Szkolne błędy w defensywie. Porażka w kwestii gry fizycznej, gdzie agresywna Słowenia nas zdominowała. Całkowity brak kreatywności środka pola, odcięci od podań napastnicy, klasyczne kłopoty na lewej obronie. O ekspercką analizę meczu ze Słowenią poprosiliśmy byłych reprezentantów Polski, Tomasza Kłosa i Wojciecha Łobodzińskiego, a także trenera Bogusława Kaczmarka.
***
WOJCIECH ŁOBODZIŃSKI: – Intensywność meczu do straty bramki była fajna, dobrze się to oglądało i byłem optymistą, myślałem, że niedługo strzelimy. Później, po dość przypadkowej bramce, niestety gorzej. Słoweńcy przeważali agresywnością, walecznością. Nie twierdzę, że nasi nie walczyli – walczyli. Ale tamci byli naładowani jakby się surowego mięsa najedli. Czasami grali aż brutalnie, co miało duży wpływ na mecz.
Nie masz wrażenia, że ten nasz dobry początek wziął się stąd, że Słoweńcy się cofnęli, dali miejsce, bo bali się nawałnicy, a potem wyczuli, że ta Polska nie jest taka groźna?
Na pewno mieli plan na ten mecz i konsekwentnie go egzekwowali. Nie chcieli się za bardzo otworzyć i jak mówię: byli przeagresywni, do ostatniej minuty szli na wślizgach, na dwóch nogach. To było widać. My nie stworzyliśmy sobie żadnej sytuacji, co było pokłosiem ich dobrej obrony i fizycznego stylu gry.
Ale to jednak trochę wstyd, że u nich w ofensywie Bezjak pogoniony z Ekstraklasy, u nas Robert Lewandowski z Krzysztofem Piątkiem, a oddajemy jeden celny strzał na bramkę.
Bezjak był nastawiony w zasadzie tylko na walkę, boksował się cały mecz z Bereszyńskim, też wymowne. Oni mieli jednego czarodzieja Ilicicia i dziesięciu wojowników. Lubię takich piłkarzy jak Ilicić: widać u nich wielki luz, swobodę w graniu, ale na ten luz pracował cały zespół.
W teorii powinniśmy mieć odpowiednik takiego czarodzieja po swojej stronie, czyli Piotra Zielińskiego.
Lubię Piotrka jako piłkarza, lubię patrzeć jak gra, ma ogromną swobodę. Wczoraj jej nie pokazał, ale my zawiedliśmy jako zespół, więc ciężko indywidualnie oceniać kogokolwiek. Grało nam się bardzo ciężko, więc i jednostkom trudno było się przedrzeć. Mam też wątpliwości co do gry dwoma napastnikami, wczoraj to ustawienie się nie sprawdziło, brakowało kogoś, kto by rozegrał. Chyba, że taką funkcję spełniałby Robert Lewandowski, ale wczoraj graliśmy tak naprawdę na dwóch klasycznych napastników.
Jesteś optymistą przed poniedziałkowym meczem?
Jestem spokojny o nasz awans, mamy wciąż pierwsze miejsce w grupie, mamy bardzo dobry zespół. Troszeczkę sobie skomplikowaliśmy sytuację, ale nie na tyle, by nie liczyć, że wygramy grupę. Chyba nikt nie zakładał, że wygramy w eliminacjach wszystkie mecze, a jeszcze najlepiej bez straty bramki.
Ale z drugiej strony, awansuje obecnie tyle zespołów na Euro, że eliminacje to swoiste przygotowania. Trudno sobie wyobrazić na finałach wyniki z taką grą.
Przede wszystkim trzeba myśleć teraz o tym, żeby awansować, a nie o tym co będzie za rok. Uważam, że z Austrią pokażemy inne oblicze.
***
TOMASZ KŁOS: – Słaby mecz w naszym wykonaniu, myślę, że zabrakło przede wszystkim kreatywności w ofensywie, a z drugiej strony koncentracji w defensywie, która cechowała nas w poprzednich meczach. Przy pierwszej bramce każdy myślał, że Struna nie dojdzie do zgrania, ale właśnie: każdy myślał, zamiast zadziałać, pokazać odpowiedzialność. Ostatecznie Grześkowi Krychowiakowi uciekł zawodnik i było 0:1. Druga bramka, złe ustawienie stoperów, ta piłka była do przecięcia dużo wcześniej. Owszem, ona była bardzo dobrze zagrana, szczególnie na śliskiej murawie, wpadła też w kozioł na samym końcu, co ułatwiło napastnikowi wypracowanie sytuacji, ale to dało się wcześniej zatrzymać. Podstawy gry w defensywie, przesuwania się – trochę przysnęliśmy pod tym względem. Przecież Słoweńcy nie pokazali nic takiego, nie stworzyli sobie wielu sytuacji. Cechowała ich w grze wielka ambicja i agresja. Widać było, że są w trudniejszej sytuacji i potrzebują tego zwycięstwa, żeby dalej walczyć o awans.
