A Oscar za film „Zemsta tygodnia” wędruje do…

redakcja

Autor:redakcja

09 sierpnia 2019, 23:08 • 2 min czytania

Oj, chcielibyśmy zobaczyć minę, z jaką Matus Putnocky mijał dziś ludzi, którzy zrezygnowali z niego w Lechu. Jeśli zemsta faktycznie ma słodki smak, to Słowak po takim występie w Poznaniu otarł się o cukrzycę. Zwłaszcza, że jego vis-a-vis zagrał tak, że Putnocky mógł tylko z przekąsem powiedzieć „cóż, panowie, wiedzieliście, kiedy kończy mi się umowa”.

A Oscar za film „Zemsta tygodnia” wędruje do…
Reklama

Jeśli teza „dobry bramkarz potrafi ci wybronić kilka punktów w sezonie” ma swoich zwolenników, to dzisiaj dostali potężny oręż do walki z jej przeciwnikami. Możemy się tylko zastanawiać co by było, gdyby to Śląsk miał między słupkami Mickey van der Harta, a Lech zatrzymał w drużynie Matusa Putnockiego.

No bo sprawa wygląda tak – Holender na pewno dał ciała przy golu na 1:3, a i przy pierwszym trafieniu Brozia mógł się lepiej zachować. Po drugiej stronie Słowak wyczyniał cuda, a wisienką na torcie była ta parada przy strzale Christiana Gytkjaera. Bramkarz Śląska pomagał Śląskowi, golkiper Lecha dla odmiany też wspierał gości.

Reklama

Jeśli udowadniać coś komuś, to właśnie takimi meczami. Zawodnik z pola po takim rozstaniu mógłby być przemotywowany, kopnąłby gdzieś przeciwnika w środku pola, machnął kibicom jednym z palców (niekoniecznie wystawionym kciukiem). A Putnocky był dziś tak nagrzany na bronienie, tak skoncentrowany, że jak już wszedł w tryb Super Sayianina, to czekaliśmy tylko aż nad głową rozbłyśnie mu jasna poświata i wyewoluuje w wyższą formę.

Co do van der Harta – chyba powoli dostajemy odpowiedź na pytanie „dlaczego w Ajaksie broni Onana, a nie on?”. Nie chcemy go skreślać po jednym meczu, niejeden golkiper w lidze miał trudne początki, a później zostawał prawdziwym kozakiem. Wiele dobrego słyszeliśmy o nim po okresie przygotowawczym, błyszczał nie tylko grą nogami, ale i świetnie czuł się na linii, imponował refleksem. Tymczasem w dwóch ostatnich meczach dołożył solidną cegiełkę do trzech goli dla rywali – w Łodzi zagrał pod nogi rywala na kontrę, dzisiaj przy pierwszym golu Brozia machnął ręką tak, jakby próbował klepnąć muchę. A to, że dał się przelobować obrońcy Śląska stojąc na METRZE od linii bramkowej… Przecież to poziom spudłowania przez napastnika stojąc już w polu bramkowym.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-183-2019-07-29-10_42_02

Lech może tylko dziękować losowi, że Jasmin Burić wywędrował do Izraela, a nie został w przykładowej Koronie czy Zagłębiu. Bo jesteśmy przekonani, że grając przeciwko niemu lechici mogliby dmuchać, chuchać, strzelać po okienkach, a piłka do siatki i tak by wpaść nie chciała.

fot. FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama