Reklama

Dzień dobry, cześć, spokojnie, dajcie piłkę i dajcie pieniądze. Szrotowa jedenastka Arki

redakcja

Autor:redakcja

31 stycznia 2020, 18:51 • 8 min czytania 0 komentarzy

Golkiper, którego jedynym atutem był filmik, na którym bronił jedenastkę Ronaldinho. Nowy Olisadebe zachwalany przez samego Jerzego Engela. Meksykański dziadek sprowadzany z emerytury. Gracze, którzy byli zainteresowani przede wszystkim weekendowymi wizytami w Sopocie. Człapak za kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie.

Dzień dobry, cześć, spokojnie, dajcie piłkę i dajcie pieniądze. Szrotowa jedenastka Arki

Kto znalazł się w szrotowej jedenastce Arki Gdynia? Wybieramy najsłabszych – z różnych względów i kontekstów – obcokrajowców w historii klubu. Pod uwagę bierzemy czasy Ekstraklasy.

Zapraszamy.

MARCELO MORETTO (wiosna 2011)

Marcelo „Obroniłem karnego Ronaldinho” Moretto. Owszem, Moretto obronił karnego Ronaldinho, to prawda, mamy nawet dowód (pewnie ten filmik wrzucił sam Moretto):

Reklama

Problem w tym, że – by tak powiedzieć – samym opowiadaniem o obronieniu karnego Ronaldinho za wiele pobronić się nie da. Szczególnie bez kolana.

Czesław Boguszewicz był wówczas szefem skautów, w teorii powinien ten transfer opiniować, ale niejednokrotnie robiono zakupy poza nim: – Przed przyjściem Moretto polecałem w klubie bramkarza z Odry Wodzisław, Buchalika. Miał przyjechać tu i zostać sprawdzony przez naszych trenerów od bramkarzy. Ocenili go super i pojechał na obóz do Turcji. Nie wiem skąd się wziął ten Moretto. Poproszono mnie, żeby go zabrać do Poznania do Reha Sports na dwudniowe badania i miałem szczęście – czy też nieszczęście – te badania zobaczyć. Powiem tak, w szoku byłem, że on pozostał w klubie. Miał 27 procent słabsze prawe kolano od lewego, na raty wstawał jak się rzucił.

Tak bramkarza wspominał Paweł Zawistowski: – Był zwykłym, przeciętnym zawodnikiem. Dużo młodszych i polskich bramkarzy było od niego lepszych.

Moretto może miał w CV Benfikę czy AEK, ale to było jeszcze w czasach, gdy miał kolana. W Arce zawalił wianuszek bramek, by wspomnieć taniec z Górnikiem, gola z Lechią w doliczonym czasie gry i inne przypadki.

Później grywał w niższych ligach brazylijskich.

Reklama

TOMAS KOSUT (jesień 2017)

Dwuletni kontrakt dla może nie starego, ale podstarzałego Słowaka – Kosut w momencie podpisania umowy miał 27 lat. Defensor miał za sobą takie potęgi jak FC Slovacko, Uheske Hradiste, a także – bagatela – piętnaście meczów w czeskiej Ekstraklasie.

W Arce – przypomnijmy znowu ten dwuletni kontrakt – rozegrał całe dziewięć spotkań w drugiej drużynie i to by było na tyle. Po pół roku już go nie było, Arka przepaliła na niego pieniądze. Miał pecha, że zaraz na początku sezonu złapał uraz, ale też bez przesady – był czas, by udowodnić przydatność.

DAVID KALOUSEK (sezon 2007)

Kalousek został pogoniony z Zagłębia Lubin przez Czesława Michniewicza. Michniewicz uznał, że Czech po prostu nie dojeżdża i nie ma szans na grę. Arka uznała to za doskonałą okazję i nawet wyłożyła kasę, by ściągnąć bocznego, 32-letniego obrońcę do siebie.

Kto miał rację?

Zagłębie mimo jakże bolesnej straty w sezonie 06/07 zdobyło mistrzostwo Polski.

Kalousek zagrał w Arce kilka bezpłciowych spotkań, a potem z niego zrezygnowano – w prasie aktywny był tylko wtedy, gdy trzeba było podkreślić, że on za frajer kontraktu nie rozwiąże: – Kontrakt mam ważny jeszcze przez rok, ale skoro trener nie widzi mnie w drużynie to nie będą na siłę trzymał się Gdyni. Teraz wracam do Czech, rozejrzę się za nowym klubem, gdyż z Arką raczej zgodzę się na wcześniejsze rozwiązanie umowy – na łamach serwisu trojmiasto.pl mówił o swoich planach.

ekstraklasa-2020-01-31-17-01-53

Półtora roku po Arce skończył karierę. W Gdyni był już de facto po drugiej stronie rzeki.