Jest cokolwiek, co się panu w tym meczu podobało?
Nie. Nic. Musimy się poważnie zastanowić, bo z Austrią będziemy mieli naprzeciwko jeszcze lepszych napastników po drugiej stronie, a którzy po wysokim zwycięstwie z Łotwą dostali pozytywny bodziec, nabrali pewności siebie i przyjadą walczyć o zwycięstwo bez bojaźni. Dla nich kalkulowanie nie ma sensu, liczy się tylko zwycięstwo.
Czy nasza defensywa w poprzednich meczach faktycznie była tak dobra, czy jednak mieliśmy sporo szczęścia?
Szczęście też mieliśmy, ale przede wszystkim lepiej się ustawialiśmy. Podkreślam: wczorajsze błędy były dość podstawowe. Ten pierwszy gol, odbita piłka i wszyscy wzdłuż bramki stoją. Drugi gol, jedno długie zagranie z własnej połowy, potem piłka poszła jeszcze Łukaszowi między nogami.
Oddaliśmy wczoraj jeden celny strzał. Wini pan za to bardziej pomocników czy jednak napastnicy dołożyli tutaj swoje?
Napastnicy żyją z podań. Mają słabe podania, to nie dochodzą do sytuacji. Rywal dobrze się ustawiał, poparł to fizyczną, a nawet grą nie w zgodzie z fair play, co wiem bo analizował dokładnie po meczu niektóre zagrania, ale taka jest piłka, jeśli sędzia pozwala grać, to trzeba tak grać. My też mogliśmy, ale tak nie graliśmy. Słoweńcy zobaczyli szansę i podostrzyli.
Było widać na boisku brak Kamila Glika?
Na pewno. To jest postać dla kadry niesamowicie ważna. Mam nadzieję, że Kamil będzie mógł grać w poniedziałek. Z drugiej strony, mając do dyspozycji Glika, Pazdana i Bednarka trener powinien mieć kłopoty bogactwa.
Jest pan optymistą przed meczem z Austrią?
Jestem, choć zdaję sobie sprawę, że poza meczem z Izraelem niejednokrotnie wyglądaliśmy słabo, ale jednak zrobiliśmy wcześniej komplet punktów, więc nie można naszej drużyny tak mocno krytykować. Mecze ze Słowenią obnażył jednak nasze mankamenty, a spotkanie z Austrią będzie i z lepszym zespołem, i o większą stawkę. Wciąż mamy bardzo dobrą sytuację wyjściową w grze o awans, ale porażka u siebie sprawiłaby, że ten margines błędu zniknie.
***
BOGUSŁAW KACZMAREK: – Wszyscy jesteśmy zgodni, że to nie był udany mecz reprezentacji, pytanie: czym różnił się od pozostałych? Myślę, że poza przekonującym zwycięstwem z Izraelem, to mecze z Austrią, Łotwą i Macedonią może nie były podobne do wczorajszego, ale tam również było mnóstwo zastrzeżeń do gry, zastrzeżeń takich samych, jak we wczorajszym meczu. Mecz z Austrią, 1:0, ale równie dobrze mógł się skończyć remisem lub nawet porażką. Z Łotwą w pewnym momencie mieliśmy problemy z zawodnikiem grającym na co dzień w Niecieczy, gdyby Łotwa miała lepszego napastnika niż Gutkovskis też ten mecz mógł się skończyć inaczej. Ktoś dzisiaj powiedział, że to był zimny prysznic. Myślę, że nie wykorzystaliśmy komfortu, jaki miała ta reprezentacja. Dwanaście punktów po czterech meczach, zero straconych bramek – nie pamiętam, żeby nasza kadra miała taki komfort i mogła w konsekwencji spokojnie pracować.
Problemy zaczęły się po piętnastej minucie. Widać było reakcję trenera drużyny słoweńskiej. Nie zagrażaliśmy, ale byliśmy bezpieczni. Później Słoweńcy zaczęli grać z większą wiarą, ufnością i pewnością siebie. Szczerze mówiąc spodziewałem się, że Jurek tuż po przerwie zrobi mocną zmianę w drugiej linii, bo tu się nic nie wiązało. Napastnicy odcięci. Piątka widziałem tylko jak chciał wyrzucić aut, który należał się Słoweńcom. Piątek to piłkarz, który ma pół szansy, i może zrobić z tego gola, ale pod warunkiem, że nie jest na tej pozycji dublowany. Wczoraj w pewnym sensie tak jednak było. Osobna kwestia, to że coś się zacięło, Piątek nie strzelił bramki od wielu spotkań, musi się odblokować. Zacinało się wielu wspaniałych graczy, zacinał się nawet Gerd Muller, trzeba mu życzyć tej bramki, która może go otworzyć.
