Reklama

Kto pierwszy pobiegnie do sądu, czyli najbardziej poszkodowane kluby pandemii

redakcja

Autor:redakcja

01 maja 2020, 17:39 • 9 min czytania 7 komentarzy

Już trzecie państwo ogłosiło, że sezon 2019/20 został właśnie uznany za zakończony, trzeba patrzeć w przyszłość, próbując jakoś przygotować się do bezpiecznego rozpoczęcia sezonu 2020/21. Jako pierwsi na taki ruch zdecydowali się Holendrzy, w tym tygodniu dołączyli do nich Francuzi i Argentyńczycy, a trzeba też pamiętać, że na zakończenie rozgrywek dość mocno naciska również Belgia. Mamy więc już całkiem pokaźną grupkę klubów, którym pandemia wywróciła świat do góry nogami – nie tylko jeśli chodzi o organizacyjne czy finansowe kwestie, ale również czysto sportowe ambicje. 

Kto pierwszy pobiegnie do sądu, czyli najbardziej poszkodowane kluby pandemii

Od początku uważaliśmy, że przy zakończeniu ligi tym etapie, bez próby dogrania pozostałych spotkań, żaden przyjęty wariant nie jest „dobry”, są tylko „najmniej złe”. Dziś widzimy to w pełnej krasie, bo po początkowym szoku, we wszystkich powyższych państwach odzywają się głosy: „będziem się sądzić”.

I trudno w sumie nawet być zdziwionym. Oto lista klubów, które na decyzjach centralnych straciły najwięcej.

OLYMPIQUE LYON

Po sprzedaży Ndombele i Mendy’ego, Olympique Lyon poszalał na rynku transferowym, ładując w przebudowę składu łącznie ponad 120 milionów euro. Większość zakupów to oczywiście inwestycje na przyszłość, które po paru latach mają się zwrócić, ale mimo wszystko – kwoty robią wrażenie. Reine-Adelaide i Mendes, wyrwani z lokalnej konkurencji, to 47 baniek. Kupiony zimą Bruno Guimaraes kosztował 20 milionów i miał pomóc w wiosennym powrocie Olympique na pucharowe miejsca. A przecież wypożyczono Tousarta, przecież utrzymano w składzie Dembele. Zresztą, o tym, że drużyna zaczyna powoli wracać na właściwie tory świadczy nawet Liga Mistrzów – Lyon wyszedł z grupy, w pierwszym meczu z Juventusem wygrał 1:0, mimo że od grudnia musi sobie radzić bez kontuzjowanego Depaya.

Reklama

No i tak, Lyon był w finale Pucharu Ligi, do którego awansował po zwycięstwie nad Lille. Lyon wciąż był w grze o Ligę Mistrzów. Dopiero z PSG, na poziomie półfinału, odpadł z Pucharu Francji. Aktywnie bił się na czterech frontach, wiec w naturalny sposób – na lidze miał się skupić właśnie teraz, po dwumeczu z Juventusem. Czy ma silniejszą pakę niż Reims? No raczej tak. Czy ma silniejszą pakę niż Nicea? No raczej tak. Czy ma więcej punktów? Otóż nie. Lyon po 28 meczach miał 40 punktów, tracił jedno oczko do piątego w tabeli Reims. Piąte miejsce to oczywiście Liga Europy bez eliminacji, a wydaje się, że Lyon na finiszu mógłby nawet przy odrobinie szczęścia poboksować się z czwartym w tabeli Lille (9 punktów straty), czy nawet Rennes (10 punktów straty).

Ale nie wybiegajmy już tak daleko, zostańmy na ziemi. Punkt straty do piątego miejsca. Finał Pucharu Ligi z PSG. Ale decyzją władz ligi francuskiej, sezon jest skończony, Olympique Lyon jako zespół z siódmego miejsca może co najwyżej zorganizować towarzyski turniej o Order Uśmiechu, albo lobbować w UEFA reaktywację Pucharu Intertoto. Co ciekawe – Francuzi brali pod uwagę trzy warianty zakończenia sezonu według średnich punktowych, w jednym z nich Lyon nawet łapał się do Ligi Europy. Ale niestety – wybrano ten, w którym odpadają mu przyszłoroczne wycieczki po Europie.

AC AJACCIO

Chyba największy pechowiec po Lyonie. Ajaccio po nierównej formie z pierwszych miesięcy Ligue 2 zaczynało wreszcie regularnie punktować – wygrało 6 z 8 ostatnich spotkań i zbliżyło się na odległość dwóch oczek do lidera z Lorient. Co więcej – można było w ciemno obstawiać, że za moment dojdzie do podmianki. Piłkarze z Lorient wpadli w jakiś nieprawdopodobny marazm, przegrywając cztery z pięciu ostatnich meczów przed lockdownem. 7 marca, tuż przed zawieszeniem, przegrali 0:1 z… Ajaccio.