Autor samobójczej bramki w sparingu z Ekranasem.

ROGELIO CHAVEZ (wiosna 2018)

Tak, to naprawdę się zdarzyło. We wrześniu 2018 do Arki dołączył 33-letni Meksykanin, który zapewne sam do końca nie wiedział o co w tym wszystkim chodzi – tak samo w głowę zachodzili kibice i eksperci. Prawda była osobliwa, jeden z lepszych motywów transferowych w historii ESA: miasto Chignahuapan znalazło się na koszulkach Arki jako sponsor, promowało w ten sposób region Puebla, więc w ramach barteru opłacało tez meksykańskich graczy. Co chciało miasto Chignahuapan osiągnąć faktycznie promując się na strojach Arki? Masowe wycieczki gdynian do Meksyku? Naprawdę, zachodzimy w głowę.

Analiza CV Chaveza pokazywała, że kiedyś grał nawet w meksykańskiej ekstraklasie, miał jakiś występ w reprezentacji, ale wszystko z naciskiem na kiedyś. O czym my mówimy, skoro ostatni zarejestrowany oficjalny ślad bycia w jakimkolwiek klubie miał miejsce W 2016 ROKU.

Tak, Arka, zatrudniła typa z drugiego końca świata, ściągając go już z emerytury.

Chyba za tą bramkę, bo skoro Moretto za karnego z Ronaldihno, to czemu nie.

SAMU ARAUJO (jesień 2019)

Jeśli zdaje wam się, że błądzicie w życiu, że podejmujecie złe decyzje, pomyślcie, że w Arce ktoś dał Samu Araujo 30 tysięcy złotych miesięcznie.

Samu Araujo tymczasem pozostał konsekwentny. Grał w Celcie Vigo B, w FC Barcelonie B i Atletico Madryt B, no to nic dziwnego, że lepiej czuł się w rezerwach. To jego naturalne środowisko. Jedyny mecz – 75 minut w klęsce z Odrą Opole. W Ekstraklasie nie zagrał ani razu.

Na pewno mógł uraczyć niejedną opowieścią, że mijał na korytarzu Leo Messiego, że kiedyś Diego Simeone podał mu przez przypadek rękę – super, będzie co opowiadać wnukom, ale 30 tysięcy złotych na te anegdoty to odrobina przesady.

Już go w Arce nie ma, ale raczej nie za frytki.

ASER BUSULADZIĆ (jesień 2019)

Świeżutka sprawa, a jednak mamy kandydata do opaski kapitańskiej szrotowej jedenastki Arki.

Busuladzić miał zastąpić Vejinovicia w środku pola Arki, ale tak go zastępował, że aż Arka musiała sięgnąć po Vejinovicia. Może to brzmi zabawnie, ale księgowy raczej się nie śmiał, bo raz, że Busuladziciowi – w końcu następcy Vejinovicia – trzeba było stworzyć komin płacowy, sięgający kilkudziesięciu tysięcy miesięcznie, tak jeszcze przez jego słabą grę trzeba było ściągnąć oryginalnego Vejinovicia, a ten miał wcześniej najwyższy kontrakt w historii Arki. Koszty przez mierność Busuladzicia tak naprawdę podwójne.

Busuladzić nie potrafił nic szczególnego. Ani rozegrania, ani odbioru, ani czegokolwiek – ot, czasem nie przeszkadza. Ale nie przeszkadzać mógłby też piłkarz z 1 ligi czy inny junior za jedną ósmą wydanej kasy.

Kolejny symbol katastrofalnego letniego okienka Arki Gdynia.

ERVIN SKELA (wiosna 2011)

Skela był kiedyś bardzo dobrym piłkarzem. To niezaprzeczalnie. Ale Oleg Salenko też miał swoje dobre chwile, co nie znaczy, że w Pogoni Szczecin, gdzie zasłynął głownie spożywaniem alkoholu w przemysłowych ilościach, nie żałowali zakupu.

Ze Skelą żadnych dramatycznych historii pozaboiskowych nie ma, ale to był po prostu już po drugiej stronie rzeki. Miał wspaniałe lata w Niemczech, choćby wtedy, gdy wprowadzał Eintracht do Bundesligi, a i na tym poziomie ładował aż miło, w Energie także dojeżdżał – stało za nim wiele lat dobrego grania, ale w Arce meldował się jako 35 latek, który nie dojechał ostatnio w TuS Koblenz.

