
weszlo.com / Anglia
Opublikowane 26.04.2020 17:50 przez
Szymon Janczyk
Jak najbogatsza liga świata radzi sobie z koronawirusem? Cóż, różnie. Jedni piłkarze balują, inni trenują, a jeszcze inni negocjują obniżki kontraktów. Nie zawsze przychodzi to łatwo, co frustruje część społeczeństwa. Także w szatni, bo piłkarze zaczynają się wzajemnie obsmarowywać – choć póki co anonimowo. Władze przyglądają się natomiast meczowi Liverpoolu z Atletico, który może zostać uznany za ognisko choroby w mieście Beatlesów. Co słychać na Wyspach Brytyjskich? Przygotowaliśmy dla was solidną pigułkę wiedzy.
Mecz Liverpool – Atletico ogniskiem wirusa?
Jakiś czas temu we Włoszech wybuchła afera dotycząca meczu Atalanta – Valencia w Lidze Mistrzów. Okazało się, że dopuszczenie do tego, żeby do Mediolanu przyjechało ponad 30 000 kibiców z Bergamo mogło mieć duży wpływ na rozwój koronawirusa w Lombardii. Wszczęto nawet śledztwo, które miało wyjaśnić tę sprawę. Teraz natomiast to angielskie władze czeka dochodzenie, bo – co za niespodzianka – ogniskiem wirusa mógł być również mecz Liverpoolu z Atletico. Co tu dużo mówić, ten pomysł od początku nie był zbyt rozsądny. Dopuścić do wejścia 3000 kibiców z Madrytu, gdzie COVID-19 już wtedy zbierał spore żniwa – to nie mogło się dobrze skończyć.
– Sprawdzimy potencjalne połączenie między tym meczem, a wzrostem liczby zachorowań w mieście – zapowiedział burmistrz Joe Anderson. „Guardian” do tekstu o tej sprawie załącza mapkę, która chyba rozwiewa wątpliwości.

źródło: Guardian
Oczywiście pamiętajmy o jednym – nie było tak, że The Reds wymyślili sobie mecz przy pełnej publiczności wbrew wszystkiemu dookoła. Anglicy początkowo kompletnie olewali sprawę. – Mówiłem wtedy, że to absurdalna decyzja, ale rząd i UEFA pozwoliły na to, żeby zagrać ten mecz z udziałem kibiców gości – zaznacza Anderson.
Cóż, wynik śledztwa raczej nas nie zaskoczy. Pozostaje poczekać na to, jakie będą tego konsekwencje i kto je poniesie.
10% obniżki? Za dużo!
W Polsce temat obniżek oraz spięć na linii klub – piłkarze z tego powodu jest już praktycznie za nami. Tymczasem w niektórych szatniach Premier League wciąż trwają przepychanki. Tak jest choćby w Chelsea, gdzie wygląda to nieco kuriozalnie. Okazuje się bowiem, że zawodnicy nie przyjęli oferty klubu. Co zaproponowali szefowie The Blues? Cięcia o 10% przez cztery najbliższe miesiące.
Cholera, nie ma co, potężny cios w kieszenie zawodników!
Wyobrażamy sobie, co działoby się nad Wisłą, gdyby któraś z drużyn odrzuciła taką ofertę. Tymczasem w Anglii Chelsea w oficjalnym komunikacie… dziękuje piłkarzom, że choć pensji nie obniżyli, to wspierają działania charytatywne klubu. Kwestie finansowe są jednak drażniącym tematem. W „The Athletic” dowiemy się od anonimowych piłkarzy z Premier League, że w szatniach są „dupki i skąpcy”. – Są tacy, którzy nie godzą się na obniżki, a potrafią potem wydać 15 tysięcy funtów w jedną noc w klubie w Londynie – czytamy w tekście mówiącym o tym, jak pieniądze podzielą szatnię. – Czy będzie to widoczne na boisku? Może nie, ale domyślam się, że taki piłkarz prędzej czy później zostanie wystawiony przez klub. I nie będzie mi go specjalnie szkoda.
Ale spokojnie, nie wszyscy na Wyspach podeszli do tematu obniżek tak samo. W międzyczasie Aston Villa dogadała się z piłkarzami, że ci w najbliższych czterech miesiącach dostaną o 1/4 niższe pensje. Można? Można.
