O tym, jak skończyć sezon, myśli każdy i to w dodatku nie od wczoraj. Praktycznie codziennie zalewają nas nowe pomysły i mniej lub bardziej dyskretne propozycje. Ciężko mówić o wszystkich, zwłaszcza kiedy nie ma pewności, że plany zostaną za dwie godziny wrzucone do niszczarki. Ale we Włoszech, gdzie najgorsze jest już prawdopodobnie za nami, pojawiają się konkrety. W dodatku za słowami idą czyny, więc sprawdzamy, co wykombinowano, żeby dokończyć sezon Serie A.
Przez długi czas trwały przepychanki między właścicielami klubów, czy obecne rozgrywki w ogóle powinny być kontynuowane. Nikt nie podjął jednak decyzji o zakończeniu sezonu i chyba dobrze. Dziś na południu Europy pacjenci są masowo wypisywani ze szpitali, liczba zachorowań spada, więc powrót calcio jest wpisany w program przywracania normalności. Jeśli dziwi was dlaczego, przypominamy – we Włoszech piłka nożna to trzecia najpotężniejsza gałąź gospodarki. Minister sportu, Vincenzo Spadafora zaangażował się w doprowadzenie do szybkiego wznowienia sezonu. – Najbliższe tygodnie będą najważniejsze. Mamy nadzieję, że wkrótce będziemy mogli potwierdzić, że 4 maja piłkarze będą mogli wrócić do normalnych treningów. Chcemy utrzymać tę datę, nawet jeśli będą to zamknięte zajęcia – mówił.
Skąd ta data? 3 maja wygasają obecne obostrzenia rządu, więc powrót do treningów byłby w pełni legalny. Jeśli uda się dotrzymać tego terminu, gra będzie możliwa już w końcówce maja. – Jeśli mecze będą rozgrywane za zamkniętymi drzwiami i z zachowaniem wszelkiej ostrożności, liga może wrócić do gry w ciągu miesiąca – uważa Giovanni Rezza z Instytutu di Sanita. – Każde otwarcie czegoś niesie ze sobą ryzyko. Naszą rolą jest jego zminimalizowanie dla piłkarzy, sztabów i każdego zaangażowanego – dodaje.
Przeprowadzka
Jak będzie wyglądało minimalizowanie ryzyka we Włoszech? Plan powrotu do gry jest prosty – rozgrywki przeniesione zostaną w region najmniej dotknięty chorobą. – Sytuacja się poprawia w wielu regionach, ale nie we wszystkich. W Lombardii zagrożenie wciąż jest spore. Natomiast centralna i południowa część kraju uniknęła tak gwałtownego wybuchu pandemii – mówił w Radiu Punto Nuovo Walter Ricciardi, odpowiedzialny za sytuację zdrowotną w kraju. – Podział regionów według zagrożenia jest słuszny, dlatego sugerujemy rozgrywanie meczów w tej części Włoch, która nie miała tak dużych problemów z koronawirusem.
Oczywiście niesie to ze sobą pewien problem, bo większość klubów znajduje się na północy…
Ale też bez przesady. Na południu jest gdzie grać, a przy okazji odkurzy się takie miasta jak Palermo czy Catania, które od dawna nie gościły Serie A. Jest też Bari, są Benevento czy Salerno, Crotone czy Pescara. Będzie więc można przeprowadzić się na całe dwa miesiące, bez ryzyka, że drużyna będzie trenowała po szopach jak Jerzy Janowicz. Dodajemy też, że nie będzie to pierwsza sytuacja, w której mecze Serie A rozgrywane są daleko od “domu”. Kilka lat temu Cagliari grało domowe spotkania w Trieście, gdzie zresztą Juventus świętował jeden z mistrzowskich tytułów.
Plany gry na południu między wierszami potwierdza też prezydent FIGC, Gabriele Gravina. – Chcielibyśmy, żeby każdy klub mógł grać na swoim stadionie. Jeśli jednak nie będzie to możliwe, poszukamy innych opcji – wyznał prezes włoskiej federacji, który jest zwolennikiem szybkiego powrotu do gry.
