40 strzałów. Nie, to nie dorobek Korony Kielce za całą rundę – tyle razy Lech Poznań uderzał dziś na bramkę Lechii Gdańsk. Przy takim ostrzale coś w końcu zazwyczaj musi wpaść, ale w pewnym momencie można było zacząć wątpić, że tak się stanie. Dusan Kuciak i Michał Nalepa bronili bowiem jak w transie. Tak, to nie pomyłka, stoper Lechii pięć razy wyręczył swojego bramkarza, który i tak uwijał się jak w ukropie. To naprawdę duża ironia losu, że Kuciak, którego wybieramy piłkarzem meczu i wstawimy do kozaków 23. kolejki, kończy to spotkanie z samobójem dającym “Kolejorzowi” prowadzenie.
Trudno mieć jednak do Słowaka jakiekolwiek pretensje, po prostu tym razem zabrakło trochę szczęścia. Jakub Moder kolejny raz potwierdził, że faktycznie umie strzelić z dystansu. Kopnął prawie idealnie. Prawie, bo piłka odbiła się od słupka i trafiła w plecy bezradnego Kuciaka, aż wreszcie zatrzepotała w siatce. Rezerwowi zrobili różnicę, na 2:0 podwyższył Filip Marchwiński, który sytuacyjnie przyładował pod poprzeczkę. Lekko obniżamy mu notę za wstydliwą symulkę, ale całościowo również występ na spory plus.
Wszystkim w Poznaniu spadł kamień z serca, ale nie tylko. Nam w pewnym sensie również. Uważam bowiem, że po żenującym zachowaniu kibiców z Gdańska mecz ten nie miał prawa być dokończony. Po godzinie zaczęli oni rzucać racami w sektor fanów Lecha, wśród których były również małe dzieci. Co za żenada. Zawody przerwano na blisko kwadrans.
Kibice Lechii Gdansk rzucają racami w sektor zajmowany przez kibiców Lecha Poznan. Tylko pogratulować #LPOLGD pic.twitter.com/2FOiK1u2bY
— Michał Jurek (@JurekMichal) February 23, 2020
Szkoda, że osobom decyzyjnym zabrakło jaj – walkower 3:0 dla gospodarzy i kończymy z tym. Tyle dobrze, że przynajmniej punktowo Lech nic nie stracił, bo samemu zapewnił sobie zwycięstwo.
Lechia od początku wyglądała, jakby nawet nie śmiała myśleć o atakowaniu i liczyła na bezbramkowy remis. Gdyby nie Kuciak, już do przerwy ten chytry plan spaliłby na panewce. Golkiper gdańszczan pokazał dużą klasę po strzałach Gytkjaera i Muhara, którym z rzutów różnych dorzucał Tiba. I to właśnie po próbie Portugalczyka z paru metrów Kuciak zaliczył najbardziej niesamowitą interwencję w całym spotkaniu. Skonfundowany Tiba nie do końca wiedział, czy gratulować rywalowi kapitalnej parady, czy zgłaszać do niego pretensje, że nie daje się pokonać. Słowak już wcześniej odbijał nogami jego groźny strzał. W ostatniej akcji natomiast jeszcze raz zatrzymał Gytkjaera.
W wielu akcjach Kuciak nie interweniował dlatego, że wyręczali go koledzy. Zwłaszcza Michał Nalepa. Naliczyliśmy mu pięć zablokowanych/odbitych strzałów w groźnych sytuacjach. Mimo że jego drużyna straciła dwa gole, on zagrał świetnie.
Do linii obrony Lechii generalnie większych pretensji zgłaszać nie można. Zawalały przede wszystkim przednie formacje, zwłaszcza totalnie skostniała druga linia. Na dodatek kiepski dzień miał Karol Fila i niedługo po przerwie wyleciał z boiska za faul na Puchaczu w środku pola. Inna sprawa, że naprawiał błąd beznadziejnego Mihalika, który nic nie kreował, za to mało pomagał w tyłach. Za niego szybko wszedł Patryk Lipski i to on mógł wprawić poznańskie trybuny w zdumienie. W doliczonym czasie Lechia wyprowadziła wreszcie sprawną kontrę, Mladenović dał wbiegającemu w pole karne Lipskiemu idealną piłkę, ale ten nawet nie trafił w bramkę. Zaraz potem Lech podwyższył na 2:0 po swoim trzydziestym dziewiątym strzale…
Fajnie się dziś Lecha oglądało, Dani Ramirez tym razem nie wyglądał jak ciało obce, odnajdywał się w wielu akcjach na małej przestrzeni. Do tego zasuwał, gdy trzeba było. Odbiorów zaliczył więcej niż Muhar, u którego to przecież główne zadanie. Bardzo dobrze na prawej obronie prezentował się Jakub Kamiński. Jeśli pójdzie za ciosem, to ten ukraiński pacjent wypożyczony z Szachtara Donieck o bilety na Euro 2020 co najwyżej będzie mógł powalczyć na aukcjach internetowych.
Lech w efektownym stylu zrehabilitował się za porażkę z Cracovią. Dogonił Piasta Gliwice, a Lechii odskoczył na trzy punkty.
Fot. Newspix