Dwa punkty do lidera, którego ograli w ostatniej kolejce. Jeden punkt do wicelidera, z którym mieli się zmierzyć w kolejnej serii spotkań. Miejsce barażowe, które dawało nadzieję na awans nawet, jeśli nie udałoby się łyknąć Lens czy Lorient do końca ligi. I co? Koniec. Nie ma ani bezpośredniego awansu, do którego zabrakło dosłownie jednego punktu, ani szansy na awans poprzez baraże. Ajaccio zostaje w Ligue 2, choć z każdym tygodniem 2020 roku mogło wierzyć mocniej i mocniej, że sezon 2020/21 spędzi w krajowej elicie.

W podobnej sytuacji są zresztą w Troyes Clermont. Oba kluby zajęły odpowiednio czwarte i piąte miejsce z symboliczną stratą do dwójki liderów (piąte Clermont do Lorient brakowało czterech punktów, a trzeba tu dodać, że w połowie lutego to właśnie Clermont wyszło zwycięskie z bezpośredniego starcia). Żaden klub z tych trzech nie dostąpi zaszczytu ani gry w barażach, ani awansu do Ligue 1. Ponad pół sezonu do piachu.

Reklama

AMIENS

Tak, cztery punkty straty do miejsca, które okazało się bezpieczne, ale po pierwsze – w jednym z modeli, według których miała zostać zakończona Ligue 1, Amiens znajdowało się nad Nimes, a po drugie – Amiens ostatnio wyglądało naprawdę w porządku. 4:4 z PSG, 2:2 z Marsylią, a więc z mistrzem i wicemistrzem, a mówimy tutaj tylko o lutym i marcu. Amiens miało wciąż przed sobą ważne w kontekście walki o utrzymanie mecze – przede wszystkim z Nimes u siebie, ale też z Saint-Etienne na własnym terenie oraz Dijon na wyjeździe. Czy udałoby im się odrobić te 4 punkty – nikt nie jest w stanie powiedzieć.

Być może będą musiały to rozstrzygnąć sądy, bo Amiens jest w czołówce klubów najgłośniej protestujących wobec decyzji we francuskiej piłce. – Na gorąco mam poczucie olbrzymiej niesprawiedliwości. Zastrzegamy sobie prawo od podjęcia działań, które w naszym mniemaniu pozwolą na bardziej sprawiedliwe rozwiązania – powiedział Bernard Joannin, prezydent klubu. To trzeci tak donośny sprzeciw – pierwszy to oczywiście Jean-Michel Aulas z Lyonu i… Olivier Sadran z Tuluzy, która akurat narzekać za bardzo nie może – do bezpiecznego miejsca traci nie cztery, a czternaście punktów.

CAMBUUR

21 zwycięstw, 3 remisy, 5 porażek. 11 punktów przewagi nad trzecim Volendam, a pamiętajmy, że czwarty w tabeli Jong Ajax do wyższej ligi awansować nie mógł. Co tu dużo pisać – awans Cambuur do Eredivisie mógł uniemożliwić jedynie jakiś kataklizm. Niestety dla Cambuur – kataklizm właśnie miał miejsce, a w wyniku zamknięcia ligi holenderskiej, to właśnie lider zaplecza jest najbardziej pokrzywdzony. Rety, jaka to jest niesprawiedliwa sytuacja – w najwyższej lidze zostaje Waalwijk, które traciło 11 punktów do 16. miejsca, ale zabraknie w niej miejsca dla Cambuur, które za chwilę przypieczętowałoby awans.

Zacytujmy nasz tekst sprzed paru dni.

Cambuur od razu zapowiedziało, że tak tego nie zostawi i pójdzie do sądu. Lokalne media w sobotę donosiły, że do klubu zgłosiło się już dwanaście kancelarii prawnych gotowych pomóc w batalii przeciwko związkowi. Kibice z kolei prowadzą zbiórkę pieniędzy na ten cel. Na takiej wojnie nigdy nie będzie ich za dużo, zwłaszcza że szefowie klubu już mówią, że przy takim obrocie wydarzeń spięcie budżetu na przyszły sezon staje się olbrzymim problemem. Brak awansu to natychmiastowa utrata 1,5 mln euro, a to dopiero początek. – Zimą zainwestowaliśmy w skład już pod kątem gry w elicie. Ponadto przedłużyliśmy niektóre kontrakty. Tego lata chcieliśmy sprzedać pierwsze skyboxy na nowym stadionie. Wejście do Eredivisie na pewno by to napędziło. Jako że sami finansujemy dużą część budowy, te pieniądze byłyby bardzo mile widziane. Do tego dochodzą wartości rynkowe naszych piłkarzy. Zawodnik z Eredivisie jest zwyczajnie znacznie więcej wart niż jako zawodnik Eerste Divisie. To wszystko dla nas potężne ciosy finansowe. Czy boję się o przetrwanie klubu? Tak – wylicza dyrektor finansowy Cambuur, Gerald van den Belt.

