Zmontowaliśmy już najgorszą jedenastkę z zagranicznych piłkarzy sprowadzonych do Legii Warszawa (TUTAJ), powtórzyliśmy ten manewr z Lechem Poznań (TUTAJ), ale na tym nie koniec naszej serii. Nie ma mowy, gdyż szrot do Polski przywożą nie tylko najwięksi. Zapraszamy was na kolejną część tej niezwykłej przygody – tym razem przyjrzeliśmy się Jagiellonii Białystok.
Oto najgorsi z najgorszych obcokrajowców, którzy reprezentowali żółto-czerwone barwy od powrotu klubu do Ekstraklasy w 2007 roku.
Krsevan Santini (2019-obecnie)
Co chciała osiągnąć Jagiellonia, sprowadzając latem 32-letniego bramkarza z Chorwacji, o którym nikt wcześniej nie słyszał? Trudno powiedzieć, tak jak trudno być zaskoczonym, że koniec końców Santini nawet się nie doczekał debiutu w pierwszej drużynie Żółto-Czerwonych.
Niby trener bramkarzy Jagi Paweł Primel go „oglądał”, ale gdy tylko Santini rozpoczął treningi z Jagą, od początku wszyscy wokół mieli spore „zastrzeżenia” do jego umiejętności. Mimo to, przez długi czas wydawało się, że rozpocznie sezon 2019/2020 jako numer 1. Na finiszu przygotowań, być może po bardzo słabym (i transmitowanym w internecie) sparingu z Olympiakosem, przegranym przez Jagę aż 0:5, sztab szkoleniowy Jagi przyznał się do błędu i postawił na Damiana Węglarza.
A Santini? Podobny jedynie z wyglądu do legendarnego Gianluigiego Buffona doczekał się pojedynczych meczów w czwartoligowych rezerwach Jagi, gdzie również nie ustrzegł się prostych błędów, prowadzących do goli rywala. Obecnie 32-latek dostał informację, że może sobie szukać nowego klubu, choć bardzo prawdopodobne jest to, że postanowi wykorzystać swój nie najgorszy kontrakt z białostockim klubem i pozostanie w nim do końca sezonu, nawet kosztem przesunięcia do drugiego zespołu.
Cóż, wygląda na to, że najlepszym występem Santiniego zapewne pozostanie ten w materiale klubowej telewizji Jaga TV, ogłaszającym przybycie Chorwata do Białegostoku.
Matija Sirok (wiosna 2016)
Podobno fajny chłopak, ale jego problem polegał na tym, że – jak mawia klasyk – na boisku nie ma takiej pozycji. Półrocznego okresu gry w Białymstoku nie będzie wspominał najlepiej. Już w pierwszych meczach z Legią Warszawa (0:4) i Śląskiem Wrocław (2:1) radził sobie bardzo słabo, a później w walczącej o utrzymanie Jadze wystąpił tylko raz, po czym rozwiązał umowę z białostockim klubem.
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że później Sirok zdołał odbudować swoją formę. W NK Domżale grał regularnie, walcząc w czołówce ligi słoweńskiej oraz eliminacjach Ligi Europy. W sezonie 2017/18 słoweński klub z Sirokiem w podstawowej jedenastce dotarł nawet do czwartej rundy eliminacji, eliminując po drodze m.in. niemiecki Freiburg Rafała Gikiewicza, a odpadając dopiero po porażce z francuskim Olympique Marsylia. Dobre występy byłego obrońcy Jagi sprawiły nawet, że był on powoływany do reprezentacji Słowenii, a od 2018 roku występuje w cypryjskim Pafos FC.
Luka Gusić (2012)
Najgorszy obrońca w historii występów Jagiellonii w Ekstraklasie? Bardzo możliwe. Sprowadzony z chorwackiego drugoligowca zawodnik był jednym z pierwszych transferów Tomasza Hajty w Białymstoku. Szkoleniowiec Jagi chwalił 22-letniego wówczas Chorwata. – To ciekawy chłopak, gra bardzo mądrze i dobrze się ustawia – mówił wówczas były wielokrotny reprezentant Polski.
Uparcie też na niego stawiał, a ten odwdzięczał się mu jedynie kolejnymi babolami. Zaczął od zawalenia gola w debiucie z Koroną (0:2), dwa tygodnie później podarował bramkę Ruchowi Chorzów (0:1), a później lepiej wcale nie było. Jego nazwisko w Białymstoku kojarzy się kibicom z totalną nieporadnością w defensywie. Mimo to, Gusić występował w żółto-czerwonych barwach nie tylko wiosną 2012 roku, ale też jesienią kolejnych rozgrywek (łącznie 11 meczów w lidze). Dopiero po niej został wypożyczony do Podbeskidzia Bielsko-Biała, gdzie jednak szybko się na nim poznano i mógł liczyć jedynie na minuty w Młodej Ekstraklasie.