Ptaki się nie dostosowały
O Norwich ostatnio jest u nas dość głośno. Niedawno w Kanale Sportowym gościliśmy Ondreja Dudę, który aktualnie reprezentuje barwy Kanarków. Tymczasem w Anglii o Norwich mówi się z innego powodu. Niestety niezbyt pozytywnego, bo jest to jeden z dwóch zespołów, które zignorowały prośbę dotyczącą utrzymania pracowników administracji na liście płac klubu. Zamiast tego wysłano ich na urlopy, co oznacza, że 80% ich pensji pokrywa rząd. – Podjęliśmy tę decyzję działając w interesie klubu. Gdybyśmy dysponowali gotówką, która pozwalałaby nam tego uniknąć, zrobilibyśmy to. Ale nie dysponujemy – mówił w BBC Ben Kensell, jeden z dyrektorów klubu.
Jednocześnie Kanarki nie obcięły jednak pensji piłkarzy, więc – podobnie jak niedawno Liverpool – drużyna znalazła się pod ostrzałem krytyków. O ile The Reds się z tego pomysłu wycofali, Norwich krytyka nie przeszkadza. Podobnie jest w Newcastle, które również niekoniecznie przejęło się losem szeregowych pracowników. To właśnie Sroki są drugą drużyną, która nie dostosowała się do ogólnie przyjętego trendu. Czy w Premier League istnieje jakiś ptasi spisek, spytacie? Prawdopodobnie nie, ale nie wykluczamy, że te decyzje faktycznie mają coś wspólny punkt wyjściowy. Na przykład ptasi móżdżek.
Bania u Keana do rana
Moise Kean od początku pobytu w Premier League zaliczył więcej wpadek imprezowych niż zdobył bramek. Fakty są dla młodego Włocha brutalne – jeśli już strzela, to raczej podczas zabaw z koleżankami. Takich, jak ta, którą zorganizował w czasie kwarantanny. Były piłkarz Juventusu co prawda nie gra ani w Norwich, ani w Newcastle, ale najwyraźniej wpisuje się w narrację o ptasim móżdżku. Skoro już chciał się pobawić, mógł to chociaż ukryć, jednak wolał pochwalić się baletem na zamkniętej grupie w social mediach. Cóż, grupa najwyraźniej aż tak zamknięta nie była, bo zdjęcia z imprezy wyciekły do sieci i Everton znów musiał przepraszać za wyczyny swojego zawodnika.
Fot. Newspix
Opublikowane 26.04.2020 17:50 przez
„W Polsce temat obniżek oraz spięć na linii klub – piłkarze z tego powodu jest już praktycznie za nami. Tymczasem w niektórych szatniach Premier League wciąż trwają przepychanki. Tak jest choćby w Chelsea, gdzie wygląda to nieco kuriozalnie. Okazuje się bowiem, że zawodnicy nie przyjęli oferty klubu. Co zaproponowali szefowie The Blues? Cięcia o 10% przez cztery najbliższe miesiące.
Cholera, nie ma co, potężny cios w kieszenie zawodników!”
Kuriozalna to była ta propozycja, można powiedzieć, co to jest te 10%… a więc jeśli to nic, to niech klub się nie wygłupia i płaci wszystko.
Wy w Weszło też nie wiecie dlaczego piłkarze się nie zgodzili, jeśli nie macie takiej wiedzy, trudno o ocenę sytuacji, nawet jeśli chodzi o 10%
A co w tym skandalicznego ze biora dotacje. To rzad zawiesil dzialalnosc wiec powinien placic. Pozbawil ich mozliwosci zarobkowania wiec nalezy sie rekompensata.
Poza tym nie zgloszenie sie po dotacje powinno byc traktowane jak niegospodarnosc, klubypowinny byc zdyscyplinowane przez wlascicieli i akcjonariuszy zeby wyciskac ile sie da
W Chelsea przecież to piłkarze zaproponowali obniżenie o 10%, jednak zarząd się nie zgodził i zaproponował wspieranie akcji charytatywnych. Takie sytuacje to rzadkość, a sens w tekście zupełnie odwrotny.