Reklama

Dziennikarz to wróg, przyjaciel to walka. Historia Sobola

redakcja

Autor:redakcja

05 sierpnia 2019, 11:05 • 11 min czytania 0 komentarzy

Radosław Sobolewski właśnie ponownie wypływa na szerokie wody – rozpoczyna samodzielną karierę trenerską. Wspomniane wody są niespokojnie, bo za Wisłą Płock burzliwy początek sezonu i osobowość nowego szkoleniowca na pewno odegra dużą rolę przy ogarnianiu tego bałaganu. Jakim człowiekiem jest “Sobol”? By znaleźć odpowiedź na to pytanie, najlepiej jeszcze raz przeczytać jego sylwetkę, którą napisaliśmy niecały rok temu. Zapraszamy.

Dziennikarz to wróg, przyjaciel to walka. Historia Sobola

***

Radosława Sobolewskiego można nie lubić. Szczególnie, jeśli piłkarz nie wpuści cię do ścisłego grona znajomych, bo wtedy może wydawać się skryty, wręcz mrukliwy albo stojący na uboczu. Można go nie lubić również wtedy, jeśli jesteś dziennikarzem, bo prędzej spotkasz zakonnicę w ciąży sprzedającą kwiaty paproci, niż Sobolewskiego na wywiadzie. Mediów unika jak tylko się da. No, ale jak już zostało kiedyś ustalone – nie ma na boisku takiej pozycji jak „sympatyczny piłkarz”. Zawodnik jest albo dobry, albo słaby, a patrząc na karierę Sobolewskiego, bliżej mu do tego pierwszego określenia.

Cztery mistrzostwa Polski. Jeden Puchar Polski. Wyjazd z kadrą na mundial, wywalczenie historycznego awansu na Euro. Do tego 231 meczów w barwach Wisły Kraków, udział w pamiętnej wyprawie Groclinu po Europie. No, jeśli Sobolewski kiedyś usiądzie z wnukami przy kominku i zechce im opowiedzieć o swoich dokonaniach – pod warunkiem, że wnuki nie będą na studiach dziennikarskich – na pewno ich nie zanudzi.

A mało brakowało, że tych wszystkich dokonań by nie było, bo Sobolewski piłkę chciał rzucać co najmniej dwukrotnie. Po raz pierwszy w Jagiellonii, której jest wychowankiem. To nie była ta Jaga co teraz, walcząca o mistrzostwo, tylko biedna, błąkająca się po drugich-trzecich ligach. Sobolewski tego marazmu miał dość. – Spotkałem się z nim i jego tatą, by przekonać Radka, żeby piłki nie rzucał. Radek ma stanowczy charakter, więc nie przyszło mi to łatwo – wspomina Ryszard Karalus, trener Jagi między innymi w latach 1995-1996. Drugie załamanie dopadło Sobolewskiego, gdy gnił w rezerwach Wisły Płock. Wyciągnął go stamtąd do Groclinu Bogusław Kaczmarek. – Zadzwoniłem do niego i pytam: co ty, Radek, robisz? A on mówi, że wraca z Sierpca czy skądś tam. Chciał wtedy kończyć z piłką i wrócić do Białegostoku. Miał w planach jeździć na taksówce, więc trochę mu w tych planach „przeszkodziłem” – wspomina Bobo.

Reklama

n/z. RADOSLAW SOBOLEWSKI MEDALE , MISTRZOSTWO WISLA KRAKOW - GROCLIN GRODZISK WLKP PILKA NOZNA, EKSTRAKLASA KRAKOW, 2005/06/12 FOTO: TOMASZ MARKOWSKI / PRZEGLAD SPORTOWY --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Axel Springer Poland

Kariera pomocnika mogła się więc jeszcze nie zacząć, a już skończyć w taki sposób. Choć nie tylko w taki, mogło go też dopaść polskie piekiełko tamtych lat. Otóż gdy Wisła brała Sobolewskiego z Jagi, klub z Białegostoku domagał się od płocczan pieniędzy. To byłoby jeszcze w sumie normalne, ale przedstawiciele Jagi, którzy spotkali się z przedstawicielami Wisły w hotelu Leśnym pod Białymstokiem, mieli chcieć od kupców pieniędzy pod stołem. Kupcy zgodzić się nie mogli, tłumacząc, że w Wiśle rządzi Petrochemia i każda złotówka jest dokładnie liczona, spisywana w fakturach, więc ewentualne nieprawidłowości zawsze wyjdą i będzie kłopot. Transfer zawisł więc na włosku, ale… niedługo potem do zarządu Jagiellonii odbywały się wybory i we władzach znalazł się ojciec Sobolewskiego. Przekonał resztę, by nie robić sobie jaj i syna do Wisły puścić, co też się stało.

