Reklama

Robak, Legia i genialny żółw. Podsumowanie rundy Widzewa

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2019, 17:57 • 14 min czytania 0 komentarzy

Objęcie rządów przez Martynę Pajączek. Wietrzenie klubowych gabinetów, włącznie z trenerem Zbigniewem Smółką, który nie poprowadził Widzewa w ani jednym oficjalnym meczu. Szereg dużych transferów, z Marcinem Robakiem na czele. Fatalny początek sezonu, ale zakończony liderowaniem tabeli II ligi – z nieznaczną jednak przewagą nad pościgiem, a jeszcze łodzianie w meczach z czołówką wypadali średnio. Na deser ciekawa przygoda pucharowa, z hitowym meczem z Legią na czele.

Robak, Legia i genialny żółw. Podsumowanie rundy Widzewa

Jaka to była runda Widzewa Łódź? Kto jest jej wygranym, kto przegranym? Jakie momenty były najważniejsze, gdzie szukać słabych punktów, a gdzie mocnych? Zapraszamy.

Totolotek oferuje kod powitalny za rejestrację dla nowych graczy!

***

MARCIN ROBAK

Reklama

LODZ 30.10.2019 MECZ 1/16 FINALU TOTOLOTEK PUCHAR POLSKI SEZON 2019/20: WIDZEW LODZ - LEGIA WARSZAWA 2:3 --- 1/16 FINAL OF POLISH CUP FOOTBALL MATCH: WIDZEW LODZ - LEGIA WARSAW 2:3 RADOSLAW CIERZNIAK MARCIN ROBAK STRZELA GOLA FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Fot. FotoPyK

Marcin Robak w Widzewie to coś więcej niż transfer. To wymowna wiadomość wysłana w całą Polskę: chcemy grać wysoko. Robaka chciały ekstraklasowe kluby, z mistrzem Polski na czele, a jednak wybrał Łódź.

Oczywiście ma tu do ugrania prywatne stawki, oczywiście zamierza osiedlić się w Łodzi, oczywiście już tu grał i jest hołubiony przez kibiców. Ale nie ukrywajmy:

Za frytki nie przyszedł. Zarabia godnie. Widzew wysupłał na Robaka konkretne pieniądze.

Reklama

Niemniej jeśli symbol tegorocznego Widzewa, błyskawiczny sposób by oddzielić grubą kreską “teraz” od “przed chwilą” i wzbudzić nadzieję, nie grałby na miarę oczekiwań, byłaby to wielopoziomowa porażka.

Taką jednak Robak nie jest. Ma już osiemnaście strzelonych bramek w tym sezonie, z czego piętnaście w lidze. Co więcej, gdyby tylko skupić się na bijącym w odpowiednim tempie liczniku goli, to bardzo spłycalibyśmy jego wpływ na RTS, tak boiskowy, jak i pozaboiskowy.

Bartłomiej Stańdo, “Łączy nas pasja”: – Robak strzela z karnych, ale po pierwszej: strzela. Po drugie, wpływ na bramki to nie najważniejszy czynnik jaki wnosi. Sama obecność Robaka daje dużo pewności zespołowi. Wszyscy wokół niego grają lepiej. Zachowując wszelkie proporcje, była taka historia za czasów Zbigniewa Bońka w Wielkim Widzewie. Boniek był akurat chory, miał gorączkę, nie mógł grać. Pozostali piłkarze poszli do Bońka i Sobolewskiego mniej więcej z takim przekazem, że oni będą biegać, grać, a on niech chociaż stoi w kole środkowym, tylko będzie na boisku, to już będzie wartość dodana. Jest jeszcze jedna kwestia: energia z trybun, zamiast na presję i wymagania, teraz często idzie w miłość do idola. Porównując tą drużynę z wiosną, jest ogromna różnica w tym jak jest postrzegana. Emocje często są kumulowane w jeden punkt.

Kamil Pycio, WidzewToMy:: – Siłą Widzewa jest szatnia. Za Mroczkowskiego była problemem, czy przez trenera, czy przez piłkarzy – tego już się nie dowiemy. Ale nawet wiosną, gdy przychodziły mocne charaktery typu Daniela Tanżyny, było mówione, że wszystko jest super, tymczasem komunikacja na boisku zdradzała, że jest źle, bo w ogóle ze sobą nie rozmawiali, a po porażkach mieli spuszczone głowy. Dzisiaj każdy w tej szatni pójdzie za sobą w ogień. To też dzięki Marcinowi Robakowi, który w szatni jest postacią ważniejszą od Kaczmarka, pełni rolę niemal drugiego trenera. To postać.

