Dla Adama Buksy wyjazd do Stanów Zjednoczonych może nie miał stanowić czegoś w rodzaju “American Dream”, ale na pewno nie kojarzył się z siedzeniem w domu i zasuwaniem na rowerkach. Piłka nożna w USA, jak każdy sport, przeżywa katusze, a kraj skupia się na walce z koronawirusem. O przyszłości aktualnego sezonu MLS, podejściu Amerykanów do choroby, ale też różnicach w mentalności, pożytecznym wykorzystaniu przerwy i… Sir Alexie Fergusonie były piłkarz Pogoni Szczecin opowiedział w naszym wywiadzie. Zapraszamy!
Jak się czujesz? Żadnej gorączki, wzmożonego kaszlu czy bólów mięśni nie odczuwasz?
Kaszlu nie ma, gorączki też nie, jedynie czasem zdarzą się bóle mięśni, ale to wszystko oczywiście przez trening. W klubie codziennie jesteśmy kontrolowani w kwestii temperatury, raz w tygodniu dzwoni do nas również sztab medyczny i pyta, czy wszystko jest w porządku. W całej lidze był chyba tylko jeden przypadek zakażenia w Philadelphii Union, u nas na szczęście u nikogo objawy nie występują.
Wychodzisz z domu czy kompletna izolacja?
Tutaj o wiele bardziej swobodnie podchodzi się do kwestii wychodzenia z domu. Na ulicach widać sporo osób. Każdy stara się trzymać dystans, ale uważam, że można by podostrzyć te restrykcje. Gdy jest ładna pogoda i ludzie wychodzą do parku, siłą rzeczy trudno jest poruszać się z daleka od innych. W stanie Massachusetts nie wszyscy biorą całą sytuację na poważnie. To na pewno nie pomaga, bo niedaleko jest stąd do Nowego Jorku, który jest epicentrum rozprzestrzeniania się wirusa. Tam jest już kilkakrotnie więcej przypadków zakażenia niż na samym początku w Chinach. Z tego jednak, co czytałem relacje Polaków mieszkających w Nowym Jorku, to tam również nie wszyscy specjalnie się tym przejęli. Można spotkać wiele osób biegających, czy nawet spacerujących z dziećmi, co dla mnie jest kompletnie niezrozumiałe. Ja staram się większość czasu spędzać w domu. Raz na tydzień wychodzę do sklepu, w przypadku rozpisek biegowych również, ale trzymam się z daleka od ludzi.
Jak wyglądają restrykcje?
Restauracje jedzenie wydają tylko na wynos, oni je dowożą, ale można też podjechać samemu. Kina, teatry czy szkoły też są zamknięte, więc wygląda to podobnie jak w Polsce. Jest tylko jedna główna różnica, a mianowicie otwarte są parki. To właśnie w nich gromadzi się najwięcej ludzi.
W jaki sposób podchodzisz do tej sytuacji?
Na pewno jestem zaniepokojony. Szczyt jeszcze nie nastąpił i otwarcie mówią o tym politycy. Liczba robi wrażenie ale in minus, bo tych zachorowań jest już grubo ponad pół miliona, z czego w Massachusetts około 20 tysięcy. Nigdy nie wiadomo, czy ta choroba nie dotrze do mnie. Najbardziej boję się wyjścia do sklepu. Niedaleko siebie mam duży supermarket i wprowadzili ostatnio limity do 350 osób.
Do ilu?
Do 350. Jak naraz tyle ludzi wejdzie, to nie ma jak koszykiem przejechać.
U nas w takich sklepach, jeśli jest 30 osób, to dużo…
Widziałem te kolejki w Polsce, aby w ogóle można było wejść. W Ameryce nie ma takich obrazków i trudno sobie coś takiego wyobrazić. Na szczęście na dole mam sklep typu “Żabka”, więc drobniejsze rzeczy mogę kupić na miejscu, a w nim niemal ludzi nie ma.
W warunkach domowych próbujesz utrzymać formę?
