– Liczą się czyny, nie słowa. Nie chcemy w rozmowach z PZPN przekonywać ich ładnymi prezentacjami czy pięknymi opowieściami o wizji na klub. My mamy ten komfort, że możemy przedstawić konkretne uchwały, konkretne kwoty. Jesteśmy dzisiaj przewidywalni dla komisji licencyjnej i dla PZPN. Do zbudowania wiarygodności potrzeba czasu, ale i konkretów – mówi Marcin Janicki, szef rady nadzorczej Warty Poznań. Rozmawiamy o tym, jak przebiegają prace na stadionie przy Drodze Dębińskiej, kiedy Warta będzie mogła wrócić na swój obiekt, co z dalszą rozbudową obiektu i gdzie Zieloni mogliby grać w przypadku awansu do Ekstraklasy.
Totolotek oferuje kod powitalny za rejestrację dla nowych graczy!
***
Czego potrzebuje Warta, by zagrać w przyszłym sezonie w I lidze? Jakie warunki licencyjnej musicie spełnić, by dostać zezwolenie na grę na zapleczu Ekstraklasy?
Tak naprawdę brakuje nam w „Ogródku” dwóch rzeczy – oświetlenia stadionu i podgrzewanej murawy. Oświetlenie jest już właściwie problemem rozwiązanym. Najpóźniej w maju jupitery mają stanąć na stadionie przy Drodze Dębińskiej. Mówię „najpóźniej”, bo obserwując postęp prac wszyscy w klubie mocno wierzą w to, że stanie się to wcześniej. Proces projektowania, uzyskiwania zezwoleń na budowę itd. nieco się wydłużył, ale liczymy na to, że w styczniu prace na stadionie ruszą pełną parą. Najpierw prace ziemne, a później przywiezienie i zamontowanie masztów. Gdy ktoś pyta mnie „kiedy będzie oświetlenie?”, to odpowiadam, że między pierwszym a ostatnim meczem rundy wiosennej. Wtedy będziemy mogli wrócić do siebie, grać mecze nie w Grodzisku Wielkopolskim, a na własnym obiekcie.Wszyscy tego pragniemy w klubie i taka jest też wola miasta, które mocno zaangażowało się w tę inwestycję.
A podgrzewana murawa? Zdaje się, że rury pod boiskiem są, nie ma tylko pieca.
Zgadza się. Nie ma tej jednostki cieplnej, która mogłaby zasilać cały system. Tu punktem wyjścia są pieniądze i cieszymy się, że radni na wniosek prezydenta przyznali nam te środki. Teraz pozostaje wybór modelu, czekamy na wyceny i wtedy trzeba będzie przemyśleć możliwe opcje. Podchodzimy do tego też racjonalnie – oświetlenie jest potrzebne na tu i teraz, natomiast nikt nie będzie podgrzewał murawy w maju. Kwestia boiska to zatem temat na jesień.
Nie grozi wam to, że kolejny sezon znów zaczniecie w Grodzisku?
Nie. Montaż tego pieca i podłączenie całej instalacji nie jest długi. Najważniejsze były w tym kontekście pieniądze, które zostały już przyznane, więc jesteśmy spokojni. Mieliśmy niedawno wizytacje przedstawicieli POSiR-u oraz spółki PIM, która będzie to nadzorowała. Rekonesans został zrobiony, wiemy na czym stoimy i pewnie jeszcze w grudniu zrobimy niezbędne wyceny.
A jeśli Warta Poznań wywalczyłaby awans i chciała grać u siebie, to co musi się wydarzyć na stadionie przy Drodze Dębińskiej, żeby to było możliwe?
Musielibyśmy postawić trybunę na 2,5 tysiąca widzów. Co ważne, bo ten wątek pominąłem – w trakcie stawiania jupiterów zostanie też wyburzona stara, nieczynna obecnie, trybuna od strony zachodniej. Ona dzisiaj nie nadaje się do użytkowania, nie wypuszczamy tam ludzi. Niedługo jej nie będzie, zatem zostanie tam trochę wolnego miejsca możliwego do zagospodarowania. Zobaczymy, co przyniesie jutro – jeśli będzie taka potrzeba i jeśli będą na to fundusze, to tam może stanąć trybuna na około 2,5 tysiąca osób. Myślę, że Komisja Licencyjna widzi co się u nas dzieje, w którą stronę zmierzamy. W ciągu 2019 roku miasto przyznało dwukrotnie pieniądze na modernizację ”Ogródka”. To nie jest takie gadanie „zrobimy, zrobimy, a kiedy, a później…”. Założone terminy są realne, rozpisane kosztorysy także.
