W niektórych częściach Polski już zdążył spaść pierwszy śnieg, w większości kraju nocami chwyta mróz. A tymczasem w boksie – wyjątkowo gorący okres. Chwilę temu federacja WBO ogłosiła, że do walki o mistrzostwo świata w wadze junior ciężkiej stanie Krzysztof Głowacki. Dziś druga z prestiżowych organizacji, WBC, poinformowała, że w walce o wakujący pas mistrzowski w tej samej wadze staną Ilunga Makabu oraz… Michał Cieślak! Dla 30-latka z Radomia to życiowa szansa.
Umówmy się: jeśli ktoś nie jest zdeklarowanym kibicem boksu, a gale ogląda raz na ruski rok, to jest spora szansa, że nazwisko Cieślak kojarzy mu się głównie z Bronisławem, aktorem, wcielającym się w rolę porucznika Borewicza w serialu „07 zgłoś się”. Niewykluczone jednak, że już niedługo będzie zupełnie inaczej. Michał Cieślak w ciągu kilku miesięcy stanie do najważniejszej walki w karierze, której stawką będzie tytuł mistrza świata. I – co najważniejsze – w przeciwieństwie do wielu polskich pretendentów, będzie miał realne szanse na zwycięstwo i przywiezienie zielonego pasa WBC do Polski.
Cieślak ma 30 lat, 190 centymetrów wzrostu i 19 zawodowych walk na koncie. Wygrał wszystkie, z czego 13 przez nokaut. Zawodową karierę zaczął sześć lat temu i trzeba przyznać, że był prowadzony w dość ciekawy sposób. Już w piątej walce na profesjonalnym ringu zmierzył się z Arturem Binkowskim, czyli jednym z największych oryginałów w tym sporcie, olimpijczykiem i cenionym zawodowcem. Wygrał przed czasem. Podobnie, jak nieco później z Francisco Palaciosem, czyli Portorykańczykiem, który nieco wcześniej boksował z Krzysztofem Włodarczykiem o pas WBC (i zdaniem części ekspertów pokonał Polaka, choć sędziowie byli innego zdania). Cieślak sędziom roboty nie dał, znokautował Palaciosa w czwartym starciu. Później systematycznie piął się w rankingach, w czym pomogły mu dwie ostatnie trzy wygrane przed czasem, z Yourim Kalengą (24-5) oraz Olanrewaju Durodolą (29-6).
Co ciekawe, obaj ostatni rywale Cieślaka to pięściarze z Afryki, odpowiednio z Demokratycznej Republiki Kongo oraz z Nigerii. Żeby było jeszcze ciekawiej, to właśnie do Demokratycznej Republiki Kongo teraz najprawdopodobniej będzie prowadziła droga 30-latka z Radomia. Czemu? Bo dziś federacja WBC wyznaczyła go do walki o wakujący tytuł z Ilungą Makabu.
32-latek z Kanangi to ulubieniec kongijskiej publiczności. Od dawna mówi się, że gdyby dostał szansę walki o tytuł, taki pojedynek najprawdopodobniej zostanie zorganizowany na stadionie w stolicy kraju, Kinszasie, czyli dokładnie tam, gdzie 45 lat temu odbyło się jedno z najsłynniejszych starć w historii boksu, czyli legendarne „Rumble in the Jungle” (George Foreman kontra Muhammad Ali). Teraz oczywiście skala przedsięwzięcia będzie znacznie mniejsza dla światowego boksu, ale dla fanów w Demokratycznej Republice Kongo oraz w Polsce to będzie jedno z wydarzeń roku.
Jakie Cieślak ma szanse? Wcale nie takie małe. Makabu to król nokautu, aż 24 z 26 zwycięstw odniósł przed czasem. Warto jednak zauważyć, że na koncie ma także dwie porażki, obie przez nokaut. Tak było w debiucie na zawodowym ringu, ponad 11 lat temu, kiedy padł na deski już w pierwszej rundzie starcia z innym debiutantem Khayenim Hlungwane. Przed czasem przegrał także w najważniejszej walce w karierze, kiedy dostał od WBC szansę w pojedynku o pas mistrza świata. Starcie z Tonym Bellew na stadionie Goodison Park w Liverpoolu zakończył już w trzeciej rundzie.
Tak, czy inaczej, mańkut z Afryki to bardzo silny, fizycznie walczący zawodnik. Stylem walki mocno przypomina… Michała Cieślaka. Jednym słowem: wszystko wskazuje na to, że wczesną wiosną szykują nam się naprawdę niezłe „Grzmoty w Dżungli”. Gdybyśmy mieli podpowiadać typ na walkę, śmiało stawiajcie na wygraną przez nokaut. Pytanie tylko: kto padnie, a kto zostanie mistrzem świata. Warto tylko zauważyć, że scenariusz, w którym wiosną w Polsce będziemy mieli dwa pasy prestiżowych federacji w żadnym wypadku nie jest science-fiction. To raczej plan, który ma spore szanse powodzenia.
foto: newspix.pl