Co do bramek, to istotnie – aż jedenaście strzelił z wapna. Niemniej jest to logiczną konsekwencją.

Pycio: – Jeden karny był naciągany i to ten, którego Robak nie strzelił. Z Gryfem Kita zrobił symulkę, sędzia dał się nabrać. Widzew dominuje, stwarza sytuacje, stąd tyle jedenastek. Kto chce, niech obejrzy po jakich faulach były dyktowane jedenastki, w innych przypadkach nie ma kontrowersji.

WYGRANI RUNDY

19.10.2019 LODZ , STADION MIEJSKI WIDZEW LODZ MECZ WIDZEW LODZ - GKS KATOWICE PILKA NOZNA , DRUGA LIGA NZ. WOJCIECH PAWLOWSKI FOTO RADOSLAW JOZWIAK / CYFRASPORT / NEWSPIX.PL --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Fot. NewsPix

Widzew miał wiosną przyklepać, wydawałoby się, pewny już awans. A jednak w spektakularny sposób, historyczną passą remisów, roztrwonił wszystko. Latem doszło do ofensywy transferowej, kolejnej, bo prawdą jest, że w Łodzi ostatnio trudno było o stabilność w szatni – również dlatego, że kolejne zaciągi miały mocno wątpliwy procent skuteczności.

Robak to osobna historia, ważnym wzmocnieniem był też Możdżeń, ale warto docenić dwóch graczy, którzy nie byli takimi pewniakami do wielkiej roli w zespole. Pierwszym jest z pewnością Wojtek Pawłowski, u którego powoli wydawało się, że zostanie zapamiętany tylko ze swojego dawnego wywiadu, a tak powoli zmierzał ku marginesowi poważnej piłki. Tymczasem w Łodzi wygryzł mocną postać, jaką jest w Widzewie Patryk Wolański. Na boisku dał dużo spokoju, był jednym z bohaterów meczu ze Śląskiem Wrocław, a do szatni wniósł swój optymizm i pogodę ducha.

Drugim z wygranych jest Przemysław Kita, który z przodu daje odpowiednią mieszankę umiejętności i waleczności. Silny, ostro grający zawodnik uprzykrzył życie niejednemu defensorowi i świetnie pracuje na Marcina Robaka. Symboliczne, że to Kita był autorem bardzo typowego dla siebie zagrania, a które w wielkim stopniu pomogło odmienić obraz tej jesieni: to on świetnym odbiorem, a potem podaniem piętą uruchomił akcję, która dała gola na 1:0 ze Śląskiem, a ostatecznie okazała się kluczowa przy wyeliminowaniu ówczesnego lidera Ekstraklasy.

Inna rzecz, że szansę wykorzystali w ostatnich miesiącach również niektórzy ci, którzy byli już niemal na straconej pozycji.

Łukasz Karpiak, WidzewToMy: – Największym wygranym jest Daniel Tanżyna, który w poprzedniej rundzie popełniał dużo błędów i mówiło się, że jest jednym z tych, którzy powinni się pożegnać z Widzewem. Przeszedł kompletną metamorfozę – nie tylko broni, ale również dobrze wyprowadza piłkę, strzelił też najpiękniejszą bramkę Widzewa w tej rundzie. Na pewno też wygranym jest Wojtek Pawłowski, który przychodząc był odbierany sceptycznie, bo przychodził jako piłkarz, który nie grał, a musiał stawać w szranki z Wolańskim, który pokazał swoje w Widzewie, był też za granicą. Tymczasem od momentu, w którym Pawłowski wskoczył do bramki, cała defensywa zaczęła wyglądać lepiej, pewniej. Kilka punktów wybronił, choćby mecz z Legionovią, gdzie pokazał cztery wspaniałe interwencje. Siła Widzewa leży też w Tanżynie, Robaku, Możdżeniu i Przemku Kicie. Kita potrafi się zastawić z rywalem na plecach. Czytałem gdzieś zabawne porównanie: że wygląda, jakby trenował u Genialnego Żółwia z “Dragon Ball”.