Ricciardi również jest w grupie ludzi, którzy są za powrotem do Serie A. Ostrzega jednak, że nie można popadać w hurraoptymizm. – Druga i trzecia fala choroby może być gorsza niż pierwsza. Wirus będzie się roznosił dopóki nie dowiemy się, jak go powstrzymać, dlatego musimy ochronić wszystkich zaangażowanych.
Step by step
Wspomniane plany to nie etap pobożnych życzeń. Świadczy o tym choćby to, że Milan ściąga już piłkarzy, którym pozwolił na wyjazd do domów, z powrotem do Włoch. Wszyscy, którzy opuścili kraj, mają zameldować się w Italii do czwartku. Dzięki temu będą mogli uczestniczyć w treningach na początku maja, kiedy tylko skończą okres obowiązkowej kwarantanny. Rossoneri chcą mieć swoich piłkarzy do dyspozycji jak najszybciej również dlatego, że to oni jako pierwsi wybiegną na boisko.
Według “La Repubbliki”, zanim ruszy Serie A, rozegrane zostaną rewanżowe mecze półfinału Coppa Italia. Skąd taki plan? Po pierwsze da on pozostałym klubom nieco więcej czasu na przygotowanie do restartu. Po drugie dzięki temu będzie możliwe szybkie rozegranie finału rozgrywek. Najważniejsze jest jednak to, że Puchar Włoch ma znaczenie… patriotyczne. Pokazuje go ogólnodostępna telewizja RAI, więc zaserwowanie Włochom dwóch hitów (Juventus – Milan oraz Inter – Napoli) po wielkiej narodowej tragedii, ma podnieść morale w kraju.
Co dalej? Z czasem, kiedy do gry wrócą piłkarze Serie A, kolejne rozgrywki będą szykowały się do powrotu na boisko. Wszystko ma nastąpić stopniowo – najpierw ekstraklasa, potem Serie B, aż w końcu dojdziemy do Serie C oraz rozgrywek regionalnych.
Patrioci lubią futbol
Puchar Włoch ku pokrzepieniu serc? Ano właśnie, o ile w Polsce dyskusje o wznowieniu Ekstraklasy są często tonowane i zdarza się sporo głosów w stylu ‘mamy ważniejsze problemy na głowie’, tak w Italii jest dokładnie odwrotnie. – Jeśli ktoś nie chce, żeby sezon został dokończony, nie kocha futbolu ani Włochów – stwierdził wprost Gravina. – To ważny moment dla naszego państwa, futbol jest kluczową częścią naszej ekonomii. Będziemy potrzebowali trzech tygodni, żeby przygotować się do bezpiecznego wznowienia rozgrywek na początku czerwca lub w końcówce maja. Jeśli wszyscy będą przetestowani z wynikiem negatywnym, nie będzie problemu.
W grupie osób, które według Graviny “nie lubią futbolu i Włochów” znajduje się… Massimo Cellino. Prezydent Brescii od początku jest mocno przeciwny kontynuowaniu sezonu. Znamienne jest to, że oznacza to spadek jego klubu. Można więc wykluczyć, że szef beniaminka ligi ma w tym osobisty biznes. Cellino od ponad miesiąca mocno wykłóca się zwłaszcza z Claudio Lotito z Lazio, któremu zarzuca nierozważną chciwość. W pewnym momencie prezydent Brescii stwierdził, że jeśli Lazio tak bardzo chce tytułu, to należy im go dać i mieć gdzieś chore pomysły wygłaszane przez szefa wicelidera tabeli.
Cellino nie bierze jeńców, co niektórym może się podobać. Jak skomentował pomysł obniżenia zarobków piłkarzom? – Jeśli nie będziemy mieli z czego im zapłacić, trudno, najwyżej kupią sobie jedno Lamborghini mniej. Piłkarze są w stanie zaakceptować obniżki, ale musimy być wobec nich uczciwi. Nie mogę zabrać im pensji, a potem wymagać, żeby grali co trzy dni.