Kolejne etapy kariery Gusicia to niższe ligi w Niemczech i Austrii, więc mimo zapowiadanego dużego potencjału, delikatnie rzecz ujmując, wielkiej kariery nie zrobił.
Robert Arzumanjan (2011-2012)
25-letni reprezentant Armenii do Jagiellonii trafił zimą 2011 roku z duńskiego Randers FC. Podstawowy stoper swojej kadry narodowej miał być alternatywą dla żelaznego wówczas duetu środkowych obrońców, który tworzyli Cionek i Skerla. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Arzumanjan nie potrafił przebić się do jedenastki Jagi w ogóle, a gdy grał, prezentował się bardzo daremnie.
W trakcie pierwszej rundy w Jadze rozegrał 8 spotkań, a później po pół roku przerwy trzykrotnie skorzystał z niego nowy trener Jagi Tomasz Hajto, który wówczas postanowił się pozbyć doświadczonego Skerli. Nic to nie dało – Arzumanjan przegrał rywalizację nie tylko z Cionkiem, ale też z… o zgrozo… Luką Gusiciem i Tomaszem Porębskim. Więcej dodawać raczej nie trzeba.
Łączny bilans Arzumanjana w Jadze to 11 meczów, po których grał w Rosji (SKA Chabarowsk i Amkar Perm), Kazachstanie (FK Aktobe) oraz dalej w reprezentacji Armenii. Źle więc nie było, a obecnie 34-latek pełni funkcję asystenta trenera w jednym z klubów w swojej ojczyźnie.
Pawieł Sawickij (wiosna 2015)
Najlepszy wioślarz wśród piłkarzy i piłkarz wśród wioślarzy. Także najpopularniejszy bywalec białostockich klubów wśród zawodników Michała Probierza w sezonie 2014/15. Wielki talent z Football Managera 2015, gdzie dobijał do najlepszych klubów europejskich, w Białymstoku przegrał sam ze sobą i ze swoim luźnym podejściem do życia, co u trenera Probierza nie mogło spotkać się z pobłażaniem.
Do „brązowej” drużyny Jagi się załapał, ale wówczas więcej grał w rezerwach, również po nocnej wizycie w białostockich klubach poprzedniego dnia. A gdy ktoś miał odwagę o tym wspomnieć, to mógł liczyć na niewybredne wiadomości ze strony Sawickiego w social mediach. Jasne było, że na długo miejsca w Białymstoku młody Białorusin nie zagrzeje i tak oczywiście się stało już po zakończeniu rundy (bilans końcowy: 5 meczów, 0 goli, 1 asysta).
Wygląda na to, że Białorusin nieco się zdołał ogarnąć. Od czasu do czasu występuje w swojej kadrze narodowej, a po pobycie w Niemanie Grodno jego kolejnym przystankiem było Dynamo Brześć, z którym ostatnio sięgnął po mistrzostwo kraju. Wprawdzie zdarzały się medialne doniesienia o zainteresowaniu nim nawet ze strony hiszpańskiej Valencii, ale raczej należy to włożyć między bajki stworzone na podstawie popularnego FM-a.
Alvarinho (2015-16)
Największa pomyłka transferowa Michała Probierza w trakcie jego drugiego pobytu w Białymstoku. Po dobrym sezonie w Zawiszy Bydgoszcz (8 goli i 2 asysty w 32 meczach) portugalski skrzydłowy miał w Jagiellonii zastąpić sprzedanego do Turcji Nikę Dzalamidze. Alvaro Gomes kosztował Jagę około 200 tysięcy euro, ale do spełnienia przez niego oczekiwań kibiców i trenera nie było nawet blisko. Alvarinho i Probierz nie potrafili znaleźć porozumienia, a to przekładało się na kiepściutkie występy Portugalczyka na boisku. W dziesięciu meczach Ekstraklasy nie zanotował ani jednego gola czy asysty, często snując się na boisku.
– Na tego piłkarza nie dało się patrzeć. Jego transfer to moja największa porażka – podsumował Probierz, który po sezonie „odstrzelił” Portugalczyka. Ten później zaliczył równie nieudany epizod na wypożyczeniu w Śląsku Wrocław, po czym wrócił do Portugalii, a konkretnie do drugoligowego Farense, w którym gra do dziś.
