Reklama

Fabryczka dalej pracuje na pełnych obrotach

redakcja

Autor:redakcja

09 września 2019, 10:41 • 6 min czytania 0 komentarzy

Mistrzostwa Świata w 2018 roku były dla Chorwatów tak ważne nie tylko ze względu na formę drużyny, której świetna dyspozycja na przestrzeni całego turnieju doprowadziła do udziału w wielkim finale. Te mistrzostwa były dla nich istotne również dlatego, że to właściwie ostatnia szansa świetnego pokolenia na pokazanie swojej wartości na arenie międzynarodowej. 

Fabryczka dalej pracuje na pełnych obrotach

Pamiętamy doskonale zwłaszcza mecze fazy pucharowej, gdzie Chorwatom wielokrotnie brakowało błyskotliwości ze spotkań grupowych, ale nigdy nie brakowało siły i zacięcia. Sytuacje z kolejnych dogrywek, w których 32-letni Luka Modrić kursował niestrudzenie od pola karnego do pola karnego, to jeden z najbardziej ujmujących obrazków rosyjskiego turnieju. Andrzej Iwan mówił wówczas o reklamowaniu Jastrzębi, cokolwiek miał na myśli, natomiast my byliśmy pewni – tak grają ludzie, którzy stoją pod ścianą.

Kursy na mecz Chorwacji w ETOTO: Azerbejdżan 14.50 – remis 6.30 – Chorwacja 1.25

A tak trzeba określić trzon ówczesnej reprezentacji. To nie tylko Luka Modrić, który Euro 2020 rozpocznie jako 34-letni piłkarz. To cała brygada trzydziestolatków, którzy zdawali sobie sprawę, że to już naprawdę ostatni dzwonek. Vedran Corluka i Mario Mandżukić, rocznik 1986. Danijel Subasić ’84, Ivan Strinić ’87. Ivan Rakitić, który na Euro 2020 pojedzie jako 32-latek, wyglądał właściwie jak młodzieżowiec.

Hiperbola jest na miejscu – gdyby chodziło o jakieś 2-3 ogniwa z pogranicza pierwszego składu i ławki rezerwowych, można byłoby machnąć ręką. Ale tutaj chodziło o symbole chorwackiej piłki na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat – bo kimś takim z pewnością są Mandżukić, Corluka, Modrić i Subasić. Zresztą, pozostała część składu też nie była złożona z jakichś wyszczekanych młodzików – z pierwszej jedenastki, która wybiegła na Francuzów w finale turnieju, aż ośmiu piłkarzy jest w tym momencie po trzydziestce.

Reklama

Chorwaci oczywiście dali się porwać euforii i świętowaniu, ale gdzieś z tyłu głowy pobrzękiwało: co dalej?

Pokolenie zmarnowanych szans, które mimo gry dla największych klubów świata nie potrafiło wykonać szarży reprezentacyjnej, w kluczowym momencie spisało się na medal – dokładnie na medal srebrny. Ich misja dobiegła końca, zakończyła się spektakularnym i bezprecedensowym sukcesem. Po latach przebywania w cieniu Sukerów i Prosineckich, Rakiticie i Modricie przebiły dream team legend z 1998 roku. To było coś w stylu ostatniego dnia na służbie, finalnego ataku na od dawna niezdobytą górę. A kto kiedykolwiek dotknął w jakikolwiek sposób sportu ten wie: po triumfie musi nadejść moment rozprężenia, zwłaszcza u piłkarzy o tak kozackiej historii.

Mandżukić, Subasić i Corluka od razu zakończyli kariery reprezentacyjne, a sam Mario przyznał w rozmowie z TCN wprost – moim celem od dziecka było osiągnięcie sukcesu z reprezentacją, gdyby nie przydarzył on się w Rosji – dalej grałbym w kadrze. Pozostali najstarsi unikali tego typu deklaracji, ale po Modriciu fizyczne i psychiczne zmęczenie było widoczne właściwie przez cały sezon 2018/19. Strinić? Aktualnie bez klubu. Rakitić? Obecne zgrupowanie opuścił ze względu na swoją niejasną sytuację w Barcelonie. Vida odszedł do Besiktasu, Lovren prawie nie gra.

Wydawało się, że Chorwacja po dotarciu na szczyt zakończyła pewien cykl i nie do końca ma pomysł, co właściwie zrobić dalej.

