Od pewnego czasu uważnie przyglądamy się Rafałowi Janickiemu. Otóż odnosimy wrażenie, że ten obrońca do perfekcji opanował sztukę chowania się za innym kolegami. To Klemenz czy Sadlok mają gonić za rywalami, to tamci mają się przepychać w walce o piłkę, a Janicki w tym czasie zajmuje wygodną pozycję. Przyjrzeliśmy się statystykom odbiorów i pojedynków obrońcy Wisły i oto efekty:
vs. Lechia Gdańsk – pojedynki 6/7, odbiory 2/2 (najmniej pojedynków, odbiory trzeci najgorszy wśród obrońców)
vs. Arka Gdynia – pojedynki 4/7, odbiory 1/2 (najmniej pojedynków, w odbiorach najgorszy wśród obrońców)
vs. Raków Częstochowa – pojedynki 5/6, odbiory 3/3 (najmniej pojedynków, w odbiorach najlepszy wśród obrońców)
vs. Legia Warszawa – pojedynki 2/3 (!), odbiory 4/4 (najmniej pojedynków, w odbiorach drugi wśród obrońców)
vs. Lech Poznań – pojedynki 1/4 (!), odbiory 0 (najmniej pojedynków, w odbiorach najgorszy wśród obrońców)
vs. Cracovia – pojedynki 8/13, odbiory 1/1 (drugi najlepszy w pojedynkach, w odbiorach trzeci najgorszy wśród obrońców)
W sześciu ostatnich meczach tylko raz nie brał udziału w najmniejszej liczbie pojedynków wśród obrońców, a w połowie tych meczów miał najmniej odbiorów spośród czwórki defensywnej Wisły. Rozumielibyśmy, gdyby ta dysproporcja w pojedynkach byłaby jakaś marginalna, ale weźmy ten mecz z Lechią. Janicki o piłkę walczył siedmiokrotnie, a jego partner z defensywy Lukas Klemenz – aż 23 razy. Janicki wygrał sześć z nich, Klemenz piętnaście. Rzadziej o piłkę w zespole Wisły walczył tylko Drzazga, ale on po 20 minutach zszedł z kontuzją. Mecz z Arką – Janicki bezpośrednio starał się o piłkę siedem razy, Klemenz dziewiętnaście. Janicki wygrał cztery pojedynki, Klemenz trzy razy więcej.
Oczywiście można twierdzić, że być może były piłkarz Lecha i Lechii ma inne zadania. Ale to jakiś ewenement w skali ligi, że stoper tak rzadko bierze udział w walce o piłkę. To wręcz podchodzi pod pozorowanie gry defensywnej. Zresztą trafnie mówił o obrońcach „w białych rękawiczkach” Czesław Michniewicz:
Czemu nie lubi pan stoperów z prostymi nosami?
Bo to znaczy, że unika walki. Jeśli ma swoje „jedynki”, nieporozbijane łuki brwiowe i prosty nos, to znaczy, że nie walczy o piłkę. Wiele piłek ląduje w trakcie meczu w polu karnym i trzeba tam się porozpychać, żeby o nią powalczyć. A widzę wielu obrońców, którzy mogliby po karierze chodzić po wybiegach. Przepychanka i walka to element piłki.
Ale przynajmniej piłkę dobrze wyprowadzają.
Tego też nie mogę już słuchać. Skupiamy się na dodatkach, a brakuje nam podstaw. To nie jest tak, że ja neguję umiejętność wprowadzania piłki u stoperów. Zresztą widziałeś to na tych analizach, że obrońca też musi umieć podać piłkę. Ale priorytetem jest to, by dobrze bronił. Ta pozycja nazywa się „OBROŃCA”, a nie „WPROWADZACZ PIŁKI”. Ładny drybling stopera jest efektowny, panowie w telewizji cię pochwalą, ale co z tego, skoro niewiele to przynosi pożytku? Dwa razy ci się uda, za trzecim pomocnik zabierze ci piłkę, ruszy z kontrą dwóch na jednego i tyle ci z tego komplementu komentatora zostanie.
***
Mecz Piasta Gliwice ze Śląskiem Wrocław wymykał się logice. Mistrzowie Polski cisnęli, Śląsk desperacko się bronił, Putnocky wyczyniał cuda w bramce, Golla wybijał piłkę z linii bramkowej i… skończyło się 3:0 dla wrocławian. Tak na oko byliśmy przekonani, że to ekipa Waldemara Fornalika miała więcej z gry, ale współczynnik expected goals nie pozostawił wątpliwości.
We współczynniku goli oczekiwanych Piast przeważał i to bardzo wyraźnie. W xG było 2.69 dla Piasta i 1.85 dla Śląska. Czyli w świecie matematyki mecz powinien się skończyć jakimś 3:2, 2:2, może 2:1. A skończyło się 0:3. Futbol, cholera jasna.
[etoto league=”pol”]
A skoro już jesteśmy przy xG, to nagroda dla najbardziej bezproduktywnej drużyny kolejki ląduje w rękach zawodników Górnika Zabrze. Ekipa Marcina Brosza w Lubinie stworzyła sobie imponującą liczbę okazji strzeleckich. 61 ataków pozycyjnych, 14 kontr i sześć stałych fragmentów gry przyniosło aż jeden strzał na bramkę Forenca. InStat oszacował współczynnik xG tego uderzenia Baidoo na 0.09. Czyli statystycznie Górnik w takiej formie średnio strzelałby… jednego gola na jedenaście meczów.
***
I klasyczne podsumowanie jedenastki kolejki według algorytmu InStata. Był problem z napastnikiem, bo tylko Jose Kante przekroczył granicę 300, choć spodziewaliśmy się, że może tam się znajdzie Gytkjaer lub Białek. Potwierdziły się słowa o tym, że Putnocky wespół z Gollą uratował Śląskowi czyste konto – InStat wycenił występ Słowaka na najwyższą notę w tej serii gier. Drugi był Damjan Bohar, o którego coraz bardziej się martwimy. Konkretnie tego, że zimą już chłopa w tej lidze nie będzie. Dla niego to i dobrze, dla nas – przy biedzie ze skrzydłowymi – już niekoniecznie.
źródło danych: oficjalne statystyki Ekstraklasa S.A. (InStat + CyronHego)