Sześć meczów, sześć razy na ławce rezerwowych. Kiedy Szymon Żurkowski przechodził do Empoli, pisaliśmy, że wznawia karierę. Wygląda jednak na to, że o ile ruch do Serie B był interesujący, tak kariera byłego gracza Górnika wciąż jest w tym samym punkcie, w którym była we Florencji. Czy powinniśmy zacząć się martwić o dyspozycję Polaka i jego przyszłość we Włoszech? Jakie są powody jego nieobecności w składzie? Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja czołowej postaci biało-czerwonych z ostatniego młodzieżowego Euro.
Totolotek oferuje kod powitalny za rejestrację dla nowych graczy!
Wypożyczenie Żurkowskiego do Empoli miało nadać jego karierze przyśpieszenia, a przy okazji utrzymać go we włoskim rytmie pracy. Jego menedżer, Jarosław Kołakowski, w rozmowie z nami przyznawał, że Polak miał oferty z innych krajów, ale dzięki takiemu wyborowi mógł nadal szkolić język, a że Empoli jest blisko Florencji, to „Żurek” w zasadzie nie musi ruszać się z miejsca, do którego trafił. To wszystko wyglądało naprawdę dobrze, a dodając do tego fakt, że spadkowicz z Serie A zimą planował małą rewolucję, żeby podnieść się z dołka, można było zakładać, że były piłkarz Górnika będzie ważną częścią zmian, które czekają drużynę.
Problem pojawił się jednak bardzo szybko – Żurkowski na miejscu zastał nowego trenera, Pasquale Marino. Co prawda jego menedżer mówił nam, że nowy sternik zaakceptował i poparł wypożyczenie Polaka, ale wiemy, jak to bywa. Kiedy Żurkowski przechodził do Empoli, pisaliśmy, że mamy obawy, czy odnajdzie się u Pasquale Marino. To trener, który zdecydowanie bardziej lubi doświadczonych piłkarzy. Ale ten argument w zasadzie można zdmuchnąć – czołowe role w drugiej linii odgrywają teraz 20-letni Davide Frattesi oraz dwie wiosny młodszy Stefano Ricci. Nieco w odstawkę poszli natomiast bardziej doświadczeni Leo Stulac i Filippo Bandinelli.
Co w takim razie najbardziej przeszkadza „Żurkowi”? Nowy trener zmienił ustawienie z 4-3-1-2 na 4-3-3 i dał czystą kartę kilku zawodnikom, a ci… doskonale ją wykorzystali, wpasowując się w styl gry oczekiwany przez Marino. Efektem tego były cztery zwycięstwa z rzędu, które wywindowały Empoli do strefy play-offów o Serie A. Ważną rolę w tej przemianie odegrała druga linia, co przyznają nawet ligowi rywalem. – Empoli wyróżnia to, że mają klasowych pomocników, którzy konstruują grę. To szybcy piłkarze, którzy dobrze wypadają w grze jeden na jednego – tak o powodach porażki z klubem Żurkowskiego mówił Massimo Rastelli, trener Cremonese.
Wspomniane przez włoskiego szkoleniowca cechy raczej nie kojarzą nam się z miejsca z atutami Żurkowskiego, więc ewidentnie widać, że styl gry preferowany przez Marino nie do końca pasuje do Polaka. Za to świetnie czuje się w nim Davide Frattesi, którego w TEJ rozmowie z nami dziennikarz Salvatore Marino charakteryzował raczej jako skrzydłowego. Cóż, teraz jest to reżyser gry pełną gębą. „Empoli Channel” pisze wręcz o jego przemianie i kluczowej roli w drużynie. – Jest jednym z najlepiej dysponowanych piłkarzy, stał się ważnym elementem układanki Marino. Sycylijski trener dał mu pewność siebie i uczynił z niego kluczową postać. Jego metamorfoza dziwi kibiców, chociaż jego umiejętności są dobrze znane. Już w pierwszych miesiącach pokazał, że stać go na wiele, ale talent wymaga pracy. U poprzedniego trenera Frattesi zaliczył zjazd, grał egoistycznie, teraz wszystko się zmieniło. Idealnie pasuje do składu Empoli.
