest jeszcze chwila do tego spotkania. Dużo by zmienił i poprawił fakt, gdyby ktoś się pojawił w klubie, albo gdyby się pojawiły jakieś pieniądze i coś zostałoby uregulowane. Wszyscy są wkurzeni i źli. Wiadomo jednak, że gdybyśmy wrócili do grania, to zostaje miesiąc czasu i gdyby jakieś pieniądze się pojawiły, to każdy by dał z siebie tyle, ile powinien i byśmy to dograli. No ale bez jakichkolwiek pozytywnych wiadomości, przede wszystkim finansowych, to będzie ciężko. Nie wyobrażam sobie, że jeśli do 29 maja nic się nie zmieni i nie dostaniemy żadnych pieniędzy, to wszyscy będą chętni do gry. Czysto ludzko każdy może zadać sobie to pytanie i odpowiedzieć, jak to będzie wyglądało.

Nie żałujesz, że nie odszedłeś?

Zastanawiałem się nad tym. Takie decyzje podjąłem. Dałem się nabrać na słowa obecnego właściciela, który zapewniał, że problemów z pieniędzmi nie będzie. Że jego słowo jest ważniejsze od wszystkiego. Cóż. Muszę patrzeć w przód i wierzyć, że najbliższe miesiące mi to zrekompensują. Albo będę miał możliwość odejścia, albo odzyskam chociaż cześć pieniędzy z tego kontraktu, który obecnie jest tylko na papierze.

Rozmawiał PAWEŁ PACZUL

Fot. Fotopyk

Najnowsze

Hiszpania

Media: Gavi miał zastrzeżenia do gry Lewandowskiego w meczu z Atletico

Bartosz Lodko
3
Media: Gavi miał zastrzeżenia do gry Lewandowskiego w meczu z Atletico

Komentarze

16 komentarzy

Loading...