Liga Narodów zdawała się potwierdzać przypuszczenia. Na starcie – 0:6 z Hiszpanią. Plaskacz tak mocny, że niejednego by wywróciło. Z Anglią wszystko wyglądało odrobinę lepiej, ale znów Chorwaci skończyli bez gola. Nawet w sparingu z Jordanią (!) nie doszło do strzelaniny – zamiast tego skromne 2:1, w dodatku po dwóch golach stoperów, po stałych fragmentach. Plaża, totalna, w dodatku – jak to na chorwackim wybrzeżu – kamienista.

Ale ten 4-milionowy naród przecież słynie z determinacji. Albo nawet dodajmy po piłkarsku: determinacji oraz szkolenia.

Reklama

Przełomem był już rewanż z Hiszpanią w Lidze Narodów, gdy z dobrej strony pokazała się cała młoda gwardia. Oczywiście w pamięci i statystykach największe wrażenie zrobił Tin Jedvaj, 23-latek, który dwukrotnie pokonał de Geę, ale przecież warto też docenić 21-letnich Vlasicia i Brekalo, którzy pojawili się na murawie w ostatnich 30 minutach. To dobitka po strzale właśnie Brekalo zadecydowała zresztą o wyniku spotkania. Poza tym obaj zaliczają właśnie świetny start ligi we własnych klubach – Vlasić z dwoma golami w CSKA, Brekalo z trzema golami i asystą w barwach Wolfsburga.

Chorwacja nie uniknęła problemów – wśród nich można wymienić m.in. urazy Pjacy czy Vrsaljko, ale udowodniła, stara gwardia może ze względnym spokojem zasiąść na trybunach.

Gdy część – zwłaszcza Lovren i Vida – zbliża się do końca swojego „prime-time”, kolejni pną się w górę po szczeblach kariery. Warto tu wspomnieć choćby o takich grajkach jak Caleta-Car czy Pasalić. Kolejna dobra informacja? Do roli lidera zdaje się powoli dojrzewać Ante Rebić, który wreszcie opuścił cieplutki Frankfurt i swą wartość próbuje udowodnić w Mediolanie. Przed wielkim transferem są też zapewne wspomniani Vlasić czy Brekalo, wciąż rozwijają się Brozović czy Rog.

Nie brakuje nazwisk, nie brakuje talentu, a ostatnio przecież doszły jeszcze sukcesy na arenie klubowej. Dinamo Zagrzeb w Lidze Mistrzów to wierzchołek piramidy: rokroczne przyzwoite występy w pucharach zaowocowały awansem na miejsce, z którego Chorwacja może wysłać dwa kluby do Champions League i trzy kolejne do Ligi Europy. W 10-zespołowej lidze, połowa skończy na miejscach gwarantujących puchary. To ma jasne konsekwencje dla kadry – więcej zawodników otrzaskanych z presją, więcej zawodników wystawionych na widok Europy, więcej transferów do mocnych klubów, lepsze warunki rozwoju dla poszczególnych piłkarzy.

Najlepszym przykładem Bruno Petković. Gość, który odbił się od ligi włoskiej, na drodze Dinama do LM strzelił 4 gole i dołożył 2 asysty. W ostatnich dwóch meczach reprezentacji, podopieczny Nenada Bjelicy wyszedł w pierwszym składzie jako podstawowa „dziewiątka”. W obu zdobył bramkę.

W tej beczce chorwackiego miodu dziegciem jest występ przeciw Węgrom, porażka 1:2 na usłanej różami drodze po Euro 2020 i związana z tym utrata lidera w grupie eliminacyjnej. Chorwacja jednak ma takich rywali, że naprawdę nie sądzimy, by jakikolwiek inny scenariusz niż wygranie tej grupy wchodził w ogóle w grę. Niby ciężki wyjazd na Słowację? Dalić i spóła przywieźli trzy punkty i cztery strzelone gole. Walijczyków i Azerbejdżan też już ograli, a z Węgrami czeka ich rewanż na własnym terenie. Spójrzmy prawdzie w oczy – tu nie ma nawet gdzie się przewrócić, niezależnie od tego ile starań w potknięcie włożyliby Chorwaci.

Czy generacja Rebicia, Brozovicia, Vlasicia i młodszych doścignie ideały sprzed lat? Każdy z obecnych kadrowiczów wciąż może liczyć na ogromne wsparcie Modricia i Rakiticia, którzy pewnie nie odejdą z kadry, zanim osobiście nie wychowają następców. Rocznikom Mandżukicia rozkręcenie maszyny zajęło prawie kilkanaście lat. Roczniki Rebicia mają jeszcze sporo czasu.

A już wyglądają więcej niż nieźle.

Fot. NewsPix

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...