Nie dziwią też noty, jakie Frattesi otrzymuje od portalu informującego o życiu klubu. Sześć ostatnich meczów? 6.5, 6.5, 7, 7. Ostatnio pomocnik trochę przygasł, ale on sam przyznaje, że dobrze czuje się pod skrzydłami nowego trenera. – Świetnie rozumiemy się na boisku, w szatni też panuje bardzo dobra atmosfera. Po zespole widać rękę Marino, przyniósł nam spokój i uczynił nas silniejszymi. Teraz wierzymy w siebie nawet kiedy nam nie idzie – przyznał w rozmowie z lokalnym radiem.
Kolejnym zawodnikiem, który złapał zwyżkę formy jest Liam Henderson. Defensywny pomocnik wypożyczony z Hellasu Werona zaliczył kapitalne wejście do drużyny. W pierwszych trzech meczach „Empoli Channel” oceniło jego grę na 7, 7 oraz 8. – Gra bardzo dobrze, jest inteligentny i dominuje w środku pola. W meczu derbowym z Pisą wiedział, jak poruszać się między rywalami, wniósł jakość, której w Empoli brakowało. Gdy przychodził do klubu, myślano, że to stereotypowy szkocki, twardy pomocnik. Okazało się jednak, że jest równie dobry technicznie, a zespół potrzebował kogoś, kto będzie wsparciem dla Ricciego i balansem dla ofensywnie usposobionego Frattesiego. W systemie 4-3-3 odgrywa ważną rolę i pokazuje swoje najlepsze oblicze.
Sami widzicie – konkurencja złapała gaz, za nim idą wyniki, więc miejsc na zmiany nie ma zbyt wiele. Nie można też powiedzieć, że Żurkowski cierpi na tym, że jest wypożyczonym piłkarzem – zarówno Frattesi, jak i Henderson też wpadli do Empoli na chwilę. Z kolei Ricci to klubowa perełka, która ma przynieść miliony. Nieważne, czy akurat błyszczy, czy nie, szanse na wygranie z nim rywalizacji są niewielkie. Przytrafiają mu się jednak urazy, co teoretycznie można wykorzystać. Teoretycznie, bo nawet kiedy Empoli w środku tygodnia grało z Citadellą, tuż po przerwaniu serii zwycięstw, Marino dokonał rotacji, ale Żurkowskiego w nich nie uwzględnił. Miejsce Ricciego zajął Leo Stulac, który jeszcze niedawno mógł odejść z klubu. Z kolei w miejsce Hendersona wskoczył Bandinelli i to kolejne złe wieści dla Polaka, bo doświadczony Włoch… okazał się jednym z lepszych piłkarzy na boisku i „wykorzystał swoją szansę”.
Podsumowując – w kolejce do gry przed Żurkowskim ustawiło się już pięciu piłkarzy. Zimowe nabytki zdążyły już błysnąć, pozostali zawodnicy wykorzystali czystą kartę od nowego trenera, a Polak wciąż czeka na szansę. W najbliższy weekend Empoli zmierzy się z Trapani, w którym zimą wylądowali Tomasz Kupisz i Filip Piszczek. Nawet napastnik ściągnięty zimą z Cracovii – co było dla nas mocno zaskakujące – zdołał już zadebiutować w nowym zespole. Przydałoby się w końcu odwrócić złą kartę, bo czasu do końca sezonu coraz mniej, a im bliżej końca zasadniczej części rozgrywek, tym ważniejsze będzie dla Marino stawianie na sprawdzonych żołnierzy, którzy pomogą mu zdobyć punkty koniecznie do gry w play-offach. Jeśli teraz nie uda mu się zdobyć zaufania trenera, misja założona przed wypożyczeniem może się nie powieść.
SZYMON JANCZYK