Reklama

Szwed, Afgańczyk i młodzi Polacy. Taka mieszanka da Wigrom utrzymanie?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

07 lutego 2020, 10:22 • 9 min czytania 0 komentarzy

Wigry Suwałki znów stoją u progu trudnej rundy, która zadecyduje o ich być albo nie być na zapleczu Ekstraklasy. W październiku stery misji ratunkowej otrzymał Paweł Cretti, który zimą przebudowuje zespół według swojej wizji. Jej częścią jest wsparcie młodej szatni piłkarzami ze sporym doświadczeniem, ale i nietypową przeszłością. Jak w Suwałkach wylądował reprezentant Afganistanu rodem z New Jersey? W czym pomoże Wigrom 33-letni Szwed? Czy możemy spodziewać się kolejnych nietypowych wzmocnień? Dlaczego w Suwałkach nie chcą grać Polacy na dorobku? Jakie motto przyświeca trenerowi Wigier w pracy?

Szwed, Afgańczyk i młodzi Polacy. Taka mieszanka da Wigrom utrzymanie?

Te i inne kwestie w rozmowie z nami wyjaśnił sam zainteresowany. Zapraszamy.

***

Nie sposób zacząć tej rozmowy inaczej niż od transferów. Johan Oremo i Adam Najem – skąd pomysł na to, żeby do Wigier ściągnąć 33-letniego Szweda i Afgańczyka grającego dotychczas po drugiej stronie globu?

Zdajemy sobie sprawę, że na pierwszy rzut oka czy ucha jest to nietypowe. Piłkarze ze Skandynawii nie są u nas popularni. Afgańczycy? Haydary zrobił furorę, ale nie poszliśmy tym tropem. Była to kwestia pewnego przypadku, choć obaj mają solidne podstawy w wyszkoleniu. Nie zdecydowalibyśmy się na te ruchu, gdybyśmy nie mieli przekonania, że to wartości dodatnie dla zespołu. Co do Johana – potrzebowaliśmy napastnika, choć mamy ich teraz trzech. Kacper Wełniak to jednak drugi biegun, jeśli chodzi o doświadczenie. Michał Żebrowski bardzo dobrze wyglądał zimą, ale Johan daje nam opcję rotacji, może czasami też gry na dwójkę z przodu. Patrząc w metrykę można mieć obiekcje, ale jeśli się go zobaczy na żywo, to jest to młody ciałem i duchem człowiek, który chce się rozwijać, a nie tylko odcinać kupony. Technicznie i mentalnie jest na dobrym poziomie.

Reklama

Adam? Nie chcę wywierać presji, ale może być objawieniem ligi. Nie mówię, że zaliczy wejście jak Haydary, ale gra bardzo dobrze. Potrzebowaliśmy takiej dziesiątki, jako partnera dla Joela Huertasa, który będzie miał obok kogoś, kto czuje piłkę. Szkolił się w dobrej akademii w USA, wcześniej patrzyłem na ten kierunek trochę z przymrużeniem oka, ale od kiedy współpracuję ze Sławomirem Cisakowskim, zmieniłem podejście co do piłki w Stanach. Oczywiście korzystaliśmy przy tym z podpowiedzi menedżerów, nie mamy aż tak rozbudowanego działu skautingu, ale ja pracowałem w jednej z topowych akademii w Polsce. Wiem, jak powinien wyglądać wyszkolony zawodnik. Wspomniana dwójka się do takich zalicza.

To prawda, że Oremo zapadł panu w pamięci po jednym ze sparingów Pogoni?

Graliśmy w październiku z rezerwami Halmstad, gdzie mógł wystąpić ktoś starszy, np. zawodnik wracający po kontuzji. U nas zresztą też grał wtedy Adam Frączczak, u Szwedów kimś takim był właśnie Johan. Tak, był to trop, którym podążyłem. Kiedy zobaczyłem, że kończy mu się kontrakt, podjęliśmy pewne kroki.

