Reklama

Szumski dorzucił do pieca poznańskiej lokomotywy. I już poszło

redakcja

Autor:redakcja

08 lutego 2020, 20:38 • 4 min czytania 0 komentarzy

Długo nic nie wskazywało na to, że Lech uzyska tak udany wynik na inaugurację wiosny. Do stanu 0:0 Raków był równorzędnym rywalem dla gospodarzy. Ba, zaczął lepiej, przez pierwsze 15-20 minut sprawiał korzystniejsze wrażenie. Różnicę ostatecznie zrobiły rozbieżności w umiejętnościach indywidualnych – u jednych na plus, u drugich na minus.

Szumski dorzucił do pieca poznańskiej lokomotywy. I już poszło

Kamil Jóźwiak do przerwy się męczył. Był dobrze pilnowany, trudno mu się było rozpędzić, a zawodnicy beniaminka go nie oszczędzali. Efektem był opatrunek na czole. Za to w drugiej połowie skrzydłowy „Kolejorza” złapał wiatr w żagle, przeprowadził w krótkim odstępie dwa efektowne rajdy i już się nie zatrzymywał. Lewa strona była jego. Z konkretów Jóźwiak uzyskał tylko asystę i to taką, gdy kolega musiał jeszcze samemu dużo zrobić, ale po przerwie był najlepszy na boisku. To on napędzał prawie każdy atak gospodarzy. Dostaje od nas plusa meczu, choć Jakub Moder swoim wejściem dał prawo, by brać go pod uwagę do dostąpienia tego zaszczytu. Swobodnie poczynał sobie w polu karnym, miał udział przy drugim golu, a na koniec pięknie sieknął zza pola karnego, ustalając wynik. Chyba nie mógł sobie wyśnić ładniejszej debiutanckiej bramki w Ekstraklasie.

Raków do pewnego momentu mógł się podobać jako drużyna – dobrze zorganizowana, wybiegana, skutecznie odcinająca Lecha od konkretnych sytuacji. Dopóki poznaniacy nie dostali karnego, tak naprawdę bili głową w mur. Szybko potrafili przedostawać się w okolice szesnastki gości, ale wtedy kończyły się wszystkie pomysły. Jeżeli nie dochodziło do prób z daleka, nie było żadnego zagrożenia. Podobnież sztuką dla sztuki było zaczynanie akcji od bramkarza. Kilka razy wyglądało to tak, że Mickey van der Hart podawał do obrońców, którzy przy wysokim pressingu Rakowa już po 2-3 podaniach robili się nerwowi i w efekcie następowało wybicie byle dalej. To, czego w założeniu chciano uniknąć, robiono po prostu kilka sekund później.

Jedyne, czego Rakowowi zabrakło to większej jakości z przodu, jakiegoś indywidualnego błysku. Jeżeli ktoś się wyróżnił, to negatywnie. Mamy na myśli Jakuba Szumskiego. Bramkarz częstochowian od początku nie sprawiał wrażenia pewnego. Miał nadspodziewanie dużo problemów z sygnalizowanym do bólu uderzeniem Filipa Marchwińskiego z dystansu (potem obronił dobitkę Christiana Gytkjaera) oraz z de facto niecelnym strzałem Tymoteusza Puchacza. Najgorsze jednak dopiero było przed nim. Gdzieś w okolicach 65. minuty wyszedł do dośrodkowania, ale nie trafił w piłkę, za to wpadł w Gytkjaera. Po minie Szumskiego od razu widzieliśmy, że zdawał sobie sprawę ze swojego przewinienia i podejrzewał, czym to się skończy. Tak – rzutem karnym. Naszym zdaniem zasłużonym. To, że sędziowie nieraz bagatelizują takie starcia, nie znaczy, że ma to być regułą.

Gytkjaer pewnie wymierzył sprawiedliwość i dopiero wtedy Lech zaczął grać tak jak pewnie zakładał od początku.

Reklama

O ile jedenastka nie jest dla nas kontrowersją, o tyle skłaniamy się ku temu, że nie powinno być kontry na 2:0. Karlo Muhar cały czas przytrzymywał Petra Schwarza, lecz Paweł Raczkowski gry nie przerwał. Poszła szybka akcja Lecha, Puchacz po dograniu Jóźwiaka zszedł do środka i przymierzył przy słupku. Raczkowski decyzji nie zmienił, mimo wściekłych protestów Rakowa. Trener Marek Papszun przesadził z reakcjami, za co został odesłany na trybuny. On z Legią nie pomoże drużynie przy linii bocznej, na boisku nie zrobi tego Tomas Petrasek, który otrzymał czwartą żółtą kartkę.

Na kierownicy w Lechu szansę dostał Filip Marchwiński, za którym rozczarowująca jesień. I dziś też rozczarował. Oddał wspomniany strzał, wyszło mu jedno efektowne podanie, ale ogólnie ginął w tłumie. Obserwujący mecz na trybunach Dani Ramirez raczej się nie zmartwił odnośnie swojej pozycji w zespole.

W Rakowie debiutował Fran Tudor. Zaczął obiecująco. Pilnował tyłów i czasami błysnął z przodu, potrafił nawet założyć siatkę przeciwnikowi. Gorzej z dośrodkowaniami. W drugiej odsłonie był już jednym z tych, których objeżdżał Jóźwiak. Liczymy na znacznie więcej w jego wykonaniu.

Ospale ruszała po torach poznańska lokomotywa, bardzo ospale. Gdyby Szumski nie dorzucił jej do pieca, możliwe, że w ogóle by się nie rozpędziła. Ale jak już dostała więcej pary, potrafiła pójść za ciosem. Mimo że Lech nie ma dobrej prasy, trochę niepostrzeżenie stuknęło mu już osiem ligowych meczów bez porażki (cztery wygrane, cztery remisy). Raków na pewno będzie rozgoryczony, powodów do paniki jednak nie ma. Sytuacja w tabeli wciąż jest bezpieczna.

lech rakow grafa pomeczowa

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Liga Konferencji

Najlepsze dni polskich klubów w pucharach. Wyczyn Legii i Jagi wysoko

AbsurDB
1
Najlepsze dni polskich klubów w pucharach. Wyczyn Legii i Jagi wysoko

Komentarze

0 komentarzy

Loading...