Mamy rozpiski, które musimy realizować sześć razy w tygodniu. Niedzielę mamy wolną. Co środę odbywa się też jeden wirtualny trening z resztą drużyny i trenerami od przygotowania fizycznego. One głównie oparte są na stacjonarnych rowerkach i takich ćwiczeniach jak pompki, przysiady czy skippingi. Rozmawiamy w środę i właśnie jestem świeżo po takim treningu, więc oddech może być lekko przyspieszony (śmiech). Na rowerkach mieliśmy serie 6 razy po 3 minuty na maksymalnym obciążeniu. To tak jakbyśmy wjeżdżali normalnym sprzętem na przyspieszeniu pod stromą górę, więc można się solidnie wypocić. Poza tym mamy rozpiski biegowe składające się głównie z interwałów czy sprintów. Co tydzień wysyłamy też bieg testowy na 5 kilometrów w jak najszybszym tempie. Pod kątem fizycznym na pewno trzymamy poziom, a może nawet paradoksalnie idziemy w górę. Problem jest jednak taki, że nie wiemy na kiedy mamy przygotować dyspozycję. Data restartu MLS nie jest jeszcze znana. Dlatego też trenerzy starają się to tak rozplanować, że jeden tydzień jest bardzo mocny, a kolejny nieco lżejszy. Najbardziej doskwiera oczywiście brak piłki. Nie ma możliwości pójścia na boisko, bo liga zamknęła wszystkie ośrodki treningowe. Zostaje jedynie żonglerka koło bloku i oczekiwanie.
Słyszałem jednak, że nie tylko trening zajmuje ci czas w trakcie przerwy.
Robię po prostu rzeczy, na które aż tak wiele czasu wcześniej nie miałem. Pracuję nad sobą, bo myślę, że to akurat dobry moment. Póki człowiek jest młody, to właściwie powinno się to robić cały czas. Zapisałem się na parę kursów internetowych z zakresu przedsiębiorczości i inwestowania pieniędzy. Sporo czasu spędzam przed laptopem i rozwiązuje różne testy. Oglądam też filmy z wykładami profesorów czy naukowców z całego świata. Kursy są dostępne po angielsku, więc przy okazji szlifuję swój język. Są to bardzo przydatne rzeczy, z których wiele można wyciągnąć na przyszłość.
Jakie wnioski płyną z tych zajęć?
Takie, że dobrze znać wartość pieniądza, mieć pomysł jak go zarobić a potem dobrze zainwestować. To już jest jednak specjalistyczna wiedza, której w ciągu dwóch miesięcy na pewno nie przyswoję. Teraz w ciągu dnia jest dużo czasu na naukę, więc z tego korzystam, natomiast jak wróci liga, to czas będzie ograniczony.
Jest gałąź biznesu, która zajmuje cię szczególnie?
Niezupełnie. Aktualnie jestem na etapie poznawania ogólnych mechanizmów, natomiast w niedługim czasie czekają mnie szkolenia z tworzenia start-upów. Samemu śledzę też popularny wśród piłkarzy rynek nieruchomości.
Macie wyznaczoną w klubie datę powrotu do ośrodka treningowego?
Wszystkie daty, które były do tej pory podawane, są systematycznie przesuwane. Początkowo miał to być koniec kwietnia, natomiast już słyszymy, że na ten moment jest to niemożliwe. Nie ma też tematu powrotu do rozgrywek. Myślę, że nie nastąpi to wcześniej niż na koniec czerwca, ale trudno oczywiście cokolwiek przewidywać.
Trzeba też wziąć pod uwagę przygotowania…
Naturalnie. Wydaje mi się, że taki powrót musiałby być poprzedzony 3-tygodniowym okresem treningów. Nie zaczynamy od absolutnego zera, więc taki czas chyba byłby idealny. Zapewne nie będziemy nigdzie wyjeżdżać, a zajęcia mielibyśmy w naszej bazie.
Sezon MLS będzie wyglądał inaczej?
Na pewno zostanie wydłużony, bo miał się zakończyć w listopadzie, a teraz mówi się o grudniu. Obawiam się też, że wszystkich 34 kolejek nie uda się rozegrać, bo stracimy zbyt dużo czasu. Liga śledzi sytuację na bieżąco i rozważa różne scenariusze, ale docelowego jeszcze nie ma.
W Europie coraz więcej mówi się o trenowaniu w grupach. Dzieje się to już w Niemczech, w Polsce mniej oficjalnie również. Pojawiają się plany powrotu ligowej piłki w maju. Dlaczego w MLS jest o to trudniej?
