Defensywa Arki Gdynia, najdelikatniej rzecz ujmując, nie sprawia w tym sezonie wrażenia monolitu. Na półmetku sezonu zasadniczego żółto-niebiescy – przed dzisiejszym meczem z Jagiellonią Białystok zajmujący w tabeli miejsce trzecie od końca – mają już na koncie 23 stracone bramki. Z drugiej strony – biorąc pod uwagę, jak wielkie babole potrafią popełniać defensorzy gdynian, liczba straconych goli aż tak nie bulwersuje – wiele klubów wypada pod tym względem albo równie słabo, albo nawet jeszcze gorzej. Wielka w tym zasługa Pavelsa Steinborsa. Golkiper Arki ma już 34 lata na karku, ale wciąż trzyma niezwykle wysoki poziom.
Po piętnastu ligowych kolejkach nie było w lidze bardziej zapracowanego bramkarza niż Łotysz. Statystyki mówią same za siebie – na jego bramkę posłano aż 90 celnych uderzeń, co jest zdecydowanie najwyższym wynikiem w całej lidze. Nawet Michał Buchalik, strzegący dostępu do bramki kompletnie rozklekotanej Wisły Kraków nie był niepokojony przez napastników rywali aż tak regularnie. Ba, gdyby połączyć liczbę uderzeń posłanych w kierunku wszystkich trzech bramkarzy ŁKS-u – Kołby, Malarza i Budzyńskiego – to wyjdzie zaledwie 79 strzałów. No, może słowo „zaledwie” jest tu trochę nie na miejscu, ale w kontekście Arki ten wynik rzeczywiście wypada dość blado. Tym bardziej musi imponować, że Steinbors w pierwszej części sezonu zasadniczego zdołał wykręcić aż 74,4% skuteczności przy swoich interwencjach. Jeżeli chodzi o bramkarzy, którzy rozegrali w Ekstraklasie więcej niż dziesięć spotkań, lepszy wynik od Łotysza zanotowali jedynie Stipica z Pogoni, Putnocky ze Śląska, Kuciak z Lechii i van der Hart z Lecha. A zatem piłkarze grający w klubach znacznie mocniejszych niż Arka Gdynia, błąkająca się w okolicach dna tabeli.
6 strzałów celnych przeciwnika na mecz – według danych portalu EkstraStats, Arka pod tym kątem wypada po prostu najgorzej w lidze.
Fakt, że ostatnie dwa ligowe mecze gdynian pod względem traconych goli wyszły dość przyzwoicie. Arka przegrała wprawdzie u siebie 0:1 z Legią Warszawa, ale przed przerwą reprezentacyjną „Wojskowi” potrafili rozwalcować przeciwnika piątką albo i siódemką, więc jednobramkowa porażka nie wygląda aż tak źle. Potem gdynianie pokonali 1:0 Wisłę Kraków, co było ich czwartym meczem na zero z tyłu w sezonie 2019/20.
Jednak szczególnie w tym pierwszym meczu to właśnie Steinbors robił największą robotę, jeżeli chodzi o powstrzymywanie ataków drużyny przeciwnej. Obrońcy bardziej mu przeszkadzali niż pomagali.
Przeciwko Wiśle trener Aleksandar Rogić postawił na zgranie i doświadczenie – linię defensywy stworzyli Damian Zbozień, Christian Maghoma, Adam Danch i Adam Marciniak. Wcześniej szkoleniowiec żółto-niebieskich przesuwał Marciniaka na środek obrony, a z lewej strony bloku defensywnego umieszczał Jakuba Wawszczyka. Rogić musiał jednak w końcu uznać, że 21-latek popełnia zbyt wiele prostych błędów i nie jest jeszcze gotowy na regularne występy na poziomie Ekstraklasy. Z drugiej strony – Marciniak wielokrotnie już w tym sezonie udowadniał, że nie jest już defensorem godnym zaufania, myląc się w ustawieniu i notorycznie gubiąc krycie. Podobnie można zresztą podsumować dotychczasowe występy Zbozienia, a i Maghoma z Danchem mają sporo za uszami. Ten, któremu można zrzucić najmniej – Frederik Helstrup – miał natomiast kłopoty ze zdrowiem, ale – co na pewno cieszy gdyńskich kibiców – powrócił już do treningów z pełnym obciążeniem. Steinborsa pewnie też to cieszy – z Helstrupem w obronie może mieć trochę mniej do roboty niż bez niego.
Niepokojący dla Arki może być natomiast fakt, że Jagiellonia to jedna z drużyn, które kreują sobie w tym sezonie najwięcej szans do strzelenia gola z gry. Białostoczanie stworzyli sobie już ich – znowu według wyliczeń EkstraStats – aż 39, co jest czwartym wynikiem w lidze. Podopieczni Ireneusza Mamrota aż 76% ze swoich bramek strzelili właśnie z akcji, a nie po stałym fragmencie. Tymczasem największym – o ile nie jedynym – atutem gdyńskiej defensywy jest przyzwoite bronienie… właśnie dośrodkowań z rzutów rożnych i wolnych. Arka po SFG straciła tylko pięć goli, co jest jednym z najlepszych wyników w lidze. Problem tkwi w tym, że Jaga akurat nie w tym elemencie koncentruje swoją siłę.
W ujęciu statystycznym układa się to wszystko dla gdynian niepokojąco. Pozostaje im chyba liczyć na to, że Pavels Steinbors jeszcze raz wzniesie się na wyżyny umiejętności i zrobi w dzisiejszym spotkaniu różnicę między słupkami. Na pewno go na to stać.
PAMIĘTAJCIE O PROMOCJACH W ETOTO!
[etoto league=”pol”]
fot. 400mm.pl