Przychodzi dyrektor sportowy Cracovii, współwłaściciel Lecha Poznań, trener Pasów oraz wiceprezes ds. sportowych Kolejorza do baru. A barman do nich: – Michał, Piotr, czego się napijecie?
Podoba nam się ten trend w Ekstraklasie. Zamiast napompowywania sztucznie listy płac obserwujemy zwrot ku łączeniu przez jedną osobę kilku funkcji. Takie jednoosobowe Koło Gospodyń Wiejskich – zatańczą, zaśpiewają, a i jeszcze obiad ugotują.
Ale tak poważnie – w Lechu Poznań doszło własnie do dość istotnego ruchu. Z punktu widzenia bieżącego funkcjonowania Kolejorza zmiana będzie właściwie nieodczuwalna, natomiast pokazuje ona kierunek dalszych zmian w klubie. Otóż Kolejorz wyemitował dodatkowe akcje spółki Lech Poznań S.A., które trafiły w ręce Mai i Piotra Rutkowskich. Zbieżność imion i nazwisk nieprzypadkowa. Piotra doskonale znacie, syn Jacka Rutkowskiego, właściciela Kolejorza, a Maja to jego siostra i – nic dziwnego – córka pana Jacka. Klub został w ten sposób dokapitalizowany kwotą koło 2 milionów euro.
Co to oznacza? Z punktu widzenia prawnego – Kolejorz ma po prostu nowych współwłaścicieli. Z punktu widzenia przyszłości – rodzina Rutkowskich cementuje swoją przyszłość w klubie.
Nie jest bowiem tajemnicą, że Jacek Rutkowski powoli układa sobie spadkobierców w jego firmach. To facet, który zarządza gigantycznym majątkiem, a młodszy już nie będzie. W tym roku stuknęło mu 70 lat. Ogarnianie biznesów w całej Polsce, współpraca z zagranicznymi kontrahentami, pilnowanie spółek zagranicznych – to wszystko kosztuje kupę czasu i nerwów. Znamy oczywiście przypadki, gdy potężni biznesmeni pracowali na pełnych obrotach do 90-tki, natomiast organizmu nie oszukasz. I Jacek Rutkowski od jakiegoś czasu porządkuje sobie firmy, powoli przygotowuje kadry do zarządzania jego biznesami.
I tak jest też z Lechem Poznań. Sam Rutkowski na stadionie od jakiegoś czasu bywa już bardzo rzadko. Czasem wpadnie na mecz, czasami zorganizuje sobie w loży jakąś imprezę okolicznościową, ale zasadniczo w codziennym funkcjonowaniu klubu nie uczestniczy już wcale. Nadszedł zatem czas, by i z Kolejorzem zrobić porządek. W Poznaniu zresztą niektórzy się zastanawiali – a może na starość Rutkowski da sobie spokój z Lechem i sprzeda go komuś innemu?
Przejęcie części akcji przez jego dzieci świadczy o tym, że o żadnych zmianach właścicielskich nie ma mowy. Rodzina Rutkowskich zostanie w Lechu na długo, przyznawał to nawet Piotr w jednym z wywiadów, gdy stwierdził, że “Rutkowscy są w Lechu trzynaście lat, a będą jeszcze drugie trzynaście, może nawet dłużej”. Czy to się komuś podoba, czy nie – dostaliśmy właśnie czytelny sygnał, że to nie były słowa rzucane na wiatr.
Czy kibice Lecha powinni poczuć się zmartwieni? To zależy z którego są frontu. Jeśli z tego, który określa Rutkowskich “wronkowcem złośliwym” i ma po dziurki w nosie niewykorzystywania potencjału klubu, to będzie wściekły. Hasła “Rutki won z Lecha” będą mogli wykrzykiwać jeszcze długo, ale trafią w próżnię. Jeśli jednak są z grupy osób, która krytycznie podchodzi do wielu decyzji władz Kolejorza, ale mimo wszystko docenia fakt, że Lech jest pod względem finansów i organizacji najbardziej stabilny w całej swojej historii, to pewnie czuje się nieco uspokojony. Bo dostał właśnie zapewnienie ciągłości.
Nie będziemy robić laurki Rutkowskim, bo widzimy, że Lech w ciągu kilku lat od ligowego mocarza i członka duopolu ligowego spadł do roli ekstraklasowego średniaka, który sportowo nie oferuje dużo więcej niż – dajmy na to – Zagłębie Lubin czy Śląsk Wrocław. Natomiast trzeba przyznać, że scenariusz typu “szukamy kambodżańskiego inwestora ze szwedzkim przedstawicielstwem” Lechowi nie grozi – właśnie dzięki majątkowi i zaangażowaniu Rutkowskich.
A kto wie – może nowi współwłaściciele usiądą przy wigilijnym stole, porozmawiają z ojcem i dojdą do wniosku, że dzisiejszemu wiceprezesowi przydałoby się złapanie szerszej perspektywy, zatrudnienie kozackiego dyrektora sportowego i oddanie w jego ręce władzy nad budowaniem drużyny? Tak, wiemy, Piotr Rutkowski zapowiadał, że nigdy się nie podda, ale zapowiadał też, że będzie stał ramię w ramię z Ivanem, a jakoś nie widujemy go na meczach Chrobrego Głogów.
Tak czy owak – teraz na pewno zakres jego odpowiedzialności się zwiększy. Z czasem dowiemy się, jak i czy w ogóle zmieni się zakres obowiązków.
Fot. FotoPyk