A nie przeszkadza panu, że on przez rok nie zagrał ani razu w drugiej lidze szwedzkiej?

Nie. Zanim podpisaliśmy kontrakt, przeszedł szczegółowe badania medyczne w Białymstoku. Poza tym grał w rezerwach, więc był wtedy w rytmie meczowym. Nie zaliczył meczu w pierwszym zespole, ale tu możemy się domyślać, że skoro nie mieli w planie przedłużać z nim umowy, to grał tylko w rezerwach. Od początku pokazuje, że motorycznie jest bardzo dobrze przygotowany i patrząc na niego, ja tych 33 lat na karku nie widzę.

Miał być jeszcze jeden zawodnik, Sergio Llamas, ostatnio występujący w fińskiej ekstraklasie w RoPS Rovaniemi. Zakładam, że tu też nie było przypadku i nie przyniósł go święty Mikołaj. Co się z nim dzieje, że nie podpisał kontraktu?

Reklama

Obserwowałem trochę tę ligę, zobaczyłem go i spodobał mi się na bazie obserwacji z InStata. Rozmowy z nim trwały długo, chyba trochę za długo, zresztą był ostatnio kontuzjowany. Niestety przyjechał do nas nieprzygotowany, piłkarsko by się obronił, ale badania wykazały, że potrzeba będzie 2-3 miesięcy, żeby był gotowy. Odpuściliśmy, jestem trochę zawiedziony, ale – używając bezpiecznych słów – nie był na poziomie wyczynowego uprawiania sportu. Potrzebował dużo pracy nad sobą, my nie mamy na to czasu.

Rozsądne podejście. A w jakim stanie jest w takim razie Martin Dobrotka? 35-latek jest sprawdzony na tym poziomie, ale też ostatnio leczył uraz. Poza tym podobno ma za sobą nieudane testy za południową granicą.

Nie wiem czy to były testy nieudane, ale Martin trenował już pod koniec roku w Mielcu, potem w drugiej lidze słowackiej i wygląda dobrze. Jestem bardzo zadowolony, że trafiła do nas taka postać. Nie ukrywam, że buduje szatnię w taki sposób, żeby młodzi chłopcy mieli wokół siebie zawodników, których mogą obserwować i na których mogą się wzorować. Martin jest profesjonalistą, a gry kontrolne pokazują, że będzie jednym z filarów tego zespołu.

Nie boi się pan, że z racji wieku będzie mniej odporny na urazy, tak jak jesienią w Mielcu?

Nie patrzymy w ten sposób. Zawsze jest ryzyko, nawet w przypadku młodego zawodnika, ale chcemy widzieć szklankę do połowy pełną, a nie pustą.

Wrócę jeszcze do Adama Najema. Patrzę na jego CV i widzę, że chłopak mieszkał w Memphis, sporym mieście w ładnym kraju. Aż boję się pomyśleć, co musieliście mu zaoferować, żeby zamienił to na Suwałki.

Zawodnicy tego typu szukają punktu zaczepienia w Europie. Nie jestem długo w tej lidze, ale polską piłkę obserwuję od dziecka i przeskok z pierwszej ligi do Ekstraklasy dla niektórych zagranicznych zawodników nie jest taki duży i nie zajmuje dużo czasu. Thiago przeszedł teraz z Sandecji do Cracovii po jednej dobrej rundzie.

Tak, ale taki Tiago Alves szybko trafił z Olimpii Grudziądz do Piasta i ligi nie podbił.

Jasne, ale każdy przypadek jest inny, każdy inaczej kreuje swoją karierę. Ruch jest zresztą dwustronny: jedni jadą z Polski do USA, inni trafiają tutaj. Komina płacowego nie mamy, Adam na pewno zrobił jakiś wywiad, wie też jak chcemy grać w piłkę i że wpisuje się w mój pomysł na grę tego zespołu. Nie jest to jego docelowy przystanek, życzę mu, żeby za moment znalazł się w Ekstraklasie jak Tiago i wierzę, że grą w Wigrach utoruje sobie do niej drogę.