Uniknąć sądów
Głos Brescii jest stanowczy: jeśli chcecie, możecie nas zdegradować. Na boisko nie wyjdziemy. Jeden klub stojący okoniem to problem, zwłaszcza że wspomniane Lazio twardo obstaje za grą. Lotito wciąż ma nadzieję, że uda się wyprzedzić Juventus i sięgnąć po Scudetto. Z Rzymu płyną już nawet pierwsze pogróżki. – Jeśli ten sezon nie zostanie dokończony, zrujnujemy także kolejny, bo sprawy trafią do sądów i trybunałów – mówił Arturo Diaconale, dyrektor komunikacji klubu, w TMW Radio.
Zresztą plan powrotu do gry jest już chyba zbyt zaawansowany, żeby się z niego wycofać. “Corriere dello Sport” kreśli nawet szczegółowy scenariusz treningów. Piłkarze w pierwszym okresie mają zachowywać bezpieczną odległość, również na stołówce czy w klubowych pomieszczeniach. Każdy z nich otrzyma pojedynczy pokój z łazienką. Kadra zostanie podzielona na trzy grupy. W pierwszej znajdą się ci, którzy przechodzili przez koronawirusa i mieli problemy z oddychaniem. Dla nich zostanie opracowany inny plan treningowy, zakładający również kompleksowe i częste badania. Kolejne dwie grupy będą składały się z tych, którzy nie przeszli choroby już przeszli ją w łagodny sposób. Łącznie okres przygotowawczy ma potrwać cztery tygodnie, z czego pierwsze dwa będą maksymalnie ograniczały kontakty między piłkarzami.
A co, jeśli po wznowieniu ligi jeden z piłkarzy otrzyma pozytywny wynik testu? Wbrew pozorom plan nie runie. “CdS” tłumaczy, że tacy zawodnicy zostaną po prostu odizolowani od grupy. Reszta będzie ćwiczyć, jak gdyby nigdy nic. Kluby mają też otrzymać najlepsze możliwe wsparcie medyczne. Cel? Częstsze testy piłkarzy i ciągły nadzór każdej szatni.
Dla nas specjalne traktowanie piłkarzy brzmi kuriozalnie, ale Włosi nie widzą tym niczego złego. Zresztą, czy powinniśmy narzekać? Skoro im to pasuje, to śmiało. Tym lepiej dla nas, bo chociaż będzie można obejrzeć coś innego niż pasjonujące derby Mińska.
Adnotacja
Krótko po publikacji tego tekstu, Włosi podjęli kolejne decyzje. Tym razem dotyczą one rozgrywek Serie C, które mają zostać zakończone zgodnie z obecną tabelą. Na zaplecze włoskiej ekstraklasy awansują cztery najlepsze zespoły: Reggina, Vicenza oraz Monza (nowy klub Berlusconiego, któremu poświęciliśmy osobny tekst), czyli liderzy każdej z grup, a także dolosowany do nich czwarty zespół. Jak odbędzie się losowanie – nie wiadomo, bo w play-offach uczestniczy kilkanaście drużyn. Wiadomo natomiast, że nie będzie spadków, co ogłoszono oficjalnie w Serie C2. Kolejne grupy mają podążyć jej śladem. SportItalia informuje, że wznowienie sezonu byłoby nieopłacalne. Każdy klub musiałby wydać na ten cel minimum 35 tysięcy euro. Propozycja musi zostać jeszcze zatwierdzona przez włoską federację piłkarską, jednak wydaje się pewne, że FIGC jej nie odrzuci.
SZYMON JANCZYK
Włoski futbol w pigułce – przeczytaj inne teksty autora o calcio
Jorginho, czyli klucz do sarrismo i najszybszy umysł w Italii
Własne piwo, korupcja i objawienie Serie A. Pokrętna historia Francesco Caputo
Faszyzm, komunizm i futbol. Jak Włosi walczyli o Triest na boisku
Simone Barone, historia zapomnianego mistrza świata, który biegł jak Forrest Gump
Wojny, białaczka i legendarne rzuty wolne. Historia Sinisy Mihajlovica
Fot. Newspix