Stańdo: – Daniel Tanżyna wygrywa każdą głowę, ma zasięg jak Michael Jordan. To dziś inny piłkarz, po nim najbardziej widać jak wpłynął na drużynę Robak. Wyróżniłbym też Możdżenia, bo przed nim Widzew grał kichę. Możdżeń może nie ma spektakularnych występów, spektakularnych podań, ale wszystkie akcje z nim idą jakoś płynniej. Wymowne: przyszedł po tragicznym 0:1 ze Skrą Częstochowa, a potem był przełomowy mecz ze Stalą. Możdżeń wszedł i dał inną jakość w środku. Kręgosłup tego zespołu dziś to Tanżyna, Możdżeń, Robak. Wyjmiesz Kitę, wstawisz Wolsztyńskiego – nie będzie źle. Wolański też nie zrobi lipy. Ale ta trójka jest niezbędna.

Pycio: – Wojtek Pawłowski na sto procent. Gość, który nie grał od lat, a wskoczył do bramki i jest jednym z najlepszych bramkarzy drugiej ligi. Z całym szacunkiem dla Patryka Wolańskiego, ale Pawłowski to najlepszy bramkarz Widzewa od reaktywacji. Drugim jest Przemek Kita, który przychodził jako mimo wszystko piłkarz drugoligowy, a postrzegał trochę bramek, jest też wszechstronny, ma kilka asyst, parę razy też po faulach na nim podyktowano karne. Fakt, że brakuje mu skuteczności, bo sytuacji miał sporo, ale mimo wszystko według mnie to pod względem czystej piłkarskiej jakości wzmocnienie na równi z Robakiem.

Pomyślałem: zejdę do II ligi, strzelę dwadzieścia bramek. Ta liga uczy pokory – PRZECZYTAJ WYWIAD Z PRZEMYSŁAWEM KITĄ

Dziś jestem szczęśliwy – PRZECZYTAJ WYWIAD Z WOJCIECHEM PAWŁOWSKIM

PRZEGRANI RUNDY

Gdyby szukać przegranych po wiośnie, byłoby prawdziwe, choć niechciane przez kibiców łódzkiego klubu bogactwo urodzaju, począwszy od piłkarzy, przez sztab i postacie z gabinetów. To, że teraz jest wręcz odwrotnie, stanowi najlepszy dowód dobrych nastrojów przy Piłsudskiego.

Stańdo: – Powiedziałbym, że rozczarowaniem jest Radwański, ale miał rewelacyjną końcówkę. Wolsztyński też wchodzi i robi cuda, więc on również nie. Zieleniecki rozczarowaniem nie jest, bo on pewnego poziomu nie przebije. Powiedziałbym więc, że ogółem skrzydłowi. Mąka fajnie grał na początku rundy, trzymał poziom, ale drugiego skrzydła nie ma. Gutowski ma jeden na pięć meczów dobrych. Jego mecze często da się poznać już po pierwszych pięciu minutach, jak słabo wejdzie w pierwsze kilka zagrań, to prawie na pewno będzie się nadawał do zmiany w przerwie. Mandiangu jest nieobliczalny, może być jako element z ławki, ma liczby, ale zbyt często kończy sam akcje, w których gdyby podał, Robak czy Kita mieliby strzał do pustaka. Najlepszym skrzydłowym pod koniec rundy był Pieczek, a przecież jest środkowym pomocnikiem.

Karpiak: – Największymi przegranymi są piłkarze, którzy przyszli za dyrektora Masłowskiego, z wyłączeniem Kity. Nie chodzi nawet o to, że źle się zaprezentowali, ale że nie grali. Gąsior czy Zejdler – wszystko wskazuje na to, że odejdą. Moim zdaniem przegranym jest też Mandiangu, który potrafi dać dobre zmiany, jak z Lechem II, gdzie praktycznie sam wypracował gola, ale gra bardzo egoistycznie, podejmując często złe decyzja. Problemem są skrzydła, po kontuzji Mąki to Kita musiał grać na prawym skrzydle. Forma Gutowskiego jest jaka jest – na pewno nie jest stabilna. Problemem są też młodzieżowcy, bo choć dobrze radzi sobie Kornel Kordas, tak jest tylko wypożyczony.