Jego udało się przekonać, ale z Polakami jest trudniej. Mówił pan w „Piłce Nożnej”, że rodaków ciężko namówić na grę w Suwałkach, ja też słyszałem taką opinię w środowisku, że piłkarze niezbyt chętnie zapatrują się na taki kierunek. To żaden zarzut dla Wigier, nie chodzi o to, że to jakiś trefny klub, po prostu położenie geograficzne wam nie sprzyja.

Jest ciężej niż z obcokrajowcami. Położenie geograficzne to jedno, ale też miejsce w tabeli czy finanse. Jesteśmy klubem, który funkcjonuje na określonym budżecie. Nie ukrywam, że były rozmowy i pomysły na ściągnięcie Polaków, ale jeśli ktoś umie grać w piłkę, to nie ma znaczenia, jaki ma paszport. Mamy bardzo dużo młodzieży, lubią z nią pracować, tyle że samą młodzieżą ligi nie zwojujemy. Taka szatnia będzie teraz rozwojowa i wierzę, że będzie to wybuchowa mieszanka.

Mówi pan, że jest sporo młodzieży, ale mogło być więcej. Żałuje pan, że nie udało się dopiąć wypożyczenia Cezarego Miszty?

I tak i nie. To była jego decyzja i życzę mu, żeby się obroniła. Nie znam go tak dobrze, więc aż tak strasznie nie żałuję, mamy dwóch równorzędnych bramkarzy, to nie był dla nas priorytet.

Kończąc temat transferów – okienko jest już dla was zamknięte?

Jeszcze nie. Są jeszcze pewne pomysły, być może znowu będzie o kim pisać, bo to może być ktoś z zagranicy. Nie ukrywam, że chciałbym też sięgnąć po zawodnika, z którym wcześniej pracowałem. Młodego chłopaka, bardzo zdolnego. To jednak kwestia tego, jak podejdzie do sprawy Kosta Runjaić. Jedno, maksymalnie dwa nazwiska. Jedziemy teraz na zgrupowanie, jest nas 25 razem z bramkarzami, więc skład mamy już zbudowany. Może pojawi się jeszcze jeden zawodnik na zgrupowaniu, ale to już w ramach niespodzianki.

To może ustalimy z góry kierunek, żebyśmy nie byli zaskoczeni. Znów Ameryka czy może tym razem jeszcze inaczej i Azja?

Europa, bardzo dobra akademia. Dopóki nie będzie to potwierdzone, nie chce więcej mówić. Młody chłopak z dobrymi podstawami.

Mówił pan o wyjeździe na zgrupowanie. Skąd pomysł na wybór Myślenic, jako miejsca obozu?

W ostatniej chwili nastąpiła zmiana, ośrodek, do którego mieliśmy jechać, ma kłopoty organizacyjne. Ostatecznie jedziemy do Szalowej, to okolice Tarnowa, cieszę się, że udało się to załatwić, bo dzięki temu nie zmienią się nam sparingpartnerzy. Będziemy mieć świetny ośrodek z halą i pełnowymiarowym boiskiem pod balonem. Myśleliśmy nad tym, żeby wyjechać na południe Europy, ale każdą złotówkę oglądamy dwa razy i po kalkulacji postawiliśmy na Polskę. Mamy mocne sparingi, gramy z Resovią, Wisłoką Dębica i Wisłą Kraków, która mimo że będzie już w rytmie ligowym, zgodziła się na mecz dzięki dobrym kontaktom z Arturem Skowronkiem. To dla nas ważne także dlatego, że zagramy z nimi na naturalnej nawierzchni, więc będziemy mieli przetarcie przed ciężkim meczem z Podbeskidziem.