Jeśli jednak mówimy o „końcach” Sobolewskiego, to ten raz swego dopiął przed Euro 2008. To było zaskoczenie dla wszystkich – awansowaliśmy przecież pierwszy raz na te mistrzostwa, a mowa o czasach, kiedy nie wpuszczano tam połowy kontynentu, tylko 16 najlepszych krajów, wyselekcjonowanych przez wąskie sito. – Pamiętam, że po meczu z Belgią cieszyliśmy się wszyscy w kółku na środku boiska, ale Radek w pewnym momencie wziął mnie na bok. Powiedział: „trenerze, to mój ostatni mecz w kadrze”. Nie wziąłem wtedy tego do końca na poważnie, ale następnego dnia Radek znów przyszedł do mnie w tej sprawie, stwierdził, że do Belgradu na spotkanie z Serbią pojedzie, ale by nie brać go pod uwagę przy ustalaniu składu. Chciał, bym zorganizował mu spotkanie z Beenhakkerem. Udałem się do Jana de Zeeuwa, który miał tę rozmowę tłumaczyć, ale jeszcze wtedy z Janem ustaliliśmy, że poczekamy. Już w Belgradzie Sobolewski jeszcze raz się przypomniał z tym tematem i dłużej nie mogliśmy zwlekać. Sobol powiedział więc Beenhakkerowi o swojej decyzji, ten zapytał go, czy jest absolutnie pewny i czy to jego ostatnie słowo. Radek potwierdził, więc Leo powiedział mu, że Radek niewątpliwie ma jaja i podziękował mu za wkład w awans – wspomina Kaczmarek.

Czym podyktowana była ta decyzja Sobolewskiego? Pewności mieć nigdy nie będziemy, ale można zakładać, że pomocnik chciał odejść zaraz po sukcesie, a nie zaraz po porażce, bo taką w Austrii i Szwajcarii można było przewidywać. Poza tym tak jak cała kadra, tak Sobolewski dostał mocno w kość przy okazji mundialu w Niemczech. Tam wyleciał za czerwoną kartkę w meczu z gospodarzami turnieju, po tym jak w środku pola sfaulował rywala i został napomniany po raz drugi. Nie była to dla Sobolewskiego pierwszyzna, rok wcześniej również za dwie żółte kartki wyleciał z murawy w starciu z Panathinaikosem. Sobolewski nigdy nie dostał bezpośredniej czerwonej, jeśli sędzia kazał mu opuścić boisko przedwcześnie, zawsze miało to miejsce po dwóch żółtych kartonikach. Pomocnik nie był bowiem brutalem, ale czasem nie potrafił trzymać nerwów na wodzy i łapał głupie wykluczenia. – Taki był w ferworze walki, nie kalkulował, kogoś poskrobał po kostkach, kogoś innego złapał za koszulkę. Pamiętam, że siedząc obok ławki rezerwowych zdarzało mi się podpowiadać kadrowiczom, na przykład Bronowickiemu. No i kiedyś piłka szła na aut, Radek mógł ją zostawić, ale nie chciał. Krzyknąłem mu: “Radek, po co? Uspokój grę.” Odkrzyknął: “Nie mów tak do mnie!”. W trakcie meczu był trochę w swoim świecie. Jednak żałuję, że nie pojechał z nami na Euro, gdyby tam był, mógłby ten turniej potoczyć się dla nas trochę inaczej. Według mnie on z Lewandowskim w swoim czasie stanowili jeden z najbardziej kontrolujących środek pola duetów w Europie. Wystarczy sobie przypomnieć, co zrobili z taką Portugalią, która miała w składzie mistrzów pokroju Deco – mówi Kaczmarek.

