Chyba najwyższa pora wprost to napisać – naprawdę kozacko zaczyna się samodzielna przygoda trenerska Radosława Sobolewskiego. Jeśli nic nam nie umknęło, to po jego zatrudnieniu nie doszło do kadrowej rewolucji w Wiśle Płock, tymczasem ludzie, którzy jeszcze niedawno wyglądali jak skład węgla i papy, kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa. I już nie tylko Dominik Furman wygląda przy tym jak piłkarz.
Czas każe nam inaczej nazwać nam to, co Nafciarze zrobili w Lubinie. To 0-5 to tylko wpadka, gorszy dzień, chwila słabości. Przed nią, abstrahując od debiutu trenera z Piastem, płocczanie wygrali z Pogonią i ŁKS-em, a po po niej na rozkładzie mają już Legię, Wisłę Kraków, Chemika Bydgoszcz w Pucharze Polski, Raków Częstochowa i po dzisiejszym meczu Arkę. Patrząc na ten przykład, chyba wszyscy zgodzimy się, że lepiej raz przegrać 0-5 niż pięć razy po 0-1…
Sześć ligowych zwycięstw to już ogromny kapitał. Idziemy o zakład, że w momencie zatrudnienia niedoświadczonego szkoleniowca Jacek Kruszewski i Marek Jóźwiak wzięliby w ciemno taką liczbę wygranych w całej rundzie!
Jeśli coś nie zgadza, to tylko styl, bo większość z tych zwycięstw została wymęczona, Nafciarze z Legią czy Rakowem wyciągali ze swojej gry maksa, choć musimy przyznać, że dziś momentami oglądało się ich poczynania naprawdę fajnie. Można też oczywiście stwierdzić, że to tylko wina beznadziejnej gry Arki w obronie, ale to chyba nie do końca prawda, bo ekipy ŁKS-u czy Piasta na tle tych samych piłkarzy wcale nie wyglądały zbyt korzystnie.
Te wspomniane momenty to na pewno nie był początek meczu. Dość długo w głowie mieliśmy myśl, że nawet niegłupim pomysłem byłoby przerwanie tego spotkania i nakazanie piłkarzom obu drużyn, by wykonywali stałe fragmenty. Proste zasady: po 10 wolnych i rożnych, kto strzeli więcej bramek, ten wygrał. Bo o ile sama gra wyglądała mizernie i trudno było stworzyć z niej zagrożenie, o tyle po kopnięciu ze stojącej piłki działo się wiele.
8. minuta – Busuladzić minimalnie przestrzelił po rzucie rożnym.
14. minuta – Steinbors dobrze obronił niezłe uderzenie z wolnego Furmana.
17. minuta – Daehne odbił groźne uderzenie Vejinovicia z wolnego.
19. minuta – Arka zdobywa bramkę po centrostrzale Nalepy z wolnego, ale okazało się, że na spalonym był Zbozień.
24. minuta – zakotłowało się w polu karnym po wrzutce Furmana z wolnego, ostatecznie piłkę złapał Steinbors.
27. minuta – Michalski oddał strzał po wrzutce Furmana z wolnego, ale niegroźny.
29. minuta – Ricardinho radzi sobie z Wawszczykiem i strzela po dośrodkowaniu Furmana z rożnego.
33. minuta – Furman strzela z wolnego, ale minimalnie niecelnie.
Uff, chyba już łapiecie, o co chodzi, gdy twierdzimy, że ten mecz można by rozegrać w innej formule.
A jeśli coś w pierwszej połowie udawało się zrobić z gry, to maczał w tym palce Cezary Stefańczyk. Jego pierwszej dobrej centry nie wykorzystał Ricardinho, ale za drugim razem piłkę przedłużył Tomasik i pięknego gola zapakował Michalski. Dość wyraźny kontrast – podczas gdy boki obrony Nafciarzy wypracowywały bramkę, te w Arce istniały tylko teoretycznie. Jeszcze przed upływem godziny gry skorzystał z tego Tomasik (konkretnie z fatalnej gry Zbozienia), który na dwa razy zamienił na gola ładne podanie Furmana.
Ale pretensje trzeba mieć do większej liczby graczy Arki. W zasadzie łatwiej będzie wymienić tych, których nie powinniśmy się za bardzo czepiać…
1. Pavels Steinbors – walili w niego jak w worek treningowy po wyjątkowo stresującym dniu piłkarze Wisły Płock, a potrafił w jednej akcji wybronić nawet trzy niezłe uderzenia (gdy próbowali w ciągu kilkunastu sekund Uryga, Tomasik i Michalski).
2. Michał Nalepa – walczył za dwóch, nieźle bił stałe fragmenty, no i strzelił bramkę – ostatecznie honorową, choć dała ona nadzieję w ostatnim kwadransie.
3. Davit Schirtladze – trochę na kredyt, ale już w poprzednich meczach zrobił dużo ponad normę, a dziś sporo szarpał, choć nie narzekał na nadmiar podań i był blisko gola na 2-3, ale trafił w słupek.
I to byłoby w zasadzie tyle, a w Wiśle Płock wszyscy mieli sporo ochoty do gry i jeszcze w samej końcówce swojego pierwszego gola w lidze strzelił rezerwowy Kwietniewski po indywidualnej akcji Szwocha.
Cóż. W Płocku sielanka, bo Wisła po tym zwycięstwie wylądowała na… czwartym miejscu. A niewykluczone, że w Gdyni już rozglądają się za magikiem podobnym do Radosława Sobolewskiego. Z tego, co słyszymy, poszukiwania dobrego pretekstu do zwolnienia Jacka Zielińskiego trwają od dłuższego czasu, a ten mecz w połączeniu z przerwą na kadrę, wygląda na pretekst nie najgorszy. Oczywiście tylko stwierdzamy fakt – naszym zdaniem pogonienie tego szkoleniowca to nie będzie roztropna decyzja.
Fot. FotoPyK