Pycio: – Myślę, że Sebastian Rudol, bo choć ma dobre mecze, tak też czasem popełnia błędy, jakie można wybaczyć chłopakowi wchodzącemu z trzeciej ligi, a nie graczowi ze 150 meczami w Ekstraklasie. On ma wiele większe doświadczenie niż Tanżyna, a to Tanżyna jest profesorem. Niemniej Tanżyna też nie od początku tak grał, więc może Rudol potrzebuje czasu. Problemem pilnym do rozwiązania jest jednak na pewno obsada skrzydeł. Jest Mandiangu, który pewnie odejdzie. Mąka dużo dawał, ale najlepsze lata ma chyba za sobą.

NAJLEPSZY I NAJGORSZY MOMENT

Widzew zaczął w sposób koszmarny, zupełnie nieprzystający do tego, gdzie miał się znajdować. To już w Łodzi przerabiali nie raz, ale tym razem, po zatrudnieniu Robaka, po jeszcze kilku głośnych transferach, a przede wszystkim przy nowych władzach, miało to wyjątkowo gorzki smak.

Prawie smak fatum.

Zmieniło się tak wiele, a jednak jedziemy tym samym torem.

Oczywiście z perspektywy pewne rzeczy wydają się nieuniknione: zespół przechodził kolejną transformację. II liga to nie jest granie kurnikowe, żeby od razu zmontować nawet z ciekawych nazwisk taką paczkę, by robiła wyniki. Niejeden ekstraklasowicz już się przekonał w tym sezonie, że na tym poziomie można się przejechać. Widzew potrzebował, po prostu, czasu, ale wydane pieniądze nakładały presję.

Z każdym tygodniem jednak było lepiej, aż do finiszu, gdzie – wyjąwszy bolesną porażkę z Resovią – wreszcie, pierwszy raz od lat, Widzew nie przysnął w listopadzie. Nie zmienia to jednak faktu, że przewaga punktowa jest nieznaczna, wiosną każdy mecz będzie równie ważny.

Przygoda w Pucharze Polski to osobna historia. Z jednej strony – mniej istotna, bo priorytetem jest awans do I ligi. Widzew już naprawdę nie może sobie pozwolić na kolejny rok na trzecim poziomie rozgrywkowym. Niemniej losowania sprzyjały RTS: trafił Śląsk Wrocław, pierwszego ekstraklasowego rywala od reaktywacji. Polska spojrzała na Widzew, a ten ograł ówczesnego lidera ligi, przypominając wszystkim, gdzie chce wrócić. Potem klasyk z Legią, który ostatecznie przegrał, ale który jeszcze mocniej uderzył w narrację: miejsce Widzewa jest w Ekstraklasie. Sportowo, czy Widzew odpadłby w pierwszej rundzie z pierwszoligowcem, czy wciąż był w grze, nie ma to tak wielkiego znaczenia. Ale wizerunkowo to były niezwykle ważne mecze.

Stańdo: – Najgorszym momentem była Skra. Po meczu w Częstochowie nie sądziłem, że to się tak potoczy. Najlepszym z pewnością Śląsk Wrocław u siebie, to był moment, kiedy wszyscy w siebie uwierzyli.

Pycio: – Przygoda w Pucharze Polski była najprzyjemniejsza, nawet przegrana z Legią, bo to jednak coś pod względem atmosfery i takiego ogólnego podniecenia, czego nie było po reaktywacji w Widzewie. Końcówka rundy również była budująca, bo ten listopad był zawsze bardzo pechowy, w zeszłym roku tu zaczął się spadek, a teraz wszyscy zostali pozytywnie natchnieni.

Karpiak: – Najlepszymi momentami były mecze ze Śląskiem i Legią. Widzew przypomniał się Ekstraklasie, pokazał jak się rozwija, a dwa, że kibice mieli możliwość dotknięcia Ekstraklasy na żywo. Zwycięstwo ze Śląskiem przyszło po solidnej grze. Jeśli chodzi o ligę, wspaniała była odpowiedź na porażkę z Resovią, gdzie drużyna rozgromiła Znicz Pruszków. Za najgorszy moment uważam jednak wspomnianą porażkę z Resovią. Co najbardziej martwi, to gra z zespołami z TOP6. To problem, szczególnie, że większość tych meczów mieliśmy u siebie, a skończyliśmy z tylko jednym zwycięstwem. Widzew ogółem u siebie powinien prezentować się lepiej, rozegraliśmy dziesięć spotkań na własnym stadion, dziesięć na wyjazdach i to poza domem mamy lepszy bilans.