Załóżmy, że Warta będzie świętować awans do Ekstraklasy. Jesienią zagra przy Drodze Dębińskiej czy nie ma na to szans?
Przede wszystkim chciałem podkreślić, że bardzo ostrożnie podchodzimy do kwestii awansu. A to, gdzie będziemy grali, jeśli uda nam się go osiągnąć, zależy od wielu czynników. Musimy brać pod uwagę, że są dwa scenariusze awansu – ten bezpośredni z miejsca pierwszego lub drugiego, albo ten wywalczony w barażu. Jeśli w barażu, to tracilibyśmy kilkanaście czy kilkadziesiąt dni na podjęcie decyzji w sprawie przebudowy stadionu. Kwestia gry u siebie już jesienią wydaje się zatem dość odległym scenariuszem, bo musielibyśmy też zabezpieczyć pieniądze, przeprowadzić konsultacje, wreszcie przejść do samego etapu stawiania takiej trybuny. Sam proces realizacji takiej trybuny to dwa-trzy miesiące. Ale tak jak mówię – żebyśmy zdążyli na inaugurację sezonu Ekstraklasy, to w przypadku wywalczenia awansu dzień po fakcie musielibyśmy ruszyć z budową. A wiemy, że to trudne ze względów – nazwijmy to – papierkowych. Dla nas, póki co, najważniejsze jest to, byśmy wiosną mieli już na stadionie oświetlenie, później podgrzewana murawa, a dopiero w dalszej kolejności trybuna.
Rozmawiacie z miastem co do możliwości gry na stadionie miejskim przy ulicy Bułgarskiej?
Wielu kibiców o to pyta – skoro jest stadion miejski, to dlaczego nie mielibyśmy tam grać? Zdajemy sobie sprawę jednak z tego, że ze względu na taką, a nie inną konstrukcję stadionu, murawa na tym obiekcie bywa lepsza i gorsza. I to przy jednej drużynie grającej tam co dwa tygodnie. A co dopiero, gdyby miały tam występować dwa zespoły?
Czyli jeśli byście awansowali, to gra przy Drodze Dębińskiej odpada – przynajmniej na początku. Wobec i tak musielibyście szukać stadionu zastępczego.
Zgadza się. W grę wchodzą zatem dwa obiekty – ten, o którym mówiliśmy, czyli stadion przy Bułgarskiej i obiekt w Grodzisku Wielkopolskim, który też spełnia warunki gry w Ekstraklasie. To dwa potencjalne rozwiązania. Natomiast każdy chce grać u siebie, w domu. A naszym domem jest stadion przy Drodze Dębińskiej..
Dla was awans do Ekstraklasy to też szansa, żeby coś dla tego klubu zrobić. Na przykład w kontekście infrastruktury.
Myślę, że w ogóle tak powinno się do tego podchodzić. Z jednej strony to byłaby szansa, żeby wzmocnić się w takich aspektach namacalnych – czyli uzyskać pieniądze na rozwój naszych obiektów. Ale to też byłaby szansa na rozwój takich kompetencji miękkich. Są w klubie osoby, które pracują tu od dawna i pewnie przez lata tu będą pracować. Dla wielu ludzi Warta to całe życie. Każdy tu się zna, mówimy o „zielonej rodzinie”. Kierownik drużyny pracuje tu od lat, jego syn, ludzie z pionu zarządzającego, rzecznik… To nie są pracownicy, którzy popracują tu chwilę, ale tacy, którzy będą tu długo. I właśnie takie know-how, które moglibyśmy pozyskać na grze w Ekstraklasie, byłoby nieocenione.
Bodźcem do rozwoju jest też chyba to, jak podchodzi do was miasto. Nie jesteście Pyżalskimi, więc o porozumienie w rozmowach łatwiej, czego dowodem jest to wsparcie finansowe. Dobrze wam się dogaduje z radnymi, POSiR-em, prezydentem?