Trzeba wziąć pod uwagę, że USA to jest ogromny kraj. Tutaj każdy z 50 stanów ma różne liczby zakażonych i trudno to brać jako jedną całość. Gdybyśmy spojrzeli na sytuację chociażby w Tennessee, to tam można pewnie zezwolić na treningi, ale dlaczego oni mieliby mieć przewagę nad nami? Wszystkie drużyny muszą być fair i dopóki w Nowym Jorku czy Michigan sytuacja się nie uspokoi, to na pewno nie wrócimy do trenowania.
Doszło w klubie do cięć płac?
O takich sprawach decyduje liga, bo to ona wypłaca pieniądze zawodnikom. Bardzo prężnie działa też tutejszy związek piłkarzy, który reprezentuje kluby w rozmowach z władzami MLS. Na ten moment żadnych obniżek nie ma i dostajemy 100% wynagrodzeń. Są jednak przymiarki do tego, aby usiąść do stołu w najbliższym czasie i podjąć negocjacje. Nie wiem, ile to będzie wynosiło, ale myślę, że mniej niż w Ekstraklasie czyli 50%. Jeśli dojdzie do cięć, to też nie będą one na czas trwania koronawirusa. Stanie się to dopiero wtedy, gdy wrócimy do ligi i będziemy wiedzieć dokładnie, ile meczów nie zostanie rozegranych i jakie to przyniesie straty. Na tej podstawie zostaną podjęte decyzje. Tematu natychmiastowych cięć nie ma dlatego, że kluby muszą mieć zabezpieczone pieniądze na wypłaty do końca sezonu. W przeciwnym razie nie zostałyby dopuszczone do ligi. Mimo, że tracą więc ogromne pieniądze z tytułu braku rozgrywania meczów, to nikomu nie grozi bankructwo.
Dla ciebie byłby to problem zejść z części pensji?
W kontrakcie nie ma zamieszczonych procedur na wypadek pandemii, więc to kwestia dodatkowego porozumienia między ligą a piłkarzami. Myślę, że nie będzie problemu ze znalezieniem kompromisu.
Odłóżmy na chwilę przykre sprawy na bok. Jakie wrażenie zrobiły na tobie Stany Zjednoczone w pierwszych miesiącach?
Do tej pory rozegrałem jedynie dwa mecze, ale mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony. Wszystko przebiegało zgodnie z planem do momentu wybuchu pandemii. Na pewno liga stoi na dobrym poziomie, a zawodnicy są bardzo dobrze przygotowani pod kątem fizycznym. Na większości pozycji można znaleźć silnych i szybkich graczy. Piłkarsko poziom jest bardziej zróżnicowany. Ze względu na limity zarobków, czyli salary cap, kluby nie mogą sobie pozwolić na sprowadzenie 2-3 jakościowych zawodników na jedną pozycję, bo nie zmieściliby się we wspomnianych limitach. Jednak tego w meczach nie widać, bo pierwsze jedenastki drużyn MLS są bardzo mocne. Istotną kwestią jest dla mnie sposób gry całej ligi, który opiera się głównie na ofensywie. Mecze ogląda się przyjemnie, bo jest dużo sytuacji pod obiema bramkami a ja mogę koncentrować się na tym, co lubię najbardziej, czyli wykańczaniu akcji.
Okres przygotowawczy w Polsce a okres przygotowawczy w USA to dwie różne bajki?
Zdecydowanie tak. W Stanach był on dużo lżejszy niż te, które miałem w Pogoni, Zagłębiu czy Lechii. Przypominam sobie może 4 dni z pięciu tygodni okresu przygotowawczego, gdzie były dwa treningi. Normą były jedne zajęcia dziennie. Co prawda były one dosyć mocne, ale mimo wszystko tylko raz. To była dla mnie nowość, gdyż ja byłem przyzwyczajony do tego, że w trakcie okresu przygotowawczego trenuje się ciężko, często i do tego jeszcze długo. Przygotowywałem się więc na różne scenariusze i przyjechałem w niezłej formie po zajęciach indywidualnych w Polsce. Okazało się jednak, że większość stanowiły zajęcia z piłkami. Wydaje mi się, że tego właśnie potrzebowałem i do rozpoczęcia ligi byłem przygotowany optymalnie. Ponadto, rozegraliśmy turniej towarzyski w Portland, pojechaliśmy też na 10- dniowy obóz do Los Angeles, gdzie rozegraliśmy dwa sparingi. Wykonaliśmy dobrą pracę, ale na pewno dużo mniej wyczerpującą fizycznie.