Kim Min-Kyun (wiosna 2013)
Pewnie niewielu już pamięta, ale wiosną 2013 ofensywę Jagiellonii prowadzonej przez Tomasza Hajtę wzmocnił nie tylko Hiszpan Dani Quintana, ale też przybysz z Korei Południowej, zresztą były młodzieżowy reprezentant swojego kraju. Mówiło się, że na zimowe testy do Jagi przywiózł go Marek Jóźwiak, kończący właśnie pracę w Legii Warszawa jako dyrektor ds. transferu zawodników. Filigranowy i niezły technicznie Kim miał być kolejnym ogniwem „białostockiej Barcelony”, która z Koreańczykiem w podstawowej jedenastce rundę rozpoczęła od łomotu z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0:4, mając około 70% posiadania piłki.
Koniec końców furory Min-Kyun w Jadze nie zrobił, łącznie zanotował pięć ligowych występów bez gola ani asysty i po przyjściu trenera Piotra Stokowca opuścił białostocki zespół.
24-letni wówczas pomocnik miał jeden podstawowy problem, który związany był z aklimatyzacją. Koreańczyk nie mówił w żadnym języku poza swoim ojczystym. W związku z tym dochodziło do tak absurdalnych sytuacji, że aby przekazać Kimowi, że ma wziąć ze sobą biały strój, pokazywano na framugę okna.
Sebastian Rajalakso (wiosna 2014)
Członek dwuosobowego zaciągu skandynawskiego trenera Piotra Stokowca (drugim zawodnikiem był Fin Joel Perovuo). Kosztownego i jednocześnie ubogiego piłkarsko. Pieszczotliwie nazwany przez grupkę kibiców „Relakso” miał urzec trenera Stokowca swoim bieganiem i wydolnością, bo raczej nie swoją grą w piłkę. A mimo wszystko mówimy o młodzieżowym reprezentancie Szwecji, który w Białymstoku grał praktycznie w każdym meczu, dopóki szkoleniowcem Jagi był właśnie obecny opiekun Lechii Gdańsk. Gdy z kolei nastąpiła zmiana i Stokowca zastąpił Michał Probierz, szwedzki skrzydłowy nie powąchał już murawy i został odesłany do rezerw.
Przygodę w Jadze zakończył z siedmioma ligowymi występami, oczywiście bez gola ani asysty, a także dodatkowymi treningami, które miały go skłonić do rozwiązania dość lukratywnego kontraktu. Cóż, Rajalakso musiał w ich trakcie prezentować to, co pokazywał w meczach ligowych, czyli udawanie gry w piłkę. I to dosłownie! Jednym z jego zadań była bowiem żonglerka niewidzialną piłką…
Jak potoczyły się jego dalsze losy? Tu mamy małą niespodziankę, bo aż 3 z 5,5 sezonu spędził w szwedzkiej najwyższej klasie rozgrywkowej Allsvenskan, grając regularnie dla GIF Sundsvall. Ostatnio z kolei, reprezentując barwy Syrianska FC, Rajalakso awansował z 3. na 2. poziom rozgrywek, a po roku na zapleczu Allsvenskan zdecydował się opuścić klub i pozostaje wolnym zawodnikiem.
Dejan Lazarević (wiosna 2018)
Największa maruda, która swoją postawą potrafiła wyprowadzić z równowagi nawet trenera Ireneusza Mamrota. A to foszek, a to coś ciągle boli… To, co jeden zawodnik potrafił wyleczyć w tydzień, Lazarević ciągnął kilkakrotnie dłużej. Do Jagi sprowadzono go m.in. za sprawą rekomendacji Tomasza Kupisza, który miał okazję grać z reprezentantem Słowenii we włoskim Chievo Verona. I rzeczywiście, piłkarską przeszłość Lazarević miał całkiem przyzwoitą – grał w Serie A, zdecydowanie więcej w Serie B, a także w tureckiej Superlidze.
W Białymstoku jednak, poza niesfornym charakterem, nie pokazał absolutnie NIC i już po pół roku mógł szukać sobie nowego klubu. Nie był w stanie przebić się do podstawowej jedenastki, a miał przecież w teorii zastąpić sprzedanego do Dynama Moskwa Fedora Cernycha. Ponownie jednak zawiódł charakter zawodnika. W Jadze dobił do zaledwie ośmiu występów (bez gola i asysty, wiadomo), a od lata 2018 roku kontynuuje karierę w lidze słoweńskiej i klubie NK Domżale.
Stefan Scepović (wiosna 2019)
Piłkarza z takim CV w Jagiellonii chyba nie było. Równie dużego rozczarowania transferowego także. Celtic, Sporting Gijon, Getafe, Partizan… to tylko część klubów, w których grał ośmiokrotny reprezentant Serbii. Przez cały czas niewiadomą jednak pozostawało to, dlaczego ledwie 29-letni zawodnik miał już okazję występować w 12 różnych drużynach z 7 krajów.
