W ostatnim czasie kibice Arki Gdynia mogli tylko pomstować na kolejne wieści płynące z klubu, ale dziś wreszcie przynajmniej lekko się uśmiechnęli. Po raz pierwszy od dawna dostali jakieś dobre wiadomości.
Sprawa najważniejsza – Pavels Steinbors zostaje w klubie.
Łotysz mimo lepsze finansowo oferty z Jagiellonii (informacja Kuby Mazana) przedłużył kontrakt do 2022 roku, co raduje każde żółto-niebieskie serce. Mówimy przecież o najlepszym piłkarzu Arki i jednym z najlepszych bramkarzy Ekstraklasy, a zdaniem niektórych nawet najlepszym. Dzięki jego obecności między słupkami gdynianie mieli jesienią coś, czego brakowało na przykład wspomnianej Jadze: golkipera robiącego różnicę, potrafiącego wybronić kilka punktów.
Steinbors przez pierwszy sezon w klubie z Trójmiasta był zmiennikiem Konrada Jałochy. Na dobre do składu wskoczył dopiero pod koniec rozgrywek i brak rytmu meczowego dał o sobie znać. Wszyscy pamiętamy kuriozalny błąd w pucharowym spotkaniu z Wigrami Suwałki, a w lidze często nie było nawet solidnie. Potem jednak Łotysz wskoczył na wysokie obroty. W zasadzie od dwóch i pół roku broni na bardzo dobrym, równym poziomie. Naprawdę słaby występy za ten okres policzylibyśmy na palcach jednej ręki. Miniona runda była najlepsza, tak dobrego Steinborsa jeszcze nie oglądaliśmy.
Pozytywem, choć raczej nikogo nie grzejącym, jest także powołanie nowego prezesa. Wreszcie ma kto składać podpisy na dokumentach, to był punkt wyjścia. Stanowisko objął 55-letni Radomir Sobczak. Niewiele o nim wiadomo, poza tym, że specjalizuje się m.in. w restrukturyzacji przedsiębiorstw. Ciekawe, jak się będzie dogadywał z Midakami. Jego poprzednik Grzegorz Stańczuk mimo olbrzymiego zapału i opracowania planu naprawczego bardzo szybko zrezygnował, bo właściciele klubu nie chcieli teraz wdrożyć w życie jego założeń.
Skoro ma już kto składać parafki, Arka pozbywa się kolejnego zbędnego balastu.
Do Maksymiliana Banaszewskiego i Azera Busuladzicia dołączył jeden z genialnych wynalazków arkowego skautingu na Hiszpanię, Samu Araujo. Facet w Ekstraklasie zadebiutować nie zdążył, poprzestał na występie w przegranym meczu Pucharu Polski z Odrą Opole. Zapewne wkrótce w jego ślady pójdzie kolejny hiszpański turysta – Nando.
Czy to oznacza, że już po kryzysie i nie było się o co martwić, a miasto może przywracać wsparcie? Nie, absolutnie. To, że obecni właściciele są gotowi wydawać więcej niż powinni stanowiło właśnie jedną z najpoważniejszych obaw rezygnujących w minionych dniach prokurenta Dariusza Schwarza i przewodniczącego rady nadzorczej Andrzeja Ryńskiego. – Obecna sytuacja finansowa klubu, w mojej ocenie, nie pozwala na podpisywanie nowych kontraktów, a działania pionu sportowego wskazywały, że takich ruchów żądał właściciel klubu – mówił wprost Schwarz. – Naszemu klubowi niezbędne są konkretne działania, które doprowadzą do zbilansowania budżetu. Tymczasem do dnia dzisiejszego owe działania – poza bieżącymi, zainicjowanymi przez prokurenta Dariusza Schwarza – nie zostały podjęte ani nawet zadeklarowane. Uważam, że każdy dzień bezczynności powoduje pogłębianie się obecnych problemów, a w konsekwencji: ryzyko utraty płynności finansowej oraz licencji na grę w Ekstraklasie – dodawał Ryński.
Arce więc utrata płynności finansowej dopiero grozi. Już w nieodległej przyszłości, jak wynika z powyższych słów. Dopiero za kilka tygodni lub miesięcy przekonamy się, czy nastąpiło jakiekolwiek opamiętanie i czy nie trzeba jeszcze bardziej bić na alarm.
Fot. FotoPyK