Jakim człowiekiem jest Bruce Arena?
Spokojnym. Ma ogromny autorytet w szatni. Nie reaguje impulsywnie na wydarzenia boiskowe, skupia się na tym, aby drużyna funkcjonowała jako całość. Do tej pory nasza współpraca układała się bardzo dobrze. W Polsce nie miałem jeszcze trenera, który w taki logiczny sposób starałby się tłumaczyć zawodnikom założenia taktyczne czy nawet motywować przed spotkaniami. Praca z nim to na pewno ciekawe doświadczenie, bo przecież to człowiek z wielkimi osiągnięciami. Można powiedzieć, że ma wiele wspólnych cech z Sir Alexem Fergusonem.
Proszę?
(śmiech) Mieszkam w jednym budynku z Alexem Buttnerem, który kiedyś grał w Manchesterze United. Zdobył mistrzostwo Anglii, grał w Lidze Mistrzów. Dużo mi opowiadał o Fergusonie. Miał niepodważalny autorytet z tą różnicą, że jego popularne ,,suszarki” nie odbywały się w wyważony sposób. Czasem jako piłkarz widzisz pewne sytuacje z boiska inaczej niż trener i naturalnie chcesz podjąć dyskusję, ale przy nim nie było możliwości pisnąć słówka.
Dlatego musiał odejść?
Nie, akurat poróżnił się później ze swoim rodakiem Louisem van Gaalem. Gdy on przyszedł do Manchesteru, panowie podziękowali sobie i Alex poszedł do Dynama Moskwa.
Masz teraz jakiś kontakt z trenerem Areną?
Regularnie pisze do nas wiadomości i pyta, czy wszystko jest w porządku. Raz w tygodniu wysyła też raport odnośnie planów ligi związanych z powrotem do treningów czy meczów. Ostatnio jednak za wiele tam się nie zmienia, bo nic nowego w tej kwestii się nie dzieje.
Poza Buttnerem zakumplowałeś się już z kimś w drużynie?
Wszyscy zawodnicy są bardzo w porządku, choć pod kątem relacji pozaboiskowych jest tutaj trochę inaczej niż w Polsce. Przede wszystkim wszyscy mieszkają od siebie w dużych odległościach. Między Foxborough (stadion oraz centrum treningowe), a Bostonem jest 70 kilometrów. Jest też miasto Providence i stamtąd do Bostonu jest z kolei około 120 kilometrów. Jesteśmy rozsiani po tym obszarze, więc trudno złapać się po treningu na jakąś kawę.
Z perspektywy europejskiego kibica brak spadków w MLS może wydawać się rozwiązaniem mało rozwijającym i atrakcyjnym. Sam doświadczyłeś w Polsce, że przez podziały na grupy władze Ekstraklasy chciały zredukować liczbę meczów “o nic” do absolutnego minimum. W Stanach jest to problem?
Na pewno drużyny, które są na dole tabeli grają bez presji. Z drugiej strony do play- offów awansuje po siedem drużyn z dwóch konferencji, więc meczów o pietruszkę jest niewiele, bo każdy walczy o jak najlepsze rozstawienie w fazie finałowej. Sama walka o tytuł jest bardzo emocjonująca i gromadzi wiele tysięcy ludzi na trybunach. Nie widzę tu problemu.
Przychodząc do New England Revolution został ci przyznany status “designated player”, więc twoja pensja jest wyższa niż wyznaczony limit “salary cap”. W szatni jest to wyczuwalne, że ktoś traktuję cię z pewną zazdrością?
Nie, nie spotkałem się z tym, choć nie ukrywam, że zastanawiałem się czy taka hierarchia może wpływać na drużynę.