Wyniki Widzewa z TOP6:
Olimpia Elbląg 1:1 (w)
Górnik Łęczna 2:2 (d)
Stal Rzeszów 3:1 (d)
GKS Katowice 1:1 (d)
Resovia 0:1 (d)

Mecz Widzewa z Legią okazał się meczem Widzewa z Legią – PRZECZYTAJ REPORTAŻ Z KLASYKU

SONY DSC

Na początku zbierało się trenerowi Marcinowi Kaczmarkowi, który firmował nowy zespół – byli tacy, którzy sugerowali, że Widzewowi odbija się czkawką zwolnienie Smółki. Nie ukrywajmy, sytuacja była niecodzienna, tło tłem, ale to jednak szkoleniowiec, którego pozbyto się bez pozwolenia mu na oficjalny mecz. Niektórzy wskazywali, że w pewnym momencie drużyna mocno wspierała byłego trenera Arki.

Dziś, choć wciąż można dopatrzeć się luk w grze łodzian, Kaczmarek ma spokój.

Stańdo: – Trener na początku był mocno krytykowany, uznawany za trenera defensywnego. Było trochę zawirowań taktycznych w trakcie rundy, ale bardzo wiele zmienił Możdżeń. Teraz jest pewna stabilność, a Kaczmarek ma opinię trenera uczciwego, sprawiedliwego.

Pycio: – Kaczmarek to wielki wygrany. Przyszedł w trudnej sytuacji, miał słaby początek, krytyki było bardzo dużo. Myślę jednak, że te ostatnie tygodnie, mimo wpadki z Resovią, przekonały wszystkich, że drużyna zmierza w dobrą stronę. Wyniki też go bronią.

OBIECUJĄCY POCZĄTEK RZĄDÓW PAJĄCZEK

Gdy pytamy ekspertów o kluczowy moment dla Widzewa tej jesieni, wszyscy wskazują właśnie na lato i zatrudnienie Pajączek.

Nie jest trudno to zrozumieć. Widzew po odejściu prezesa Klementowskiego był wręcz komicznie niestabilny jeśli chodzi o swoje gabinety. W pewnym momencie tego roku miał więcej… prezesów niż zwycięstw u siebie. Drużyna miała dość wiele mocnych nazwisk, by mimo to zrobić awans do I ligi, ale nie ukrywajmy: takie zamieszanie wpływa w klubie na wszystko.

Latem przyszła Martyna Pajączek, którą chciano w Widzewie już jakiś czas temu. Pajączek jest postrzegana w polskiej piłce jako jeden z lepszych fachowców od – by tak rzec – nowoczesnego prezesowania. W Miedzi wprowadziła szereg sztandarowych dziś patentów, budując po prostu zdrowo funkcjonujący klub. Prezesowała też pierwszej lidze, która także pod jej rządami trochę wyszła z drewnianych chatek. Ma też mocną pozycję w PZPN.

Wydawało się, że to idealna osoba do organizacyjnego uporządkowania Widzewa.

Ale kto mówił, że to zarazem największe wyzwanie, przed jakim do tej pory stanęła, też byłby w stanie obronić tezę.

Dzisiaj misja wciąż trwa, trudno podsumowywać, ale początek jest obiecujący.