Przed wami ostatni miesiąc przygotowań, co jeszcze trzeba poprawić w grze Wigier?

Na pewno mamy swój pomysł na grę obronną, chcemy wspólnie go wdrożyć w życie. Musimy popracować nad momentem przejęcia piłki, co z nią zrobimy po odzyskaniu, jak wykorzystamy to, że mamy szybkich skrzydłowych. Będzie wiele pracy, nie powiem, że nad wszystkim, bo na coś trzeba się zdecydować, ale znamy nasze mocne strony i musimy je wykorzystać. Uważam, że możemy nieźle grać w ataku pozycyjnym oraz z kontry, mamy do tego zawodników. Mieliśmy niezły początek, ale dwa ostatnie mecze przegraliśmy zbyt łatwo, 0:3, przez nasze braki. W tej rundzie już tak nie będzie. Nie chcę być brany za heretyka, który porywa się z motyką na słońce, ale utrwalam filozofię, żeby bronić się agresywnie, prowokować przeciwnika i brać sprawy w swoje ręce. Nie możemy czekać, musimy podejmować ryzyko, żeby zbierać punkty. Myślę, że zawodnicy też to czują i będziemy iść w tym kierunku.

Wasz finisz był słaby, za to taka Odra uzbierała rzutem na taśmę 13 punktów i wyprzedziła was w tabeli. Nie jesteście w zbyt dobrym położeniu przed startem rundy wiosennej.

Z kolei Chrobry miał dobrą passę troszkę wcześniej, jedynie Chojnice miały pasmo porażek i spadły w tabeli. To będzie bardzo trudna runda, krótka, a zespoły będą robiły wszystko, żeby punktować. My jednak mamy optymistyczne podejście i nawiązując do początku rozmowy – wszyscy, którzy przyszli do Wigier, się pod tym podpisują. Chłopcy chcą coś zrobić na boisku, a nie czemuś zapobiec. Kieruję się tym, że różnicę robi nastawienie: czy wychodzisz na mecz, żeby wygrać, czy żeby nie przegrać. My chcemy wygrać. Nawet jeśli wiemy, że będziemy się bronić, chcemy wygrać. Inaczej nie mielibyśmy odwagi w działaniach, musielibyśmy czekać na przeciwnika. Mam nadzieję, że ta moja myśl przewodnia przyniesie owoce.

Nie boi się pan, że wziął pan na barki zbyt trudne wyzwanie? Jeśli przy pierwszej pracy w seniorskiej piłce dopisze pan w CV „spadek”, może być ciężko utrzymać się na tym trudnym rynku.

Jestem trenerem nie po to, żeby o mnie pisali w gazecie. Robię to, żeby pomagać zawodnikom się rozwijać, przy okazji rozwijam się sam. Przyszedłem tu, żeby pomóc Wigrom. U nas trochę za bardzo zwraca się uwagę na wynik sportowy, wiem, że tak to wygląda w sporcie zawodowym, ale to nie zawsze jest weryfikacja czy jesteś dobry, czy nie. Już teraz jestem lepszym trenerem niż dwa miesiące temu. Za cztery miesiące będę jeszcze lepszy, niezależnie co się wydarzy. Mam rodzinę na utrzymaniu, ale dla mnie najważniejsze jest to, żeby ludzie, z którymi pracuję, coś z tego wynieśli. Nie mówię tego, żeby się tu wypromować, taka myśl mi przyświeca i jeśli kiedyś zmienię podejście, to zrezygnuję z tego zawodu. Jest takie powiedzenie, że trener ma niepisany kontrakt z zawodnikiem: jeśli on staje się lepszy, to i ja jestem lepszy. Być może gdy zdzwonimy się za jakiś czas, będę pracował w jakimś anonimowym klubiku, a być może będę dalej na szczeblu centralnym. Nie chcę się tylko utrzymać na rynku, chcę być wierny swoim zasadom.

ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...