Chcemy pokazywać się z dobrej, rzetelnej strony. Oczywiście można przedstawiać stan faktyczny klubu z przeszłości, mówić o problemach, które tu były, ale czy to ma sens? Czy cokolwiek to zmienia? Naszym zdaniem – nie. Skupiamy się zatem na przyszłości. Myślę, że udaje nam się budować . Podczas posiedzenia Komisji Kultury Fizycznej i Turystyki, która odbyło się tu na tym stadionie, zaprezentowaliśmy pomysły na rozwój klubu i infrastruktury. Pokazaliśmy to w perspektywie do 2023 roku. Jemy małą łyżką, więc też nie pokazywaliśmy radnym wizualizacji stadionu na kilkadziesiąt tysięcy ludzi, w środku Wartę grająca z Barceloną… Nie, nie, to nie o to chodzi. Chcemy dostosować ten obiekt krok po kroku do pełnej funkcjonalności. Dla pierwszego zespołu, dla dzieci trenujących w akademii. Więc poruszaliśmy takie prozaiczne tematy jak budowa studni głębinowej czy boisko ze sztuczną nawierzchnią. Zaproponowaliśmy taką konsekwentną ścieżkę rozwoju i widzimy, że spotkaliśmy się z dość ciepłą reakcją ze strony radnych.
Budynek klubowy też ma zostać zburzony? To już najwyższy czas, by zrównać go z ziemią.
Ktokolwiek tu wchodzi, to mówi, że nie wyobraża sobie, że to tak wygląda od środka. Każdy nowy zawodnik czy pracownik musi mieć ten tydzień lub dwa na wewnętrzną emigrację do tego miejsca. Człowiek jest się w stanie przyzwyczaić do różnych warunków, ale musimy sobie powiedzieć wprost – ten budynek nie nadaje się do użytkowania. Jest przestarzały, niedoinwestowany. Dla nas, dla piłkarzy, pracowników klubu – jeszcze bylibyśmy w stanie to przeboleć. Pośmiejemy się, że dach czasami przecieka, że wieje przez zamknięte okno – potraktujemy to z dystansem, ale przyzwyczaimy się. Ale nie sposób funkcjonować tak, gdy w środku przebierają się dzieci z naszych grup młodzieżowych. W tych warunkach to urąga godności. Dlatego przedstawiliśmy miastu projekt kompleksu kontenerów, jako rozwiązanie tymczasowe. To już nie są takie kontenery, które ja pamiętam sprzed lat, gdzie kontener to był kwadrat z cienkimi ścianami, bez dostępu do światła.
„Rozwiązanie tymczasowe”, bo miasto planuje wybudować tu nową halę?
Zgadza się. I tam Warta Poznań miałaby już swoje miejsce. Natomiast przez ten czas między zamknięciem tego obiektu, a budową nowego, musielibyśmy się gdzie podziać – chodzi o szatnie, biura, pomieszczenia socjalne, salę konferencyjną itd. A kiedy to się stanie? Pewnie w przyszłym roku. Ale nie będzie to pewnie tak, że wjedzie tu buldożer i zmiecie ten budynek z mapy Poznania. Pewnie najpierw zostanie wyłączony z użytku, kwestia rozbiórki to melodia przyszłości.
Czasami w kontekście awansu z I ligi do Ekstraklasy mówi się, że niektórych klubów nie stać na awans. Ale nie jest czasami tak, że awans do czysty zysk? Nawet jeśli przegrasz 37 meczów, to i tak dostaniesz kilkanaście milionów złotych z praw telewizyjnych. Wystarczy nie przeinwestować przed sezonem i nawet przy spadku wychodzisz na plus.
Oczywiście, Ekstraklasa to szansa i tak trzeba ją traktować. Natomiast wiele zależy – w kontekście finansowym – od tego, czy grasz na własnym stadionie. Jeśli nie, wówczas tak różowo już to nie wygląda. Bo dochodzą wyjazdy, opłaty za wynajem stadionu, brak znaczących przychodów z biletów.
Ale dla was awans to szansa, a nie zagrożenie?