To pewnie efekt przebywania w naszych realiach, gdzie każdy wie, kto ile zarabia i podejrzewam, że rozmowy na ten temat się pojawiały…
W Polsce nie wyobrażam sobie, aby coś takiego funkcjonowało, bo to kompletnie rozbiłoby szatnię. W Stanach mentalność jest inna. Tutaj na ogół sukces drugiego człowieka jest przyjmowany z radością i podziwem. Ludzie również otwarcie mówią o swoich finansach. Zresztą sumy, które zarabiają piłkarze są podawane do opinii publicznej i każdy może je zobaczyć. Ale jak to wszędzie bywa, za pieniędzmi musi iść jakość. Jeśli tego dobrze opłacany zawodnik nie daje przez dłuższy czas, to zaczynają się rodzić problemy na wielu płaszczyznach.
Dostajesz dużo wyrazów wsparcia od Polaków mieszkających w okolicy?
Muszę powiedzieć, że byłem pozytywnie zaskoczony ilością rodaków na meczu z Chicago Fire na naszym stadionie. Łatwo dostrzegłem sporo polskich flag, pojawił się też kibic Pogoni Szczecin, któremu po spotkaniu podarowałem koszulkę. Miałem też przed rozpoczęciem sezonu spotkanie z kibicami, na które przyszło wielu rodaków. Ludzie zostawiali mi swoje kontakty, więc w każdej chwili możemy ze sobą porozmawiać, gdybym czegoś potrzebował. Miło, że zagranicą można odczuć w ten sposób namiastkę naszego kraju.
Gdy przełożono EURO na 2021 rok, choć przez chwilę pomyślałeś, że to dla ciebie szansa?
Data nie gra tutaj roli. Koncentruje się na tym, aby zdobywać w Stanach jak najwięcej goli i grać dobre mecze. W mojej sytuacji to, kiedy odbędzie się EURO, niewiele zmienia. Do czerwca rozegrałbym bowiem wiele spotkań i dobre występy raczej zbliżyłyby mnie do kadry niż oddaliły. Rywalizacja w ataku jest jednak duża, więc to kwestia tego, jakich zawodników potrzebuje trener Brzęczek. Wszystko w moich nogach i to na pewno jeden z moich głównych celów na najbliższy rok, aby zadebiutować w kadrze.
Raz na kadrze już byłeś…
Tak, półtora roku temu. To było pod koniec 2018 roku, gdy graliśmy z Czechami i Portugalią.
Masz kontakt z trenerem Brzęczkiem?
Ostatni raz rozmawiałem z trenerem jeszcze będąc piłkarzem Pogoni. Wielokrotnie na nasze mecze przyjeżdżali również jego asystenci.
Wiesz w jaki sposób odebrał twoją decyzję o transferze do USA?
Nie rozmawialiśmy o tym. Będę robić wszystko co w mojej mocy na amerykańskich boiskach, by porozmawiać na ten temat z selekcjonerem już na zgrupowaniu reprezentacji.
Ostatnio film “Niekochani” pokazywał od kulis życie reprezentacji oraz metody selekcjonera, które ty poznałeś jeszcze za czasów Lechii Gdańsk. Jak one do ciebie przemawiają?
W Gdańsku na pewno to podejście się sprawdziło, bo po jego przyjściu mocno poprawiła się nasza pozycja w tabeli i ostatecznie skończyliśmy na czwartym miejscu. Uważam, że trener Brzęczek potrafi odpowiednio ukierunkować zawodnika na współpracę i go zmotywować. Zresztą to widać na tym filmie. Stara się on też scalać grupę i myślę, że jest w tym naprawdę dobry. Na reprezentacji jest o wiele mniej czasu na wypracowanie automatyzmów i bardziej opiera się to na indywidualizowaniu zajęć. Jeden zawodnik przyjedzie po kilku meczach z rzędu, a drugi jest na przykład lekko kontuzjowany i trzeba to odpowiednio dostosować. Ostatecznie za trenerem powinny przemawiać wyniki oraz rozwój reprezentacji, a to układa się dobrze. Liga Narodów była jeszcze okresem szukania różnych rozwiązań, ale już w eliminacjach awans nie był zagrożony. Trener Brzęczek na pewno robi dobrą pracę i tak samo przygotuje kadrę do EURO.
Rozmawiał WOJCIECH PIELA
fot. FotoPyk