Reklama

Małe Broendby Widzewa, ale punkty i tak stracone

redakcja

Autor:redakcja

21 sierpnia 2019, 21:20 • 3 min czytania 0 komentarzy

21 sierpnia równe dwadzieścia trzy lata temu Widzew wygrzebał się z beznadziejnej sytuacji w Kopenhadze i wszedł do Ligi Mistrzów. Dzisiaj analogia z pewnością była: Widzew także wykopał sobie z Górnikiem Łęczna głęboki dół, także przegrywał 0:2, a jednak nie skończyło się porażką. Ale pozytywne emocje, które z pewnością udzieliły się kibicom Widzewa dzięki dwóm strzelonym w końcówce bramkom Marcina Robaka, nie są w stanie zamglić obrazu okropnego w wykonaniu RTS-u meczu.

Małe Broendby Widzewa, ale punkty i tak stracone

Powróćmy do analogii z Broendby i dlaczego na długą metę straszliwie się sypie: przede wszystkim Widzew w starciu z Górnikiem był murowanym faworytem, bo Widzew mierząc się z każdym w tej lidze jest murowanym faworytem. Broendby było w 1996 o wiele bardziej cenioną od Widzewa drużyną w Europie, sezon wcześniej wyeliminowali Liverpool w Pucharze UEFA – to oni musieli, nie łodzianie. Widzew grał też dzisiaj na swoim stadionie, przed 16 682 kibiców mimo środowego terminu, których powinni obawiać się wszyscy rywale, a tymczasem wydaje się, że wsparcie trybun momentami ich paraliżuje.

Pijemy do tego, że jakkolwiek było zrozumiałe dlaczego Broendby rzuciło kiedyś Widzew do lin, tak nie ma ŻADNEGO usprawiedliwienia dla tego, że ten sam wyczyn udał się dzisiaj Górnikowi Łęczna.

Żeby jeszcze to dość długo utrzymujące się prowadzenie łęcznian było przypadkowe, fartowne, ale nie, było całkowicie zasłużone. Kiereś wymyślił przewidywalny, ale skutecznie wyegzekwowany plan: cofnąć się, wpuścić Widzew na swoją połowę, wytrącać z równowagi i kontrować. Udawało się w całej rozciągłości, czego dowodem pierwsza bramka, gdzie wystarczył odbiór na czterdziestym metrze od własnej bramki i zaledwie jedno dobre zagranie, a Wojciechowski stanął przed dobrą szansą i otworzył wynik. Widzew z kolei kaleczył futbol, nie potrafił wymienić trzech celnych zagrań, zresztą, o czym tu gadać, skoro Widzew pierwszy JAKIKOLWIEK strzał oddał w 56 minucie, a pierwszy celny w 77.. Dramat to mało powiedziane, bo znowu: to nie był pech, tylko naturalna konsekwencja całkowitego braku płynności w grze. Łęczna co i rusz uciekała się do fauli, ale nie brutalnych, ot, takich, które mają wytrącić z uderzenia, w czym szczególnie przodował Stromecki, naciskający non stop Radwańskiego. Radwański był niedokładny, ale też często pozostawiony kompletnie bez wsparcia, nawet bez jednego widzewiaka, który pokazałby się do gry.

Na domiar koszmaru w ofensywie pojawiał się koszmar w defensywie. Rudol, piłkarz przecież z niemałym ekstraklasowym doświadczeniem, ma papiery na lidera tej formacji. Dzisiaj natomiast wyglądał, jakby to był jego pierwszy mecz w piłkę nożną. To jak sprokurował karnego – kryminał. Niegroźna sytuacja, napastnicy daleko od Rudola, który przyjmuje we własnym polu karnym. Piłka mu odskakuje o metr, zostaje przechwycona, Rudol fauluje, karny, 2:0, znowu Wojciechowski. A przecież było jeszcze wcześniej choćby uderzenie w poprzeczkę czy ze dwie niebezpieczne kontry zatrzymane przez Wolańskiego. Łęczna może nie miała za często piłki, ale jak już miała, to używała jej konkretnie.

Reklama

Nic nie wskazywało, że Widzew jest w stanie dziś cokolwiek konstruktywnego zrobić. Na pewno nie zaszkodziły zmiany, bo zarówno Mąka, a przede wszystkim Gutowski, wnieśli trochę świeżości i pomysłu. Przede wszystkim jednak ciężar wziął na siebie ten, który miał go brać: Marcin Robak. Tak naprawdę w żadnej z sytuacji, które zamienił na bramkę, nie miał wypracowanej pozycji. Owszem, Wolsztyński dograł przy golu kontaktowym w tempo, ale i tak Robak musiał zwrotem minąć obrońcę, by wyjść na czystą okazję strzelecką. Przy drugiej w zasadzie nie wiadomo jak to się stało, że padł gol – Robak zaczarował, ponaciskał bramkarza, wykorzystał doświadczenie i cwaniactwo, 2:2 zupełnie z niczego.

Widzew jeszcze gonił rezultat, ale równie dobrze mógł przegrać po kąśliwym uderzeniu Banaszaka z 90 minuty. 2:2 jest dobre tylko z perspektywy 0:2, bo przecież remisu nikt przed meczem nie traktowałby poważnie – to wciąż stracone dwa punkty, a nie uratowany jeden.

Widzew Łódź – Górnik Łęczna 2:2

Robak 79, Robak 80 – Wojciechowski 40, 58 (karny)

Fot. NewsPix

Reklama

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
18
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...