– Nie miałem pretensji do Radka o kartkę z Panathinaikosem, nawet gdyby jej nie dostał i tak trudno byłoby nam przejść dalej przy tym sędziowaniu. Gdyby taki Sobolewski grał dzisiaj, byłby powoływany na każde zgrupowanie reprezentacji – twierdzi z kolei Jerzy Engel.

Reklama

Nieustępliwy walczak. Z taką łatką Sobolewski karierę kończył, bo taką też miał – zasadnie – przypiętą na początku swojej przygody. – Wyróżniał się pracowitością i charakterem. Nie odpuszczał, grał twardo i zdecydowanie. Silny fizycznie, niezły technicznie – mówi Karalus. – Obserwowałem go w meczu AZS-u z Jagiellonią, nagraliśmy ten mecz w spartańskich warunkach, starą kamerą. To był trzecioligowy poziom, więc trudno tam było mówić o jakichś wyszukanych zagraniach. Natomiast zwrócił moją uwagę mądrym poruszaniem się po boisku, dobrym przygotowaniem fizycznym i zaangażowaniem. To jest nietypowy gość, pisze lewą ręką, ale nie jest mańkutem. I tak samo na murawie równie dobrze posługiwał się lewą nogą i prawą – opowiada Bogusław Kaczmarek.

RADOSLAW SOBOLEWSKI GROCLIN DYSKOBOLIA GRODZISK WIELKOPOLSKI - WISLA KRAKOW 2-2 PILKA NOZNA, ORANGE EKSTRAKLASA SEZON 2006/2007 - 13 KOLEJKA GRODZISK WIELKOPOLSKI 5.11.2006 FOTO LUKASZ GROCHALA / AGENCJA PRZEGLAD SPORTOWY --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Axel Springer Poland

Bobo wyciągał Sobolowskiego i z Jagiellonii do Wisły Płock i – jak zostało wspomniane – z Wisły do Groclinu. – Prowadziłem trening i w tym czasie do klubu przyjechali Kriżanac, Sobolewski i ktoś jeszcze. W każdym razie Radek był z tego grona najmniej znanym zawodnikiem. Piłkarze rozmawiali z prezesem Drzymałą i jak opowiadał mi zaraz po tej rozmowie wzburzony Radek, prezes zwrócił się do niego takimi słowami: “Ja ciebie nie znam, ale jak Bobo mówi, że masz zostać, to zostaniesz.” Sobol był zły, pytał, czy na pewno ma zostać skoro tak to wygląda, jednak powiedziałem mu, że nie po to tutaj przyjeżdżał, żeby zaraz wracać – wspomina Kaczmarek.

Drzymała nie zaufał jednak Sobolewskiemu na tyle, by dać mu specjalnie długi kontrakt, więc po czasie zgłosiła się po zawodnika Wisła Kraków. No właśnie, dlaczego Sobolewski przeszedł akurat tam, mógł przecież już spokojnie myśleć o wyjeździe zagranicznym. Pokazał się w starciach z Herthą, kiedy grał dwa razy po 90 minut, a Groclin nie stracił bramki, do tego zdążył zagrać trzy mecze w reprezentacji Polski pod wodzą Pawła Janasa. Otóż wówczas na przeszkodzie stanęły kontuzje. Sobolewski łapał urazy, dlatego też opuścił choćby starcia z Manchesterem City i dlatego nie zdecydował się na transfer do Norymbergi, która pomocnika mocno chciała. Piłkarz wybrał mniejszy krok, ale bezpieczniejszy, decydując się na pięcioletni kontrakt w Krakowie.

Po roku gry dla Białej Gwiazdy po Sobolewskiego zgłosił się Southampton, wykładając na stół ponad dwa miliony funtów, ale wówczas na transfer nie zgodził się Grzegorz Mielcarski. Innym konkretnym tematem był Trabzonspor, na rok przed końcem tamtej pięcioletniej umowy, ale wówczas nosem kręcił sam piłkarz, który nie bardzo kwapił się do wyjazdu.

MARCIN ZAJAC, RADOSLAW SOBOLEWSKI, SEBASTIAN MILA LEGIA WARSZAWA - GROCLIN DYSKOBOLIA GRODZISK WIELKOPOLSKI 0-1 PILKA NOZNA, EKSTRAKLASA - I LIGA WARSZAWA - 16.10.2004, STADION IMIENIEM WOJSKA POLSKIEGO FOTO LUKASZ GROCHALA - PRZEGLAD SPORTOWY --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Axel Springer Poland

Całą karierę Sobolewski spędził więc w Polsce. Trochę przez wypadki losowe, ale trochę też przez własne decyzje. – Radek związał się z Wisłą, w tamtym czasie w klubie płacono bardzo dobrze, atmosfera była świetna, bo wygrywaliśmy wszystko, jak leci – mówi Tomasz Kłos. Już nigdy nie sprawdzimy, czy Sobolewski mógł więc z tej kariery osiągnąć więcej, ale cóż, choćby do wyspiarskiego stylu chyba by pasował.

Co ciekawe, wspominając jego lata gry w Polsce, tylko Leszek Ojrzyński z Górnika widzi go jako jednoznacznego lidera. – Tutaj był na końcu swojej kariery i zawsze to, co powiedział, było ważne dla innych zawodników. Każdy się z tym liczył i każdy cenił jego zdanie – mówi były trener Górnika. W poprzednich klubach Sobolewski też przeważnie był istotną postacią w szatni, ale nie zdecydowanie czołową.

– W szatni potrafił kogoś opieprzyć, ale nie potrafił opierdolić, tego mu brakowało. Taki miał charakter – wspomina Kłos.

– Był młodym chłopakiem, pojechał ze mną na zgrupowanie do Austrii. Raczej był spokojny i cichy, nie zabierał zbyt często głosu – mówi Karalus.

– Był jednym z liderów, ale nie był człowiekiem, który dominował nad wszystkimi – dodaje Engel.

Liderował na boisku. W szatni cieszył się szacunkiem, jednak nie przemawiał zbyt często – Kaczmarek.

*

– Nie lubię dziennikarzy, bo są nudni, nierzetelni i nie znają się na rzeczy. Być może to stereotypy, ale oni także mają swoje wyobrażenie o piłkarzach i z przyjemnością je powtarzają. Nie twierdzę, że każdy dziennikarz piszący o futbolu powinien być kiedyś piłkarzem, ale dzięki temu miałby większe pojęcie – mówił Sobolewski w jednym z nielicznych wywiadów, dla Rzeczpospolitej, w 2011 roku. – Dostałem kiedyś telefon od Radka, żebym przyjechał do hotelu koło lotniska z nim pogadać, to było przed mistrzostwami świata w Niemczech. Byłem zdziwiony, miałem z Domaniewskiej na to lotnisko daleko, ale mówię w redakcji, że Sobolewski mnie zaprasza, a że taka okazja zdarza się rzadko, to jadę. Przyjeżdżam, gadamy, gadamy i nagle Sobol mówi: ty, ale ty tego nie wykorzystasz, nie będzie mnie cytował? Patrzę na niego i mówię: Radek, czy ciebie pojebało? No, ale ostatecznie nie puściłem tego tekstu – wspomina Piotr Wołosik z Przeglądu Sportowego.

Sobolewski i media to para wybitnie niedobrana, pewnie gdyby to od byłego reprezentanta Polski zależało, wysłałby prasę i portale sportowe w cholerę. Gdzie ta niechęć się zaczęła? Wydaje się, że po przygodzie w Wiśle Płock. Było tak: piłkarz złapał kontuzję, którą długo leczył i Wisła nie chciała mu zapłacić za okres, kiedy Sobolewski dochodził do siebie. – W przepisach PZPN jest wyraźne sformułowanie, że jeśli zawodnik przez pół roku miał kontuzję klub ma prawo jednostronnie zmniejszyć kontrakt o połowę. My chcieliśmy to zrobić, ale w mniejszym procencie – tłumaczył wtedy ówczesny rzecznik klubu, Maciej Wiącek. Dodatkowo Sobolewski nie chciał przedłużyć kontraktu z Nafciarzami, a przynajmniej nie na warunkach, jakie proponował klub. Pomocnik został więc zesłany do rezerw.

