W czasie kiedy my zastanawiamy się, czy jest szansa wznowić ligę w maju, a może w czerwcu, ale wówczas już bez jedenastu kolejek, Kuwejt nie bawi się w półśrodki. Nie ma czekania, dywagacji i planów. Można powiedzieć, że obowiązuje hasło „wszystkie ręce na pokład”, bo każdy tam chce, by koronawirus zebrał jak najmniejsze żniwo.
Najnowszy dowód? Ekstraklasa Kuwejtu zawiesiła swoje rozgrywki do sierpnia. Zostało pięć kolejek, niewiele jest więc grania, ale przekaz poszedł jasny – futbol schodzi na dalszy plan, jak dogramy, to dogramy, na razie walczymy z wirusem. Warto podkreślić, że nie dzieje się to wszystko przy tysiącach zakażonych: licznik wskazuje na mniej niż 200 takich osób, a jednak nikt w Kuwejcie nie miał wątpliwości.
No, ale my nie chcemy się mądrzyć, lepiej zapytać o zdanie Mariusza Mowlika, który w Kuwejcie mieszka.
– Przyznam szczerze, że spodziewałem się tak długiego okresu zawieszenia. Tutaj od dość dawna mówi się, że tej sytuacji nie da się unormować w miarę szybko. Kuwejtczycy doszli do wniosku, że piłka nożna to nie jest najważniejsza rzecz na świecie. Lepiej zadbać o bezpieczeństwo obywateli, a dopiero potem zająć się sportem. Wiadomo, co się dzieje na świecie. Dla Kuwejtczyków liczy się zdrowie, a resztę spraw wsadzili do kąta.
– Wiesz, jak wygląda to formalnie? W Europie mówi się o dacie granicznej 30 czerwca ze względu na kontrakty.
– Na takie rzeczy tutaj nikt nie zwraca uwagi. Wiadomo, że piłka w Europie jest bogatsza, UEFA naciska, żeby rozgrywki zakończyć do 30 czerwca, bo wielkie miliardy wchodzą w grę. Rozumiem te naciski, ale tutaj nie ma takiej dyskusji. AFC dała dowolność ligom azjatyckim, niektóre cały czas grają, bo nie mają problemu z koronawirusem i ciężko narzucić datę graniczną. Poza tym jeśli liga nie skończyłaby się do połowy kwietnia i tak nie miałaby dalej sensu, będzie ramadan, wtedy nie ma możliwości grania w piłkę. Do 20 maja liga byłaby znowu zawieszona. Oczywiście, został do rozegrania jeszcze Puchar Emira, ale dziś o tym nikt nie myśli. Sportowcy mają pieniądze wypłacane na czas, co prawda potracili różne premie, natomiast to nie są rzeczy teraz najważniejsze.
– Ogólnie Kuwejt mocno walczy z koronawirusem. 168 zakażeń, a jednak duże obostrzenia i chyba słusznie.
– Oni zaczęli działać prewencyjnie już na początku lutego. Ja przyleciałem piątego i byłem badany na lotnisku jak zresztą wszyscy. Oni wiedzieli, że skoro coś się dzieje w Chinach, to zaraz ludzie z Chin będą wracali do Europy i do innych miejsc. Kalkulowali więc, że skoro coś jest w Chinach w styczniu, to za chwilę może być poważnie w innych miejscach. Mieli świadomość, że muszą działać. Środki prewencyjne były wprowadzone bardzo szybko. Jeżeli dobrze pamiętam, to w połowie lutego było pierwsze zarażenie i zaraz następnego dnia odwołali rozgrywki i jakieś imprezy kulturalne. Kuwejt nie jest miejscem turystycznym, nie ma wielkiego przemiału ludzi, ale wzięli sobie do serca, co się dzieje w Iranie. Dużo Kuwejtczyków odwiedza Iran w różnych biznesach, więc właściwie wszystkich ludzi, którzy wracali z Iranu, oddelegowywano na przymusową kwarantannę. Całe samoloty – ludzie byli wywożeni za miasto i spędzali czas na kwarantannie. Bardzo mocno działają. Zamknęli praktycznie cały kraj i dzisiaj wprowadzili godzinę policyjną. Mocne obostrzenia, ale to jest chyba jedyna droga.
Wypada to podsumować w ten sposób, że prewencji z pewnością możemy się od Kuwejtu uczyć, a pewnie i moglibyśmy coś podebrać z obostrzeń, bo przy ładnej pogodzie część osób czuje się u nas zbyt luźno. Czy Kuwejtczycy mają rację również z futbolem? Czas pokaże, ale dziś na odpowiedź twierdzącą kurs byłby dość niski.
Fot. Newspix