Oczywiście. Jeśli mówimy o wymiarze finansowym – to zastrzyk pieniędzy z praw telewizyjnych, możliwość rozbudowy pakietów sponsorskich. Do tego dochodzi szereg spotkań biznesowych i szkoleniowym na poziomie Ekstraklasy, który rozwija know-how klubu. No i przede wszystkim frajda dla kibiców. My podchodzimy do tego wszystkiego dość chłodno. Ani nie będziemy wciskać hamulca wiosną i bronić się przed awansem, ani tez nie popadamy w żaden hurraoptymizm po tej bardzo udanej rundzie jesiennej. Powtórzę się, ale my naprawdę chcemy jeść małą łyżeczką. Wiemy też jaka jest I liga – że runda wiosenna to prawie jak nowy sezon. Historia pokazuje, że w ostatnich latach tylko Raków Częstochowa był w stanie obronić przez wiosnę pierwsze miejsce po rundzie jesiennej. Widzimy, jak wygląda tabela, że te różnice między klubami w czołówce są niewielkie. Sport uczy pokory, to słowo „pokora” bardzo często przewija się w Warcie Poznań.
Nie będziecie zimą inwestować dużych pieniędzy w zespół?
Jeśli w sporcie otwiera się szansa na osiągnięcie sukcesu, to trzeba robić wiele, by to ten cel zrealizować. Ale nie chodzi o to, by się przesadnie podpalać. Znamy przykład z ostatnich lat, gdy kluby po prostu przeinwestowywały w walce o Ekstraklasę i to się źle dla nich kończyło. Dobra runda jesienna jest świetnym sygnałem, bo mamy spokojniejszą wiosnę i możemy łatwiej zaplanować pewne rzeczy. Wizja właściciela klubu, pana Bartłomieja Farjaszewskiego, jest taka, by Warta Poznań była stabilna. Problemem była infrastruktura i wydaje się, że z tych problemów wychodzimy – wystarczy rzucić okiem na to, co już udało się zrobić, co jest robione i co będziemy robić na stadionie. A dobrze wiemy, że infrastruktura potrafi wyhamować każdy klub. My nie chcemy płonąć wysokim płomieniem, by szybko zgasnąć.
Jak PZPN i komisja licencyjna na was patrzą? Prezes Zbigniew Boniek mówił, że w Ekstraklasie nie będzie już grania na obcych stadionach. Wy w tych rozmowach słyszycie „drugi sezon zaczynacie w Grodzisku, trzeciego razu nie będzie” czy „widzimy, że miasto wam pomaga i że idziecie w dobrym kierunku”?
Powiem tak – liczą się czyny, nie słowa. Nie chcemy w tych rozmowach z PZPN przekonywać ich ładnymi prezentacjami czy pięknymi opowieściami o wizji na klub. My mamy ten komfort, że możemy przedstawić konkretne uchwały, konkretne kwoty. Jesteśmy dzisiaj przewidywalni dla komisji licencyjnej i dla PZPN. Do zbudowania wiarygodności potrzeba czasu, ale i konkretów. Mamy ten projekt rozwoju do 2023 roku, ale to nie jest projekt na zasadzie „szanowni państwo, oto stadion na 30 tysięcy widzów, który powstanie w ciągu trzech lat”. To raczej model, który co roku można weryfikować i mówić „sprawdzam”.
Chyba jedyne, co wam może zaszkodzić w kontekście wiosny i podtrzymania tej dobrej formy, to rozprzedaż zespołu w zimowym oknie transferowym.
Do mnie nikt nie dzwoni z zapytaniami o naszych piłkarzy, tu musiałby się wypowiedzieć dyrektor sportowy, Robert Graf. My zdajemy sobie sprawę z tego, że Warta Poznań, podobnie jak inne kluby w I lidze, dla wielu piłkarzy nie jest klubem docelowym. Jeśli jakiś zawodnik ma przed sobą większe perspektywy, to siłą rzeczy będzie chciał iść do lepszej drużyny. Natomiast cieszymy się, że udało się stworzyć w tym zespole coś fajnego – wyniki napędziły atmosferę, gra była naprawdę przyjemna dla oka, zawodnicy dobrze czuli się w takim modelu gry. I jeśli piłkarze czują, że jest szansa osiągnąć tu jakiś historyczny sukces, to liczymy też na to, że pomyślą sobie „a może zostanę jeszcze pół roku lub dłużej, by zapisać się w tej nowoczesnej historii Warty?”.
rozmawiał Damian Smyk
fot. 400mm.pl