Postanowiliśmy dzisiaj pobawić się w bank informacji i sprawdzić, jak radzą sobie nasi grupowi rywale z Izraela oraz Macedonii Północnej. Mimo najszczerszych chęci, nasz raport w niczym nie przypominałby szczegółowego rozpracowania rywali w stylu Marcina Broniszewskiego, za to zdecydowanie bliżej byłoby mu do rzeczowego streszczenia w wykonaniu Franciszka Smudy. Pamiętacie jeszcze, prawda?
Dla młodszych: Smuda streścił kilkadziesiąt stron analizy dobitnym i jakże trafnym: “chuja grają, opierdolimy ich”.
Niby były takie sytuacje, gdy myśleliśmy sobie: kurczę, być może przeciw nam też to zagrają. Chodzi tu zwłaszcza o Manora Solomona, 20-letniego piłkarza Szachtara Donieck, który dzisiaj kilkukrotnie ośmieszył boki defensywy Macedonii Północnej. Gdy przy bramce Zahaviego przedryblował Alioskiego, faktycznie się przejęliśmy, bo przecież Alioski żaden amator, wręcz przeciwnie, jeden z lepszych zawodników naszego grupowego rywala. Ale po chwili przyszła refleksja: prosty zwód, dość leniwy dalszy bieg, wreszcie centra, która doszła do Zahaviego wyłącznie dzięki rykoszetowi oraz gapiostwu bramkarza i stoperów.
Takich sytuacji było więcej, jak choćby przy nieuznanym golu (czy tam na pewno Dabbur pomagał sobie ręką?). Już mieliśmy się pochylić nad instynktem strzeleckim jednego z najgroźniejszych zawodników ofensywnych Izraela, ale przecież tej okazji by nie było, gdyby nie komediowe zachowanie bramkarza Macedonii. Prawie wszystkie udane zagrania w tym meczu wynikały z kardynalnych błędów przeciwnika. Gdy piłkarze starali się dać coś ekstra od siebie, kończyło się głównie tak, jak dwie prostopadłe piłki z głębi pola w wykonaniu gospodarzy – obie, w zamyśle lekkie wcinki za plecy obrońców, leciały niemal w trybuny.
Macedonia Północna? Raz wychodzili z kontrą, w której od połowy szli we dwóch na jednego. Alioski podciągnął pod pole karne i uderzył obok bramki. Gdy w końcówce z całym środkiem pola Izraela zabawił się nieśmiertelny Goran Pandew, jego świetne podanie zmarnował Elmas. Ten brak jakości w poszczególnych zagraniach był straszliwie frustrujący. Z jednej strony widać było, że przy takiej dyspozycji obu linii defensywnych można się pokusić o jakieś fajerwerki, z drugiej – brak umiejętności nie pozwalał na wypunktowanie rywala. Gol dla gości padł po stałym fragmencie i niemrawej reakcji izraelskiej defensywy, pod drugą bramką największe spustoszenie siały centry, często w okolice piątego metra. Przyspawany do linii Dimitriewski potęgował zresztą odczucie, że porządna drużyna powinna bez problemu rozjechać i Izrael, i Macedonię Północną.
Oczywiście nie bierzemy po tym meczu pod uwagę, by Polacy mogli wtopić z którymkolwiek z tych dwóch zespołów. Jeśli jednak chcemy patrzeć pragmatycznie: wynik 1:1 należy uznać za korzystny dla podopiecznych Jerzego Brzęczka. Izrael, który jest na drugim miejscu i w teorii wraz z Austrią może stworzyć największe zagrożenie dla naszego awansu, ma 8 punktów w 5 meczach i przy dobrych wiatrach już jutro możemy ich odstawić na SIEDEM oczek.
Ile znaczy pierwszy koszyk, ile znaczy korzystne losowanie. We wrześniu już na pewno nie spadniemy z pozycji gwarantującej awans, natomiast przy pomyślnych wiatrach już po meczu z Łotwą możemy rozpocząć świętowanie. Nieźle się to wszystko poukładało, zwłaszcza, jeśli przypomnimy sobie nasz finisz w Lidze Narodów.
Izrael – Macedonia Północna 1:1 (0:0)
Zahavi 55′ – Ademi 64′
Fot.FotoPyK