Ponownie Boguszewicz: – Oni podpisywali z zawodnikami umowy na dwa lata tak skonstruowane, że po spadku ci gracze byli wolni – nie mówię, że grali na spadek, ale prezentowali się słabo. Do tego większość z nich pochodziła od jednego zagranicznego menadżera, który 50 procent prowizji dostawał po dwóch tygodniach, a kolejne 50 po pół roku. Natomiast przy umowie dwuletniej najlepiej by było, gdyby drugą część dostał po półtora roku – w innym wypadku nie musiał się interesować, co się dzieje z zawodnikami, a nawet mógł zacząć szukać im nowego klubu, by mieć ruch w interesie.

Po Arce skończył karierę, chyba, że liczyć po paru latach powrót na boiska niemieckich niższych lig, gdzie mógł sobie kręcić kółeczka w polu środkowym.

JUNIOR ROSS (wiosna 2011)

Miał za sobą garść meczów w reprezentacji Peru, w tym o stawkę z Argentyną, która wyszła w składzie – uwaga – z Messim, Crespo, Riquelme. Coś musiał umieć, bo raptem dwa lata po Gdyni strzelił siedemnaście bramek dla Sportingu Cristal Lima i zrobił z nim tytuł.

Problem w tym, że najlepsze co miał, pokazywał na dyskotekach w Sopocie. Zawistowski: – Szatnia nie stanowiła wtedy monolitu, nie była zgrana, niektórzy z obcokrajowców przyjechali się tutaj bawić.

W Arce skończyło się na 4 meczach.

ALEKSANDAR KOLEW (2018-2019)

WARSZAWA 28.09.2018 MECZ 10. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2018/19 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH IN WARSAW: LEGIA WARSZAWA - ARKA GDYNIA 1:1 MATEUSZ WIETESKA ALEKSANDYR KOLEW FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Ach, Kolew. Jeden z tych zawodników, o których życzliwi mówią, że walczy, że dobrze gra tyłem do bramki, bo takie pierdoły wymyśla się o napastnikach, którzy nie potrafią trafiać do siatki. Zresztą, Kolew w Arce Gdynia sam zwrócił na to uwagę. W wywiadzie dla trojmiasto.pl powiedział, uwaga:

– Jestem od strzelania bramek.

Bilans? Dziewiętnaście meczów, jedna bramka. Przygoda nie do obrony.

BENJAMIN IMEH (jesień 2005)

Były z nim związane spore nadzieje. Może w Polonii strzelił dwa gole, specjalizują się jednak w żółtych kartkach – tych dziewięć – ale ręczył za niego Jerzy Engel, a to swoje znaczyło w tamtych czasach. Imeh odpowiadał nawet na pytania… o występy w kadrze. W 2004 opowiadał, że jak będzie potrzebny, to chętnie przyjedzie na zgrupowanie.

Mirosław Dragan zacierał ręce, mówił, że Imeh przeszedł już adaptację w Polsce, a teraz to będzie drugi Olisadebe – przynajmniej w sensie ogólnym, bo sam Engel mówił, że Imeh nie bazuje na szybkości, tylko bardziej na sile.


W Gdyni zaliczył debiut marzenie, 34 minuta meczu z Legią, solidny kopniak i czerwona kartka. Po tym meczu dostał jeszcze jakieś szanse, ale wiosną już druga liga w Zawiszy.

Swoją drogą, podobały nam się pierwsze słowa, jakich nauczył się Imeh. Przyznawał: „Dzień dobry, cześć, spokojnie, dajcie piłkę i dajcie pieniądze”. Wykracza poza swój przykład, da się go podciągnąć pod wielu innych?

GIOVANNI VEMBA-DUARTE (sezon 10/11)

Kolejny z tych, którzy przyjechali do Gdyni, ale bardziej od boiska czy treningów interesował ich Sopot. Giovanni po stronie plusów ma rozmowę, w których tłumaczył czym różni się Młoda Ekstraklasa od Ekstraklasy. Uwaga, ME miała więcej piłki w piłce, natomiast w ESA trzeba też wracać do obrony: – Rozegrałem wcześniej dwa spotkania w ME i myślę, że tam gra się bardziej piłką. W dorosłych rozgrywkach football jest bardziej fizyczny. W Ekstraklasie trzeba dużo więcej pracować. Jest więcej biegania, bo trzeba za każdym razem wracać po akcji i pomagać w grze obronnej.

Wychowanek Twente po Arce gdzieś pokopał w niższych ligach Holandii, a wkrótce dał sobie spokój z futbolem. Te trzynaście meczów – w tym 12 w ESA – z tej perspektywy i tak wydaje się jak wygrane w chipsach.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...