Gdzie pan widzi największe problemy kadry w meczu ze Słowenią?
Ta kadra nie dorobiła się jeszcze takich układów scalonych, jakie miała reprezentacja za trenera Nawałki. W jej najlepszym momencie świetnie działała współpraca ultraofensywnego Piszczka, dalej Błaszczykowskiego i Lewandowskiego. Nie widzę teraz takich silnych powiązań, duetów, graczy którzy w lot ze sobą współpracują. W tych eliminacjach graliśmy z tyłu parą Bednarek-Glik, oprócz meczu z Łotwą, gdzie z Glikiem zagrał Pazdan. Wczoraj było widać jak szczególnie w powietrzu brakowało Glika. Pierwsza bramka – jeden z ekspertów zauważył, że krycie strefowe ma to do siebie, że trzeba odpowiadać i za strefę, i w kluczowym momencie za człowieka. Tego zabrakło. Uważam też, że Lewandowski i Piątek powielali system zachowań, dublowali swoje pozycje, raniąc organizację gry. Lewandowski jest piłkarzem, jakiego możemy nie mieć przez kolejne pięćdziesiąt lat, a jednak potrafi schować swoje ambicje, przełożyć je nad interes reprezentacji i wracać do pomocy, robiąc miejsce Piątkowi. Tymczasem nie zapominajmy, że – moim zdaniem – Lewandowski w walce o Euro 2016 i mundial 2018 był postacią kluczową, to były awanse na jego plecach. Kto wie, może bez Lewandowskiego w ogóle by ich nie było.
Zadziwiająca jest dla też mnie osoba Piotra Zielińskiego. Pamiętam doskonale jak ze świetnej strony pokazał się siedem lat temu z Danią, gdzie wygraliśmy 3:2, bramki strzelił on, Sobota i Klich. Był graczem niesamowicie kreatywnym, produktywnym. Klich zresztą wtedy też pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Jeśli mówi się, że Zieliński to nasz najbardziej kreatywny piłkarz, to w ślad za tym, co ostatnio mówił Ancelotti, miejsce Piotra jest w środku. W Napoli gra trochę inaczej, taką włoską szóstkę, ale w środku i myślę, że tu jest jego miejsce. A na pewno nie po prawej stronie, ktoś mógłby nawet powiedzieć, że wystawianie tam Zielińskiego to szukanie kwadratowych jaj. Zagrał tu dobrze z Izraelem? Oczywiście, ale w perspektywie spotkań widać jak przeciętnym zespołem jest Izrael, dopiero co zremisował u siebie z Macedonią. Wczoraj nasza kreatywność w środku pola ograniczała się do braku produkcji ze strony Klicha i Krychowiaka. Klich wyróżnił się dyskusją z arbitrem, Krychowiak też nie pokazywał tego, czego oczekiwaliśmy po tak wielu dobrych recenzjach meczów w Rosji. Nie przekonuje mnie też na lewej obronie Bereszyński, widać wyraźnie, że szuka prawej nogi i schodzi do środka, co blokuje granie.
Ciepłe recenzje zebrał Krystian Bielik.
Bielik to zdolny chłopak, ale nie na środek obrony. Najlepszy mecz na Euro U21? Z Włochami na pozycji nr 6, tu był najlepszym zawodnikiem spotkania.
Co pan wróży na poniedziałek?
Awansować awansujemy. Wchodzą dwie pierwsze drużyny, a może wejść i trzecia. Natomiast to już kwestia formuły rozgrywek. Trzeba wierzyć, że mecz z Austrią będzie innym meczem. Wróciliśmy nastrojem do tego, co trwało podczas Ligi Narodów i krytyka nie jest nieuzasadniona, natomiast trzeba się pilnować, żeby była konstruktywna. Chciałbym, żeby nastąpiła taka przemiana, jak za Nawałki, gdzie po nieudanym meczu z Armenią, w którym uratował nas w końcówce Robert Lewandowski, przyszło 3:0 w Bukareszcie, 3:0 bezdyskusyjne, pewne, bodaj najlepszy mecz Polski w tamtych eliminacjach. Może i teraz objawi się ta sportowa złość i chęć udowodnienia, może będzie reset i powrót do równowagi psychofizycznej. Tak, Austria jest niebezpiecznym rywalem, wygrała dopiero co 6:0 z Łotwą, ale kto widział te bramki ten wie, że Łotysze specjalnie nie przeszkadzali, organizacja gry w defensywie była żadna.
fot. FotoPyk