Stefan Scepović zostanie zapamiętany w Białymstoku jedynie ze swoich barwnych opowieści, dlaczego tu i tam mu ostatecznie nie poszło. Najlepiej bowiem wypadł w wywiadach, które czytało się z dużą przyjemnością, w przeciwieństwie do oglądania popisów Serba na boisku. Scepović wszedł do jagiellońskiej szatni jak do siebie, ale życie szybko go zweryfikowało. Nie dość, że rozegrał sześć meczów bez gola i asysty, za to z niewykorzystanym rzutem karnym w starciu z Cracovią, to jeszcze w szóstym spotkaniu z Pogonią Szczecin doznał zerwania więzadła krzyżowego w kolanie, przez co stało się jasne, że jego sezon (a także krótka przygoda z Jagą) dobiega końca.
Po fatalnej rundzie, wracający do zdrowia Scepović po cichu rozwiązał kontrakt z Jagą i teraz będzie miał okazję zwiedzić dziewiąty kraj – Japonię! Były napastnik Jagi związał się bowiem z tamtejszym drugoligowcem – Machida Zelvia.
Jegor Zubowicz (2012-2016)
Legendarna postać w Białymstoku. Zawodnik, sprowadzony przez jednego z współudziałowców Jagi Wiesława Wołoszyna, przez ponad cztery lata był związany kontraktem z Jagiellonią i nie zagrał w niej ANI JEDNEGO meczu oficjalnego. Cztery lata, kilka zgrupowań i koniec końców jedynie kolejne wypożyczenia na Białoruś – do Naftana Nowopołock, Niemana Grodno i FK Słuck, ale żaden z tych klubów nie zdecydował się wykupić byłego młodzieżowego reprezentanta kraju, choć ten strzelił w tym czasie w macierzystej lidze 30 goli.
U trenerów Tomasza Hajty, Piotra Stokowca i Michała Probierza Zubowicz szansy żadnej nie dostał, a żeby tego było mało, na zakończenie swojej przygody z Jagą Zubowicz w marcu 2016 roku zdecydował się zerwać jednostronnie kontrakt z białostockim klubem i zaskarżyć go do FIFA. Cała ta sprawa ucichła, a obecnie Jegor Zubowicz, po rocznej przygodzie w Malezji, reprezentuje barwy Dynama Mińsk, dla którego w sezonie 2019 strzelił osiem bramek.
Ławka rezerwowych…
Cóż, w tej kategorii Jagiellonia ma niezwykle szeroką ławkę, choć brakuje w niej bramkarza, bo tych zagranicznych nie pojawiało się w Białymstoku zbyt wielu. Na wyróżnienia zasłużyli…
Daniel Henz (Brazylia, 0 meczów w Ekstraklasie, 0 goli, 0 asyst), Lubos Hanzel (Słowacja, 6/0/0), Nuno Henrique (Portugalia, 0/0/0), Ziggy Gordon (Szkocja, 11/0/0), Luka Asatiani (Gruzja, 0/0/0), Michael Guevara (Peru, 3/0/0), Neil Hlavaty (USA, 2/0/0), Gustavo Adolfo (Kolumbia, 1/0/0), Franck Essomba (Kamerun, 15/0/2), Roger Canas (Kolumbia, 0/0/0), Vladimir Kukol (Słowacja, 8/0/0), Merab Gigauri (Gruzja, 3/0/0), Marko Cetković (Czarnogóra, 19/0/2), Joel Perovuo (Finlandia, 4/0/0), Roberts Savalnieks (Łotwa, 3/0/0), Povilas Leimonas (Litwa, 4/0/0), Tomas Pesir (Czechy, 8/0/1), Maycon (Brazylia, 10/0/0), Ndabenculu Ncube (Zimbabwe, 1/0/0), Tiago Targino (Portugalia, 0/0/0), Ognjen Mudrinski (Serbia, 12/1/0).
Ufff, trochę tego się nazbierało… Gdy Jagiellonia kupuje zawodników spoza granic naszego kraju, cena złomu w Białymstoku drastycznie spada. A rynek pod tym względem lepszy na pewno nie będzie, co w kontekście ewentualnej rewolucji kadrowej na Podlasiu nie zwiastuje najlepiej. Kibice Jagi powinni trzymać kciuki, aby „nos” Cezarego Kuleszy i trenera Iwajło Petewa był nieco lepszy niż ostatnio w przypadku połączenia prezesa Żółto-Czerwonych i Ireneusza Mamrota.
KUBA SEWERYN
Fot. newspix/pl/FotoPyK