Stańdo: – Kluczowe było to, co stało się przed rundą: zamiana trenera, zmiana prezesa. Można powiedzieć, że brak awansu okazało się błogosławieństwem, bo dzięki temu nie rządzą ci ludzie, którzy jeszcze na początku tej rundy pisali maile, że oni robiliby Widzew lepiej, czego trudno spodziewać się po zarządzających, którzy wykręcili oszałamiające 1.13 punktu na mecz wiosną, do czego dodali wiele irracjonalnych decyzji poza boiskiem. Na jesień mamy Martynę Pajączek, która powoli to ogarnia, a na pewno zrobi dużo więcej wiosną. Spójrzmy na transfery, które trzeba podzielić na dwa okresy: pierwsze robił dyrektor Masłowski ze Smółką, następne robiła Martyna Pajączek. W pierwszym udany jest Kita, coś wniósł Mandiangu, ale są też wpadki. Natomiast praktycznie wszystkie transfery Martyny Pajączek to zawodnicy, którzy dobrze sobie radzą, którzy weszli do pierwszego składu.Sportowo jest to wszystko poukładane, zimą poprzedniego roku też mieliśmy dużo punktów, a końcówka rundy była dużo gorsza.

Karpiak: – Zdecydowanie najważniejszym momentem było ryzyko, które podjęła prezes Pajączek, czyli zwolnienie trenera Smółki i dyrektora Masłowskiego, a potem przemeblowanie klubu na własną modłę. Zwłaszcza zwolnienie dyrektora było ryzykowne, bo pamiętajmy, że kibice Widzewa bardzo go chcieli, dopominali się o niego od lat. Pajączek utrzymała też nerwy, gdy zespół pod Kaczmarkiem nie punktował, a gra nie rokowała. Nie było wtedy żadnej rozmowy o zwolnieniu, dała trenerowi spokojnie pracować, zaowocowało.

Pycio: – Najważniejsze jest przyjście Martyny Pajączek. Po Klementowskim, a przed nią było dwóch panów, których nazwisk wolę sobie nie przypominać. Widać, że to osoba, która ma niesamowity dar przekonywania do swoich pomysłów, a wie co robić. Duży plus pozasportowy to też przyjście Macieja Szymańskiego na stanowisko dyrektora akademii. Akademia została podzielona, zmienił się sztab, pomysły są bardzo ciekawe, założenia również. Akademia nie jest nastawiona na robienie wyników, tylko na kształtowanie ludzi, wychowanków Widzewa, a przede wszystkim na robienie z nich mądrych ludzi. Taka akcja, jak 1 listopada pójście członków akademii na łódzkie cmentarze, by sprzątać groby zasłużonych widzewiaków budują widzewską tożsamość. Warto też podkreślić, że choć dużo jest wciąż do zrobienia, tak Widzew bardzo rozwinął się w komunikacji social media, Arek Stolarek pociągnął to wszystko do przodu. Na plus też jest klubowa telewizja, gdzie mogę powiedzieć, że miałem nieszczęście posłuchać chwilę komentarza do meczu rezerw Lecha, i to jest w porównaniu z Widzewem dwa poziomy różnicy. Kulisy też poszły do góry, co wzięło się również z tego, że wcześniej kręciła je jedna osoba, dziś to kilka osób plus ujęcia z drona, powstają materiały ekskluzywne.

Największy atut Widzewa do tego stopnia zdążył się oswoić, że już nawet nie wspomina się o kibicach szczelnie wypełniających stadion mecz w mecz, niejednokrotnie mających najlepszą frekwencją weekendu w Polsce.

Praca w piłce uszlachetniła mój charakter – PRZECZYTAJ WYWIAD Z MARTYNĄ PAJĄCZEK

***

Jest jasne, że dobry nastrój w grudniu w futbolu wielokrotnie kończył się ostatecznie wielkim rozczarowaniem. To, co ważne, wydarzy się dla RTS-u wiosną – konieczny jest awans, a walka będzie zażarta, pozycja w tabeli Widzewa jest dobra, ale powiedzmy szczerze: wielu spodziewało się, że będzie dużo lepsza.

Organizacyjnie też stoi przed łodzianami wiele wyzwań, od tak przyziemnych jak odzyskanie klubowych pamiątek, które zaginęły, przez dalszy rozwój bazy szkoleniowej, bo Łodzianka, na której trenuje akademia i pierwsza drużyna (ale też choćby rugbiści) generalnie z wielu przyczyn nie spełnia oczekiwań RTS-u.

Ale tej jesieni spisać na straty nie można. Za przełomowej jej uznać też się nie da, chociaż kto wie, może z perspektywy, któregoś dnia, za taką będzie mogła z pewnych przyczyn uchodzić. Do tego jednak daleka droga.

Zebrał Leszek Milewski

Fot czołówkowe: Tomasz Nojek

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...