Jeśli chodzi o finanse – to jest chyba największy pokrzywdzony obok Lyonu. Najgorsze jest to nakładanie się na siebie pewnych długofalowych inwestycji, tak jak w przypadku transferów Lyonu czy budowy stadionu. Nawet ciężko tutaj zarzucić, że „trzeba było oszczędzać”. Przy takiej przewadze Cambuur spokojnie mógł już planować wydatki jako klub Eredivisie. Warto dodać, że Cambuur nie jest osamotnione w swojej walce o sprawiedliwość – wsparcie zapowiedzieli już wiceliderzy z De Graafschap, którzy też mieli sporą (7-punktową) przewagę nad trzecim miejscem.

ALKMAAR

1 marca 2020. Amsterdam szykuje się do hitowego spotkania – na stadionie im. Johana Cruyffa lider, Ajax, zmierzy się z AZ Alkmaar, ambitnym pretendentem, który mierzy w detronizację królów. Ponad 50 tysięcy kibiców liczy, że gospodarze odegrają się za wtopę sprzed tygodnia, gdy przegrali 0:1 z Heraclesem. Ale żadnej wściekłości nie widać, żadnej próby zmazania plam sprzed tygodnia nie ma – Ajax już w 4. minucie traci gola, po godzinie gry ratuje ich VAR, w 74. minucie futbolówka ląduje w sieci po raz trzeci. Alkmaar jako dopiero drugi klub w tym sezonie wywozi komplet z Amsterdamu.

W bezpośrednich meczach jest dwa do zera, w grudniu Ajax przegrał 0:1 po golu Boadu w 90.minucie. W punktach jest 53 do 53, do końca ligi zostaje dziesięć spotkań. W 25. kolejce i Ajax, i AZ wygrywają swoje mecze, wyścig o tytuł zapowiada się pasjonująco.

Tu jednak historia się kończy i co najgorsze – kończy się dwoma rannymi. Ajax bowiem tytułu formalnie nie otrzyma, sezon ma zostać uznany za nierozegrany, w gablotach nikomu nie przybędzie medali. O ile jednak amsterdamczycy dostają na osłodę miejsce w fazie grupowej Ligi Mistrzów, o tyle Alkmaar zostaje z niczym. Marzenia o tytule to jedna sprawa, druga – miejsce w pucharach, które AZ będzie musiało sobie wywalczyć w kwalifikacjach. To o tyle bolesne, że przecież w tak wielu ligach liczą się bezpośrednie spotkania, w tak wielu ligach to właśnie Alkmaar byłoby pierwsze. Tutaj – nic z tego, bramki są ważniejsze.

UTRECHT

Ech, jeśli dotrwaliście do tego miejsca i wciąż nie jesteście przybici ogromem nieszczęść, które spadło na te bidne kluby – dalej już nie czytajcie, serio. To, co spotkało Utrecht jest tak smutne, że sami nie dowierzamy w ich pecha. Po pierwsze – Utrecht jest finalistą Pucharu Holandii, jeśli zwyciężyłby z Feyenoordem, zagrałby w Europie w sezonie 2020/21. Podobnie jak u nas – mógłby też liczyć, że Feyenoord po prostu rozszerzy liczbę drużyn, które awansują poprzez ligę. Tak czy owak – było bardzo blisko.

Jak blisko? Utrecht jest szósty, puchary federacja ofiarowała pierwszym pięciu drużynom. Utrecht do piątego w tabeli Willem II traci trzy punkty, ale ma jeden mecz mniej. W bramkach nawet nie ma porównania – Utrecht ma 50 strzelonych i 34 stracone, Willem II niemal zerowy bilans 37:34. Mało? W połowie lutego Utrecht grał w Tilburgu, od 4. do 91. minuty prowadził 1:0, utracił prowadzenie dopiero w doliczonym czasie gry.

A idźta.

***

Spośród lig, które już nie wrócą, w miarę logicznie wygląda to w Argentynie – na razie nie ucinają sobie żadnej ścieżki rozwiązania kwestii spadków i awansów, mówi się o rozwiązaniu typu „wszyscy wygrywają”, czyli z jednej strony utrzymaniu całej strefy spadkowej, z drugiej – awansowaniu liderów obu grup na zapleczu ekstraklasy. Co więcej – w ramach bonusu, z ligi miałoby nie być spadków też w przyszłym sezonie, podczas którego Argentyna wreszcie wypracowałaby jakiś logiczny system roszad pomiędzy klasami – obecnie obowiązuje tam dziwaczny ranking historyczny.

Czekamy na kolejne decyzje w kolejnych ligach, ale zdaje nam się, że z tych trzech już zakończonych – najlepiej wygląda model argentyński. Dowodem choćby fakt, że na razie trudno tam wskazać kogokolwiek pokrzywdzonego. W przeciwieństwie do Holandii i Francji, które już szykują się na batalie sądowe.

Fot. Newspix

Najnowsze

Niemcy

Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach

Szymon Piórek
0
Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach
EURO 2024

Jedenastka nieobecnych na Euro 2024 – po jednym z każdego kraju

AbsurDB
3
Jedenastka nieobecnych na Euro 2024 – po jednym z każdego kraju

Francja

Komentarze

7 komentarzy

Loading...