Wielkimi krokami zbliża się Amber Cup, który odbędzie się już w najbliższą niedzielę. W czasie turnieju zobaczyć będzie można całą plejadę polskich gwiazd męskiej piłki nożnej, zaczynając od Artura Boruca przez Kamila Wilczka i Jacka Góralskiego po Kamila Glika, ale też pokazowy mecz reprezentacji stworzonych przez Ewę Pajor i Katarzynę Kiedrzynek. Tej drugiej, niestety, nie będzie, ale sama zainteresowana obiecuje, że emocji podczas tego wydarzenia i tak nie zabraknie. – Padnie dużo bramek. To na pewno. Piłka nożna kobieca jest fajna. Niech kibice nie nastawiają się negatywnie i podejdą do tego wszystkiego z otwartą głową – mówi w rozmowie z nami bramkarka reprezentacji Polski. Zapraszamy.
– Dobry moment na telefon, koniec roku. Może najwyższy czas na jakieś drobne podsumowanie, nie?
Możemy tak ustalić.
– Nie zaliczę 2019 do specjalnie udanych. Wprost przeciwnie. Nie ma się czym zachwycać. Pozostaje tylko wierzyć, że za rok w tym samym momencie uśmiechnę się i z ręką na sercu będę w stanie powiedzieć, że 2020 był o wiele lepszy od poprzedniego.
To idealną szansą na nowe otwarciem będzie udany występ w meczu pokazowym na Amber Cup.
– Wiesz co, tak by było, bo inicjatywa jest kapitalna, przyjeżdża wielu bardzo znanych piłkarzy, na boisko wyjdzie cała plejada polskich gwiazd piłki nożnej, ale akurat mnie tym razem nie będzie.
Jak to?
– Niestety. Po raz pierwszy na Amber Cup zawita piłka kobieca w takim wymiarze, będziemy miały z Ewą Pajor swoje reprezentacje i to naprawdę godne docenienia, bo niezbyt często zdarzają nam się zaproszenia na większe imprezy i turnieje. Amber Cup szczyci się od wielu lat wielką popularnością i przybijam piątkę organizatorom za pomysł otwierania się na piłkę kobiecą. Zostałyśmy ambasadorkami tego projektu, duży zaszczyt, ale w życiu już tak czasami bywa, że trzeba pewne rzeczy pogodzić. Wzywają mnie obowiązki w klubie, nie uda mi się dojechać, od 2 stycznia zaczynają się treningi i to są terminy nie do przeskoczenia. Mam nadzieję, że dziewczyny swoją obecnością wypełnią mój brak.
To już mamy ustalone, a szkoda, bo rywalizacja drużyn z wami w składzie byłaby fascynująca. Jest w ogóle tak, że rywalizujecie z Ewą Pajor, nawet korespondencyjnie, o miano najlepszej polskiej piłkarki?
– Nie ma ostrej rywalizacji. Bez przesady. Ewa zawsze będzie na topie, bo jest napastniczką, strzela mnóstwo bramek i to jest jej przewaga. Ja, czego bym nie zrobiła, to za wielu goli w mojej karierze nie strzelę stojąc na bramce. To są zupełnie inne pozycje, zupełnie inne pary butów. Za bardzo się różnimy, żeby nas zestawiać. Kibicujemy sobie nawzajem, znamy się bardzo dobrze od wielu lat.
Udało się skompletować dobrą drużynę na Amber Cup?
– Wydaje mi się, że tak. Nie zabraknie mocnych nazwisk. Będą chociażby Natalia Chudzik, Agnieszko Winczo, Weronika Klimek, Katarzyna Daleszczyk, Marlena Hajduk, a proszę mi uwierzyć, że każda z nich potrafi grać w piłkę. I to bardzo dobrze.
Format meczu będzie sprzyjał popularyzacji piłki kobiecej?
– Nie będzie to długi mecz. Nie jest to nie wiadomo co, nic w kwestii piłki kobiecej wielkiego się nie zmieni, ale na pewno takie wydarzenia są nam potrzebne. Po prostu. Im więcej osób zobaczy, jak gramy na żywo czy w telewizji – a przecież będzie transmisja – tym myślę, że więcej osób się do nas przekona.
Ale chyba lepiej zobaczyć na żywo.
– Oczywiście. Sama żałuję, że ominie mnie ta przyjemność. Ale spokojnie można to nadrobić dobrą frekwencją na trybunach, dlatego zapraszam wszystkich kibiców, którzy chcą zobaczyć trochę dobrej piłki do Gliwic.
Może ominie cię ciągłe schylanie się, żeby wyciągać piłkę z siatki, bo na takim małym boisku, w tak małych składach, to absolutnie nieuniknione.
– Padnie dużo bramek. To na pewno. A czy ja musiałbym się schylać? Chyba nie, bo na pewno nie grałabym na bramce! Jestem urodzoną napastniczką, mam to we krwi. Jedną połowę może zagrałbym na bramce, ale drugą na pewno już na szpicy.
To sporo nas ominie.
– Niestety. Pozostaje mi tylko transmisja. I każdemu, kto nie będzie mógł obejrzeć tego meczu w telewizji, radzę to samo.
Będzie telefon motywacyjny do dziewczyn z reprezentacji?
– Jeśli tylko będę miała czas, to będzie! Muszą wygrać. Wierzę w nie. Nawet jeśli to tylko mecz pokazowy.
Wynik będzie ważny?
– Chciałabym, żeby dziewczyny się bawiły fajnie, a przy tym wygrały. W piłce nożnej o to chodzi. Jeśli połączy się te dwie rzeczy to mamy przepis idealny na fajną rozrywkę. Taki turniej to tylko powód do uśmiechu. Naprawdę.
Skoro zaczęliśmy ogólnie, to tak też zamkniemy: jakie cele piłkarskie na nowy rok?
– Oryginalnie: wygrywać (śmiech). Skupiam się głównie na reprezentacji. Chcemy awansować na Mistrzostwa Europy w Anglii, to jest nasz główny cel, i mój, i dziewczyn. Zaczęliśmy od remisu z Hiszpanią, dla wielu było to rozczarowanie, ale my traktujemy ten punkt, jak zwycięstwo. Naprawdę. Nigdy wcześniej nam się to nie udało. To nasz najcięższy grupowy przeciwnik, chcemy wszystkie kolejne mecze z teoretycznie słabszymi rywalami wygrać, potem pojechać do Hiszpanii, tam też wygrać, pokonać Czeszki i cieszyć się z awansu. Nikogo nie można lekceważyć, dawać z siebie wszystko i kompletować punkciki. Taki jest cel. Po prostu.
Dużo dziewczyn, które zagrają w kwalifikacjach, zobaczymy na Amber Cup?
– U mnie na pewno trochę reprezentantek będzie. Nie przyglądałam się jeszcze składowi Ewy Pajor, ale myślę, że też zdecydowała się na mocną ekipę. Spokojnie, będzie co oglądać. Zresztą trenerowi Miłoszowi Stępińskiemu też polecam rzucić okiem na Amber Cup właśnie pod kątem swoich zawodniczek!
Czyli kibice się nie zawiodą?
– Nie mam nawet wątpliwości. Piłka nożna kobieca jest fajna. Niech kibice nie nastawiają się negatywnie i podejdą do tego wszystkiego z otwartą głową.
Fot. FotoPyk