Po uwolnieniu się już od płockiej drużyny, Sobolewski udzielił wywiadu, w którym stwierdził, że w klubie byli ludzie, którzy chcieli go zniszczyć. Został za to podany do sądu i sprawę przegrał, musiał publicznie przepraszać.  Od tego czasu od mediów stroni, twierdząc: – W życiu wolę więcej robić niż mówić.

2018.06.27 MYSLENICE SPARING MECZ TOWARZYSKI PILKA NOZNA SPORT FUTBOL WISLA KRAKOW - RAKOW CZESTOCHOWA NZ MACIEJ STOLARCZYK TRENER WISLA RADOSLAW SOBOLEWSKI FOT JAKUB GRUCA / 400mm.pl

*

Pasje Sobolewskiego? Na czoło wysuwają się dwie – wędkarstwo i giełda. Ze swoim przyjacielem, Jackiem Markiewiczem, którego Sobolewski poznał w Jagiellonii, piłkarz potrafi wziąć kuter w środku zimy i wypłynąć w dal Bałtyku, by łowić ryby. – Telewizor w pokoju zawsze miał włączoną telegazetę na stronie 611, gdzie są notowania akcji – mówił w Przeglądzie Sportowym o drugim hobby Sobola Tomasz Frankowski. W tym samym artykule Tomasz Wieszczycki dodaje: – To ja namówiłem go, podobnie jak innych kolegów, do założenia rachunku inwestycyjnego, zawsze dużo dyskutowaliśmy o sprawach gospodarczych, rynkach finansowych. Natomiast jeśli przyjąć, że giełda to też poniekąd hazard, jeden z moich rozmówców przyznaje, że w czasach gry dla Wisły Kraków pomocnik miał do hazardu podejście liberalne. Nie była to sytuacja w żaden sposób skrajna, jak w wielu innych przypadkach, ale zabawa nie kończyła się tylko na wykresach giełdowych.

*

Dziś Sobolewski jest asystentem w Wiśle, więc można zakładać, że za jakiś czas przejmie pałeczkę i sam pokieruje drużyną. Zresztą, miało to już miejsce, kiedy w sezonie 17/18 poprowadził Wisłę do wygranej w derbach Krakowa (4:1), ale i porażki z Zagłębiem Lubin (1:2). Wtedy jeszcze nie zdecydowano, by Sobolewski był pierwszym trenerem na dłużej, jednak to się w końcu stanie i Sobol będzie musiał stawiać czoła takim piłkarzom, jakim on sam potrafił być. Krótko mówiąc: jeśli dobrze przyłożyć ucho można usłyszeć, że Michał Probierz do dzisiaj dostaje drgawek słysząc nazwiska Sobolewskiego. On miał przewodniczyć ruchowi oporu za rządów Probierza w Wiśle. Probierz, jak to Probierz, chciał poukładać wszystko po swojemu, wchodził do trudnej szatni i uznał, że rządy twardej ręki będą tu najlepsze. Nie wszystkim się to podobało, dlatego od wyżej wymienionej grupy trener dostał sympatyczną ksywkę. Hitler.

– Proszę mi wierzyć, że to bardzo dobrze o mnie świadczy, że pan Probierz nie podał mi ręki – powiedział Sobolewski o sytuacji, gdy szkoleniowiec Jagi nie przywitał się z byłym reprezentantem Polski przed meczem Wisły z Jagą (Sobolewski tylko zastępował zdyskwalifikowanego na ławce ukaranego Ramireza). Na wspomnianych derbach Krakowa próby przywitania się nawet nie było, panowie ograniczyli się jedynie do bardzo chłodnego spojrzenia.

Taki właśnie jest Sobolewski – twardy na boisku, ale i poza nim, gdzie stara trzymać się swojego zdania. Pewnie mógł zrobić większą karierę, gdyby zaryzykował i zdecydował się na wyjazd. Pewnie mógłby być trochę lepiej odbierany, gdyby jednak zaufał dziennikarzom. Jednak on wie, jak chce działać: po swojemu. Cóż, może to cecha, która zadecyduje, że jego kariera trenerska przebije tę piłkarską.

PAWEŁ PACZUL

Fot. 400mm.pl & Newspix

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...