Reklama

Styl nie ten, ale wynik się zgadza. Szczecin ma lidera

redakcja

Autor:redakcja

29 lipca 2019, 21:12 • 3 min czytania 0 komentarzy

Koniec końców wszystko poszło zgodnie z planem. Będąca dziś wyraźnym faworytem Pogoń Szczecin wygrała z Arką Gdynia i po dwóch kolejkach otwiera tabelę PKO Bank Polski Ekstraklasy. “Portowcy” jednak musieli to zwycięstwo wymęczyć i chwilami niemal dosłownie wyszarpać. Bardzo długo mieliśmy niestety typowy poniedziałek z polską ligą.

Styl nie ten, ale wynik się zgadza. Szczecin ma lidera

Po pierwszej połowie przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Arka sprawiała lepsze wrażenie. Spokojnie broniła się na swojej połowie i w miarę możliwości szukała szans w szybkich kontrach. Początek drugiej odsłony również wyglądał podobnie. Gdyby koledzy zaprezentowali stuprocentową skuteczność, grający na dziesiątce Michał Nalepa skończyłby mecz z trzema asystami. Szczególne pretensje może mieć do Kamila Antonika, który zmarnował dwie najlepsze sytuacje. O ile można jeszcze zrozumieć, że w pierwszym przypadku górą był Dante Stipica, o tyle okazję po zmianie stron musiał wykorzystać. To było najbardziej klasyczne sam na sam, mnóstwo miejsca i czasu, jednak nowy bramkarz “Portowców” pokazał wielką klasę.

Wybranie go piłkarzem meczu raczej nie jest wielką kontrowersją. Z notami aż tak mocno nie szalejemy, pamiętając, że jednak to od złego wybicia Stipicy zaczęła się akcja, po której Antonik stanął przed swoją premierową szansą. Skrzydłowy gdynian coś w sobie ma, widać entuzjazm w jego grze, ale podsumowanie jego występu nie może być dobre. Gdyby zrobił swoje, Arka prawdopodobnie znajdowałaby się teraz w znacznie lepszych humorach.

Podejrzewamy jednak, że w szatni trener Jacek Zieliński największe pretensje skierował pod adresem bardziej doświadczonych zawodników. Będący od dłuższego czasu bez formy Adam Marciniak w bardzo naiwny sposób doprowadził do rzutu wolnego dającego gospodarzom prowadzenie. Przydał się wchodzący z ławki Adam Frączczak – to on wywalczył wolnego, a potem między nogami Kamila Drygasa podał do Zvonimira Kożulja. Bośniak do tego momentu zdecydowanie nie miał swojego dnia, ale po raz kolejny pokazał, jakim kopytem dysponuje i Pogoń wreszcie objęła prowadzenie.

Końcówka zrekompensowała nam wcześniejsze kopanie się po czole. Zaczęło się od tego, że Drygas tak poważnie ucierpiał po zderzeniu z przeciwnikiem, że nie mógł dokończyć meczu. Limit zmian szczecinianie wykorzystali, więc od 82. minuty musieli walczyć w osłabieniu. Później, już w doliczonym czasie, Arka przez chwilę szykowała się do rzutu karnego. Tomasz Kwiatkowski sądził, że Kostas Triantafyllopoulos sfaulował wyprzedzającego go w polu karnym Dawita Schirtladze. Powtórki od razu jednak wykazały, że debiutujący w Ekstraklasie Gruzin przyjmował piłkę ręką i sędzia raczej zmieni decyzję. Tak się stało, gdy na spokojnie obejrzał powtórki. Niepocieszeni goście chyba długo to przeżywali, bo zgubili koncentrację. A przynajmniej zgubił ją Azer Busuladzić, który w juniorski sposób stracił piłkę, a Srdjan Spiridonović po założeniu siatki Helstrupowi ustalił wynik. Dla niego to także premierowy występ, ładnie się nam przedstawił. Szybkość? Jest. Technika? Jest. Może być ciekawie.

Reklama

Co do Busuladzicia. Zaczynamy się zastanawiać, jakie ten gość ma atuty. Jego CV zachęcało, był podstawowym zawodnikiem w czwartym zespole greckiej ekstraklasy, podobno ma najwyższy kontrakt w historii gdyńskiego klubu, a na początku nie pokazuje nic poza podaniami do najbliższego. Chyba nie o to chodziło. W miarę poprawnie zaprezentował się z kolei Fabian Serrarens, choć gdyby się szybciej poskładał, to może Benedikt Zech nie zdołałby zablokować jego uderzenia i Nalepa pochwaliłby się chociaż tą jedną asystą. Tak czy siak, na pewno z Holendra więcej pożytku z przodu niż z klockowatego Kolewa.

Pogoń rozczarowała dziś jakością swojej gry. Słabo funkcjonował środek pola, odcięty od podań był Adam Buksa, a na skrzydle mało co ogarniał Santeri Hostikka. Na papierze wszystko jednak się zgadza. Arka zagrała dużo lepiej niż u siebie z Jagiellonią, ale przez frajerstwo – zarówno ofensywne jak i defensywne – znów dostała po dupie. Kilku zawodników powinno pewne sprawy przemyśleć, na czele z zawsze sympatycznym, lecz coraz częściej słabym na boisku Marciniakiem. Jeżeli w następnej kolejce Arka przegra z Koroną, już na starcie się zakopie.

screencapture-207-154-235-120-mecz-184-2019-07-29-21_02_10

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...