Reklama

Wyścig ku normalności trwa, na ten moment prowadzi UFC

redakcja

Autor:redakcja

25 kwietnia 2020, 16:45 • 4 min czytania 1 komentarz

Gdy Donald Trump narzekał w mediach, że „ma już dość oglądania meczów baseballa sprzed 14 lat”, stało się jasne – amerykański sport wróci zdecydowanie szybciej, niż którykolwiek epidemiolog mógłby się spodziewać. Jeden z najpotężniejszych polityków świata już kilkanaście dni temu przekonywał, że ludzie odpowiadający za tę ważną gałąź gospodarki muszą wrócić do korzeni i po prostu robić sport dla telewizji. Rzutkim biznesmenom z USA nie trzeba dwa razy powtarzać. Za dokładnie dwa tygodnie w Jacksonville ma się odbyć gala UFC 249. 

Wyścig ku normalności trwa, na ten moment prowadzi UFC

Początkowe szacunki, które przedstawiał Dana White, szef Ultimate Fighting Championship, budziły powszechną wesołość. 9 maja? Gdy wciąż nowe zakażenia koronawirusem będzie się liczyć w tysiącach a zgony w setkach? Nawet jeśli założyć, że amerykańskie społeczeństwo potrzebuje sportu, potrzebuje jakichś sygnałów powrotu do normalności – to jak tego dokonać w ścisłym rygorze sanitarnym? W jaki sposób przygotować zawodników, jak sprawić, by impreza nie była dla któregoś z amerykańskich miast tym, czym dla Lombardii stały się ostatnie rozgrywane z udziałem kibiców mecze Atalanty?

Cóż, właśnie dlatego jako pierwsze startuje UFC – sport indywidualny, gdzie dość łatwo zarówno o izolację zawodników w trakcie przygotowań, jak i wprowadzenie szeregu środków bezpieczeństwa już podczas samej gali. Kibice fizycznie obecni w halach są też w UFC zdecydowanie mniej istotni, niż ich odpowiednicy choćby z piłkarskich aren. Dana White, szef organizacji, jeszcze przed zebraniami sportowej grupy roboczej współpracującej z prezydentem Trumpem celował w powrót po dwóch miesiącach – czyli w połowie maja. Gdy okazało się, że jego biznesy są zbieżne z wizją polityków – zostało już tylko przyspieszyć pracę nad powrotem.

Zanim głos zabrał Trump, White forsował rozwiązanie niezależne od klimatu politycznego w którymkolwiek z państw – mianowicie przerobienie prywatnej wyspy na enklawę w stu procentach wolną od koronawirusa, za to szczelnie wypełnioną przebadanymi i odizolowanymi wojownikami, którzy mieliby tam żyć, trenować i walczyć. „Fight Island” brzmi trochę jak nazwa reality show, ale to projekt, który cały czas jest w fazie realizacji. Założenia oczywiście takie, jak we wszystkich „bańkowatych” propozycjach – najpierw okres izolacji/kwarantanny, potem testy zakupione na komercyjnym rynku, przelot do miejsca walki i życie tam tak długo, jak tylko będzie to potrzebne.

Część zawodników podeszła do tematu z wyjątkowym entuzjazmem, bo to rozwiązanie i bezpieczne, i dochodowe dla każdego z nich. Bez wątpienia obecność na wyspie, na której nie ma ludzi nieprzebadanych, byłoby o wiele bezpieczniejsze niż np. przygotowania w parkach czy nawet prywatnych siłowniach. Jasne, wśród niektórych – zwłaszcza skonfliktowanych z Whitem – pojawiały się wątpliwości co do projektu, jednak nie ukrywajmy: wojowników marzących o występie w UFC jest tak wielu, że mogliby zasiedlić kilkanaście wysp, niezależnie od tego jak surowe reguły i zasady izolacji towarzyszyłyby uzyskiwaniu wstępu na Fight Island.

Reklama

Nasza wyspa powinna działać w czerwcu. Naprawdę chcemy postawić oktagon na plaży. Będą tam obiekty treningowe, hotele, wszystko zbudowane z myślą o UFC, o wojownikach, którzy będą w tym miejscu walczyć – cytuje słowa White’a portal CBS Sports. – Wtedy powinniśmy mieć możliwość, by organizować międzynarodowe gale. Zanim jednak to się stanie, od 9 do 23 maja zorganizujemy cztery wydarzenia w kraju. 

I właśnie te majowe wydarzenia budzą obecnie najwięcej emocji. Według planów federacji, 9 maja ma się odbyć mocno obsadzona gala UFC 249, następnie dwukrotnie Fight Night, i wreszcie czwarte, do tej pory niedookreślone wydarzenie. Najwięcej wiemy o UFC 249 – dwanaście walk, w tym walka o tymczasowe mistrzostwo w wadze lekkiej (Tony Ferguson z Justinem Gaethje) oraz mistrzostwo w wadze koguciej (Henry Cejudo z Dominikiem Cruzem). Fighterzy są już oczywiście na finiszu przygotowań, zaakceptowali plany i izolacji, i środków bezpieczeństwa przed samą galą. Miejsce akcji? Jacksonville na Florydzie, hala VyStar Veterans Memorial Arena.

Wybór oczywiście padł na Florydę, bo to w tym momencie stan z najbardziej poluzowanymi restrykcjami w kwestiach sportu. Las Vegas, które było brane pod uwagę jako lokalizacja „po sąsiedzku” z biurami samej organizacji odpadło właśnie z uwagi na obowiązujące przepisy dotyczące zgromadzeń w celach innych, niż praca w zawodach, w których nie da się przejść na system pracy zdalnej. Tu jednak White też ma własne plany – wśród nich spotkanie ze Stevem Sisolakiem, gubernatorem Nevady, po którym być może uda się wypracować kompromisy dotyczące walk w Las Vegas.

Na razie wystarczyć mają nadzwyczajne środki bezpieczeństwa przed galą z Florydy – telewidzom, zwłaszcza tym, którzy opłacają transmisje w pay-per-view, nie powinno to robić większej różnicy.

Na ten moment zdaje się, że już żaden kataklizm nie powstrzyma gali 9 maja, a pewnie i dwóch kolejnych 13 i 16 maja. Jeśli zaś wróci UFC, być może odmrażanie będzie kontynuowane w kolejnych dyscyplinach amerykańskiego sportu. W czerwcu zaś ma być gotowe Fight Island. Gdyby i ten projekt zakończył się powodzeniem – nie zdziwilibyśmy się, gdyby najsilniejsze ligi świata w różnych dyscyplinach, z piłką nożną na czele, rozpoczęły poszukiwania uroczych bezludnych wysp z odpowiednimi gruntami do budowy bazy hotelowej.

Fot.Newspix

Reklama

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...